Inteligencja, przewrotność i ironiczność – to cechy pisarstwa José Miguela Sánchez Gómeza ukrywającego się pod pseudonimem Yoss i spoglądającego nonszalancko ze zdjęcia, zdobiącego okładkę, na którym krwista czerwień opaski na głowie z burzą czarnych włosów nijak nie przypomina poważnego pisarza. Yoss bynajmniej nie chce być w swej prozie poważny, chociaż siedem opowiadań, które spaja w całość motyw grzechów głównych i pewnej hawańskiej ulicy, podejmuje się tematyki przejmującej oraz bolesnej.
Opowiadania Yossa przenoszą nas do Kuby sprzed blisko dwudziestu lat. Bohaterami są sfrustrowani, zagubieni, gniewni i rozczarowani życiem mieszkańcy Hawany, wśród których znajdziemy między innymi leniwego dziennikarza, zazdrosną kobietę, gniewnego cieślę czy pyszniącego się dorobkiewicza. Autor tworzy krótkie prologi do opowiadanych historii, sytuując się wobec nich z dystansem i zmuszając do zastanowienia, co tak naprawdę przekazują. Bo to przecież nie tylko kubańskie łakomstwo, gniew, lenistwo, chciwość, rozwiązłość, zazdrość i pycha tworzą te narracje. Yoss wciela się w różne role, mówi różnymi językami, opisuje rzeczywistość za pomocą różnych środków wyrazu. Stawia jednak znak równości między swymi bohaterami. Zrównuje ich smutna i ciężka rzeczywistość Kuby. W niej to mały chłopiec kolekcjonuje etykiety produktów żywnościowych, których nie ma na półkach sklepowych. W niej młoda dziewczyna woli być rozwiązła i zarabiać na swych wdziękach niż stać się np. kasjerką w markecie dewizowym. Tam zgnuśniały dziennikarz, który przemierzył świat, przemierza obecnie metry swojego mieszkania, czekając na wielką chwilę i zastanawiając się nad tym, czy nadejdzie ona wraz z pisaniem o problemach komunistycznej Kuby.
W dotychczasowych omówieniach opowiadań Yossa zwraca się uwagę na to, iż świat ten bliski będzie Polakom, którzy nie tak dawno pożegnali się ze smutnym komunizmem, pustymi półkami, tłamszeniem wolności i równością opartą na tym, że wszyscy mają tyle samo, a ten, kto odstaje i się dorabia, jest szykanowany. Myślę jednak, że „Siedem grzechów kubańskich” ma jednak swój niepowtarzalny koloryt i zwraca uwagę przede wszystkim na osadzone w problematyce lokalnej dylematy dręczące wszystkich tych, dla których życie to walka o przetrwanie.
Życie na Kubie nie jest łatwe. Między slumsami jej stolicy a ekskluzywną dzielnicą Miramar jest tak wielka różnica jak między życiem tego, który je wciąż te same produkty a tym, który urozmaicone produkty sobie sprowadza z zagranicy. Hawana Yossa mimo wszystko tętni życiem, bo chociaż jest ono trudne, nie brak mu barw. W tym znaczeniu ta bardzo lokalna w swej wymowie książka (i książka, której nie mieli okazji przeczytać Kubańczycy) jest optymistyczna i radosna, bo autor wykazuje się przede wszystkim ogromnym poczuciem humoru, ironizując i bawiąc.
Istotnym aspektem opowiadań jest wskazanie na rozwój i klęskę kapitalizmu w socjalistycznym społeczeństwie. Bohaterowie Yossa próbują otwierać własne interesy, dorabiać się, kombinować i wykorzystywać luki w prawie, by tylko zapewnić sobie dobrobyt. Większości się to nie udaje. Niektórym pozostaje albo rzucanie kamieniami albo noce z obleśnymi kochankami zapewniającymi pieniądze i złudne poczucie szczęścia. Chociaż siedem grzechów kubańskich jest jednocześnie siedmioma opowieściami o niespełnieniu, dominuje w tych opowiadaniach witalizm i są one pełne energii. Takiej, jaka cechuje pewnie na scenie ich autora, kiedy wokalnie wyżywa się wraz ze swym zespołem Tenaz.
Grzeszący Kubańczycy to rozpisana na kilka głosów dosadna i intrygująca diagnoza życia w państwie pełnym stagnacji, ale jednocześnie w państwie żywym i pełnym wewnętrznych sprzeczności. Każde opowiadanie Yossa mogłoby służyć za podstawę do dłuższej powieści. Powstałoby wtedy siedem książek o tym, jak grzeszyć i się tym nie przejmować.
A może jednak tą dwuznaczną w swej wymowie książką naprawdę trzeba się przejąć?
Wydawnictwo Claroscuro, 2010
Opowiadania Yossa przenoszą nas do Kuby sprzed blisko dwudziestu lat. Bohaterami są sfrustrowani, zagubieni, gniewni i rozczarowani życiem mieszkańcy Hawany, wśród których znajdziemy między innymi leniwego dziennikarza, zazdrosną kobietę, gniewnego cieślę czy pyszniącego się dorobkiewicza. Autor tworzy krótkie prologi do opowiadanych historii, sytuując się wobec nich z dystansem i zmuszając do zastanowienia, co tak naprawdę przekazują. Bo to przecież nie tylko kubańskie łakomstwo, gniew, lenistwo, chciwość, rozwiązłość, zazdrość i pycha tworzą te narracje. Yoss wciela się w różne role, mówi różnymi językami, opisuje rzeczywistość za pomocą różnych środków wyrazu. Stawia jednak znak równości między swymi bohaterami. Zrównuje ich smutna i ciężka rzeczywistość Kuby. W niej to mały chłopiec kolekcjonuje etykiety produktów żywnościowych, których nie ma na półkach sklepowych. W niej młoda dziewczyna woli być rozwiązła i zarabiać na swych wdziękach niż stać się np. kasjerką w markecie dewizowym. Tam zgnuśniały dziennikarz, który przemierzył świat, przemierza obecnie metry swojego mieszkania, czekając na wielką chwilę i zastanawiając się nad tym, czy nadejdzie ona wraz z pisaniem o problemach komunistycznej Kuby.
W dotychczasowych omówieniach opowiadań Yossa zwraca się uwagę na to, iż świat ten bliski będzie Polakom, którzy nie tak dawno pożegnali się ze smutnym komunizmem, pustymi półkami, tłamszeniem wolności i równością opartą na tym, że wszyscy mają tyle samo, a ten, kto odstaje i się dorabia, jest szykanowany. Myślę jednak, że „Siedem grzechów kubańskich” ma jednak swój niepowtarzalny koloryt i zwraca uwagę przede wszystkim na osadzone w problematyce lokalnej dylematy dręczące wszystkich tych, dla których życie to walka o przetrwanie.
Życie na Kubie nie jest łatwe. Między slumsami jej stolicy a ekskluzywną dzielnicą Miramar jest tak wielka różnica jak między życiem tego, który je wciąż te same produkty a tym, który urozmaicone produkty sobie sprowadza z zagranicy. Hawana Yossa mimo wszystko tętni życiem, bo chociaż jest ono trudne, nie brak mu barw. W tym znaczeniu ta bardzo lokalna w swej wymowie książka (i książka, której nie mieli okazji przeczytać Kubańczycy) jest optymistyczna i radosna, bo autor wykazuje się przede wszystkim ogromnym poczuciem humoru, ironizując i bawiąc.
Istotnym aspektem opowiadań jest wskazanie na rozwój i klęskę kapitalizmu w socjalistycznym społeczeństwie. Bohaterowie Yossa próbują otwierać własne interesy, dorabiać się, kombinować i wykorzystywać luki w prawie, by tylko zapewnić sobie dobrobyt. Większości się to nie udaje. Niektórym pozostaje albo rzucanie kamieniami albo noce z obleśnymi kochankami zapewniającymi pieniądze i złudne poczucie szczęścia. Chociaż siedem grzechów kubańskich jest jednocześnie siedmioma opowieściami o niespełnieniu, dominuje w tych opowiadaniach witalizm i są one pełne energii. Takiej, jaka cechuje pewnie na scenie ich autora, kiedy wokalnie wyżywa się wraz ze swym zespołem Tenaz.
Grzeszący Kubańczycy to rozpisana na kilka głosów dosadna i intrygująca diagnoza życia w państwie pełnym stagnacji, ale jednocześnie w państwie żywym i pełnym wewnętrznych sprzeczności. Każde opowiadanie Yossa mogłoby służyć za podstawę do dłuższej powieści. Powstałoby wtedy siedem książek o tym, jak grzeszyć i się tym nie przejmować.
A może jednak tą dwuznaczną w swej wymowie książką naprawdę trzeba się przejąć?
Wydawnictwo Claroscuro, 2010
KUP KSIĄŻKĘ