Wydawca: Znak
Data wydania: 12 września 2013
Liczba stron: 445
Oprawa: twarda
Cena det: 44,90 zł
Tytuł recenzji: Porządkowanie czasu
Chociaż głośno o tej
książce, nie jest ona dla każdego. Nie chodzi tylko o to, iż jest lekturą
wymagającą specjalnego rodzaju skupienia; takiego skupienia totalnego, bo i
dziełem totalnym nazwana jest przez wydawcę. „Ostatnie rozdanie” może czytać,
rozumieć i rozpatrywać w wielu, zarysowanych jedynie przez autora aspektach, czytelnik
przede wszystkim z bagażem własnych doświadczeń, które nikną gdzieś w pamięci i
domagają się ożywienia. Będzie to bowiem książka poświęcona przeszłości w
sposób nie tyle oryginalny, co trudny, bo wymagający definiowania na nowo
pojęć, zdarzeń, nazywania ludzi, określania relacji z nimi i szukania w tym
wszystkim odpowiedzi na pytanie o to, jak ogarnąć chaos życia stworzony przez
to, co minęło.
Najnowszej powieści
Myśliwskiego nie zrozumie ten, który przeszłość zapomina i ten, co przeszłości
nie chce zrozumieć. Mamy tu bowiem bardzo wyraźnie zaakcentowaną drwinę z tego,
co teraźniejsze. Przyszłości nie ma wcale, bo jest to tylko mgliste rojenie.
Autor podąża ku temu, co odeszło, a czego wskrzeszenie niezbędne jest, by
rozumieć, co być może będzie. „Ostatnie rozdanie” jest zatem dla czytelnika
szanującego pamięć o tym, co minione i dla odbiorcy będącego w stanie nie tyle
zaakceptować statyczną narrację i powracanie wciąż do tych samych zdarzeń, by
patrzeć na nie inaczej, co przede wszystkim refleksyjną drogę przypominania
sobie po to, by nie zapomnieć, kim się jest lub kim mogłoby się być, gdyby czas
miniony odkrył swe tajemnice wcześniej lub w innych okolicznościach.
To będzie powieść o dobrych
czasach, ale w dość szczególnym ich pojmowaniu. „Dobre czasy to nie te, w których się żyło, ale które się wspomina”.
Wspomnienia będą warunkować samowiedzę i czynić rzeczywistość znośną o tyle, o
ile znajdzie się możliwość interpretacji tego, co minione w połączeniu z tym,
co jest teraz. Dobre czasy Myśliwskiego to czasy przypomniane i momenty, dla
których należy się teraz pochylić nad rozpadającym się ze starości notesem, w
którym zapisane są nazwiska, adresy i telefony ludzi, jakich wyparła pamięć,
ale którzy na nowo się przypominają. Podróż, jaką bohater Myśliwskiego
odbędzie, to podróż ku czemuś zrozumianemu ponownie i czemuś, co wyznacza rytm
życia w świecie, który przecież wcale zrozumiały nie jest, gdy wymaga sięgania
w przeszłość. Takiego sięgania z jednej strony rozważnego, z drugiej przecież
przypadkowego i chwilami nawet kompulsywnego, kiedy to kalejdoskop zdarzeń
ożywa bez wyraźnego porządku, tak przecież widocznego w notesie, który stanowić
może dowód istnienia. Minionego, w dobrych czasach. Teraz jedynie rozpaczliwie
szukającego odpowiedzi tam, gdzie nie można było ich poznawać, bo żyło się może
za szybko, może mało uważnie, a może nie żyło się wcale, a życie ma być esencją
rozkwitania na nowo w tym, co pozornie obumarłe. Dalekie i osobne. Tak jak
osobny jest byt narratora powieści przepełnionej żalem do życia, jakiego nie
można ogarnąć i do uczuć, które dają o sobie znać w pełnym kształcie dopiero
wtedy, gdy wydaje się, iż już są przeżyte, już minione, już niemożliwe do
odtworzenia…
Bohater Myśliwskiego
podejmuje rozpaczliwą próbę poznania samego siebie. Uporządkowania na nowo tych
fragmentów, wycinków, tych niemożliwie dręczących elementów czasu minionego,
jakie dopiero po latach konstytuują jego świadomość w sposób bolesny i tragiczny
przecież. Wyznanie, jakie pojawi się po pewnym czasie, swym dramatyzmem
podkreśla ból istnienia wynikły z bezradności względem rozsypanych wspomnień. „Żyłem, jak żyłem. Bez poczucia
podporządkowania się jakiejkolwiek całości. Kawałkami, fragmentami, strzępkami,
częstokroć chwilami, można by rzec, na wyrywki, od przypadku do przypadku,
jakbym odpływał, przypływał do siebie, odpływał, przypływał”. Należy
znaleźć teraz porządek, wedle którego wszystko się pozlepia. Porządek myśli,
jakie dadzą obraz życia w jego najbardziej nieoczekiwanym wymiarze. Wymiarze
bezmiaru i wymiarze melancholii. Bo nic tak naprawdę uporządkować się nie da,
skoro od porządku, stałości i jakiejkolwiek formy stabilizacji życiowej
uciekało się z panicznym lękiem. Co pozostaje? Notes i wspomnienia. Potrzeba
znalezienia narzędzia, by to wszystko uporządkować. Może porządek alfabetu,
może zasadna kolejność cyfr. Może listy, na które się nie odpowiedziało i które
nigdy nie zawierały daty powstania, a może rozmowy, jakie kiedyś się przeprowadziło,
ale dopiero teraz rozumie się ich zasadność i cel.
„Ostatnie rozdanie” to
filozoficzna opowieść, w którym poznajemy brzemię człowieczeństwa ukryte tam,
skąd trudno jest widzieć cokolwiek, bo mrok i rozmyte wspomnienia tym
tragiczniej podkreślają, iż bycie tu i teraz nie wynika ze złożoności
otaczającego świata. Chodzi o złożoność zdarzeń, dla których trzeba teraz
znaleźć czas i przede wszystkim siłę do odkrywania tajemnic kiedyś będących
przecież prostymi sprawami. Czy bohater Myśliwskiego cierpi? W pewnym wyraźnym sensie
tak. Kiedy rozważa, czego nie udało się uratować w relacjach z bliskimi, a do
czego wrócić się już nie da, co pozostawia w ogromnej pustce i samotności,
jakiej trzeba nadać sens, by nie rozsypać się jak stary notes spięty gumą, co
pękła i bezbronny teraz jak dziecko daje tylko dowód na to, że kruchość życia
prędzej czy później będzie prowadzić do rozpadu. Trzeba zatem coś ocalić,
czemuś wyjść naprzeciw. Nie tyle wspomnieniom. Sobie samemu zapisanemu gdzieś
między tymi adresami ludzi, jakich już nie ma, bo się ich nie pamięta. I tylko
w ten sposób można próbować, jedynie próbować poznać samego siebie.
Mężczyzna Myśliwskiego to
człowiek właściwości nabytych. Człowiek poszukujący i z trudem przyjmujący to,
co odnajdzie w sobie sprzed lat. Jest malarzem, ale imał się wielu zajęć.
Sprzedawał antyki, był krawcem. W jego życiu nic nie było na stałe. Wciąż
wynajmował mieszkania, wciąż się przemieszczał. Żadnej kobiecie nie dał szansy
na to, by pozostać w jego życiu. Nie związał się z nikim, bo źle mu było ze
sobą. A przecież miłość była tak blisko. Nie chodzi o miłość matczyną, choć
matka wydaje się tu we wspomnieniach jedną z najważniejszych osób zapisanych w
pamięci na stałe. To miłość kobiety, która pogrążyła się w rozpaczy, kochając totalnie
i na zawsze, a będąc jedynie zapisanymi w listach słowami, na które nigdy nie
doczekała się odpowiedzi. Zapiski Marii, które zawsze trafiały pod dobry adres
mimo wielu przeprowadzek, to świadectwa daremności oczekiwania i cierpienia,
dla którego nie można znaleźć wytłumaczenia, bo pojawiło się nagle, a latami
jedynie boleśnie pęczniało. I w sercu tej, co pisała całe życie do kogoś, kto
nie odpowiadał i tego, który czytał z uwagą te słowa, a im więcej nich było, w
tym większej pustce oraz bezradności pozostawał. Miłość u Myśliwskiego jest
zatem tak trudna jak pamiętanie. Wydarzyła się, ale rośnie dopiero w tym, co
minione. W tym czasie, w którym wskrzesza się matkę, przyjaciół, mniej lub
bardziej nietrafione relacje z ludźmi… i gdy to wszystko nabiera wreszcie
znaczenia, które można zrozumieć.
„Ostatnie rozdanie” to
opowieść o tym, że być może rodzimy się świadomi zbyt późno. I o tym, że wiele
spraw zaprząta naszą uwagę zbyt wcześnie. To dramatyczne świadectwo rozpięcia
między tym, co minione a teraźniejszością, jaka istnieć może tylko dzięki temu,
co i w jaki sposób wydobędzie się z pamięci. To historia losu minionego, ale
nazywanego na nowo. Dramatyczny monolog człowieka, który chciałby poczuć się
spełniony. Chciałby odnaleźć siebie w tym, co stracił, a przede wszystkim
uporządkować to, co w chaosie i przypadkowości porządkować się nie da.
Majestatyczna proza dla wymagającego odbiorcy. Książka, której zbyt szybko się
nie przeczyta. Bo nie o jednym, opisywanym z detalami życiu mówi, lecz o życiu
w ogóle. Zdecydowanie wydarzenie tej jesieni, ale wejście w opisany świat
będzie możliwe chyba tylko dla nielicznych. Niestety.
Na pewno trzeba do takich powieści dorosnąć, pewne rzeczy zacząć rozumieć, ale warto kiedyś, jeśli nie od razu, po nie sięgać.
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego wyobraziłam sobie, że jest to książka ważna, mądra i cienka. A tu ponad 400 stron. Faktycznie jest się z czym zmierzyć.
Przygodę z Myśliwskim rozpoczęłam od "Widnokręgu".
OdpowiedzUsuńTo są rzeczywiście książki wymagające, ale siegąjąc po ksiażki tego autora mam nieodparte wrażenie, że dane jest mi obcować z literaturą na najwyższym poziomie.
Co to dla mnie oznacza?
Piękny język, wysublimowaną narrację, ciekawą historię i filozofię.. jakąś prawdę o życiu, o nas.
Kilka godzin temu zamówiłam "Ostatnie rozdanie". Nie mogę się doczekać...
Warto należeć do tych nielicznych, którzy przeczytali tę książkę. Już przy początku powieści (czy to powieść) Wiesław Myśliwski napisał: "Mówi się, co prawda, być sobą. Mówi się w zuchwałym przekonaniu o stałości naszego ja. Powtarza to każdy. Lecz być sobą tak naprawdę nic nie znaczy. Aby być sobą, trzeba być kimś, to znaczy wiedzieć, kim się jest. A jak możemy to ustalić, zagubieni wśród ciągle zmieniających się wyobrażeń siebie? Pragnienie poznania siebie jest tylko daremnym błądzeniem pośród tych wyobrażeń. Być może nawet czymś w rodzaju tęsknoty za sobą, rozpaczy za sobą, ale też ustawiczną ucieczką od siebie w nasze o sobie wyobrażenia."
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu książki nadal wiem, że mało wiem na temat samego siebie, ale jest to do zaakceptowania.
Świetna recenzja, dzięki której inaczej spojrzałam na powieść. Właśnie za to uwielbiam recenzje w sieci, za odkrywanie nowego spojrzenia, gdy już rzuciliśmy okiem i wydawało się, że zdanie jest wyrobione!
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam zmagać się z ostatnią stroną. Teraz czytam tę świetną recenzję. Nie ma co dodać do niej. Książka ma wspaniałą konstrukcję literacką. Mimo mieszania przeszłości i teraźniejszości nie odczuwa się chaosu. Opis tasowania kart na cmentarzu zajmuje ponad stronę i nie nudzi. To jest mistrzostwo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam, czytam Pana Blog po raz pierwszy. Bardzo ciekawa, głęboka interpretacja książki. Co prawda, nie zgadzam się z nią, ale z uwagą przeczytałam. Chociaż może do pewnego stopnia się zgadzam. Nie zgadzam się z tym, ze to pamięć porządkuje jego tożsamość. Uważam, że jego tożsamości nie da się uporządkować. Wspominanie może jedynie przywołać skrawki pamięci. A to nie to samo.
OdpowiedzUsuńhttp://literackie-zamieszanie.blogspot.com/2015/04/wiesaw-mysliwski-ostatnie-rozdanie.html