Pages

2025-07-23

„Do perfekcji” Vincenzo Latronico

 

Wydawca: Wydawnictwo Czarne

Data wydania: 14 maja 2025

Przekład: Katarzyna Skórska

Liczba stron: 128

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: W nadmiarze

Żyjemy za szybko i za intensywnie? Banał, który zostanie tutaj ciekawie zdemaskowany. Bo współczesne przebodźcowanie nie musi, ale może być naszym wyborem. Krótka powieść Latronica kończy się jeszcze przed pandemią, gdy świat naprawdę musiał się zatrzymać. A opisuje ludzi, którzy wybrali przesyt świadomie, ale nie unieśli jego ciężaru. To chyba najciekawsze w „Do perfekcji”, lecz to opowieść o wielu innych kwestiach. Dynamiczna, wręcz sprawozdawcza fraza nasila efekt szybkości i intensywności działań bohaterów, jednak mam wrażenie, że Vincenzo Latronico nie tyle inspiruje się „Rzeczami” Georges’a Pereca, ile wręcz kopiuje ich tematykę i przesłanie, przenosząc nas jedynie w przyszłość, dodając na przykład social media oraz nowoczesne sposoby zarobkowania – bohaterowie są freelancerami, mogą pracować wszędzie, mogą tworzyć, jednak przede wszystkim odtwarzają. To są w zasadzie „Rzeczy” napisane ponownie, ale w mało kreatywny sposób. Zwłaszcza że niektóre fragmenty tej książki ociekają słodkim banałem i są nieprzyzwoicie przewidywalne.

Interesująca jest koncepcja podziału na czasy. Oni pojawiają się dopiero później. Najpierw „oglądamy” fotografie miejsc bogate w detale, czas zatrzymany, niepoddany terrorowi nagłego przyspieszenia, który pojawia się później i jest zgrabnie zamknięte fantazjami o czasie przeszłym. W centrum wydarzeń para młodych ludzi. Myśląc o Annie i Tomie, cieszę się, że ich czas przeżywałem zupełnie inaczej. Albo wtedy świat potrafił stanąć, albo ja umiałem go zatrzymać. Oni nie umieją. Najciekawsze jest to, że nie mamy w tej powieści żadnego wglądu we wnętrza prezentowanych postaci. Ukazywane przez działania, są dla nas absolutną zagadką. Nie ma nawet odrobiny psychologizacji, kompletnie nie wiemy, kim ci ludzie są naprawdę. Jakie noszą w sobie uczucia, jaka jest ich konstrukcja psychiczna, czy określenie, że są zakochani, nie chcą mieć dzieci i nie znoszą stagnacji, ma nam mówić wszystko. Tymczasem wiemy niewiele.

„Do perfekcji” to historia świata przesytu, w którym trzeba za wszystkim nadążać. Już choćby ciągłe zmiany miejsc zamieszkania wskazują na to, że mamy do czynienia z ludźmi tymczasowymi. Rozmytymi gdzieś w rozpędzającym się czasie i dającej coraz więcej możliwości przestrzeni. Oboje wykorzystują jedno i drugie jak tylko się da, ale w tym wszystkim są jakby przezroczyści. Są wszędzie, nie ma ich nigdzie. Nie są ludźmi, nie są zakochaną parą – choć tak twierdzi narrator. Są produktem świata nadmiaru. Jego myślącą, ale zaprogramowaną częścią, która ma w sobie odruchy empatii (nawiązywanie przyjaźni, realna pomoc dla emigrantów), ale to wszystko dzieje się w związku z tym, że tak trzeba.

Wdziera się tu coraz większy niepokój. Nie tylko w sam związek, ale we wszystko, co go otacza, czyli de facto umacnia go bądź osłabia. Te kompulsywne zmiany miejsc, dynamicznie podejmowane decyzje, nieustanny ruch i poczucie, że czytelnik nie ma tu możliwości zatrzymania się choćby na chwilę. Wspomniana już rola social mediów, które dodatkowo potęgują szum informacyjny, nie przemówiła do mnie ani nie stanowi w tej powieści rzeczywistej wartości dodanej. Bardziej interesujące jest obrazowanie coraz większego spustoszenia emocjonalnego tej dwójki; osiągają cele, jednak ani razu nie jest to cel ostateczny.

Wskazałem istotną rolę rozdziału dotyczącego czasu przyszłego. O ile wszystko, co zostaje opowiedziane, znamy, często krytykujemy, a jeszcze częściej się temu poddajemy, o tyle zakończenie mówi o tym, nad czym w ogóle się nie zastanawiamy, a co również może mieć swoje ramy, tu nakreślone przez konkretną wizję. Vincenzo Latronico umieszcza swoich bohaterów w swoistej klatce, z której nie potrafią się wydostać. Okazuje się, że spore znaczenie dla ich egzystencji ma natura – przemiany lata w zimę egzemplifikujące konkretne zmiany. Poza tym są przede wszystkim: czas, który wciąż przyspiesza, zadania do wykonania, satysfakcja z powodu wykonania tych zadań lub jej brak i przede wszystkim nastawienie na widzenie świata przez pryzmat narzucanych z zewnątrz wizji. To nie jest książka tylko o tym, że wchodząca w dorosłe życie para świetnie sobie radzi pod względem praktycznym i zdobywa zwykle to, co planuje zdobyć. Jest to w zasadzie smutne i pełne cynizmu sprawozdanie ze świata, w którym zanika to, co najcenniejsze: bezpośredni, trwały i budujący kontakt z drugim człowiekiem. Odnoszę wrażenie, że Anna i Tom, jakkolwiek zgodni w dokonywanych wyborach, są dla siebie jak odległe planety. Dlatego ta książka nie jest przejawem złośliwości czy ironii. Ona jest w zasadzie bardzo smutna. I ciekawie skonstruowana formalnie. Także dlatego, że Latronico jest niezwykle oszczędny w słowach tam, gdzie jest to potrzebne, a barokowo ujmujący tam, gdzie należy użyć takiej formy wyrazu.

Wszystko tutaj jest antypatyczne. Nic nie wydaje się naprawdę wartościowe, godne uwagi, dające komukolwiek jakiekolwiek spełnienie. Wszystko odstręcza i wywołuje wrażenie potęgującego się chaosu, który za wszelką cenę trzeba uporządkować. A jest to z kilku powodów niemożliwe. Choćby dlatego, że ten chaos dominuje wszędzie. Bije z ekranów telefonów i komputerów, jest w spotkaniach z ludźmi, emanuje z telewizji. Ta krótka książka pozostawia nas w niepokoju o to, jak właściwie mamy przeżyć swoje życie: bezwarunkowo wiernie wobec siebie czy bezkompromisowo lojalnie wobec współczesnego świata. Autor w nawiązaniu do Pereca pokazuje, że zasadniczo niewiele się zmienia, jeśli człowiek otrzyma za dużo możliwości. Przebodźcowanie skutkuje mnóstwem bolączek. Część z nich zobrazowana jest tu z przymrużeniem oka, część ze sporym sarkazmem, a część jest po prostu ostrzeżeniem. Ten świat oferuje wiele, ale równie wiele odbiera. Odnoszę wrażenie, że to opowieść o parze, której odebrano prawdziwe życie. A jednocześnie o ludziach, którzy chcą to życie przeżyć na adrenalinie, tylko wybrali niewłaściwy model. Albo też ów model wybrał ich. Warto przemyśleć, co tu się naprawdę rozgrywa. Będzie to trudne o tyle, że tak naprawdę absolutnie nie wiemy, kim są główni bohaterowie tej opowieści.

1 komentarz:

  1. Wciąż pamiętam ból mojego małżeństwa, kiedy mąż mnie zostawił. Dr z PEACEFUL TEMPLE przywrócił mi ukochanego w zaledwie 2 dni. Chcę Ci po prostu podziękować za opiekę i spodziewamy się naszego pierwszego dziecka. Jeśli masz jakiekolwiek problemy małżeńskie, skontaktuj się z PEACEFUL TEMPLE pod adresem: ( peacefulhome1960@zohomail.com ) LUB przez WhatsApp +2348104102662.

    OdpowiedzUsuń