Pages

2014-07-22

"Pająki pana Roberta" Robert Pucek

Wydawca: Czarne

Data wydania: 24 czerwca 2014

Liczba stron: 128

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Pajęcza harmonia

Niezbyt przemawiają do mnie radosne dykteryjki pisane w trzeciej osobie przez kogoś, kto skryty gdzieś na łonie przyrody, ucieka od rzeczywistości w świat własnej filozofii. Takie książki nie mówią mi niczego o świecie w sensie ogólnym, a jedynie pokazują czyjś punkt widzenia, subiektywny jak tysiące zdań usłyszanych z ust ludzi, jakich spotykam na co dzień. Tak, rzadko w związku z tym sięgam po eseje, a ta urocza publikacja to esej dzielony na rozdziały. Pomimo dystansu, jaki mam do "Pająków pana Roberta", doceniam tę błyskotliwą rzecz, bo warta jest poznania. Robert Pucek w nieskończonych tajemnicach świata owadów widzi to, czego my sami często nie dostrzegamy wokół. Zależności, powiązania, symbole i odniesienia - nie tylko do filozofii starożytnej, ale przede wszystkim do publikacji badaczy przyrody z XVII wieku, które uznaje za wyborną literaturę.

Autor rozpoczyna od potwornej ignorancji Herberta interpretującego dokonania przyrodnika Jana Swammerdama. Poeta nie jest w stanie odróżnić jętki od łątki. To taki sam grzech jak uznanie, że tarantula to ptasznik albo nieczynienie tego rozróżnienia. Nie jest to tylko kwestia nomenklatury, lecz także postrzegania. Pucek postrzega natomiast, iż słowa Herberta są dowodem na to, w jak wielkim rozbracie jest ze sobą myśl humanistyczna i przyrodnicza. Pan Robert nie tylko opisuje pająki z otoczenia; on w tej oryginalnej narracji stara się znaleźć punkty styczności humanistyki z przyrodnictwem. Snując scenariusze mikroświata przyrody obecnego tuż przy nas, ale przecież ignorowanego, szuka momentów spotkań tych tak różnych od siebie myślicieli, co spotykają się przede wszystkim na kartach "Pająków pana Roberta". Zresztą oddajmy głos jemu samego, wszak to znakomity gawędziarz i nie trzeba zanadto komentować jego tezy: "Książeczka ta (...) jest donkiszotowską próbą przerzucenia kładki ponad rowem nieporozumień oddzielającym świat przyrodników od świata humanistów. Kładka ma być przerzucona w miejscu, w którym ów rów zamieszkują pająki". Ot, wyraźnie zaznaczona droga, po której z podziwu godnym zapałem podąża obserwator życia pająków, do którego dołącza myśli gnostyczne, a wszystko dodatkowo w otoczeniu dobrotliwych bogów i w duchu Arystotelesa.

Pana Roberta cechuje osobliwa estetyka i dość niezwykła empatia. Świat, który go otacza, to enklawa szczęścia, jakiej granice sam sobie wyznaczył, zamieszkując w chatce na odludziu. Życie w niej toczy się swoim rytmem. W tym rytmie pojawiają się refleksje rodzące się z obserwacji pająków. Dlaczego akurat one? Dlaczego nie, można by też zapytać. Każdy element ożywiony może stać się początkiem nietuzinkowych rozmyślań. Od każdego żywego drobiazgu można wyjść, by powiązać go ze światem myśli ludzkiej w stopniu na tyle niewyobrażalnie silnym, na ile zdolna jest tego dokonać wyobraźnia, erudycja i wolność słowa. Nie sugeruję, że ta książka mogłaby powstać dzięki obserwacji trzmieli czy żab. Zwracam jedynie uwagę na to, iż punkt wyjścia rozważań Roberta Pucka może się wydawać umowny, bo w gruncie rzeczy chodzi o stawianie pytań, mnożenie wątpliwości, obserwację i analizę. W duchu Junga, Keplera, Leibniza. W duchu wątpliwości, które rodzi pozorna pewność i stabilność. Świata przyrody, świata pająków na przykład.

Pucek analizuje metody przystosowawcze, jakie cechują różne gatunki pająków, by trudne oraz krótkie życie uczynić satysfakcjonującym. Rozważania o strukturze sieci pajęczych idą w parze z budowaniem dlań swoistej filozofii. Autor wspomina Pelagiusza i rozmyśla nad tym, czy pajęczyna nasosznika nie jest przypadkiem obrazem społeczeństwa w jego rewolucyjnym rozkładzie. Fatalizm jakiś ogarnia autora obserwującego tkane z taką pieczołowitością pajęczyny. Jest moment, gdy w duchu świętego Ambrożego, pojawia się pewna wątpliwość. "Po co się trudzić, skoro dzieła ludzkie, mimo pajęczego sprytu i pilności, są kruche i nietrwałe jak pajęczyna?". Po co nam śledzić opisy płynów wydalniczych, gruczołowych, brodawek czy soków trawiennych? Czymże te mocno efemeryczne byty zasłużyły na to, by wokół nich budować tak wiele przemyśleń? Nie chodzi w gruncie rzeczy o pająki przecież. Takie przynajmniej wrażenie można odnieść po lekturze kilku rozdziałów.

Chodzi o ukazanie estetycznego piękna i harmonii w czymś, co nie tylko w cierpiących na arachnofobię wzbudza strach i chęć salwowania się ucieczką. A to zupełnie nie tak. Mali towarzysze pana Roberta ze swoimi pajęczynami lub ich brakiem prowadzą go tak daleko, że potrafi sięgać nawet do filozofii indyjskiej czy wspominać narrację czasu Edo personifikującą pająka. Dobrze narratorowi i ze sobą, i ze swoimi pająkami. To harmonia, o jakiej wielu marzy. Niepokój, jaki się pojawia, to jedynie powód filozoficznego strapienia; pająki nie mają z nim nic wspólnego, choć ich życie naznaczone jest niepokojem w sposób dużo bardziej wyraźny niż życie ludzkie.

Ta opowieść niesie w sobie rytm i czas świata przyrody. Egzemplifikacją jego komplikacji są zwyczaje pająków. W ich obserwacji kryje się metodologia opisu świata przez Roberta Pucka. Warto poznać, jak ten opis powstaje, co się za nim kryje i jakie to może mieć znaczenie dla nas wszystkich, tak rzadko spoglądających z czułością na braci mniejszych, a tym bardziej tych kosmatych i mało sympatycznych. To, w jaki sposób odbierzemy tę publikację, zależy od nas samych. Pucek prezentuje nam rodzaj przeżywania świata gdzieś do wewnątrz. Ponownego opisywania jego reguł oraz zasad, jakimi kierował się nie zawsze rozumny w przeciwieństwie do pająków człowiek.

Ta książka jest podróżą do istoty człowieczeństwa. Pucek pisze, by zrozumieć siebie. Pojąć wielkość przyrody, do której nie tak często sięgali wielcy humaniści. Próbuje nazywać i określać to, co przed wiekami wydawało się czymś oczywistym, a co skomplikował być może współczesny świat. Być może też dobrym rozwiązaniem jest odcięcie się od niego, leniwe palenie papierosa w chatce na odludziu i czułe spoglądanie na pająki, mrówki czy ćmy. Kwestia oglądu i poglądu. Kwestia wrażliwości i rozumienia. Kwestia wyboru. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz