Pages

2015-09-30

"Szwecja czyta. Polska czyta" Katarzyna Tubylewicz, Agata Diduszko-Zyglewska

Wydawca: Wydawnictwo "Krytyki Politycznej"

Data wydania: 9 września 2015

Liczba stron: 320

Oprawa: miękka

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: W trosce o czytanie...

Fantastyczna książka pod redakcją Katarzyny Tubylewicz i Agaty Diduszko-Zyglewskiej to dowód niepoprawnego optymizmu w czasach, które nastrajają do coraz smutniejszych refleksji. To taka niszowa i jednocześnie niezmiernie ważna książka o promocji czytelnictwa. Książka rozpinająca pomost nad Bałtykiem i przedstawiająca perspektywy dwóch krajów pozornie krańcowo różnie podchodzących do narodowego czytelnictwa i jego promowania oraz do roli książki w sferze kultury, jej demokratyzującego społeczeństwo oblicza. Katarzyna Tubylewicz przeprowadziła rozmowy ze szwedzkimi krytykami, pisarzami, animatorami kultury, ludźmi silnie związanymi z rynkiem książki i kształtującymi ten rynek na prawach oraz zasadach dla Polaków co najmniej zaskakujących. Agata Diduszko-Zyglewska przepytała polskich rozmówców. Między innymi Beatę Stasińską i Joannę Kluzik-Rostkowską. Tych polskich rozmów jest mniej i mają inny charakter. Sporo w nich goryczy oraz zadziwienia pewnymi absurdami, które dla Szwedów są szokujące i niepojęte. A jednak i polscy rozmówcy wykazują się świeżością poglądów, dynamizmem oraz optymistycznym patrzeniem w przyszłość, czyli wszystkim tym, co Szwedom z różnych powodów przychodzi łatwiej. "Szwecja czyta. Polska czyta" to zrodzona z zaangażowanych dialogów książka o tym, jak wielkim dobrem powszechnym jest literatura, czym naprawdę jest jej wielkość i co czyni się, by najpierw młodego, a potem dojrzałego czytelnika przygotować do obcowania z książką. Prawdziwego i zaangażowanego.

Z dużą błogością i z pewnym niedowierzaniem czyta się to, co mają do powiedzenia Katarzynie Tubylewicz jej szwedzcy rozmówcy. Jak wyglądają szwedzkie święta? Po wspólnym posiłku każdy zatapia się w swojej lekturze. W każdym miasteczku znajdzie się sklep i obowiązkowa biblioteka. Szwecja jest pokorna wobec wydawanych treści - tam nikt nie narzuca opinii publicznej, który tytuł ma stać się bestsellerem. Nikt tego nie wie i dba się o wydanie oraz promocję każdej książki, bo każda ma ogromną wartość. Szwedzi czytają dużo i masowo. Ich biblioteczki są różnorodne, tak jak sposoby samego odbioru literatury oraz kryteria jej wyboru. Kiedy tytuł staje się bestsellerem - w drodze ewolucyjnej, a nie przy pomocy agresywnej kampanii medialnej - sprzedaje się w setkach tysięcy egzemplarzy. Szwecja to kraj dbający o rodzimych autorów i umożliwiający im równy start. Dofinansowywane są działania pisarzy młodych, eksperymentujących oraz tych starszych. Szwedzka literatura uznawana jest w Europie nie za modę, lecz pewną markę.

To kraj, w którym wydawca głosi następującą tezę: "Wierzę w wartość wydawania książek, które mają zmieniać rzeczywistość, a nie tylko dobrze się sprzedawać". Bo dla wielu Szwedów książka nie jest towarem, lecz ważnym dobrem. Nieodłącznym elementem dnia codziennego. Czymś, co wypracowały nawyk czytania i jego kultura w większości domów. Rozmówcy Tubylewicz sygnalizują czytelne problemy szwedzkiego rynku książki i zaznaczają, że bynajmniej nie jest tam z czytelnictwem sielankowo, jednak poziom prowadzonych rozmów i ich tematyka odnoszą się do niedostępnych w Polsce perspektyw poznawczych oraz przekonań, które mogłyby zmienić dramatyczną dysproporcję między niewielką liczbą czytających a zwiększającą się liczbą ludzi żyjących bez żadnej książki u boku. Różnicę między krajami tak ocenia publicysta Stefan Ingvarsson: "W Szwecji istnieje silne przekonanie, że ludzie wykształceni muszą promować kulturę i czytelnictwo wśród wszystkich warstw społecznych. Natomiast w Polsce silne są elitaryzm i przekonanie, że istnienie ciemnych mas to jakieś prawo przyrody, że zawsze było i będzie, że to normalne w społeczeństwie". Czy w takiej sytuacji możemy się wzorować na innych modelach rozwiązań w promowaniu czytelnictwa, które Szwecja wykształca latami i z determinacją? Jest to możliwe, choć trudne, a w pewnych obszarach naprawdę skomplikowane. To, co przez wieki ustanowiło blokady między krajami promującymi czytanie, nakreśla wyraźnie esej Mai Chacińskiej, rozdzielający dwie części - szwedzką i polską. Tam przeczytamy o tym, że w Szwecji religia, egalitaryzm oraz społeczeństwo obywatelskie dały podwaliny światu, w którym istnienie książki jest cenne i konieczne. Co można zrobić, by podobny wzorzec dbania o czytelnictwo choćby częściowo skopiować w Polsce?

U nas jest z czytaniem źle i każdy zdaje sobie z tego sprawę. Niekoniecznie jednak jest tak, że ta świadomość wzbudza niepokój, bo często po prostu obojętność. Grzegorz Gauden używa mocnych słów, kiedy kreśli obraz nieczytającego kraju. "Jeśli Polacy nie zaczną czytać, Polska przegra konkurencję w Europie i będziemy tu do końca świata skręcać meble i lodówki". Polskim problemem jest niedostrzeganie tego, jak istotna dla rozwoju społecznego jest kultura, a w jej obrębie ogólnodostępna książka. Wyzwaniem jest także dowartościowanie rodzimych autorów, tak często skazanych na porażkę lub frustracje. Mało jest takich miejsc jak Trójmiasto, które wyjątkowo intensywnie dba o promocję czytelnictwa, ciesząc się odbiorem książek przez tych, którzy być może  w innych miejscach kraju nie sięgaliby po woluminy. Czytelne problemy, jakie obrazują rozmowy Agaty Diduszko-Zyglewskiej, dotyczą w znacznym stopniu finansowania, planowania oraz realizowania projektów czytelniczych, zwłaszcza przez władze samorządowe.

Najważniejsze wydają się biblioteki. Te szwedzkie są doskonale wyposażone. Stworzono nowatorską placówkę o nazwie TioTretton. Zaniedbanie polskich bibliotek jest ogromne, ale rozmówcy wskazują, że w tym zakresie następują już zmiany na lepsze. Ważną funkcją nowoczesnej biblioteki byłaby demokratyzacja przestrzeni, w której poruszają się wolni odbiorcy, sięgający po daną treść z własnej woli i własnego przekonania. Polska i Szwecja mają ambitnych, entuzjastycznych bibliotekarzy - to ważna grupa rozmówców redaktorek "Szwecja czyta. Polska czyta". Pojawia się także polska nadzieja - Ministerstwo Edukacji Narodowej dołączy od 2016 roku do Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa, w którego prowadzenie zaangażowane jest Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. To ważne i cenne, ale najcenniejszy jest entuzjazm pojedynczych ludzi. Tych, którzy dla promocji czytelnictwa są w stanie zrobić naprawdę wiele. Tak jak wiele pokazały swoją książką Tubylewicz i Diduszko-Zyglewska. Różne perspektywy i jedna wspólna. To obraz ludzi ceniących sobie literaturę na tyle, by dbać o jej obecność wszędzie. Bo czytanie uczy empatii podobnie jak "Szwecja czyta. Polska czyta". Rzecz zdecydowanie warta uwagi - bibliofilów i nie tylko!

  KUP KSIĄŻKĘ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz