Pages

2017-04-28

„Wszystkie dzieci Louisa” Kamil Bałuk

Wydawca: Dowody na Istnienie

Data wydania: 19 kwietnia 2017

Liczba stron: 304

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39 zł

Tytuł recenzji: Istota pokrewieństwa

Niesamowicie szeroki temat. Bardzo ryzykowne przedsięwzięcie, by stworzyć z tego reportaż. Historia, a właściwie wiele historii wymagających dużej dozy empatii, taktu, umiejętności podążania za opowieściami i chowania gdzieś głęboko swojego punktu widzenia na sprawę. Kamil Bałuk podjął się odważnego zadania. Elektryzująca swego czasu holenderską opinię publiczną sprawa wielokrotnego dawcy nasienia, który przyczynił się do narodzin dwustu dzieci, to nie tylko sprawa wymagająca odpowiedniego warsztatu, przygotowania i przemyślenia. Aby stworzyć taki reportaż, trzeba go uczynić prawdziwie wielogłosowym. Zdaję sobie sprawę z pułapek tkwiących na drodze poszukiwań. Debiutujący (!) książkowo reportażysta staje oko w oko z ludźmi, którzy na różnym etapie swojego życia dowiadują się, że ich prawdziwym ojcem jest tylko przypadkowy dawca nasienia. Z jakim ogromem skrajnych emocji i różnorodnych opowieści musi się zmierzyć! Ale to nie wszystko, bo Kamil Bałuk decyduje się także na stworzenie narracji o dwóch mężczyznach ogarniętych różnego rodzaju obsesjami i o panoramicznym obrazie całej sprawy ukazywanym przez pryzmat zainteresowania nim holenderskich mediów.

„Wszystkie dzieci Louisa” to brawurowo poprowadzony reportaż, w którym poza stopniowaniem napięcia dostrzeżemy także tę wieloaspektową uwagę. Bałuk udowadnia, że z dramatów wielu ludzi można stworzyć coś na kształt symbolicznej opowieści o tym, czym są tożsamość i pokrewieństwo, oraz historię stawiającą jedno zasadnicze pytanie – czy ludzką bliskość mają warunkować tylko geny? Jest w tym temacie wiele kwestii, które nie doczekają się nigdy wyjaśnienia. Jest sporo pytań retorycznych, ale jest także miejsce na otwarcie dyskusji o etycznych i moralnych aspektach rodzicielstwa kontrolowanego. Różne punkty widzenia, kontrowersyjne sądy i opinie. Ból wyrażany na wiele sposobów, kilka oblicz rozczarowania, ale przede wszystkim ciekawość – Bałuk tworzy opowieść o ludzkiej niedoskonałości i pragnieniu bycia fragmentem kontekstu, częścią społeczności. O najbardziej chyba oczywistym z pragnień – bycia czyimś dzieckiem, bycia człowiekiem zaopiekowanym. Ta książka opowiada jednak o wielu opresyjnych formach odrzucenia i dzięki temu jest świetna – czuła i jednocześnie z chirurgiczną precyzją zasadnicza. Tak, to świetny reportaż, bo pozostawia w niedosycie i z bardzo licznymi pytaniami. Rzecz niebywała, gdy pomyśli się o tym, jak wiele Kamil Bałuk wydobył z ludzi całkowicie zagubionych, mających trudności z wyrażaniem tego, co przeżywają.

Autor zaczyna doskonale. Opisuje dziesiątki pokazujących dzieci zdjęć, na których nie ma ojca. Bo cała ta opowieść zaczyna się od braku, deficytu. Z czasem zorientujemy się, że nie chodzi tylko o potrzebę bliskości z rodzicem, którego tak naprawdę nie było nigdy obok. Zostajemy postawieni w obliczu faktów, które mogą być dramatyczne, ale i odrobinę groteskowe. Bałuk przekuwa nasze zdumienie w śmiech, a potem bolesną refleksję o tym, jak wiele złego można uczynić drugiemu człowiekowi, nie biorąc za niego żadnej odpowiedzialności. I tak w gruncie rzeczy czekamy na konfrontację ze sprawcą tak wielu poczęć. Stopniowane napięcie pozwala nam pomieszać w sobie wątpliwości i oczekiwania, kiedy głos zabierze ten najważniejszy z bohaterów. Człowiek, który świadomie oddawał nasienie często i był w pełni gotów na bycie wielokrotnym ojcem. Co jednak z dziećmi, które spłodził? Co z człowiekiem, który w białych rękawiczkach pomagał mu w tym płodzeniu?

Pytania mnożą się, ale jest fragment tekstu, w którym Bałuk zadaje te najważniejsze na jednym wydechu, w jednym ważnym akapicie:Czy każdy człowiek ma prawo do posiadania dziecka? Czy każde dziecko ma prawo do wiedzy o swoich biologicznych korzeniach? Czy dawca nasienia ma prawo do anonimowości?”. Pomiędzy tymi trzema kwestiami rodzą się dodatkowe wątpliwości. Zastanawiamy się wraz z Kamilem Bałukiem nad zasadnością powoływania do życia człowieka poprzez inseminację. Przyglądamy się temu, w jaki sposób Holandia usiłuje zracjonalizować proces, w którym dochodzi do aktu całkowicie przecież racjonalnego, ale z zupełnie niewiadomymi konsekwencjami. Sporo miejsca poświęcono problemowi anonimowości dawcy nasienia. Autor przygląda się tej kwestii w bardzo szerokim kontekście. Pomiędzy jednostkową decyzją w klinice a sprawą życia, jakie wieść będzie człowiek bez wiedzy o swoim ojcu, znajduje się dość znacząca przepaść – w niej wiele znaków zapytania, teoretycznie nakreślony dramat i poczucie bezradności. Najciekawiej zobrazowane są konfrontacje dzieci, które dowiedziały się o tym, że ich ojcem jest ktoś, komu egocentryzm nakazał działać kompulsywnie i przekonać świat o tym, iż wielokrotne ojcostwo może być czymś na kształt misji.

Znamienne dla tematu reportażu jest to, że – jak podaje tekst – w języku niderlandzkim nie istnieje słowo „rodzeństwo”. Kamil Bałuk przygląda się specyfice grupy, którą tworzą ludzie dowiadujący się o tym samym ojcu. O jego szaleństwie sprzed lat, ale także ograniczeniach wpływających na funkcjonowanie w społeczeństwie. Wokół tych wzajemnych odkryć – media. „Wszystkie dzieci Louisa” unikają jednak medialnego aspektu tej zaskakującej sprawy. Autor wchodzi na drogę indywidualnych rozmów. Tylko różnorodne punkty widzenia pomogą widzieć sprawę najlepiej jak jest to możliwe. Ta książka – portretując specyficzną społeczność z jej dramatami, atomizowaniem i atawistycznymi potrzebami stworzenia jakiejś bliskości – opowiada o niezwykłym połączeniu ludzkich fantazji, oczekiwań, tęsknot i formalnych zabiegów nazywających pewne sprawy po imieniu, z dala od definicji ludzkiego serca.

Świetnie jest skonstruować reportaż z ludzkich wątpliwości i oczekiwań. Kamil Bałuk zderza je ze sobą z naprawdę wielką mocą, tworząc jednocześnie sugestywną historię o tym, w jaki sposób człowiek może zrekompensować sobie braki doznawane w życiu. Na jakie szatańskie pomysły może wpaść. Ile łez może zostać potem przelanych. Ile smutku wyrażają tylko zdumienie i udawana obojętność. To książka dla wszystkich szukających własnej wartości w oparciu o bliskość z drugim człowiekiem. Bałuk boleśnie obnaża nas w chwili, w której możemy zostać absolutnie sami ze sobą. Zwłaszcza wtedy, gdy dowiemy się, że mamy prawdziwego ojca i bardzo dużo przyrodniego rodzeństwa. Fragmenty opowiadające o ludzkiej samotności w grupie są jednymi z najbardziej przejmujących. Cała książka – dynamiczna i naprawdę sugestywna – pozostawia niezatarty ślad w pamięci. Z taką uważnością powinno się pisać o sprawach, które przyciągają uwagę, ale tę niezdrową, związaną z poszukiwaniem sensacji. „Wszystkie dzieci Louisa” to reportaż udowadniający, że z sensacji może się wydobyć głęboko wzruszająca historia ludzkiego zagubienia i ludzkiej niegotowości do konfrontacji z czymś, co medycyna uważa za proces oczywisty i jak najbardziej ludzkości potrzebny.


PATRONAT MEDIALNY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz