Pages

2022-10-18

„Powróceni” Abdulrazak Gurnah

 

Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie

Data wydania: 26 października 2022

Liczba stron: 328

Przekład: Krzysztof Majer

Oprawa: twarda

Cena det.: 54,90 zł

Tytuł recenzji: Wyzwalanie, zniewalanie

Nie wiem, na ile reprezentatywna w dorobku ubiegłorocznego noblisty jest pierwsza przetłumaczona dla polskiego czytelnika powieść Abdulrazaka Gurnaha, ale posłowie jasno wskazuje, że w „Powróconych” koncentrują się wszystkie istotne problemy poruszane latami przez afrykańskiego pisarza. O tym, że jest to powieść wielka, świadczy nie tylko rozpięcie czasowe między końcem dziewiętnastego stulecia a drugą połową ubiegłego wieku. Gurnah zarówno pokazuje nam w szerokiej perspektywie historię kolonizowanej i doświadczonej imperialną przemocą Afryki, jak i koncentruje się na bardzo intymnych doświadczeniach. Obrazy przemocy działają na wyobraźnię, kiedy przedstawiają niejako systemowe barbarzyństwo, lecz są również sugestywne w opowieściach o tym, co dzieje się w lokalnych społecznościach oraz jak kształtuje się tożsamość pojedynczych ludzi – zazwyczaj wędrowców pochodzących znikąd i poszukujących dla siebie bezpiecznego miejsca, być może miłości połączonej z rozpaczliwą potrzebą przynależności, gdy było się dzieckiem odrzuconym, oddanym przez rodzinę i nawet nie zna się dnia narodzin. Tu bycie znikąd i bycie niczyim ma bardzo duże znaczenie. Zwłaszcza gdy tę perspektywę przeniesiemy na Afrykę, w której Gurnah rozpoczyna historię najeżdżania i tak zwanego cywilizowania.

Bo Afryki w tej książce w zasadzie nie ma. Jest British East Africa, Deutsch Ost-Afryka, jest Africa Oriental Portugalesa i jest Congo Belge. W tej rzeczywistości dodatkowo wyobcowani bohaterowie, którzy nie mają przez jakiś czas albo całe życie poczucia, że urodzili się, wychowali, dorośli i dojrzali w miejscu, które mogliby nazwać swoim. Khalifa jest synem Hindusa i Afrykanki. Jedyny spadek, jaki otrzymał po ojcu, to emigranckie ambicje, lecz Khalifie zależy tylko na tym, by spokojnie egzystować. U boku szybko mu wybranej żony, która z czasem staje się zgorzkniała i pełna uprzedzeń. Jego przyjaciel Ilyas – najciekawsza postać, bo oddziałująca na wyobraźnię przede wszystkim swoją nieobecnością – nie czuje się przynależny do miejsca, w którym poszukuje pracy i bezpiecznej przystani. Przyszedł jakby z zewnątrz. Zna język niemiecki, gloryfikuje Niemców i to im odda się jako żołnierz, wstępując do armii autochtonów, którzy w służbie tak zwanego cywilizowanego narodu pragnącego zmienić Afrykę na lepsze dołączają do miejscowych, a potem na wielu frontach (choć nie wiem, czy w ogóle można tu użyć tego pojęcia) krwawo pacyfikują rodaków. Zanim Ilyas zniknie, zapewni godne życie odnalezionej siostrze. Afiya dorasta w przemocowym domu, w którym jest obiektem agresji właściwie to z powodu tego, że żyje. Czuje się wielka i ważna tylko wtedy, kiedy jej głos donośnie odbija się w zbiorniku na wodę. Afiya ma śmiałość wyjść poza los, który pisany jest każdej prostej dziewczynie z każdej afrykańskiej wioski. Tylko dzięki determinacji spróbuje walczyć o coś, czego nigdy nie otrzymała od rodziny – o miłość i poczucie przywiązania. To być może da jej Hamza. Chłopiec doświadczający okrucieństwa i bezsensu działań wojennych. Bo po wojnie Hamza jest tylko włóczęgą bez pracy – to spuścizna działań, które nazwano dla niego słusznymi i wymierzonymi w określonego wroga. Wrogów ma jednak wokół siebie; za ładny na bycie żołnierzem, za dobry dla tego świata, jak później mówi mu Afiya. Ta czwórka bohaterów będzie w „Powróconych” opowiadać o konfrontacjach dwóch światów, dwóch systemów wartości, dwóch rzeczywistości nieprzystających do siebie i będących w konflikcie. Bo nic, co przynosi do Afryki Europa, nie wydaje się słuszne ani zasadne.

Mamy tutaj wyraźnie określone dwa modele życia i dwie odmienne codzienności. Ale która jest lepsza? Ta przybywająca wraz z europejskimi imperialnymi ambicjami, wraz z misją tak zwanego cywilizowania, stojącymi za tym agresją i zawłaszczaniem? Czy może ta afrykańska, z odizolowanej biednej wioski, w której każdy dzień to udręki egzemplifikowane losami dorastającej dziewczynki? Abdulrazak Gurnah wypowiada się stanowczo: ani to, co przynosi do Afryki tak zwana cywilizacja zachodnia, ani rzeczywistość kształtująca świadomość i codzienne życie ludzi Czarnego Lądu nie są dobre. Wszędzie, gdzie pojawia się przemoc, nie ma miejsca na satysfakcjonujące życie, nie ma miejsca na rozwój i na poczucie bycia we właściwym miejscu, pozbycie się egzystencjalnej samotności. W „Powróconych” oblicza przemocy są tak różnorodne i jednocześnie tak doskonale zniuansowane, iż można odnieść wrażenie, że w portretowanym afrykańskim regionie życie na każdej płaszczyźnie jest bezwzględną walką o przetrwanie.

Ale najciekawiej i najdosadniej Gurnah portretuje samą wojnę. W tej powieści obie wojny światowe będą się toczyć gdzieś daleko, jednak ich bolesne echa dotrą na kontynent afrykański. Kiedy ma się rozpocząć Wielka Wojna, absurd zdeformowanej nią rzeczywistości innego kontynentu wyrażają najlepiej te słowa: „Będziemy walczyć ze wszystkimi naraz”. Podzielona, a właściwie określona do podziałów i różnego rodzaju „cywilizowania” wschodnia Afryka będzie jednocześnie areną bratobójczych walk. Bo przecież tak łatwo ulec iluzji, że lepszy świat i lepsi ludzie to ci, którzy mają inny kolor skóry, przybyli z zewnątrz i są przekonani o tym, że ich obecność w obcym miejscu uczyni je tylko lepszym. W wojennych losach Hamzy ogniskuje się przekonanie autora, że to, co zrobiono Afryce, ma dużo głębszy i bardziej bolesny wymiar, niż można byłoby pochopnie wnioskować. Relacja czarnoskórego ordynansa oraz ujawniającego wobec niego pokłady czułości pomieszanej z szorstkością i wojskową bezkompromisowością oficera to znakomita forma opowieści o tym, czym są podległość, fascynacja, uleganie złudzeniom i podporządkowanie prawom pozornie stanowiącym jakiś ład. W wykańczającej wędrówce Hamzy po buszu nie ma niczego uporządkowanego. W tym, że leży w błocie, obserwuje rosnącą frustrację i idącą za nią agresję, a potem sam staje się jej ofiarą – również nie ma niczego, co związane byłoby z jakimkolwiek porządkiem i sensem. Doświadczony przez zawłaszczenie Hamza jest jedną z ofiar europejskiego imperializmu. Ale Gurnah daje swoim bohaterom możliwości. Jego fabuła to nienapisane nigdy losy im podobnych. Ludzi, którym nie dano żadnych szans ani nie pojawiły się okoliczności, dzięki którym ich życie mogłoby się zmienić na lepsze.

Symboliczna scena domowa, w której młodziutka dziewczyna rodzi dziecko, a starsza kobieta jednocześnie umiera w wyniku problemów zdrowotnych, które wolała leczyć modlitwami i szamańskimi miksturami uprzedzona wobec lekarzy i europejskiej medycyny, jest taką ilustracją w miniaturze określającą, w jaki sposób Abdulrazak Gurnah chce w swej powieści opowiedzieć o narodzinach oraz końcach. O tym, co przynosi złudną nadzieję, i o bezwarunkowych kapitulacjach, kiedy nadzieja jest już abstrakcją. To również znakomite studium rozliczeniowe polityki zawłaszczania prowadzonej przez Niemcy. Noblista buduje tutaj literacki pomost między dwiema różnymi rzeczywistościami i dwoma czasami, pokazując jednak to, co złowrogie i powtarzalne. Niemieckie poczucie właściwego modelowania świata i jego podbijania sankcjonowane przez określoną umownie lepszość. Od czasu podboju Afryki po podboje europejskie, czego okrutnym świadectwem są nazistowskie obozy zagłady. „Powróceni” to przejmująca powieść o odbieraniu wolności na podstawie absurdalnych przesłanek i o aberracji rozumienia tego, czym jest wolność. A wszystko dosadnie podkreślane przez symboliczne narodziny i niekoniecznie już symboliczne śmierci.

To też fascynująca swą grozą opowieść o tym, jak kształtuje się tożsamość wędrowca. Czym jest emigracja, jakie pułapki niesie w sobie życie rozpoczynane na nowo w innej rzeczywistości, czym jest ogólnie świat jako przestrzeń wędrowania, przenoszenia swoich bolesnych doświadczeń i ciągłych złudzeń, że ktoś lepiej napisze świat, że warto temu komuś uwierzyć. Opozycja dzikusa i cywilizowanego Europejczyka jest tu nakreślona z gorzką ironią i znakomicie rozsadzona. To wielowymiarowa powieść o krzywdzie, którą niesie w sobie cywilizacja, ale również o tym, że największym rodzajem przemocy może być odrzucenie – od najmłodszych lat – przez tych, którzy nie przybywają z zewnątrz, lecz są najbliżej. Będąc niczyi, bardzo szybko możemy stać się czyjąś własnością. I być może przez to dwudziestowieczna tragedia społeczno-polityczna Afryki, choć była tak bolesna, została również szybko zapomniana. Konieczne jest przeczytanie w naszych współczesnych wygodnych europejskich fotelach książki o afrykańskich doświadczeniach, która odbierze nam nieco komfortu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz