Pages

2022-11-14

„Adam” Cezary Harasimowicz

 

Wydawca: Lira

Data wydania: 26 października 2022

Liczba stron: 496

Oprawa: twarda

Cena det.: 54,99 zł

Tytuł recenzji: Obok wieszcza

Pamiętam, jak podczas studiów polonistycznych słuchałem opowieści profesora Bogusława Doparta (wtedy jeszcze doktora), z których wyłaniała się ogromna pasja badacza starającego się za wszelką cenę odbrązowić postać Adama Mickiewicza i przyjrzeć mu się jako człowiekowi w służbie idei. Pamiętam, że onieśmielała mnie erudycja wykładowcy i nie wszystko rozumiałem, nie byłem też w stanie pojąć tak głębokiego zaangażowania w badanie życiorysu i twórczości Mickiewicza, jednakże otwierały się przede mną jakieś nowe drzwi. Miałem okazję ujrzeć biografię poety w zupełnie innym świetle. Dziś – po blisko dwudziestu latach pracy w szkole publicznej i mierzeniu się z najdziwniejszymi pytaniami młodzieży, która z natury kwestionowała wielkość wieszcza – z prawdziwą przyjemnością i zafascynowaniem czytałem „Adama” Cezarego Harasimowicza. Gdy przyglądam się dzisiaj drodze twórczej Mickiewicza, bliżej jest mi zapewne do „czucia i wiary” autora publikacji niż do „szkiełka i oka” na przykład Marii Janion. Zdaję sobie sprawę z tego, że podjęcie się napisania takiej książki było pod wieloma względami wyzwaniem i widzę już czytelników, którzy z wielką uwagą śledzą fabułę tylko po to, by szukać nieścisłości, istotnych luk, zdeprecjonować powieść Harasimowicza, która powstała nie z chęci ambitnego beletryzowania historii, lecz raczej z bardziej prozaicznego powodu. Lektura „Adama” jest przede wszystkim znakomitą rozrywką – i dla tkwiących w przekonaniach ukształtowanych przez badaczy teorii literatury, i dla pewnych tego, że Mickiewicz to synonim pięknie wykreowanego i stale pielęgnowanego narodowego mitu. Jakkolwiek odczytamy nową powieść Cezarego Harasimowicza, z pewnością dostrzeżemy, jakim znakomitym gawędziarzem jest autor i jak – dzięki ironii, poczuciu humoru i zmyślnie stworzonemu za pomocą postaci narratora dystansowi – nie tyle chwieje cokołem Mickiewiczowskiego pomnika, ile przede wszystkim toczy literacką grę, portretując człowieka zapisanego w historii i teorii literatury zbyt oczywistymi i zbyt patetycznymi definicjami.

Tym razem Harasimowicz stawia na wyjątkowo krótki tytuł. Przypomnieć należy, że całkiem niedawno mieliśmy przyjemność obcować z powieścią zatytułowaną cokolwiek karkołomnie. „Testament, czyli opowieść o Tadeuszu Kościuszce słowami jego ordynansa, syna afrykańskiego księcia, Agrippy Hulla” ma wydźwięk bardziej społeczny i historyczny, w „Adamie” jest więcej czułej intymności i zdecydowanie więcej autorskiej fantazji, która przykuwa uwagę nie tylko do tego, jak portretowany jest Mickiewicz, lecz i do tajemnicy, jaką jest tożsamość narratora robiącego tutaj spore zamieszanie. Że jego związek z kreowaniem życia Mickiewicza jest bardzo duży – nie mamy żadnych wątpliwości. Opowiadacz nazywa się „częścią przemijania” albo „metafizyczną figurą”. Jest wieloma postaciami wkraczającymi w życie bohatera: akuszerką odbierającą poród matki Mickiewicza, jak również policyjnym konstablem, carskim konfidentem, towarzyszem podróży emigracyjnej, a nawet snem. Jego ekspansywność w tej prozie nie jest oczywiście przypadkowa. W moim odczuciu wszystko to są fantazje Cezarego Harasimowicza o tym, w jaki sposób podlega interpretacjom i wartościowaniu życiorys tak zwanego wielkiego człowieka. Niejednoznaczny w swej roli narrator nie jest tu jedynie jakąś diaboliczną, metafizyczną zagadką. Są rozdziały, w których nawet może czytelnika trochę irytować. Wszystko to jednak inteligentna gra z konwencją opowiadania o Mickiewiczu w różnych formach, w których zawsze najważniejsze jest przekonanie, że dana opowieść ma moc sprawczą – informuje o faktach z życia polskiego poety w sposób oryginalny i twórczy. U Harasimowicza jest przede wszystkim zabawnie. Ale to taki inteligentny humor niepozbawiony koniecznej dozy ironii oraz autoironii. Patos i egzaltacja rozbijają dowcipnie skonstruowane, wręcz filmowe sceny. Autor razem ze swym niezwykłym opowiadaczem traktuje czytelnika podmiotowo. Kieruje do niego pytania, używa czasowników w trybie rozkazującym, jest angażującym w proces poznawania twórcy przewodnikiem po jego życiu. Albo jego kreatorem. Tu chodzi również o swobodę tworzenia, jaką ma sam Harasimowicz. W drugiej już w tym roku wydanej książce – po tej, której tytuł wspomniałem wyżej – udowadniający, że inspirują go wielcy ludzie, a najbardziej to, co na ich temat można opowiedzieć, przyjmując jakąś oryginalną perspektywę. Ordynansa albo… przeznaczenia?

Skoro już mowa o filmowości niektórych scen: warto zwrócić uwagę na ich detale. Harasimowicz bywa wybiórczy, zwracając naszą uwagę na elementy istotne z jego punktu widzenia. Jesteśmy w pomieszczeniach, które tak samo zapierają dech w piersiach swoim splendorem, jak i w takich, które pozostawiają doświadczenie obcowania z czymś, co jest na przykład brzydkie i cuchnie. „Adam” w ogóle napisany jest stworzonymi za pomocą obrazów zapadających w pamięć na długo. Dwie najciekawsze moim zdaniem sceny to prowadzenie poety i wpływanie na jego wyobraźnię, gdy powstaje tekst trzeciej części „Dziadów”, oraz pojedynek romantycznych poetów – Mickiewicza i Słowackiego, którzy toczą bój publiczny, dzierżąc taki oręż jak „Testament mój” i „Romantyczność”. Obecność twórczości Adama Mickiewicza jest tu ważną, integralną częścią tej powieści. Wyimki z jego utworów komentują opisywane zdarzenia – jedne są dobrane doskonale, inne nieco mniej trafnie. Przez cały czas jednak obcujemy z biografią poety. Młodzieńca, który dumnie mówi w rozmowie z kanonikiem: „Poeta zmienia świat”. A potem jako mężczyzna stara się go zmienić.

To zatem książka o tym, co można, co należy i czego nie da się zmienić. Opowieść bazująca na życiorysie, do którego w zasadzie nic już nie można dopisać. A jednak Harasimowiczowi się udaje. Zwłaszcza w tych momentach, w których opowiada prozę życia Mickiewicza – tak daleką od tego, co kształtuje jego samoświadomość. Autor jest jednocześnie czujny i czuły wobec wszystkich błędów oraz potknięć. Mickiewicz staje się symbolem doświadczania emigracji w dosłowny i twórczy sposób. Jest kimś, kto konfrontuje się z jasno wypowiedzianym w Paryżu zdaniem: „W Europie nie ma miejsca na Polskę”. „Adam” to opowieść o tym, w jaki sposób kraj wymazany z mapy Europy dojrzewa i pęcznieje w twórczej wyobraźni. Ale Harasimowicz nie chce koncentrować się na wizerunku zaangażowanego politycznie, społecznie i ideologicznie poety. Pokazuje go też jako fatalnego kochanka, momentami szowinistycznego okrutnika, egocentryka puchnącego z dumy nad samym sobą i dorastającego chłopca, który – kiedy staje się już mężczyzną – nie dostrzega w pełni, że nie zawsze uczy się na swoich błędach.

Nie ma tu oczywiście żadnego moralizatorstwa, Harasimowicz maluje świat półcieniami i korzysta z oryginalnych perspektyw patrzenia na problemy, które historia literatury wyraźnie określiła. Perspektywa wędrowca oraz poszukiwacza potrzebna jest autorowi przede wszystkim do tego, by pokazać zmieniające się relacje bohatera z innymi ludźmi. To także historia o życiowej pasji i byciu lojalnym wobec siebie, swoich przekonań. Nie ma tu pomnikowego wieszcza, nie ma powielania jakichkolwiek dotyczących go stereotypów, a nawet jeśli Harasimowicz musi się zmierzyć z suchym faktem, o którym każdy z nas wie, robi to na swój sposób – rubasznie i inteligentnie. „Adam” to zatem powieść, którą czyta się błyskawicznie. Dowód pomysłowości w opowiadaniu czegoś, co zostało już wielokrotnie opowiedziane. Ale nie w ten sposób! Rozbija stereotypy, przekształca twórczo legendy, a nade wszystko oferuje nam znakomitą narrację pokazującą, że warto każdego postawionego na cokole twórcę czasem stamtąd zdjąć i pokazać, iż nikt z nas nigdy nie był pomnikowy.

1 komentarz: