Pages

2022-11-25

„Turystka” Yun Ko-Eun

 

Wydawca: Kwiaty Orientu

Data wydania: 16 listopada 2022

Liczba stron: 194

Przekład: Łukasz Janik

Oprawa: miękka

Cena det.: 39 zł

Tytuł recenzji: W konfrontacji z katastrofą

Powieść Yun Ko-Eun będzie zaskoczeniem i swoistym wyzwaniem już na poziomie samej fabuły. Jest ona w pewien sposób ekscentryczna, a na początku bardzo usypia czujność. Detale łączą się w mroczną całość dużo później, jednakże warto przyjrzeć się temu, jak jest tu stopniowo ukazywana główna bohaterka i w jaki sposób koreańska pisarka opowie o naprawdę silnych, właściwie ekstremalnych emocjach, ani ich formalnie nie ujawniając, ani też nie przedstawiając postaci, w której buzowanie tychże trudnych emocji można byłoby rozpoznać. „Turystka” to książka dość surowa, bezkompromisowa i snująca opowieść, wobec której można nabrać dystansu już na wstępie. Czy taka fantazja, jaką proponuje Yun Ko-Eun, będzie prawdopodobna? Bo przecież powieść ma wyraźne proekologiczne przesłanie, choć będzie się koncentrować raczej na dylematach etycznych, nawiązując do brutalnego podziału świata na wykorzystywanych i wykorzystujących – tu w kontekście co najmniej zaskakującej formy turystyki. Ta powieść jest krótka i skondensowana. Tworzy bardzo plastyczne obrazy, które się potem rozpadają. Umiejętnie wprowadza nas w świat iluzji – w której żyje również bohaterka pracoholiczka – by potem rozsadzić fundamenty wszystkiego, co wydawało się pewne. Ale to nie wszystko. „Turystka” to gorzka rozprawa z tym, jak silne mogą być związki między tym, za co człowiek w podróży jest gotowy słono zapłacić, a tym, w jaki sposób odwiedzane przez niego miejsca dostosowują się do wymagań. Ze wszystkimi, najbardziej nawet ekstremalnymi konsekwencjami tego dostosowania.

Yona od dekady zajmuje się pracą w biurze turystycznym, które wysyła swoich klientów tam, gdzie wydarzyły się różnego rodzaju katastrofy i kataklizmy. Tam, gdzie natura zwróciła na siebie uwagę, pomrukując gniewnie, pozostawiając zgliszcza oraz trupy. Ludzie werbowani przez Yonę jadą zmierzyć się z krajobrazem po dramacie, jednak uczestniczą w doświadczaniu postapokaliptycznej grozy z bardzo bezpiecznej pozycji obserwatora. Yona również obserwuje, ale głównie to, co związane z jej pracą. Jej praca to zarabianie na klęskach. Od wielu lat gotowa jest poświęcić wszystko, by wywiązać się ze swoich zadań jak najlepiej. Lojalna wobec firmy, kompetentna, skuteczna. W pewnym momencie uświadomi sobie, że nie do końca satysfakcjonuje ją takie życie. Nieco później zda sobie sprawę z tego, czym naprawdę jest jej praca i że staje się częścią czegoś przerażającego. Ale w „Turystce” nie chodzi tylko o zobrazowanie płynności codziennego życia kobiety, której istnienie zostanie poddane fundamentalnej próbie. Myślę, że Yun Ko-Eun opowiada tutaj o tym, czym różni się doświadczenie graniczne od ekscytowania się nim z bezpiecznego dystansu. I o tym wszystkim, co jest pomiędzy – o okrucieństwie, bezmyślności, lecz przede wszystkim o nierównościach społecznych, na których zawsze i wszędzie można wykreować intratny biznes.

Pisarka sugeruje w swojej książce, że tożsamość turysty jest w gruncie rzeczy najmniej egzystencjalnie skomplikowana. Turysta jest przewidywalny, oczywisty, oczekuje spełnienia warunków określonych w umowach z firmami zajmującymi się jego wypoczynkiem. Jest z założenia zawsze bezpieczny w miejscach, do których dociera. Jest kimś, kto narzuca działania, niepisanym panem i władcą przydarzających się mu sytuacji. Turysta jednocześnie jest przecież nikim. Człowiekiem z być może konkretną historią, która nie jest istotna, bo najważniejsze są konkretne wymagania dotyczące podróży. Yun Ko-Eun nie podejmuje tutaj atrakcyjnego – zwłaszcza dla literatury faktu – tematu filozofii podróżowania. Ona skonfrontuje czytelnika z czymś zupełnie innym: nieprzewidzianą sytuacją, w której turysta przestaje być turystą, wypada z bezpiecznej roli, otaczający go świat zaczyna być widziany z innej perspektywy. Kiedy turysta wypada ze swej roli, staje się obcym. A z tym wszystkim przychodzi także egzystencjalny lęk, który koreańska pisarka bardzo ciekawie portretuje. Delikatnie, w półcieniach, a z drugiej strony bardzo konsekwentnie i bardzo realistycznie.

Co przydarzy się Yonie, która pewnego dnia zdecyduje o odejściu z pracy, jednak w zamian otrzyma propozycję pozwalającą jej poznać siebie i przyjrzeć się temu, co kreowała przede wszystkim w uporządkowanych dokumentach swojej firmy? „Turystka” będzie opowieścią o konfrontacji z czymś, co przestaje być całkowicie kontrolowanym doświadczeniem, w którym dystans oraz poczucie pewności siebie są najistotniejsze. Ta książka to po części opowieść o tym, co by się stało, gdybyśmy stali twarzą w twarz z drapieżnikiem, od którego dzieliłaby nas szyba i ta szyba w pewnym momencie by znikła. Yona nie zdaje sobie sprawy z tego, że pozostając na egzotycznej wyspie bez kontroli tego, czego sama była nieodłączną częścią, stanie przed wyzwaniem zmagania się z drapieżnością. Tylko co i w jakim stopniu jest tu drapieżne?

Kiedy na kartach tej powieści pojawi się egzystencjalna bezradność, wszystko wokół zacznie przypominać krajobraz po katastrofie, ale destrukcji ulegną również porządek i logika myślenia głównej bohaterki. Yun Ko-Eun opowiada o kataklizmie w kilku symbolicznych wymiarach. O destrukcji, która przychodzi niespodzianie, choć może być antycypowana, jest czasem też dość głęboko rozumiana. Prowincjonalna wyspa skrywa swoje sekrety. Tu kataklizm wydarza się właściwie każdego dnia. To nie natura jest największym sprawcą życiowych katastrof. Potrafimy być dla siebie samych nieokiełznanym żywiołem, za którym stoją destrukcja i czasem również śmierć. „Turystka” najpierw wprowadza nas w uporządkowany świat, w którym ludzka przedsiębiorczość jest najcenniejsza i najważniejsza, a potem pokazuje nam człowieka zagubionego oraz narażonego na śmiertelne niebezpieczeństwo. Lubimy patrzeć na katastrofy z oddalenia, nie mając świadomości, że wcale nie jesteśmy od nich aż tak daleko. Jakiekolwiek odniesienie do rozwiązań fabularnych tej naprawdę zaskakującej w swym zamyśle powieści zniszczyłoby przyjemność odkrywania zagadki losów Yony. Ale ta książka nie opowiada o zdegradowanej przez szefa pracownicy biura podróży, która uświadomi sobie, jakiej machiny częścią w gruncie rzeczy była. To mocno poruszająca historia tego, jakie granice sobie stawiamy w eksplorowaniu natury, oraz narracja o tym, jak te granice przesuwamy, a potem usuwamy. O bezpretensjonalnej brawurze ludzkości, która doprowadza do tego, że niszczymy samych siebie szybciej, niż natura chciałaby się rozprawić z naszymi ingerencjami w jej porządek. „Turystka” zadaje sporo retorycznych pytań o ludzką kondycję w obliczu kryzysu jako takiego, ale portretuje kryzys dość intrygująco – to doświadczenie, za którym stoi coś więcej niż oczekiwana konfrontacja z trudnością.

Czyta się Yun Ko-Eun ze świadomością, że to książka z bardzo dużymi ambicjami publicystycznymi i być może przez to traci momentami literacko. A jednocześnie otrzymujemy naprawdę przemyślany w każdym detalu świat, w którym główny zabieg nie polega jedynie na pokazaniu czegoś z dwóch różnych perspektyw. To opowieść o byciu ofiarą i złożeniu z siebie ofiary. Warto zaznaczyć, że opowieść rozpoczyna się od kwestii przemocy seksualnej, którą bohaterka banalizuje i bagatelizuje. „Turystka” w wyjątkowo mroczny sposób opowiada nam o świecie nierówności, w którym człowiek staje się bezbronną ofiarą i okrutnym łowcą. Jednocześnie sugeruje, że ludzka hipokryzja bywa tak intensywna, jak intensywny jest kataklizm zabierający ze sobą wszystko. Tu przyjrzymy się temu, co w obliczu kataklizmu jesteśmy w stanie odebrać drugiemu człowiekowi. Jest to powieść z pozornie bardzo czytelną ekspozycją, ale kryjąca w sobie wiele enigmatycznego mroku. Zwłaszcza wizyjność ostatniego rozdziału pokazuje, że autorka umie opowiadać z naturalistyczną dokładnością, ale również ponurą zagadkowością. Jesteśmy krzywdą czynioną planecie, lecz i okrucieństwem, w którym pokazujemy, jak bardzo absurdalni oraz bezsensowni jesteśmy w obliczu sił natury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz