Pages

2023-11-06

„Kradzież” Ann-Helén Laestadius

 

Wydawca: Wydawnictwo Mova

Data wydania: 8 listopada 2023

Przekład: Natalia Kołaczek

Liczba stron: 448

Oprawa: miękka

Cena det.: 47,90 zł

Tytuł recenzji: Wyobcowanie i zbrodnie

Ann-Helén Laestadius wie, jak opowiedzieć o stygmatyzacji i wyobcowaniu, trafiając w naprawdę czułe struny i odwołując się do bardzo wielu emocji. Pozornie ta historia jest bardzo prosta. Pisarka snuje opowieść o dorastającej dziewczynce, która zostaje straumatyzowana w wieku dziewięciu lat, gdy widzi śmierć ukochanego zwierzęcia, a jej relacja z oprawcą będzie obejmować całe jej dalsze życie, komplikować się i stawać nie do wytrzymania. Myślę jednak, że „Kradzież” to w dużej mierze oparta na rzeczywistych zdarzeniach historia o tym, jak bolesny jest brak poczucia przynależności, a jednocześnie jak silne więzy z najbliższymi taki brak tworzy. Można tę książkę odczytać w bardzo dosłownym znaczeniu i wówczas odnieść wrażenie, że to opowiedziana już wiele razy historia o tym, w jak dyskomfortowym położeniu znajdują się Saamowie, najstarszy lud Skandynawii usiłujący odnaleźć się w konkretnych miejscach, które nie tworzą granic ich państwa. Jednakże Laestadius zaskakuje – nie tylko wówczas, gdy sugeruje, że opowiada o pewnym symbolicznym rodzaju wyobcowania. Konstrukcja tej powieści przynosi zręcznie ukryte mroczne przesłania, czym jest krzywda, co to znaczy nieść ją w sobie, czym jest odpowiedzialność za nią i co się dzieje, kiedy w imię zemsty krzywdzony sam zostaje krzywdzącym.

Elsa to bohaterka rozwojowa. Dziewczynka wiecznie nosząca ze sobą ucho zabitego renifera, a wraz z nim pamięć o specyficznej krzywdzie. Ann-Helén Laestadius opowiada o takim zespoleniu człowieka ze światem natury, które sprawia, że najsilniejszą więzią staje się więź ze zwierzęciem. Ale nie tylko o tym. Elsa definiuje swoją egzystencjalną samotność w pozornie najprostszy sposób. Mówi, że ma tylko „siebie, lód i swoje miejsca”. Tymczasem przyglądamy się jej jako członkini rodziny o bardzo silnych więzach, a jednocześnie bezradnej wobec rzeczywistości, w której koniecznie trzeba być blisko, aby przetrwać. Elsa dorasta w świecie, gdzie o bliskich jej ludziach mówi się pogardliwie „Lapończycy”. Gdzieś pomiędzy szwedzką a saamską szkołą, które symbolicznie łączą tu stołówka i hala sportowa, jednak dzieli bardzo wiele, z każdym rokiem dorastania Elsy więcej. Dziewczynka, a potem kobieta to u Laestadius wyjątkowo samotna wyspa. Musi mierzyć się z doświadczeniem  narastającej przemocy. W jej otoczeniu dzieją się rzeczy coraz trudniejsze do zniesienia. Napięcie sięga zenitu, a w małej prowincjonalnej miejscowości ludzie zaczynają się nienawidzić. Antagonizmy narastają stopniowo i ukazywanie tego procesu to jedna z największych zalet książki. Jest tu bardzo zimno – w dosłownym i symbolicznym znaczeniu. Odnieść można wrażenie, że Elsa nie potrafi się wyzwolić ze swojego egzystencjalnego chłodu. On dopadnie i zniszczy kogoś z jej najbliższego otoczenia. Bo w „Kradzieży” ofiarami są nie tylko zwierzęta. Tu przemoc i śmierć przyjdą wspólnie, będą nacierać jak surowa północna zima i pozostawiać po sobie tylko pustkę. Czy w tej książce poza światłem zorzy polarnej pojawi się też jakieś inne? Czy w tak kategorycznie zarysowanej opowieści o wzajemnych uprzedzeniach i narastającej chęci zemsty jest miejsce na jakieś katharsis, jakąś odmianę, zrozumienie samego siebie w swoich negatywnych odczuciach?

Społeczność saamska z „Kradzieży” to ludzie, którzy cały czas gotowi są stawiać czoła przeciwnościom losu. Wychowani w silnym związku z najbliższymi wciąż na nowo próbują poza rodzinami budować jakieś bliskie relacje. Wokół nich widzimy prowincjonalnych Szwedów, którzy chętnie widzieliby wokół siebie innych sąsiadów. Zło wkrada się tu do domów i między ludzi bardzo podstępnie. Ale motywem przewodnim jest krzywdzenie i zabijanie zwierząt, z którymi właściciele tworzą specyficzną więź. Bo zwierzęta to także członkowie rodziny. A Laestadius chce opowiedzieć o rodzinie w sytuacji granicznej, gdy zagrożenie jest tak duże, że zmienić może relacje przywiązania i lojalności.

Elsa nabiera specyficznego dystansu do obcych ludzi. To pewien atawizm utrwalany w rodzinie. Tej rodzinie, dzięki której Elsa czuje się potrzebna, kochana, na właściwym miejscu. Tymczasem świat wokół niej się zmienia, zmieniają się również relacje. Dziewczynka rusza w świat z bagażem nienawiści, której nie może się pozbyć. Jednocześnie w jej domu rodzinnym odnajdujemy ciepło i harmonię. Ale też krzywdzonych ludzi, którzy nie chcą walczyć z tymi, którzy czynią krzywdę. A jednak muszą. Bo taka jest rzeczywistość o konturach wyostrzonych przez sugestywne opisy północnej aury. Chłód można poczuć w miejscach pozornie kojarzonych z ciepłem. I bezpieczeństwem. Na przykład na komisariacie policji, na którym zgłoszenie przestępstwa jest bagatelizowane. Gdzie przestępstwo określa się w taki sposób, że dochodzi do rozmycia pojęć, a za tym stoi stygmatyzacja. Dlatego uważam, że powieść ma świetnie dobrany tytuł. W gruncie rzeczy chodzi o nazywanie zbrodniczego procederu za pomocą eufemizmu. Jak w tym świecie może funkcjonować rodzina, której budowane latami poczucie bezpieczeństwa zaczyna się rozpadać?

Laestadius bardzo ciekawie niuansuje to, co przeżywają ludzie bezradni i bezsilni. Pozornie pozbawieni narzędzi i motywacji do walki o sprawiedliwość. Tymczasem toczy się tu inna walka – o godność w jej najbardziej oczywistym znaczeniu. Pojawia się posępny cień młodego samobójcy. Potem następują zdarzenia coraz bardziej wikłające główną bohaterkę w emocjonalny impas. A wszystko zmierza do tak skonstruowanego finału, że najwięcej silnych emocji pojawi się dopiero na końcu. Wówczas ta książka nabierze prawdziwie mrocznego znaczenia. Jaki rodzaj symbolicznego chłodu można wpuścić w siebie, kiedy latami żyje się z goryczą, która nie chce odejść? I w jaki sposób pogodzić tak zwaną normalność codziennego życia z tym, że tę codzienność naznaczają coraz częściej i coraz boleśniej akty przemocy?

Saamowie od początku do końca chcą w „Kradzieży” mówić wprost o tym, co myślą i czują. Daleko im do szwedzkiej poprawności, za którą czają się nienazwane wprost potworne uczucia. Dochodzi tu do zbrodni oczywistych i tych, które nie niosą za sobą śmierci, jednak w małej społeczności skutecznie coś zabijają. Elsa stara się być wyrazicielką prawdy. Dokumentującą wszelkie ślady nieprawości, które zacierają się w surowym szwedzkim pejzażu niczym podczas silnej zamieci śnieżnej. Elsa chce mieć w ręku dowody zbrodni, a jednocześnie chce zwerbalizować i oswoić to, z jakimi emocjami zaczyna się mierzyć. Że staje do konfrontacji nie tylko z człowiekiem gotowym zamienić życie jej rodziny w piekło. Z bezradności rodzi się wściekłość, a z wściekłości kolejne uprzedzenia. Jest to historia wyjątkowo ponura, bo w zasadzie nieproponująca żadnego wyjścia z impasu. Kumulowanie napięcia wychodzi Ann-Helén Laestadius znakomicie, dzięki czemu „Kradzież” fragmentami gatunkowo wpisuje się w konwencję thrillera wyjątkowo silnie poruszającego czytelnika.

Autorka każe jednak przyglądać się też dalszemu planowi opowieści i bohaterom, wobec których nie można mieć jednoznacznych odczuć. Warto zwrócić uwagę na postać starszej Saamki, której nie ratuje rodzinna miłość. Na oprawcę reniferów, który staje się tym, kim się staje, bo zaszły pewne okoliczności, w których w jego umyśle narodziło się zło. O istocie skandynawskiego zła opartego na prześladowaniach i uprzedzeniach „Kradzież” opowiada momentami także jak fascynująca literatura faktu. Najbardziej jednak podoba mi się ta powieść jako rzecz o tym, jak bardzo można bać się samego siebie, kiedy jest się świadkiem zła, a ono później konsekwentnie i boleśnie wchodzi pod skórę. Ostatecznie będzie to również książka o pewnej tajemnicy, która jest pozornie początkiem czegoś nowego, ale przypomina o świecie, w którym okrucieństwa nie dało się zatrzymać. Wstrząsająca i momentami bardzo subtelna opowieść o bólu wyobcowania. Także o bólu zadawanym zwierzętom, które nie protestują, gdy ktoś je zabija. Ważna powieść o skrytych w skandynawskich społeczeństwach animozjach i podziałach, na które znajduje się najprostszy sposób – wyparcie. Emocjonująca fabuła i bardzo pięknie zaprezentowana kameralność ludzkiej osobności w przerażająco zimnym klimacie, w którym bliskość może być równie silna jak oddalenie w nienawiści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz