Poznajmy peruwiańską rodzinę Ramosów. Alfredo ma nudną pracę, w której najbardziej konstruktywnym zajęciem jest picie kawy wymieszanej z whisky. Mężczyzna dowiaduje się, iż jest śmiertelnie chory i że zostało mu pół roku życia. Nie wnosi to w jego żywot jakichś rewolucyjnych zmian. Co więcej, biedak nie może znaleźć dogodnej okazji, by przekazać tę ponurą informację swojej rodzinie. Jego żona Lucy zajęta jest dziećmi, ale także dość specyficznym romansem. Wyciąga ze swej torebki coraz to nowe karteczki o dwuznacznej i czasami nieprzyzwoitej treści. Podąża tropem tajemniczego adoratora, ponieważ życie seksualne z Alfredo osiągnęło już poziom totalnej rutyny polegającej na oralnym zaspokojeniu męża i pogłaskaniu przezeń jej głowy po odbytym akcie. Pierwszej inicjacji seksualnej doświadczy natomiast ich córka Mariana, która wielbi swą atrakcyjną i rozrywaną przez towarzystwo koleżankę Katy, której potem odpłaci pięknym za nadobne, gdy ta odwróci się od niej rzucając w ramiona kretyna Javiera. Do czego służy mały organ między nogami, próbuje dojść Sergio, brat Mariany, starający się zaprzyjaźnić z siostrą Katy i od czasu do czasu widujący duchy, które jednak nie zwracają na niego większej uwagi. Ustawicznie domaga się natomiast uwagi Dziadzio, który po śmierci babci próbuje za wszelką cenę zbliżyć się do Doris, mieszkanki domu spokojnej starości i obiektu jego westchnień sprzed lat. Dziadzio bardzo martwi się tym, że jego życiodajny organ nie spełnia już swych funkcji, a tym samym pozbawia go to istoty męskości. I jest jeszcze niewyżyty seksualnie kot, któremu rodzina funduje kastrację, jednak zwierzak umiejętnie jej unika, by potem poczuć jak bolesna w dosłownym znaczeniu jest miłosna igraszka z pewną kotką.
Za dużo w tym opisie odniesień do seksualności? Trudno, wokół niej krąży wielowątkowa, barwna i dowcipna opowieść Roncagliolo. I głównie w tej sferze rodzi się tytułowy wstyd. A wstydzą się nie tylko Ramosowie, ale także ludzie z ich otoczenia. Zażenowanie ściśle wiąże się z postrzeganiem samych siebie w rodzinie i w kontaktach międzyludzkich. Mali i duzi Ramosowie mają z tymi kontaktami wielki problem. Nie wiedzą także, kim do końca są i jakie życiowe role przydzielił im los.
Swej książki peruwiański pisarz nie musi się wstydzić. Mógłby jedynie zastanowić się nad tym, czy jego samego nie zżera jakaś obsesja lub kompleks, z jakim powinien udać się do terapeuty. Pisać natomiast potrafi Roncagliolo całkiem nieźle. Jego powieść wciąga czytelnika od pierwszych stron, kiedy w charakterologicznej introdukcji poznajemy bohaterów i ich problemy. Szkoda tylko, że interesująco rozwinięte wątki później tracą na wartości, bo zaczynają budować jednolitą dość ckliwą opowiastkę, którą broni na szczęście inteligentne zakończenie.
"Wstyd" to literacki rentgen przeswietlajacy ludzka seksualnosc.
OdpowiedzUsuńPosiekana na kilkustronnicowe opowiesci wymieniajacych sie kolejno narratorow-bohaterow ksiazka czyta sie - mimo powaznego tematu - bardzo lekko i utrzymuje czytelnicza ciekawosc w napieciu. Prosty, nienaznaczony ciężarem ozdobności i wyrafinowania język, jak i zgrabne humorystyczne akcenty, sa niewatpliwa zaleta "Wstydu". Roncagliolo zdaje sie byc nie tylko dobrym pisarzem, ale i psychologiem.
bardzo dobra książka. Mimo nasycenia seksualnością widać też 'rozkład' rodziny na poszczególne indywidualności, które nie potrafią stworzyć pewnej całości jaką jest 'dom'. Ironia i humor emanuje z całej tej historii, czym autor pokazuje swój talent i zdolność do kondensowania najważnieszych wątków, kończąc je celną puentą.
OdpowiedzUsuń