Debiutancka powieść izraelskiej pisarki na początku może być męcząca. Bardzo trudno przekonać się do głównej bohaterki, która w wieku 33 lat prezentuje postawę emocjonalnego eskapizmu i świadomie pozostaje w oddaleniu od głównego nurtu życia. Z czasem jednak odkrywa się w Suzannie osobę przede wszystkim mocno zawiedzioną życiem, osamotnioną i oszukaną przez los. To, że dorosła kobieta żyje wciąż na utrzymaniu matki i tylko z nią wiąże ją jakakolwiek głębsza więź emocjonalna, jest przykładem tego, jak wielkie kalectwo i spustoszenie w duszy może uczynić nadopiekuńczość i nadwrażliwość. W świecie Suzanny i jej matki pojawi się intruz i to w dodatku mężczyzna, ale nawet w orbicie jego wpływów cały czas obserwować będziemy dramat psychologicznego uwięzienia w ze wszech miar toksycznym układzie emocjonalnym matki i córki. Cała ta książka jest w gruncie rzeczy wnikliwym psychologicznym studium wyalienowania społecznego i atrofii emocji oraz uczuć, które pogłębiane są przez efekt zamknięcia w czterech ścianach domu i skazania na chimeryczność nastrojów starszej pani i jej jedynego dziecka.
Suzanna jest postacią centralną książki i postacią bardzo niejednoznaczną. Jej labilność uczuciowa idzie w parze z coraz większą dezintegracją osobowości, jaka następuje w momencie ingerencji w jej życie Naora – mężczyzny tajemniczego, emanującego specyficzną aurą wolności i kosmopolityzmu, ale w gruncie rzeczy tak samo nieszczęśliwego jak bohaterka, której łzy stają się egzemplifikacją bólu istnienia i stawiania czoła każdemu kolejnemu dniu. Naor – zawsze przez nią w myślach nazywany Gościem – próbuje za wszelką cenę wyciągnąć Suzannę z egzystencjalnej nicości. Nie jest to zadanie łatwe, zwłaszcza że ona sama doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo cierpi z powodu swej alienacji: „Jestem kaleką. Nic nie czuję. Zaczynam się zapadać, zapadać. W pustkę. Boję się pustki”. Mężczyzna jednak wybierze specyficzną drogę docierania do Suzanny i to, co na początku wzbudza jej lęki, staje się z czasem punktem wyjścia do budowania siebie na nowo.
Kobieta bowiem musi uświadomić sobie, że jej życie ma wartość i że mimo całego zła wokół (a sugestywnie sportretowany przez Kimchi Izrael jawi się jako miejsce nieustannych konfliktów, napięć i braku stabilności) tylko od niej zależy, czy będzie w stanie rozwijać swoje talenty i odcinać emocjonalną pępowinę zależności od matki. Autorka przedstawia nam zatem intrygującą opowieść nie o tym, jakie skutki niesie depresyjność i nerwica natręctw wraz z zaburzeniami osobowości, ale o tym, dlaczego one powstają i czy poprzez zrozumienie ich źródeł odnajdzie się szansa na to, by powrócić do prawdziwego życia.
Nie bez znaczenia jest silny wpływ lektury angielskiego romantyka Percy’ego Bysshe Shelley’a na życie i system wartości Suzanny. Paralela między kobietą a sposobem odbierania rzeczywistości przez poetę jest bardzo wyraźna i niezwykle istotna. To, o czym już była mowa, czyli emocjonalny eskapizm pozwalał Shelley’owi – tak jak bohaterce Kimchi – budować alternatywny świat wartości i doznań, który stawał się dla niego możliwością ucieczki od własnych lęków i nieporozumień ze światem. Alona Kimchi wielokrotnie odniesie się w swej powieści do znaczących dzieł kultury, aby uwiarygodnić sens swej opowieści o wyobcowaniu.
Mam wrażenie, jakby w tej książce płakała nie tylko tytułowa bohaterka, ale cała jej ojczyzna. Kimchi bowiem stworzyła silnie nasycony emocjami protest wobec chwiejnej i niestabilnej sytuacji Izraela. Suzanna uważa Tel Awiw za brzydkie miasto. Ulice, po których poruszają się bohaterowie wydają się być mrocznymi labiryntami bez wyraźnie wytyczonej ścieżki, po jakiej należy stąpać. W Izraelu odnajdują schronienie różnego rodzaju imigranci po to tylko, by za chwilę dostrzec, iż w tym ogarniętym wewnętrznymi konfliktami kraju nie sposób odnaleźć czegoś takiego jak spokój. Uważam, że wpisana w rozdziały „Płaczącej Zuzanny” izraelskość z całym jej przejmującym fatalizmem dodatkowo podkreśla dramat rozgrywający się w duszy nadwrażliwej kobiety.
I jeszcze jeden zaskakujący aspekt osobowości Suzanny, który może iść w parze z tropem interpretacyjnym zawartym w poprzednim akapicie. „Jedną z rzeczy, które przysparzają mi najwięcej zgryzot, jest wstręt i niechęć wobec ludzi, których kocham”. Myślę, że w samej Kimchi – korzystającej zapewne nie tylko o osobistych doświadczeń, ale także całych teorii rozwoju osobowości Freuda oraz Junga – zrodziła się swoista ambiwalencja emocjonalna i książka ta stała się przede wszystkim rozrachunkiem z ojczyzną, do której miłość idzie w parze z odium. Jest zatem „Płacząca Zuzanna” przenikliwą wiwisekcją zranionych dusz, ale także terapeutycznym wręcz narzędziem do tego, by oswoić w sobie niejednoznaczne uczucia względem własnego kraju.
Ścieżek interpretacyjnych jest w tej bogatej znaczeniowo powieści bardzo wiele. Dotknąłem zaledwie problemów, które mnie osobiście w powieści Kimchi zafrapowały. Ta książka rozwija się wielotorowo tak, jak rozwija się dotychczas blokowana przez Suzannę świadomość i wola samostanowienia.
Wydawnictwo W.A.B., 2006
Świetna książka. Trudno się od niej oderwać. Bardzo polecam.
OdpowiedzUsuńGenialna książka, żałowałam, że się tak szybko skończyła. Dostałam ją do przeczytania, gdy w moim życiu zaczęły się dziać rzeczy, z którymi nie umiałam się uporać. Ta książka niejako pomogła mi uwierzyć we własne siły... Jestem zaskoczona tak trafną recenzją i to jeszcze z męskiego punktu widzenia. Moim zdaniem niejeden z panów mógłby się czegoś nauczyć o kobietach z tej książki. Naprawdę polecam. ;) Kasio
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie lektury tej książki. Spędziłam 3 miesiące w Izraelu więc mogę skonfrontowac moje własne odczucia z izraelskimi krajobrazami duszy Zuzanny. Myślę, że dzięki tej książce odkryłam że Polska i Izrael są połączone atmosferą duszności, izolacja głównej bohaterki jest związana z poczuciem matni w jaką wtrąca ją nie tylko relacja z matką, ale całe to żydowskie przeznaczenie. Czy trudno byłoby odnaleźc podobnie duszącą się w polskim piekiełku bohaterkę? Ja sama znam kogoś takiego, więc nie trudno było mi sobie wyobrazic polską wersję bohaterki.
OdpowiedzUsuńNie jest to debiutancka powieść tej autorki. Wcześniej napisała jeszcze "Ani, Anastasia".
OdpowiedzUsuń"Płacząca Zuzanna" jest naprawdę świetna, aż żałuję, że pozostałe dwie powieści nie zostały u nas wydane.
Dobre, chętnie przetłumaczyłabym książkę tej autorki, jeśli tłumacz pierwszej nie chce albo nie ma czasu.
OdpowiedzUsuńDobra książka dla ludzi odważnych intelektualnie, ale też daje dodatkowo obraz społeczeństwa Izraela lekkim piórkiem nakreślony; w tle oraz przemyca pewne lewicujące ideologie...no cóż, świat bez Boga wydaje się być przeciwko niemu. Poczytałbym jakiegoś współczesnego ortodoksyjnego Żyda lub Żydówki, którzy podobnie jak autorka stawiają swoje kroki w literaturze. Czy są odważni w opisywaniu współczesnego życia człowieka uwikłanego w różne zdarzenia także z przeszłości?
OdpowiedzUsuń