Kryminał z Islandią w tle? To brzmi zachęcająco. Sięgnąłem po tę książkę, bo przeczytałem, iż przybliża realia odciętego od świata zimnego kraju i że nie ukazuje Islandii tak… lodowato. Wbrew temu, że tajemnicza zagadka, jaką rozwiązuje główna bohaterka, prawniczka Thora Gundmundsdottir, jest bardzo mroczna, sama opowieść bliższa jest obyczajowej historii o odtrąceniu, samotności i próbie ucieczki od nękających wspomnień z młodości. Islandia bynajmniej nie jest tam lodowatą krainą, a najciekawsze jest to, iż oglądamy ją głównie oczami obcokrajowca. Niemiec Matthiew Reich będzie bowiem partnerem Thory i wspólnie rozwikłają sprawę zabójstwa pewnego studenta, którego zwłoki znaleziono na terenie Uniwersytetu Islandzkiego.
Denat, czyli Harald Guntlieb nie wiódł zwyczajnego życia. Zafascynowany mroczną historią średniowiecza, zgłębiał tajniki tortur i poszukiwał dokumentów związanych z odprawianiem czarów. Młody Niemiec w swej ojczyźnie napisał pracę licencjacką na temat palenia na stosie czarownic i przyjechał do Islandii, by w oddaleniu od rodziny rozszerzyć pole swoich zainteresowań badawczych. Jego życie było bardzo tajemnicze i bardzo ekscentryczne. Dość wspomnieć, że Harald lubował się w aktach miłosnych związanych z duszeniem, że tatuował ciało i ozdabiał je rozmaitymi przedmiotami, że kazał rozszczepić sobie język i stworzył wraz z grupą znajomych mroczne stowarzyszenie. Jego śmierć stała się punktem wyjścia do odkrycia wielu przerażających faktów z jego życia, ale przede wszystkim miała być także manifestacją nienawiści skierowanej do… Chyba się zapędziłem w zdradzaniu szczegółów tej wielowątkowej opowieści, w której przeplatać się będą historie z dalekiej przeszłości i te ściśle związane z codziennym życiem na zimnej wyspie.
Thora podejmuje się rozwiązania zagadki śmierci Haralda na prośbę jego matki. Od samego początku oczywiste jest, że stosunki młodego Niemca z rodziną były co najmniej napięte. Odkrywanie kolejnych istotnych dla zrozumienia motywów działania mordercy faktów, odsłaniają jednocześnie ponurą historię rodzinną Guntiebów, która będzie mieć znaczenie równie ważne, co tropienie śladów Haralda, poszukującego prawdy o czasach, w których na stosach za herezję płonęły kobiety i mężczyźni (przynajmniej w Islandii).
Poznawanie prawdy o Haraldzie będzie szło w parze z poznawaniem samej Thory. A tak się składa, że Sigurdarđóttir stworzyła w swej powieści nowy typ śledczego. Oto bowiem kobieta po rozwodzie, samotna matka dwójki dorastających dzieci, mierzy się nie tylko z zagadką śmierci niemieckiego studenta, ale i z problemami, jakie nie są obce kobiecie w średnim wieku, która musi w pojedynkę radzić sobie z trudami życia. Naturalnie łatwo się domyśleć, co się wydarzy, gdy na jej drodze stanie przystojny Niemiec, z którym Thora będzie współpracować. Niestety, zbyt wiele zachowań i ukrytych intencji bohaterów można podczas lektury przewidzieć. Niemniej odkrywanie mrocznych tajemnic na kartach tej powieści będzie zapewne zajęciem zajmującym. Tym bardziej, że islandzka pisarka rozwija naprawdę wiele wątków i udaje się je wszystkie zgrabnie pozamykać, choć chwilami powieść wydaje się zbyt statyczna.
„Trzeci znak” jest ciekawym przykładem literatury z kluczem i interesującą próbką pisarstwa islandzkiego. Z uśmiechem na twarzy można podejść do faktu, iż powieść znajduje się wciąż na liście bestsellerów w kraju liczącym tyle mieszkańców, co spore polskie miasto, niemniej jest w tej książce dużo magii i niepowtarzalnego kolorytu, jakie wywołają zainteresowanie czytelnika. Mimo mrocznej fabuły, jest to także książka dowcipna. Może nie mamy tutaj do czynienia z dowcipem wysokiej klasy, ale – choć śledzimy losy zamordowanego studenta – są momenty, w których komizm słowny i sytuacyjny pomaga rozładować napięcie.
Wydawnictwo MUZA, 2006
Denat, czyli Harald Guntlieb nie wiódł zwyczajnego życia. Zafascynowany mroczną historią średniowiecza, zgłębiał tajniki tortur i poszukiwał dokumentów związanych z odprawianiem czarów. Młody Niemiec w swej ojczyźnie napisał pracę licencjacką na temat palenia na stosie czarownic i przyjechał do Islandii, by w oddaleniu od rodziny rozszerzyć pole swoich zainteresowań badawczych. Jego życie było bardzo tajemnicze i bardzo ekscentryczne. Dość wspomnieć, że Harald lubował się w aktach miłosnych związanych z duszeniem, że tatuował ciało i ozdabiał je rozmaitymi przedmiotami, że kazał rozszczepić sobie język i stworzył wraz z grupą znajomych mroczne stowarzyszenie. Jego śmierć stała się punktem wyjścia do odkrycia wielu przerażających faktów z jego życia, ale przede wszystkim miała być także manifestacją nienawiści skierowanej do… Chyba się zapędziłem w zdradzaniu szczegółów tej wielowątkowej opowieści, w której przeplatać się będą historie z dalekiej przeszłości i te ściśle związane z codziennym życiem na zimnej wyspie.
Thora podejmuje się rozwiązania zagadki śmierci Haralda na prośbę jego matki. Od samego początku oczywiste jest, że stosunki młodego Niemca z rodziną były co najmniej napięte. Odkrywanie kolejnych istotnych dla zrozumienia motywów działania mordercy faktów, odsłaniają jednocześnie ponurą historię rodzinną Guntiebów, która będzie mieć znaczenie równie ważne, co tropienie śladów Haralda, poszukującego prawdy o czasach, w których na stosach za herezję płonęły kobiety i mężczyźni (przynajmniej w Islandii).
Poznawanie prawdy o Haraldzie będzie szło w parze z poznawaniem samej Thory. A tak się składa, że Sigurdarđóttir stworzyła w swej powieści nowy typ śledczego. Oto bowiem kobieta po rozwodzie, samotna matka dwójki dorastających dzieci, mierzy się nie tylko z zagadką śmierci niemieckiego studenta, ale i z problemami, jakie nie są obce kobiecie w średnim wieku, która musi w pojedynkę radzić sobie z trudami życia. Naturalnie łatwo się domyśleć, co się wydarzy, gdy na jej drodze stanie przystojny Niemiec, z którym Thora będzie współpracować. Niestety, zbyt wiele zachowań i ukrytych intencji bohaterów można podczas lektury przewidzieć. Niemniej odkrywanie mrocznych tajemnic na kartach tej powieści będzie zapewne zajęciem zajmującym. Tym bardziej, że islandzka pisarka rozwija naprawdę wiele wątków i udaje się je wszystkie zgrabnie pozamykać, choć chwilami powieść wydaje się zbyt statyczna.
„Trzeci znak” jest ciekawym przykładem literatury z kluczem i interesującą próbką pisarstwa islandzkiego. Z uśmiechem na twarzy można podejść do faktu, iż powieść znajduje się wciąż na liście bestsellerów w kraju liczącym tyle mieszkańców, co spore polskie miasto, niemniej jest w tej książce dużo magii i niepowtarzalnego kolorytu, jakie wywołają zainteresowanie czytelnika. Mimo mrocznej fabuły, jest to także książka dowcipna. Może nie mamy tutaj do czynienia z dowcipem wysokiej klasy, ale – choć śledzimy losy zamordowanego studenta – są momenty, w których komizm słowny i sytuacyjny pomaga rozładować napięcie.
Wydawnictwo MUZA, 2006
Mnie "Trzeci znak" bardzo się podobał. Czytało się z wielką ciekawością i łatwością. A i historia fajna, choć wiadomo, sięgająca do popularnych obecnie tamatów.
OdpowiedzUsuńMnie zdecydowanie bardziej podobała się druga część, może dlatego, że już wiedziałam czego się spodziewać? Moim głównym zarzutem jest to, że przyzwyczajona przez Mankella do intensywnej obecności Szwecji w jego powieściach kryminalnych, tego samego oczekiwałam od Yrsy: Islandii jako jednego z głównych składników powieści. I jak dla mnie było tego zdecydowanie za mało.
OdpowiedzUsuńInblanco, przeczytałem "Trzeci znak" właśnie po to, żeby lepiej rozumieć "Weź moją duszę". Już miałem zacząć czytanie, kiedy znalazłem na okładce informację, że to druga część perypetii Thory. Pewnie można czytać bez znajomości "Trzeciego znaku", ale dlaczego nie przeczytać tego najpierw? :-) Tylko, że teraz to nie wiem, kiedy się zabiorę za tę drugą część, bo kilka palących lektur czeka na swą kolej.
OdpowiedzUsuńMatylda, ta prostota książki skontrastowana z niezbyt prostymi przecież problemami,jakie porusza, to także jej duży atut. Nastawiałem się na coś, co będzie wymagać większej mobilizacji szarych komórek :-)
Niedawno też przeczytałam tę powieść, ale juz wiedziałam z innej recenzji,że Islandii to niewiele w tej ksiazce.Nie znaczy to,ze ksiażka mi nie podobała.Wprost przeciwnie. Druga częsć juz czeka.
OdpowiedzUsuńW Islandii pisarzy ciekawych jest mnóstwo:) Ja jestem wierną fanką isl. literatury.
OdpowiedzUsuńW "Trzecim znaku"uderzyła mnie prostota języka,którym została napisana książka.Dopiero potem dowiedziałam się,że autorka zaczęła od pisania dla dzieci,co wiele wyjaśniło:)Jednakże książka mi się podobała.Ciekawa fabuła.Akcja toczy się sprawnie i szybko.Nie ma przedłużających się kawałków.Postaci jasno i wyraźnie nakreślone.Rzeczywiście brakuje trochę samej Islandii,która przynajmniej dla mnie,jest krajem dość egzotycznym.Niemniej jednak,gdy natknę się na tą autorkę w bibliotece,wypożyczę jej książkę,choć raczej specjalnie szukać nie będę.
OdpowiedzUsuń