Co robi kobieta w średnim wieku, której przydarzyło się być matką i musi niańczyć dwie córki, a nie tę jedną, wymarzoną i zaplanowaną? Wytrzymuje z bliźniaczkami parę lat, a następnie wyrzuca jedną z samochodu. Przecież wyraźnie powtarzała sobie i mężowi, iż ma być tylko jedna córka… Taką introdukcję znajdujemy w zbiorze opowiadań Claire Castillon. Pisarka z masochistyczną wręcz pasją zebrała traumatyczne wspomnienia, doświadczenia lub zasłyszane opowieści i postanowiła zaserwować czytelniczkom (już na początku pojawia się sugestia, iż mężczyźni do tej książki mają wstęp wzbroniony) makabryczną opowieść w dziewiętnastu odsłonach o tym, jak wiele zła wyrządzać sobie mogą nawzajem matki i córki. Makabra francuskiej autorki jest może nie tyle nieprawdziwa (tak silne i tak skrajne uczucia jak miłość i nienawiść od zawsze towarzyszą relacjom wielu ludzi, także relacjom między mężczyznami, Pani Castillon), co mocno jednostronna, manierycznie przesadzona, histeryczna i irytująca eksploatowaniem wciąż na nowo tego samego motywu oraz udowadnianiem, że za każdym razem mamy do czynienia z innym procesem, prowadzącym do destrukcji relacji między matką a córką.
Na początku chciałbym zwrócić uwagę na to, w jaki sposób Castillon portretuje w swej książce mężczyzn. Stanowią oni egzotyczne tło dla walk, które toczą ze sobą najbliższe im kobiety. Mężczyźni są z prozy Castillon rugowani – dosłownie i metaforycznie. Jeśli widzimy męża, to podejrzewanego przez żonę o współżycie seksualne z córką (w tytułowym opowiadaniu) albo takiego, którego można ośmieszyć i sprowokować (opowiadanie „Moja najlepsza przyjaciółka”). Mąż Castillon jest wycofany, obojętny, pełen rezerwy, śmieszny i żałosny. Albo właśnie się rozwiódł z cierpiącą z tego powodu żoną albo też do tego rozwodu już blisko, co próbuje zmienić córka, tuszująca przed matką zdrady małżonka („Ojciec nie jest zły, mamo”). Mężczyzna ma w sobie także moc, która zmusza kobietę do porzucenia własnej córki w szpitalu tuż po porodzie, albowiem niemowlę będzie jedynie balastem dla ich związku. Ona zaś chce, żeby wybrankowi serca było jak najlepiej i jak najspokojniej w domu, do którego wpada od czasu do czasu między kolejnymi długimi podróżami („Różowe niemowlę”). Reasumując, przeżywanie relacji z mężczyzną jest u Castillon zbyt intensywne i przez to trudne do utrzymania. Zbyt apodyktycznie męska świadomość wpływa na kobiecą… podświadomość. Mężczyzn z opowiadań Castillon musi się pozbyć tylko po to, by wreszcie na swojskim gruncie pokazać traumatyczne zależności między kochaniem a nienawidzeniem, między byciem matką a rozumieniem roli matki; między stawaniem się przez córkę kobietą a jej rozumieniem swojej wtórnej kobiecości.
Galeria kobiet wzajemnie atakujących się, a potem po tych atakach liżących rany (swoje i tej drugiej) jest w „Insekcie” doprawdy zdumiewająca. Widać wyraźnie, że Castillon widzi możliwość rozwiązania wielu konfliktów w zerwaniu dotychczasowych więzi. Córka musi zakończyć rozwój toksycznej zależności swych poczynań od ilości operacji chorej matki („Dziesięć operacji w dziesięć lat”), mentalnie oderwać się od chaosu słów i myśli swojej rodzicielki („Zerwanie”); matka natomiast zmuszona jest toczyć regularną, agresywną wojnę domową tylko po to, by zmusić córkę do odejścia i zakończenia symbolicznej walki dwóch silnych osobowości, ale przede wszystkim dwóch bardzo słabych i zagubionych dziewczynek („Przemoc”). Co jednak zrobić, kiedy zerwanie więzi nie jest możliwe? Jak próbować zrozumieć drugą stronę, atakującą i proszącą jednocześnie o czułość i uwagę? Dla Castillon zręcznym (ckliwym i chwytliwym) motywem ukazania niemożności zmian w życiu matek i córek jest śmierć jednej z nich. Kiedy matka umiera, córka musi pogodzić się z utratą i zacząć własne, nowe życie. Kiedy umiera córka, matka uświadamia sobie swoje błędy i próbuje na nowo odbudować samą siebie. Umierają w „Insekcie” bohaterki jak owady potraktowane Raidem. Dodatkowo same siebie uśmiercają albo zakładają sobie pętlę na szyję tylko dlatego, że nie mogą znieść niedoskonałości tej, z którą toczą bój. Walka płci pięknej nie jest u Castillon ani piękna, ani poruszająca, ani do końca prawdziwa. Stworzone postacie to delikatne mimozy, które dotyka i niszczy każda konfrontacja z nieuporządkowanymi myślami i emocjami. Mimo umiejętnie budowanego napięcia i wieloaspektowego ukazywania rodzinnych dramatów, bohaterkom opowiadań Castillon zwyczajnie nie można współczuć.
Gdyby autorka w tych dziewiętnastu odsłonach nie grała na emocjach i nie fałszowała emocjonalnych stanów zagubienia między miłością a nienawiścią, wyszłaby jej całkiem niezła proza psychologiczna. Jest „Insekt” jednak marnej próby opowieścią o kobiecym piekle, w którym nie ma możliwości, by cokolwiek zrozumieć. Osobiście męczy mnie czytanie dziewiętnaście razy mniej więcej o tym samym, a wtórność tematyczna w obrębie tak niewielkiego zbioru opowiadań może spowodować tylko jedno. Nudę podczas lektury. Może faktycznie to czytelniczki przeżyją tę książkę głębiej. Pytanie tylko, czy Castillon sama przeżyła świadomie proces pisania tych opowiadań i czy teksty te nie powinny leżeć na biurku w gabinecie jej prywatnego psychoanalityka, zamiast być podawane na tacy jako literatura rzekomo poruszająca do głębi.
Wydawnictwo W.A.B., 2009
Na początku chciałbym zwrócić uwagę na to, w jaki sposób Castillon portretuje w swej książce mężczyzn. Stanowią oni egzotyczne tło dla walk, które toczą ze sobą najbliższe im kobiety. Mężczyźni są z prozy Castillon rugowani – dosłownie i metaforycznie. Jeśli widzimy męża, to podejrzewanego przez żonę o współżycie seksualne z córką (w tytułowym opowiadaniu) albo takiego, którego można ośmieszyć i sprowokować (opowiadanie „Moja najlepsza przyjaciółka”). Mąż Castillon jest wycofany, obojętny, pełen rezerwy, śmieszny i żałosny. Albo właśnie się rozwiódł z cierpiącą z tego powodu żoną albo też do tego rozwodu już blisko, co próbuje zmienić córka, tuszująca przed matką zdrady małżonka („Ojciec nie jest zły, mamo”). Mężczyzna ma w sobie także moc, która zmusza kobietę do porzucenia własnej córki w szpitalu tuż po porodzie, albowiem niemowlę będzie jedynie balastem dla ich związku. Ona zaś chce, żeby wybrankowi serca było jak najlepiej i jak najspokojniej w domu, do którego wpada od czasu do czasu między kolejnymi długimi podróżami („Różowe niemowlę”). Reasumując, przeżywanie relacji z mężczyzną jest u Castillon zbyt intensywne i przez to trudne do utrzymania. Zbyt apodyktycznie męska świadomość wpływa na kobiecą… podświadomość. Mężczyzn z opowiadań Castillon musi się pozbyć tylko po to, by wreszcie na swojskim gruncie pokazać traumatyczne zależności między kochaniem a nienawidzeniem, między byciem matką a rozumieniem roli matki; między stawaniem się przez córkę kobietą a jej rozumieniem swojej wtórnej kobiecości.
Galeria kobiet wzajemnie atakujących się, a potem po tych atakach liżących rany (swoje i tej drugiej) jest w „Insekcie” doprawdy zdumiewająca. Widać wyraźnie, że Castillon widzi możliwość rozwiązania wielu konfliktów w zerwaniu dotychczasowych więzi. Córka musi zakończyć rozwój toksycznej zależności swych poczynań od ilości operacji chorej matki („Dziesięć operacji w dziesięć lat”), mentalnie oderwać się od chaosu słów i myśli swojej rodzicielki („Zerwanie”); matka natomiast zmuszona jest toczyć regularną, agresywną wojnę domową tylko po to, by zmusić córkę do odejścia i zakończenia symbolicznej walki dwóch silnych osobowości, ale przede wszystkim dwóch bardzo słabych i zagubionych dziewczynek („Przemoc”). Co jednak zrobić, kiedy zerwanie więzi nie jest możliwe? Jak próbować zrozumieć drugą stronę, atakującą i proszącą jednocześnie o czułość i uwagę? Dla Castillon zręcznym (ckliwym i chwytliwym) motywem ukazania niemożności zmian w życiu matek i córek jest śmierć jednej z nich. Kiedy matka umiera, córka musi pogodzić się z utratą i zacząć własne, nowe życie. Kiedy umiera córka, matka uświadamia sobie swoje błędy i próbuje na nowo odbudować samą siebie. Umierają w „Insekcie” bohaterki jak owady potraktowane Raidem. Dodatkowo same siebie uśmiercają albo zakładają sobie pętlę na szyję tylko dlatego, że nie mogą znieść niedoskonałości tej, z którą toczą bój. Walka płci pięknej nie jest u Castillon ani piękna, ani poruszająca, ani do końca prawdziwa. Stworzone postacie to delikatne mimozy, które dotyka i niszczy każda konfrontacja z nieuporządkowanymi myślami i emocjami. Mimo umiejętnie budowanego napięcia i wieloaspektowego ukazywania rodzinnych dramatów, bohaterkom opowiadań Castillon zwyczajnie nie można współczuć.
Gdyby autorka w tych dziewiętnastu odsłonach nie grała na emocjach i nie fałszowała emocjonalnych stanów zagubienia między miłością a nienawiścią, wyszłaby jej całkiem niezła proza psychologiczna. Jest „Insekt” jednak marnej próby opowieścią o kobiecym piekle, w którym nie ma możliwości, by cokolwiek zrozumieć. Osobiście męczy mnie czytanie dziewiętnaście razy mniej więcej o tym samym, a wtórność tematyczna w obrębie tak niewielkiego zbioru opowiadań może spowodować tylko jedno. Nudę podczas lektury. Może faktycznie to czytelniczki przeżyją tę książkę głębiej. Pytanie tylko, czy Castillon sama przeżyła świadomie proces pisania tych opowiadań i czy teksty te nie powinny leżeć na biurku w gabinecie jej prywatnego psychoanalityka, zamiast być podawane na tacy jako literatura rzekomo poruszająca do głębi.
Wydawnictwo W.A.B., 2009
dzieki za recenzję. zamierzałam kupić tą książkę, ale szkoda było mi tych 30 zł na tak cieniutką prozę, tym bardziej że nie znam tej Pani.
OdpowiedzUsuńSeria z miotłą jak widac nie zawsze warta polecenia. Być może znajdę za czas jakiś w bibliotece :) pozdrawiam
"Mężczyźni są z prozy Castillon rugowani – dosłownie i metaforycznie" - no, to jak w życiu :)
OdpowiedzUsuńdla mnie ta recenzja jest bardzo zachęcaja, pomimo że kobietą nie jestem.
2lewastrona, też jestem zaskoczony tak słabą pozycją w serii, którą lubię i cenię.
OdpowiedzUsuńPanie Marcinie, czy czuje Pan, że kobiety Pana wypierają? Może dotknęło Pana także to, co mnie podczas lektury - poczucie uprzedmiotowienia mężczyzny. A krytyczna recenzja jest także formą promocji, zatem nie dziwię się, że jakoś Pana zachęcam do lektury :-)
wypierany? hm... myślę, że czasem w kobiecym świecie [np. właśnie wtedy, gdy kobiety walczą ze sobą nawzajem na śmierć i życie] nie ma miejsca odpowiedniego dla mężczyzny...
OdpowiedzUsuńale zanim rozwinę tę myśl,
sięgnę po książkę :]
Nie zachęcam do lektury, ale czekam na przemyślenia :-) U Castillon te walczące kobiety zapominają nie tylko o mężczyznach, ale o sobie. Ta szarpanina to przede wszystkim efekt tego, że nie potrafią... powalczyć ze sobą.
OdpowiedzUsuńA ja i tak mam zamiar przeczytać. :> Jakoś przez skórę czuję, że to coś dla mnie. W ogóle temat relacji matek i córek to jest coś, o czym myślę w kwestii tematu pracy mgr. ;-)
OdpowiedzUsuńzachęcony recenzją pozwoliłem sobie przeczytać i zamieścić recenzję u siebie :] moja ocena jest nieco bardziej pozytywna.
OdpowiedzUsuńPanie Jaroslawie, ja sie z Panem nie zgodze:) czytam te ksiazke i uwazam, ze poziomem wcale nie odstaje od serii. moze to kwestia plci - jestem kobieta i wiecej z opisanych sytuacji rozumiem, obserwuje? fakt, ze w historiach mezczyzni sa tylko zarysowani, moim zdaniem oznacza tylko tyle, ze ksiazka koncentruje sie na relacjach kobieta-kobieta, matka-corka. zamiarem autorki bylo skupienie sie na tym wlasnie, waskim obszarze zycia - a nie pelne zaprezentowanie postaci drugoplanowych (patrzac z perspektywy wybranego tematu naturalnie, boze bron, zeby mezczyzni mieli byc drugoplanowi). uff, rozpisalam sie, a tu insekt przebiera nozkami...:)
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z taką krytyczną recenzją! Dla mnie bardzo oczyszczająca, mądra książka, zdecydowanie warto przeczytać. Nigdy wcześniej nie spotkałam zebranego w jednej książce całego wachlarza matczynych błędów i wypaczeń - dzięki temu czytająca kobieta może odnaleźć siebie, swoją córke albo matkę w jednej lub wszystkich naraz historiach.Owszem, są one brutalne, ale ja rozumiem je jako metafory: np. historia matki, która wyrzuca córkę z samochodu - to wyciągnięcie na światło tematów tabu:nie każde dziecko jest chciane, zdarza się, że matka kocha jedno dziecko bardziej a drugie mniej albo wcale, nie każda matka kocha swoje dzieci (np. głośny przypadek z Sosnowca), matka może fantazjowac o tym, że chce śmierci swojego dziecka... Bardzo polecam, aby z odwagą przyjrzeć się swoim ukrytym instynktom i kompleksom... Nie ma w książce męzczyzn? No bo to książka o relacjach matek i córek. Zreszta, we współczesnej rodzinie niestety też często brakuje mężczyzny...
OdpowiedzUsuńDr Аgbazara-świetny człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać mojego kochanka Jenny Williams, który zerwał ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, i dzisiaj wróciła do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub zadzwoń / WhatsApp +2348104102662. I rozwiąż swój problem jak ja.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń