Pages

2009-05-13

"Piękno świata" Rafał Wojasiński

Autor „Piękna świata” zdobył parę nagród literackich i wydał kilka zbiorów opowiadań. Pomyślałem sobie, że obce jest mi jakieś ważne nazwisko, że coś mnie ominęło i nie poznałem autora, którego prawdopodobnie należy znać. Już sam dość pretensjonalny tytuł spowodował, że zabrałem się do lektury z mieszanymi uczuciami. Opowiadania z tego zbioru uświadomiły mi, iż jednak to nazwisko nie jest tak bardzo warte zapamiętania. „Piękno świata” to przyzwoicie skrojona proza, ale także proza, o jakiej można powiedzieć, że jest po prostu przeciętna.

Bohater-przewodnik Wojasińskiego to mistyk, teozof i gnostyk w jednym. Tak przynajmniej przedstawia siebie narrator „Przypadku Pika”, najciekawszego i najlepszego tekstu w tym zbiorze. To mężczyzna w średnim wieku, który wspomina swoją dotychczasową drogę twórczą i próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie prawdy zapisywał w swoich tekstach i czy są one nadal aktualne. W opowiadaniu tytułowym mężczyzna snuje rozważania na temat urody wszystkiego, co go otacza; podkreśla wszechobecność Stwórcy i składa mu podziękowania za życie, jakim dane mu jest się cieszyć. Próbuje odnaleźć kompromis między twórczym pragnieniem samotności a społecznymi rolami, w jakich się znalazł. We wspomnianym „Przypadku Pika” bohater Wojasińskiego jest już nieco bardziej rozgoryczony, ale równie silnie skupiony na osobistych doznaniach i na tym, w jaki sposób postrzega otaczającą go rzeczywistość. Te dwa dłuższe teksty są interesującym zapisem egzystencjalnych dylematów, jakie przeżywa twórca. Może zbyt wiele tam mistycyzmu, zbyt wiele natchnionych odniesień do boskości, w końcu zbyt wiele subtelności (to naprawdę mało „męskie” opowiadania). Są to jednak teksty, które bronią tę książkę i tylko dzięki nim „Piękno świata” pozostaje na dłużej w pamięci. Pozostałe miniatury są już opowiadaniami mało przekonującymi i chwilami trudno jest jednoznacznie określić, o czym lub o kim traktują.

Jest w „Pięknie świata” kilka tekstów o samotności i o tym, jak niszczące może być wyobcowanie. Bohater opowiadania „Za rzeką” ukrywa się przed życiem za rzeczami-pamiątkami po ludziach, których darzył miłością i które wypełniają przestrzeń jego przygnębiającej sutereny. W „Zeznaniach” autor ukazuje niejednoznaczny obraz wiejskiego poety, w którego życiu brutalność miesza się z wrażliwością, a jego los staje się symboliczną wykładnią tego, jak różnie przez otoczenie może być postrzegana jednostka wybitna. „Śmierć chama” w dość przewrotny sposób ukazuje, jak umieranie osamotnionego gbura może być jednocześnie narodzinami w nim boskiego pierwiastka.

Niestety, kilka opowiadań mocno rozczarowuje. W „Wieczorze wigilijnym” dominuje przypadkowość, chaos. Trudno jednoznacznie orzec, czemu miało służyć napisanie tego tekstu. „Epilog” wydaje się zupełnie niepotrzebnym uzupełnieniem „Przypadku Pika”, natomiast „Dom Pawła” marnuje bardzo ciekawą koncepcję opowieści o domu, w którym dobrzy ludzie popełnili bardzo zły uczynek. Pozostałe teksty, których tytułów nie wymieniam, nie wzbudzają żadnych żywszych uczuć i są jedynie dobrymi warsztatowo opowiadaniami. Tylko warsztatowo dobrymi. Bo Wojasiński rzeczywiście potrafi pisać. Szkoda tylko, iż czasami ma się wrażenie, że pisze dla samego pisania, a teksty zebrane w „Pięknie świata” zostały dość szybko i chaotycznie skompilowane w zbiorek na potrzeby wydania.

A poza tym za dużo w tej książce piękna. Świat jest piękny, bohaterowie mają piękne dusze, w każdym elemencie rzeczywistości można odnaleźć znamiona piękna. Wszystko jest tak przepiękne, że… chwilami staje się po prostu mdłe. I to najpoważniejszy zarzut, jaki stawiam Wojasińskiemu. Pięknie to wszystko napisane, ale zupełnie bez wyrazu. Dwa opowiadania to za mało, aby „Piękno świata” uznać za książkę naprawdę interesującą.

Państwowy Instytut Wydawniczy, 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz