Pages

2010-06-14

"Jezus na prezydenta!" Zbigniew Masternak

Doprawdy szkoda słów, by pisać o tej publikacji. Najpierw podejrzałem, jak wiele już o niej napisano, następnie chwilę przyglądałem się okładce i rozważałem, czy dowiem się czegokolwiek więcej niż to, co przeczuwałem bez lektury. Potem przyszło mi na myśl, że jednak przeczytam z przekory i sprawdzę, czy promowany przez Ha!art gatunek political fiction zainicjowany przed trzema laty niesmacznym agresywnym tryptykiem „New Romantic” Michała Zygmunta (rzecz była o atakach na polskich kandydatów na prezydenta, o polskiej polityce, mentalności i obłudzie) to jednak tylko chwytliwe hasło marketingowe, które nie zawiera w sobie żadnej treści. O ile Zbigniew Masternak, autor skądinąd ciekawych publikacji odradzających w polskiej literaturze tak zwany nurt chłopski, stworzył opowieść nie tak krzykliwą i buntowniczą jak Michał Zygmunt, „Jezus na prezydenta” to także książka śmieszna, prosta i szydząca z czytelnika brakiem jakiegokolwiek pomysłu.

Bo co to za pomysł? Pewnego dnia na dworcu Warszawa Centralna dwaj policjanci zatrzymują żebrającego oszołoma, który nazywa się Jezusem Chrystusem. Okazuje się, że nie taki z niego oszołom, a prawdziwy Mesjasz. Jest dobry, cierpliwy, potrafi wybaczyć, przepowiada przyszłość i dekonspiruje przeszłość innych, a przede wszystkim odwołuje się do archaicznych argumentów, jakich używał biblijny Chrystus, by pokazać kondycję człowieka oraz mówić o czekającym go zbawieniu. Jezus Masternaka także dąży do tego, by zbawić nadwiślański naród. Okazuje się jednak, iż motywy jego postępowania są dość prozaiczne. Wygrana wyborów prezydenckich w Polsce ma być odpowiedzią na diabelskie podszepty i jest wynikiem zakładu z Szatanem, a Chrystus chce udowodnić, że Polacy naprawdę go kochają i dadzą temu dowód.


Oryginalne? Nie bardzo. Intrygujące? Bynajmniej? Śmieszne? Mało. Ironiczne? Za tępe ostrze tej ironii. Zbigniew Masternak buduje swą opowiastkę z krótkich scen, w których najważniejsza jest akcja i to chyba dzięki jej szybkim zwrotom czyta się tę bzdurę tak szybko. Jezus Chrystus w swej kolejnej po dwóch tysiącleciach misji musi się zmierzyć z tym samym, co w Ewangelii i pozostaje naturalnie tak samo czysty i nieskalany. Odrzuca zaloty kobiet, nie kuszą go jędrne piersi, na agresję odpowiada spokojem, jest jednocześnie postacią bardzo ponurą i naiwną, albowiem pozwala na to, by za jego kampanię prezydencką odpowiadał pewien warszawski gangster. Co z tego wszystkiego wyniknie, dość łatwo przewidzieć. U Masternaka odpowiedniki ważnych w ewangelicznym żywocie Chrystusa osób oraz istotnych zdarzeń, jakich doświadczał są bardzo czytelne i nakreślone zbyt grubą kreską. Będzie oczywiście dużo dynamiki i brutalnych zdarzeń. Nie tylko Jezus na kartach tej książki może zostać ukrzyżowany… A Polska nie okaże się jednak narodem wybranym, bo dobro zniszczy małość i złośliwość.


Zlepek absurdalnych sytuacji i dialogów ma stanowić swego rodzaju scenariusz filmowy. Poza podciągnięciem tej fabułki pod pojęcie political fiction, otrzymujemy jednocześnie czytelne podkreślenie, że to nowela filmowa i że naturalnie nie ma niczego wspólnego z aktualną sytuacją na polskiej scenie politycznej. Po co tępić umysły czytelników i kpić z ich inteligencji, sprzedając konkursowy utworek napisany przed laty w chwili zamroczenia pod etykietą jakiegokolwiek gatunku? Dlaczego tekst o wątpliwych walorach literackich publikowany jest akurat przed wyborami prezydenckimi? Czyżby rzekomo chwytliwe hasło z tytułu to za mało i wydawca ma świadomość, że rzecz wypuszczona na rynek w innym czasie, zwyczajnie zaczęłaby wracać z księgarń jako zwrot?


Nie będę jak Chrystus. Nie nadstawię drugiego policzka, kiedy ktoś uderzy mnie w twarz. Nie będę milczał, gdy szydzą ze mnie, podsyłając mi taki tekst do zrecenzowania. „Jezus na prezydenta” to nic innego jak chwyt marketingowy, a w dobie wszechobecnej manipulacji wszyscy mamy czegoś takiego serdecznie dosyć.


Korporacja Ha!art, 2010
KUP KSIĄŻKĘ

10 komentarzy:

  1. Widzę, że nie tylko ja zatęskniłam za chłodem i prostotą;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo wszystko przeczytam, tym bardziej, że nie darzę szczególną atencją "skądinąd ciekawych publikacji odradzających w polskiej literaturze tak zwany nurt chłopski" :D Zobaczę co pan Zbigniew pokazał na innym polu.

    OdpowiedzUsuń
  3. ha!art coraz to bardziej mnie zasmuca wydawniczymi propozycjami ... poziom trzyma chyba tylko linia krytyczna i seria liberatury ...

    OdpowiedzUsuń
  4. ja polecam moją strone - www.recenzje-ksiazek.cba.pl
    zapraszam do czytania i zachecam do pisania recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
  5. czesc,
    jak dla mnie ksiazka-bomba, juz sam tytul zasluguje na nagrode. nio.
    uwazam recenzje za jadowita, mysle, ze az tak daleko idaca i niekonstruktywna krytyka z ta krytyka, o ktorej myslimy nie ma nic wspolnego. jadowity tekst to po prostu zazdrosc i tyle. moze niech pan jadowity krytyk zajmie sie czym innym. sorry, mialo byc o ksiazce a tu tylko bzdety, no i wlasnie tak przycmiewa sie fajne pisarstwo. pozdrowienia dla p. Masternaka, chapeau bas!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. doprawdy szkoda słów--tak zaczyna recenzje zawodowy krytyk, to ja n-i-z-a-w-o-d-o-w-o powiem, szkoda słow na czytanie tej recenzji.
    ksiazka super

    OdpowiedzUsuń
  7. Literatura na poziomie przedmaturalnym. Choć to i może na wyrost. Grafomania czystej krwi. Kreatywność zerowa. Wartość literacka, żadna.Recenzja bardzo delikatna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podobno mają zrobić z tego film. Dopiero byłaby heca!

    OdpowiedzUsuń
  9. piotr januszek28 gru 2010, 15:46:00

    tutaj to sami znawcy się wypowiadają

    OdpowiedzUsuń
  10. To nowela filmowa - zaginiony gatunek. Dlatego wygląda jak wygląda

    OdpowiedzUsuń