Tomasz Piątek wielkim prowokatorem jest. To wiemy wszyscy. Wiemy także, że co roku autor trzaska mniej lub bardziej medialnie wspieraną książkę. Miejmy nadzieję, iż w tym roku nie będzie nią „Antypapież”, bo to książka-porażka, chwilami pseudointelektualny bełkot, jakaś osobista rozprawa i z komunizmem, i z polskością, i z papieskością oraz chrześcijaństwem w Polsce. Ani mnie ziębi, ani grzeje, że Jan Paweł II został tak szybko beatyfikowany. Piątka jednak rozgrzało to na tyle, że zaszalał piórem; chwilami mocno i dosadnie przywalił tam gdzie trzeba i tym, którym trzeba, ale przede wszystkim stworzył zbyt agresywny zbiór publicystyki, by poważnie się tą książką zajmować i poważnie o niej pisać.
Autor wychodzi od dziesięciu (sic!) przeświadczeń dotyczących Jana Pawła II, z którymi następnie się rozprawia i z góry wiemy, że ani jedno nie może być prawdą. Nie można wierzyć np. w to, że był wielkim chrześcijaninem, ekumenistą, że był autorytetem całego świata. W mniemaniu Piątka łatwo to wszystko pomierzyć, ubrać w słowa, przewartościować i nieprzetrawione, wypluć. Nie podoba mi się ten zabieg i nie pisze tego polski „katolik” biegający w niedzielę do kościoła, który nie słucha kazań i robi na złość bliźniemu swemu. A jeżeli taka książka nie podoba się komuś, kto poważnie myśli o apostazji (z którą – jak widać u Piątka – będę mieć poważne problemy), to coś już jest bardzo niehalo. Ale co, skoro w większości wywodów autor ma po prostu rację?
Osobiście najbardziej intryguje mnie to, jak bardzo zły na Jana Pawła II o wykorzystywanie mediów jest człowiek, który wie, że bez nich może stać się nikim. Piątek pisze: „Jedyne, co Jan Paweł II zaproponował nowego, to nowa forma, nowy show medialny z duchownym aktorem w roli głównej”. Autor zakłada między innymi, iż Karol Wojtyła przez większość swego życia był zachowawczy, nie starał się ograniczać bałwochwalstwa, skrzywdzonym przez los nie zawsze pomagał, był raczej mędrcem niż teologiem i że ogólnie był jednym z bardziej kiepskich papieży w historii. Tej historii, która dodatkowo tak silnie wiąże się z historią jego ojczyzny, która przechodzi transformację dziejową, a Wojtyła odbiera jej swego rodzaju niezależność.
„Antypapież” to ogólnie wybuch złości. Na kult jednostki, która nikomu inteligentnemu i nie mającemu z nią nic wspólnego, zupełnie nie przeszkadza? Na fakt, iż człowiek będący papieżem, nie był chodzącą mądrą księgą? Za co i po co to zacietrzewienie, kiedy Piątek pisze o Polsce? Nie za mocno przypadkiem? Na pewno niezbyt trafnie.
„Antypapież” wzbudzi do dyskusji i wywoła emocje, na pewno o to chodzi. Nie jestem tylko pewien, czy przypadkiem nie stanie się początkiem „literackich” paszkwili, które nieść będzie rynek wydawniczy jak Facebook i inne portale społecznościowe hasło o pokoleniu „JP2”.
Wydawnictwo "Krytyki Politycznej", 2011
Autor wychodzi od dziesięciu (sic!) przeświadczeń dotyczących Jana Pawła II, z którymi następnie się rozprawia i z góry wiemy, że ani jedno nie może być prawdą. Nie można wierzyć np. w to, że był wielkim chrześcijaninem, ekumenistą, że był autorytetem całego świata. W mniemaniu Piątka łatwo to wszystko pomierzyć, ubrać w słowa, przewartościować i nieprzetrawione, wypluć. Nie podoba mi się ten zabieg i nie pisze tego polski „katolik” biegający w niedzielę do kościoła, który nie słucha kazań i robi na złość bliźniemu swemu. A jeżeli taka książka nie podoba się komuś, kto poważnie myśli o apostazji (z którą – jak widać u Piątka – będę mieć poważne problemy), to coś już jest bardzo niehalo. Ale co, skoro w większości wywodów autor ma po prostu rację?
Osobiście najbardziej intryguje mnie to, jak bardzo zły na Jana Pawła II o wykorzystywanie mediów jest człowiek, który wie, że bez nich może stać się nikim. Piątek pisze: „Jedyne, co Jan Paweł II zaproponował nowego, to nowa forma, nowy show medialny z duchownym aktorem w roli głównej”. Autor zakłada między innymi, iż Karol Wojtyła przez większość swego życia był zachowawczy, nie starał się ograniczać bałwochwalstwa, skrzywdzonym przez los nie zawsze pomagał, był raczej mędrcem niż teologiem i że ogólnie był jednym z bardziej kiepskich papieży w historii. Tej historii, która dodatkowo tak silnie wiąże się z historią jego ojczyzny, która przechodzi transformację dziejową, a Wojtyła odbiera jej swego rodzaju niezależność.
„Antypapież” to ogólnie wybuch złości. Na kult jednostki, która nikomu inteligentnemu i nie mającemu z nią nic wspólnego, zupełnie nie przeszkadza? Na fakt, iż człowiek będący papieżem, nie był chodzącą mądrą księgą? Za co i po co to zacietrzewienie, kiedy Piątek pisze o Polsce? Nie za mocno przypadkiem? Na pewno niezbyt trafnie.
„Antypapież” wzbudzi do dyskusji i wywoła emocje, na pewno o to chodzi. Nie jestem tylko pewien, czy przypadkiem nie stanie się początkiem „literackich” paszkwili, które nieść będzie rynek wydawniczy jak Facebook i inne portale społecznościowe hasło o pokoleniu „JP2”.
Wydawnictwo "Krytyki Politycznej", 2011
Nie czytam takowego badziewia,dzisiaj widziałem w księgarni z przecenionymi książkami, ale nawet nie wziąłem do ręki.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko przeczytam, choć zaczynam się zastanawiać, czy nabyć, a miałam to w planach. :)
OdpowiedzUsuńChyba nie warto. Szkoda czasu na bełkot. Dzięki za "ostrzeżenie" - ufam Twoim opiniom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
wnioskuje, że jest to książka w której autor podaje źródła na których opiera swoje tezy? Jeśli tak, to skłonna jestem książkę kupić chociażby po to, by porównać ją z innymi, krytycznymi wobec JP2, publikacjami znanymi mi z Zachodu. Niepokoi mnie poziom złości, o której pisze recenzent, i fakt, że autor wydaje się koncentrować na procesie beatyfikacyjnym, co akurat jest sprawą najmniej istotną w przypadku tak pontyfikatu jak i postaci K. Wojtyły. W każdym razie, gnam po książkę :-D i sprawdzę czy jako osoba krytyczna wobec JP2 odczytam książkę podobnie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tę książkę, jak wszystkie poprzednie Tomasza Piątka. Zgadzam się, nie jest to zaraz arcydzieło, ale nie jest to też beznadzieja. Jak wszystkie poprzednie książki, tak i ta pokazuje, że autorowi nie jest wszystko jedno. To zaliczam na plus. Nie zgadzam się również, że w tych sprawach lepiej jest teraz milczeć.
OdpowiedzUsuńSuper blog!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://film-bb.blogspot.com/
komentuję jeszcze raz, gdyż jestem po lekturze książki. No więc nie jest to książka wybitna. Powiem więcej, jest to książka przeciętna. Pisana przystępnym językiem i wystarczająco ogólnikowa by czynić ją prostą w odbiorze. Nie znalazłam w niej agresji, a raczej dysputę protestanta z doktryną katolicką. Jako ateista jestem rozczarowana :-) Jako Polka uważam nadal, że książka taka jak te jest potrzebna.
OdpowiedzUsuń