Pages

2011-07-03

"Cięcia" Dawid Kornaga

Niedługo trzeba było czekać na nową książkę Dawida Kornagi. Poprzednia nie przypadła mi do gustu. O „Cięciach” nie napiszę złego słowa. Postaram się tylko wyjaśnić kto tu komu co i kiedy przycina. A cięcia Kornagi są nie tylko bolesne. One wiedzą, w które miejsce trafić, żeby zabolało najbardziej. Najnowsza powieść autora uderza przede wszystkim w pełen fałszu i obłudy świat eleganckich garniturów oraz sztucznych uśmiechów podczas mijania się na korytarzach. Zmyślona firma Leon Creations wraz z jej prezesem Baronem to specyficzna i bolesna alegoria życia, jakie świadomie wybierają ci, którzy są w stanie zacząć, żywiąc się kurzem i pijąc deszcz, a skończyć to już nie wiedzą jak.

Mówisz i masz, chciałoby się rzec. Kiedy krytykując „Singli+”, napisałem, że pisanie o kilku osobach/grupach jednocześnie totalnie się autorowi rozjeżdża, wrócił on do koncepcji fabuły z wyrazistym bohaterem prowadzącym. Gutkowski – bo o nim mowa - jest po części moralitetowym Everymanem, po części Józefem K. Zaskakujące, że Kornaga bohaterowi prowadzącemu tym razem nadaje nazwisko. I żaden Adam, żadna Ola, nikt nie potrafi znieść cierpień, jakich dostarcza Gutkowskiemu ciążąca hipoteka, praca bez pasji i polotu, kurcząca się moszna oraz nieustanne poszukiwanie sensu życia, którego nigdzie nie może znaleźć. Gutkowski rozgląda się wokół. Kto stoi obok? „Człowiek, właściwie jego aplikacyjnie rozwinięta wersja, iHomo (…)”. A przecież Gutkowski to humanista, wielbiciel opery, autor niewydanych sztuk, wspierany przez redaktora, o jakim jeszcze będzie mowa. Gutkowski jest we w miarę szczęśliwym związku, nie ma tam jednak raczej miejsca na dziecko, bo – jak mówi jego kolega z pracy- „Dzieci to nie żarty, to dramat szekspirowski w czystej, srającej postaci”. Jest za to miejsce na zdrady... Dramat Gutkowskiego to dramat bycia sobą, dramat braku pasji, marzeń, prawdziwych pragnień. Dramat człowieka, który nie może wyjść poza pewną rolę narzuconą mu w życiu przez nieprzewidywalnego reżysera. Cierpienia Gutkowskiego są być może zbyt wyostrzone, zbytnio przez to nachalnie nam narzucane. Ale to taki drobiazg.

Kornaga zajmuje się na kartach „Cięć” przede wszystkim problematyką dotyczącą posiadania i jego związku z życiem. Nie można żyć, nie posiadając. Nie można posiadać i nie żyć. Absurdy te wyłapywane są nader często. Dowiemy się między innymi, iż „Tam, gdzie żyjesz, twój stan posiadania określają nie ci, co nic nie mają, ale ci, którzy mają więcej niż inni”. Poznamy jednocześnie uzupełnienie tej koszmarnej strony życia, kiedy przeczytamy, co radzi bohaterowi ojciec Henryk z Kościoła Konsumentów Wiary: „Człowiek bez uszeregowania w hierarchii, człowiek bez metki nie jest wart swojego człowieczeństwa, wie pan?”.

Kiedy metka zostaje Gutkowskiemu odebrana, nie pozostaje mu nic innego jak raz jeszcze porozmawiać z redaktorem Bolewskim, który najpierw wykonał kilka cięć (sic!), by teraz udawać, że znowu żyje. Ten ekscentryk nie pozwoli Gutkowskiemu na złapanie oddechu. Każe mu ruszać w inną, nie związaną z korporacją stronę. Zresztą w zakończeniu otrzymujemy dowód na zbędność(?) Gutkowskiego - „Suń się, koleś, nadchodzi next generation”.

Suńcie się książki w Empikach, teraz półki dla „Cięć”.

Wydawnictwo "Świat Książki", 2011

2 komentarze: