Najnowsza książka Agnieszki Szygendy jest wielowątkowa i w jej przypadku to niestety wada. Widać, że konkretny zamysł i czytelne przesłanie rozmywa się pośród niepotrzebnie namnożonych bohaterów i zdarzeń. Dyskomfortem czytelniczym mogą być także dłużyzny fabularne. Myślę jednak, że dotarcie do ostatniej strony nie będzie aż tak wielkim wysiłkiem, albowiem „Cienka granica przyzwoitości” to książka dość interesująca i warta uwagi.
Szygenda już w swojej wcześniejszej powieści „Kupię rękę” skupiała się na problemie sprzedawania samego siebie innym. Początkowo wydaje się, iż wraca do raz poruszanych kwestii, ale akurat wątek sponsoringu nie jest w „Cienkiej granicy przyzwoitości” najważniejszy. To poruszająca książka o doznanej krzywdzie i o tym, że nie sposób jej wybaczyć. O nienawiści i gniewie, które zaślepiają w działaniach. O tym, że aby pokochać i wybaczyć innym, trzeba najpierw dojść do porozumienia z samym sobą. Wiem, że te truizmy nie do końca mogą zachęcić do lektury, jednak autorka tak poprowadziła swą narrację, że nie ma w niej prostych rozwiązań; jesteśmy wielokrotnie zaskakiwani, często denerwowani poczynaniami głównej bohaterki, Elwiry. To opowieść o jej dorastaniu do odpowiedzialności – za siebie i innych. O ciężkiej drodze silnej kobiety, która zawsze jest w stanie się podnieść, gdy upada. O tym, że życie może być niezwykle zaskakujące i zagadkowe, a na dodatek przyjemne, choć na co dzień tak pełne bólu i rozczarowań.
Biografia Elwiry jest dość typowa. Czytamy bowiem o młodziutkiej i naiwnej dziewczynie, która ucieka ze swej wsi, by w stolicy zacząć nowe życie. Chce sama kreować swój dalszy los, a do tego potrzebni są sponsorzy. Elwira zatem daje ogłoszenie w Internecie (Szygenda ma jakąś obsesję na punkcie Sieci, bo w „Kupię rękę” buszowanie w cyberprzestrzeni także było znaczące), w którym wyraża wolę sprzedaży swojego ciała. Odzew jest natychmiastowy. Zaczyna się gra Elwiry. Ramy tej gry wytycza tytułowa granica przyzwoitości. Elwira przekracza ją wielokrotnie. Oddając się obcym mężczyznom, czuje obrzydzenie do samej siebie. Dodatkowo nieustannie się o coś oskarża i za wszelką cenę próbuje odciąć się od ludzi, nie chce budować jakichkolwiek z nimi relacji. Powód takiego zachowania jest czytelny. Dziewczyna bowiem porzuca swą wieś wraz z własnym dzieckiem – efektem dyskotekowego gwałtu, niechcianym wyrzutem sumienia i stygmatem, który w oczach wsi czyni z Elwiry bezkompromisową ladacznicę.
Los chce, by nasza bohaterka mierzyła się z przeszłością, do której nie chce wracać. Nie jest jednak możliwe, by odciąć się od wspomnień. Najpierw musi wrócić w rodzinne strony i odebrać własne dziecko z rąk umierającej na raka ciotki. To dziecko ją przeraża. Ma już kilka lat i nigdy nie zaznało matczynej miłości. Elwira jednak nie jest w stanie zaakceptować i pokochać córeczki. Nie jest także możliwe, by pojednała się z ojcem, który kiedyś wyjechał do USA i – w mniemaniu Elwiry – zostawił ją. Do wspomnianych problemów dochodzi jeszcze walka z mężczyznami. Tymi, którzy byli sponsorami i tymi, którzy jedynie to wykorzystali. Relacje damsko-męskie i ciążące na nich napięcie, będą w tej powieści bardzo ważne, zatem warto poświęcić im kilka słów.
Jak zadowolić mężczyznę? Według Szygendy to niemożliwe. „Och, choćbyś nie wiem jak się starała, nigdy nie zadowolisz faceta. Zostajesz, uczepiasz się go, marzysz o ślubie i gromadce dzieci i to mu się nie podoba. A kiedy wychodzisz od niego i niczego nie chcesz, to też jesteś egoistką”. Relacje Elwiry z mężczyznami to relacje pełne zależności, a wynika z tego jedynie to, iż bohaterka spala się w nich i pogrąża w marazmie. Z czasem jednak planuje zemstę. Najbardziej mrocznym typem w książce jest Zbig. To taki Olgierd z „Kupię rękę”, który uważa, że jeśli ma kasę, to może wszystko, a już na pewno jest w stanie kupić Elwirę. Bardzo się zdziwi rozwojem wypadków i zapewne przeklnie dzień, w którym ją poznał, ale idąc tym tropem, popełnię streszczenie, nie recenzję, zatem tę interesującą kwestię zamykam, zaznaczając jedynie, iż w życiu Elwiry znajdą się mężczyźni bardzo różni i w różny sposób na nią działający.
„Cienka granica przyzwoitości” pokazuje, jak łatwo można się tej przyzwoitości pozbyć. Stawia pytania o to, w jaki sposób przeszłość determinuje to, kim jesteśmy. Szygenda snuje także rozważania o wewnętrznym wstydzie, zaburzonej samoocenie i cierpieniu, jakie temu towarzyszą. Nie tylko bowiem Elwira będzie przeżywać piekło jednania się z tym, co minęło. Warto także zwrócić uwagę na bohaterkę drugiego planu, Katarzynę, która także się zagubiła i nie jest w stanie określić, co jest dla niej ważne.
Ta książka jest dość jednostronna w swej wymowie. Prawie wszyscy mężczyźni krzywdzą – kobiety i siebie nawzajem. Każda z kobiet jest w jakiś sposób pokrzywdzona, a relacje z płcią przeciwną są dość ogniste i toksyczne jednocześnie. Pewnie, jest miejsce na miłość i zaufanie w związku, niemniej jednak „Cienka granica przyzwoitości” to książka, która poza wojną płci ukazuje także, jak skutecznie walczyć o własne szczęście. Bez względu na płeć.
Wydawnictwo femPRESS, 2011
Szygenda już w swojej wcześniejszej powieści „Kupię rękę” skupiała się na problemie sprzedawania samego siebie innym. Początkowo wydaje się, iż wraca do raz poruszanych kwestii, ale akurat wątek sponsoringu nie jest w „Cienkiej granicy przyzwoitości” najważniejszy. To poruszająca książka o doznanej krzywdzie i o tym, że nie sposób jej wybaczyć. O nienawiści i gniewie, które zaślepiają w działaniach. O tym, że aby pokochać i wybaczyć innym, trzeba najpierw dojść do porozumienia z samym sobą. Wiem, że te truizmy nie do końca mogą zachęcić do lektury, jednak autorka tak poprowadziła swą narrację, że nie ma w niej prostych rozwiązań; jesteśmy wielokrotnie zaskakiwani, często denerwowani poczynaniami głównej bohaterki, Elwiry. To opowieść o jej dorastaniu do odpowiedzialności – za siebie i innych. O ciężkiej drodze silnej kobiety, która zawsze jest w stanie się podnieść, gdy upada. O tym, że życie może być niezwykle zaskakujące i zagadkowe, a na dodatek przyjemne, choć na co dzień tak pełne bólu i rozczarowań.
Biografia Elwiry jest dość typowa. Czytamy bowiem o młodziutkiej i naiwnej dziewczynie, która ucieka ze swej wsi, by w stolicy zacząć nowe życie. Chce sama kreować swój dalszy los, a do tego potrzebni są sponsorzy. Elwira zatem daje ogłoszenie w Internecie (Szygenda ma jakąś obsesję na punkcie Sieci, bo w „Kupię rękę” buszowanie w cyberprzestrzeni także było znaczące), w którym wyraża wolę sprzedaży swojego ciała. Odzew jest natychmiastowy. Zaczyna się gra Elwiry. Ramy tej gry wytycza tytułowa granica przyzwoitości. Elwira przekracza ją wielokrotnie. Oddając się obcym mężczyznom, czuje obrzydzenie do samej siebie. Dodatkowo nieustannie się o coś oskarża i za wszelką cenę próbuje odciąć się od ludzi, nie chce budować jakichkolwiek z nimi relacji. Powód takiego zachowania jest czytelny. Dziewczyna bowiem porzuca swą wieś wraz z własnym dzieckiem – efektem dyskotekowego gwałtu, niechcianym wyrzutem sumienia i stygmatem, który w oczach wsi czyni z Elwiry bezkompromisową ladacznicę.
Los chce, by nasza bohaterka mierzyła się z przeszłością, do której nie chce wracać. Nie jest jednak możliwe, by odciąć się od wspomnień. Najpierw musi wrócić w rodzinne strony i odebrać własne dziecko z rąk umierającej na raka ciotki. To dziecko ją przeraża. Ma już kilka lat i nigdy nie zaznało matczynej miłości. Elwira jednak nie jest w stanie zaakceptować i pokochać córeczki. Nie jest także możliwe, by pojednała się z ojcem, który kiedyś wyjechał do USA i – w mniemaniu Elwiry – zostawił ją. Do wspomnianych problemów dochodzi jeszcze walka z mężczyznami. Tymi, którzy byli sponsorami i tymi, którzy jedynie to wykorzystali. Relacje damsko-męskie i ciążące na nich napięcie, będą w tej powieści bardzo ważne, zatem warto poświęcić im kilka słów.
Jak zadowolić mężczyznę? Według Szygendy to niemożliwe. „Och, choćbyś nie wiem jak się starała, nigdy nie zadowolisz faceta. Zostajesz, uczepiasz się go, marzysz o ślubie i gromadce dzieci i to mu się nie podoba. A kiedy wychodzisz od niego i niczego nie chcesz, to też jesteś egoistką”. Relacje Elwiry z mężczyznami to relacje pełne zależności, a wynika z tego jedynie to, iż bohaterka spala się w nich i pogrąża w marazmie. Z czasem jednak planuje zemstę. Najbardziej mrocznym typem w książce jest Zbig. To taki Olgierd z „Kupię rękę”, który uważa, że jeśli ma kasę, to może wszystko, a już na pewno jest w stanie kupić Elwirę. Bardzo się zdziwi rozwojem wypadków i zapewne przeklnie dzień, w którym ją poznał, ale idąc tym tropem, popełnię streszczenie, nie recenzję, zatem tę interesującą kwestię zamykam, zaznaczając jedynie, iż w życiu Elwiry znajdą się mężczyźni bardzo różni i w różny sposób na nią działający.
„Cienka granica przyzwoitości” pokazuje, jak łatwo można się tej przyzwoitości pozbyć. Stawia pytania o to, w jaki sposób przeszłość determinuje to, kim jesteśmy. Szygenda snuje także rozważania o wewnętrznym wstydzie, zaburzonej samoocenie i cierpieniu, jakie temu towarzyszą. Nie tylko bowiem Elwira będzie przeżywać piekło jednania się z tym, co minęło. Warto także zwrócić uwagę na bohaterkę drugiego planu, Katarzynę, która także się zagubiła i nie jest w stanie określić, co jest dla niej ważne.
Ta książka jest dość jednostronna w swej wymowie. Prawie wszyscy mężczyźni krzywdzą – kobiety i siebie nawzajem. Każda z kobiet jest w jakiś sposób pokrzywdzona, a relacje z płcią przeciwną są dość ogniste i toksyczne jednocześnie. Pewnie, jest miejsce na miłość i zaufanie w związku, niemniej jednak „Cienka granica przyzwoitości” to książka, która poza wojną płci ukazuje także, jak skutecznie walczyć o własne szczęście. Bez względu na płeć.
Wydawnictwo femPRESS, 2011
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAmbitna wiejska nauczycielko, nie rozumiem Twego wzburzenia. Włączyłem do tekstu luźną refleksję, w której słowo "obsesja" nie ma znaczenia pejoratywnego. Po prostu zastanawia, kiedy autor w kolejnej książce znowu często sadza bohaterów przed komputerem. Zresztą... z czego ja się tu tłumaczę? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńsieć jest dzsiaj nieodłącznym elemntem funkcjonowania inteligentnej lub po prostu funkcjonujacej we wspolczesnym swiecie osoby, to trochę tak jakby powiedziec, że autorka ma obsesje na punkcie telewizji, bo ogląda wiadomości czy co innego w tym okienku ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się pozbyć wrażenia, że książka, tak jak i Twoja recenzja jest trochę na siłę i w sumie nie kończy się jakąś zasadniczą puentą. Trudny temat do opowiedzenia i może nastręczać kłopotów autorowi, jak i czytelnikowi. Co zrobić.
OdpowiedzUsuńPani Agnieszko!
OdpowiedzUsuńGRATULUJĘ!!!
Wszystkiego, wytrwałości i jednak sukcesu.
Nie wiem czy Pani mnie pamięta?
Z poważaniem
Stefan Kotowski (Aleja1000)
p.s.Jeśli można to prosze o e-maila np. w tych komentarzach.
Gratuluję, bardzo dobra książka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dalszych sukcesów