Eksperyment to odwieczny i
konieczny warunek rozwoju medycyny. Odbywał się w różnych formach i na
przeróżnych podmiotach. Dzisiaj sankcjonowane są poczynania patologów i
eksperymentatorów, które kiedyś wywoływały etyczne zwłaszcza oburzenie. Dziś
rozprawia się o tym, czy można klonować człowieka, co zwracało jednak uwagę
przed wiekami? Francuski filozof Grégoire Chamayou pochyla się w swej rozprawie
naukowej nad znaczeniem sentencji fiat
experimentum in corpore vili. Czym było eksperymentowanie na podłych
ciałach? Czym były one same? Czy eksperymenty medyczne w XVIII i XIX wieku – bo
ten okres interesuje badacza – bywały zbyt śmiałe, niepotrzebne,
kontrowersyjne? Jakich nadużyć trzeba było się dopuścić, by zbadać ciała, o
które nikt się nie upominał? Czy procesy takie jak inokulacja - wprowadzanie do organizmu wirusa, bakterii - odbywały się w
zgodzie z ludzkim rozumieniem szacunku zarówno do sfery duchowej, jak i
cielesnej człowieka? Chamayou w swej książce rozpatruje związki władzy
politycznej i medycznej, łączy je z myślą filozoficzną oraz socjologiczną, ale
przede wszystkim stara się dotrzeć do źródeł i oddać głos tym, którzy
komentowali przed laty procesy mające na celu usprawnienie działań medycznych i
skuteczności kuracji względem coraz to nowych chorób.
Autor już na wstępie
definiuje osie badawcze oraz zakres i chronologię tematyki, jaką się zajmie. Chce
zbadać epistemologiczną historię mechanizmów eksperymentu medycznego; zmierzyć
problem z myślą etyczną; stworzyć studium technik eksperymentowania, zdobywania
i wykorzystywania ciał oraz wskazać, w jaki sposób były one odbierane przez
opinię publiczną. Chamayou łączy w swych rozważaniach deontologiczne dyskursy o
eksperymentach na ludziach, dając nam rozprawę stale otwartą i zmuszającą do
zadawania wielu pytań, choć jej przedmiot to kwestie, które przestały być już
tak „gorące”. Zajmuje go bowiem – jak
wspomniałem – osiemnaste i dziewiętnaste stulecie, a od tego czasu medycyna
(także jej sfera związana z eksperymentami na ludzkim ciele) przebyła długą
drogę i dyskusje nabrały już zarówno innego zabarwienia, jak i zmienił się ich
styl. To, o czym traktuje rozprawa Chamayou, jest obecnie nie tyle ważne dla
zrozumienia rozwoju medycyny oraz drogi, jaką przeszło etyczne i filozoficzne
myślenie o ludzkim ciele. Badania i wnioski zawarte w tej książce wciąż budzić
mogą kontrowersje i wiele pytań, bo skupiają się przede wszystkim na biernych
podmiotach eksperymentowania i od krótkiej ich analizy chciałbym zacząć.
Skazańcy – na ich ciałach
można było robić właściwie wszystko. Należały do wymiaru sprawiedliwości, do
państwa, francuskiego władcy. Ich ciała były świeże, zdrowe i zawsze dostępne.
Można było pracować na nich także zaraz po ich śmierci. Autor wskazuje, z jakim
entuzjazmem Francja przyjęła wynalazek gilotyny, minimalizujący rzekomo cierpienie
skazańców przed zgonem, zwracając jednak uwagę na dowody, iż szybkie
pozbawienie ciała głowy nie było jednocześnie błyskawiczną i bezbolesną
śmiercią. Skazańcy wykorzystywani byli jeszcze ciepli, zaraz spod gilotyny. Dlaczego
kwestionować by można wykorzystanie ich ciał, skoro społeczeństwu winni byli
długi i tylko tak mogli je spłacić? W przypadku więźniów z szansą na uwolnienie
problem badania ich ciał komplikował się. Na nich przeprowadzano przede
wszystkim eksperymenty toksykologiczne. W zamian za ułaskawienie – o ile go
dożywali – wielu ryzykowało, poddając się próbom. Zależni od władzy, musieli
się jej podporządkować. Chamayou przytacza komentarz Diderota do problemu, czy
niegodziwe jest otwieranie za życia ciała niegodziwca? Wskazuje także na
wyraźny sprzeciw Kanta wobec wszelkiego rodzaju eksperymentowaniu na żywych;
zwłaszcza takim, jakie opierało się na wspomnianym już emocjonalnym szantażu.
Kolejna grupa ciał podłych
to biedacy, żebracy, bezdomni. Osiemnastowieczny utylitaryzm próbował przekonywać,
że skoro za życia nie byli społeczeństwu przydatni, po śmierci można
wykorzystać ich ciała, po które i tak nikt się nie zgłasza. Ciała biedaków
dobrem państwowym? Skoro nikt nie odbiera ciał, można je śmiało przeznaczyć
choćby na sekcje zwłok. Proste, prawda? Pozornie. I nie chodzi tylko o aspekt
etyczny. Życie pozbawione godności i pełne cierpienia zasługuje przynajmniej na
godną śmierć i pochówek. A może wcale nie, bo może dzięki tym podłym ciałom
rozwiązać można niejedną medyczną zagadkę, eksperymentując w ludzkich
wnętrzach… Najbardziej śmiałe i chyba najmniej poddane kontroli eksperymenty
można było przeprowadzać w koloniach francuskich. Niewolnicy i ich dzieci to
był doskonały materiał. Zastanawiano się nad tym, czy doświadczenia na organizmach
ludzi czarnych przysłużą się białym. Stąd już niedaleka droga do
eksperymentalnej rasologii i rozwoju rasizmu w ogóle.
Tyle o ciałach. Co z ich badaczami?
Autor rozważa problem inokulacji – procesu potępianego przez wspomnianego już
Kanta, a chwalonego choćby przez Woltera. Także Rousseau pochwalał inokulacyjne
eksperymenty. Narażać mały procent ludzkości na śmierć po to, by w przyszłości
uratować ją prawie całą? Ależ oczywiście! Uprawomocnieniem działań
eksperymentatorskich na innych ciałach miały być akty autoeksperymentów, którym
Chamayou przygląda się w jednym z rozdziałów. Lekarze eksperymentujący na sobie
mieli rzekomo udowodnić, iż heroizmem jest traktowanie własnego ciała jako
podłe. Podłość ta staje się czymś dystynktywnym w momencie, kiedy zaczyna
znaczyć w procesie odkrywania czegoś nowego, poznawania tajemnic cielesności
oraz chorób, jakie rozwijają się szybko i błyskawicznie.
Autor rozpatruje między
innymi warunki etycznoprawne możliwości przeprowadzania różnego rodzaju prób na
ciałach ludzkich. Rozważa proces eksperymentu klinicznego. Stara się przede
wszystkim stawiać pytania nie tyle to, czy można w ogóle eksperymentować, ale o
to, na kim można i w jakim zakresie. Każdy z nas ma bowiem podłe ciało i każdy
może zrobić z niego użytek. Zwłaszcza po swojej śmierci. Ku rozwadze i
przemyśleniu. Rozprawa interesująca, wieloaspektowa, oparta na badaniach innych
i opatrzona uzupełnieniami w licznych przypisach. Rozprawa o ciele dla umysłu
otwartego. Bo to stawiająca pytania i dość kontrowersyjna publikacja, ale
przede wszystkim racjonalnie tłumacząca procesy i myśli, do których w XVIII i
XIX wieku podchodzono z wielkimi emocjami.
tłum. Jadwiga Bodzińska,
Katarzyna Thiel – Jańczuk
Wydawnictwo słowo/obraz
terytoria, 2013
To musi być ciekawa zaiste pozycja do przeczytania. Świetnie dobierasz tematykę książek. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Lektura do łatwych nie należała. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzy autor książki odnosi się jakoś do współczesności? Bo z tego co tu przeczytałam, wynika trochę, że problem eksperymentowania na ludziach to taka osobliwość XVIII i XIX wieku, taka historyczna ciekawostka. A tak oczywiście nie jest. Może i jest teraz głośniej o in vitro i klonowaniu, ale problem eksperymentowania na ludziach, w takim "klasycznym" wydaniu, nadal istnieje. Chociażby badania mające na celu odkrycie skutecznego leku na kiłę (połowa XX wieku) przeprowadzane były na więźniach (za ich zgodą), na afroamerykanach (bez ich zgody), na mieszkańcach Gwatemali (bez ich zgody). Ta ostatnia sprawa została odkryta dopiero parę lat temu. No i pojawiające się cały czas kontrowersje , dotyczące badań klinicznych przeprowadzanych przez firmy farmaceutyczne. Więc temat jak najbardziej aktualny.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się bardzo ciekawa, postaram się ją zdobyć w najbliższym czasie, a ze swojej strony w temacie "bioetyka" polecam "Nieśmiertelne życie Henrietty Lacks".
Basiu, autor zajmuje się tylko wspomnianym przedziałem czasowym. Myślę, że temat wciąż żywy i aktualny, choć kontrowersje może innego rodzaju. Dzięki za polecenie - chętnie zajrzę! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoje trzy grosze na ten sam temat:) http://ohistorii.blogspot.com/2013/04/g-chamayou-pode-ciaa-eksperymenty-na.html
OdpowiedzUsuńPiotrek - dzięki za punkt widzenia historyka:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń