Wydawca: Lambook
Data wydania: 14 października 2013
Liczba stron: 316
Oprawa: miękka
Cena det: 36,90 zł
Tytuł recenzji: Opowiedz swoje życie…
Życie każdego z nas składa
się z opowieści. Sztuką jest nie tylko zauważyć to, ale także przeżyć je świadomie.
Chodzi o zdolność odkrywania w sobie narracji, które mają szansę stać się
zapisane. Wtedy nasze historie tracą coś, ale także zyskują. Bo przecież „powieść traci wolność z chwilą, w której
zostanie zapisana, zyskując w zamian życie wieczne”. O życiu wiecznym w opowieściach, o ich odnajdowaniu, przekazywaniu i
rozmyślaniu nad nimi jest właśnie książka Shirin Kader. Pozornie kusząca
orientalnym pięknem. Tak naprawdę osadzona jednak w świecie, w którym mało kto
chce zrozumieć swoje opowieści i niewielu pragnie ocalić je od zapomnienia.
„Zaklinacz słów” rozgrywa
się na ulicach multikulturowego Londynu; tam główna bohaterka pozna wiele
tajemniczych historii i tam właśnie będzie starała się zrozumieć najważniejszą,
swoją. Bo słuchanie opowieści będzie poszukiwaniem własnej tożsamości i
stanowieniem swojego losu. Polka z
Lublina stanie się współczesną Szeherezadą, która nie tyle opowiada, co
gromadzi opowieści. Tym, którzy opowiadają swoje życie samodzielnie i z
rozmysłem, Szeherezada dzisiaj nie jest potrzebna. Warto jednak przyjrzeć się
temu, w jaki sposób Shirin Kader wychodzi od narratora, skupia się na
bohaterze, a ostatecznie nadaje znaczenie historiom, które się opowiedziały.
Tak po prostu, chociaż sporo w nich magii, orientalnego czasu i tajemnic, do
których nie mamy dostępu.
Nina Czaplińska była
specyficznym dzieckiem. W dzieciństwie, a właściwie jeszcze przed urodzeniem,
kształtowały ją orientalne baśnie. Odkąd w wieku pięciu lat zaczęła czytać,
zrozumiała, iż jest kimś napisanym, tylko nie była do końca pewna tego, czy
sama się pisze, czy też może potrzebny jest ktoś, kto za to pisanie się weźmie.
Bo spisywać życie można tylko z pełną jego świadomością. A młoda Nina miała
przede wszystkim świadomość tego, iż otaczająca ją rzeczywistość jest światem
niepełnym, daleko niedoskonałym, wybrakowanym nawet, bo wyzutym z prawdy
narracji, które kryją się w życiorysach. Bohaterka – jak Sara Crewe –
postanowiła polegać na wyobraźni i dzięki niej czuć się lepiej w świecie, w
którym ludzie nie chcą znać siebie, nie wierzą we własne opowieści, nie mają
świadomości, iż w nich są mikrokosmosem. Nieprzypadkowo Nina podejmuje się
badań nad rolą bajarzy w arabskim średniowieczu. Kiedy staje przed okazją
wyjazdu do Londynu, nie waha się. Z Lublinem nie jest związana; tam ludzie
zamykają się w sobie, nie opowiadają, nie fantazjują, nie wierzą w życie ukryte
w słowach. W Londynie Nina pozna kogoś,
kto zwie się zaklinaczem tychże słów. Stanie się na nie bardziej otwarta i
uczulona. Odkryje, że w słowach zapisana jest ona sama i jej przeznaczenie, ale
tylko wtedy, kiedy kierowane do niej opowieści zrozumie w pełni i w sposób
dojrzały.
Stający na jej drodze
Gabriel Stork jest enigmatycznym hakawatim, także człowiekiem mediów
ofiarującym im orientalny smak historii z symbolicznymi odniesieniami. Gabriel
jest efemeryczny. Nieprzewidywalny. Nina wiąże się z nim, nie znając jego
przeszłości i nie mając pojęcia o tym, czego oczekuje w ich związku. To związek
bardzo specyficzny. W nim ujawnia się szczególna wrażliwość Niny; wrażliwość na
szczegóły, ulotne drobiazgi, zapachy i dźwięki. Gabriel zaczyna być wszędzie i
jest jednocześnie wszystkim. Tymczasem Nina nie ma jeszcze świadomości tego, że
dzięki niemu ma odkryć samą siebie. Tę, która kiedyś skryła się przed światem w
świecie baśni i tę, która teraz powinna z nich na chwilę wyjść, by – bogata o
przeczytane mądrości – napisać siebie naprawdę. Gabriel prosi ją, by napisała o
nim, a Nina dopiero potem zrozumie prawdziwe przesłanie tej prośby. Tymczasem
będzie chłonąć Londyn taki, jakiego jego mieszkańcy na co dzień nie
dostrzegają. Londyn wiecznych opowieści, które snują się po kawiarniach,
straganach, księgarniach czy gabinetach wielbicieli sztuki. Nina kroczy drogą ku samopoznaniu, ale
najpierw poznać musi kilka symbolicznych przypowieści, dzięki któremu zrozumie
i częściowo Gabriela, i samą siebie, w gruncie rzeczy niedostępną dla świata
przez dłuższy okres czasu.
Poznamy historię egipskiego
sklepikarza Abu Zaida, u którego klienci otrzymują dokładnie to, co mają w
sercu. Będziemy podążać drogą jordańskiego włóczęgi o hipnotyzującym
spojrzeniu, którego nieszczęśliwa dusza domagać się będzie uwolnienia od klątwy
okrutnego dżinna. Wysłuchamy opowieści Marokanki Jasminy o ucieczce przed
zbrodniarzem z namiętności i o tym, że można okraść kogoś z miłości i
szczęścia. Stawimy czoła zarzutom pewnej Hinduski, która neguje chrześcijańskie
przywiązanie do cierpienia, snując jednocześnie opowieść o cierpieniu wielowymiarowym
i to w dwóch pokoleniach. Co te opowieści dają Ninie? Na co mają ją
naprowadzić? Okazuje się, że nie są to spotkania przypadkowe i poprzedzają
dramatyczny zwrot akcji, po którym bohaterka nie będzie w stanie określić tego,
co się dzieje wokół niej i w niej samej.
Shirin Kader rozpisuje na kilka głosów
przejmującą narrację o dorastaniu do życia świadomego; o znalezieniu w nim
swojego miejsca, o które nie będzie łatwo, jeśli nie ukonstytuują go życiowe
opowieści. Każdy z nas bowiem może być opowiedziany i powinien zostać spisany.
Każdy kryje w sobie historie, dzięki którym można pomóc innym. „Zaklinacz słów”
jest zatem o wysiłku opowiadania i o roli, jaką opowiadanie może mieć na drodze
zrozumienia tego, po co i przede wszystkim dla kogo się opowiada. To także – o czym nie wspomniałem – piękna
historia miłosna, która ucieka od ckliwych, banalnych rozwiązań. Autorka zamyka
swe narracje w egzotycznym kręgu, bo tylko dzięki bliskości z Orientem, może tę
historię – europejską przecież – opowiedzieć w sposób pełny i wyraźny. Na
kartach książki spotkamy ludzi, ale i magiczne przedmioty, które za nich będą
opowiadać. Tajemniczy portret,
rozpadająca się filiżanka, szron w upale i mnóstwo zestrojonych ze sobą
drobiazgów, które czarują i zachęcają do poznania – historii Niny i tego, ile
jest w niej dla nas samych do wzięcia. Bo życie wciąż się opowiada; czasami
tylko potrzebujemy Szeherezady, aby opowiedziało się naprawdę.
PATRONAT MEDIALNY
Świetna książka, ładnie, niemal plastycznie napisana, pozwalająca oderwać się od codzienności. Okładka idealnie dopasowana do treści, tworzy ciepły, mistyczny nastrój. polecam
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie oczarowała i zaczarowała. Piękna zawartej w niej opowieści dopełnia staranne wydanie. Książka może być wspaniałym prezentem i ze względu na wygląd i przede wszystkim, ze względu na treść.
OdpowiedzUsuń