Wydawca: Studio
EMKA
Data wydania: 23 października 2013
Liczba stron: 214
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Suczy świat…
Takich bezkompromisowych, drapieżnych
i wyraźnych książek nikt raczej nie potrzebuje. Dlaczego? Bo opowiadają o życiu
aspołecznym, wyśmiewają stereotypy, kpią z całego tak zwanego social life, wbijają grube szpile w
codzienność budowaną na pustych rytuałach i wskazują bezlitośnie, kim jesteśmy
jako ludzie. „Suka” to historia
skonstruowana przewrotnie i z pazurem. Takim kobiecym, ale nie elegancko
wymalowanym, tylko opiłowanym tak, że będzie boleć, kiedy pchnie się nim to i
owo. Katarzyna Gryga wbija pazur w kobiecość, która w szerokim ujęciu jest
dla jej bohaterki antywzorem i źródłem opresji. Ośmiesza zwyczaje i obyczaje,
które każą nam wmawiać, że jesteśmy istotami społecznymi. Drwi bezlitośnie z
państwa, w którym nie ma miejsca na miłość, na zawodowe spełnienie, nie ma
miejsca na sentymenty, rozwój intelektu, nie ma miejsca do godnego życia. Dla
kogo ta książka? Przecież kobiety spąsowieją, faceci rzucą nią po kilkunastu
stronach; trudno będzie dobrnąć do końca, bo już sam początek zapowiada ostre
wbicie w świat, którego autorka nie szanuje, a który z mozołem latami sobie
tworzyliśmy, by tonąć w truizmach, płytkiej codzienności, jałowych rozmowach i
bzdurnych konwersacjach.
Gryga
napisała książkę, która ma być wyrazem sprzeciwu wobec cukierkowej literatury
kobiecej. Jej bohaterka jest taka, jaką zwykle kreują słodkie
powieścidła z serduszkami na okładkach. Majętna, odważna, zdecydowana, śmiała.
Poszukująca. Niekoniecznie księcia z bajki. W swoim łóżku toleruje jedynie psa,
czterdzieści kilogramów do kochania. W związku partnerskim, związku idealnym,
od lat jest… z własną matką, tak samo niezależną i awangardową. Nie szuka
spełnienia, bo czuje się spełniona. Sama ze sobą. Sama w sobie. Osobna. Krytycznie
spoglądająca na to, czym ma emanować kobiecość. Drwiąca z życia
przewidywalnego, pragnień posiadania dziecka, męża na smyczy, majątku.
Ośmieszająca nie tyle kobiecość, co ludzkość w ogóle – odpuszczającą sobie
rozum i intelekt, robiącą dzieci i kariery dla zajęcia czasu, by nie myśleć,
nie stawać bacznie do boju z codziennymi absurdami; by się zasadzić na czymś
stałym, niczego nie zmieniać, nie zmieniać siebie, nie analizować swojego życia
i w owczym pędzie żyć sobie wygodnie, jedząc, pijąc, kochając się, zdradzając,
łykając medialną papkę, wydalając i niańcząc bachory z naiwną wiarą, że ma się
zapewnione podanie szklanki wody na starość.
Suka
– naprawdę tak ma na imię! – żyje sobie już 26 lat i bacznie obserwuje
wszystko, co ją otacza. Uważa, że w życiu kawior trzeba jeść łyżkami,
wykorzystać swój czas dla siebie samego, hołubić egoizm i nie poddawać się
socjalizacji. Od ludzi świadomie trzyma się z daleka.
Pracuje w domu, bez kontaktu z innymi pracownikami korporacji, bez kontaktu z
ludźmi w ogóle. Bo ludzie to barany, których trzeba omijać. Najbardziej boi się
tych wierzących i z dobrym serduszkiem, co to każdemu pomogą i każdemu służą
dobrą radą. Suka nie pomaga nikomu, bo i od nikogo pomocy nie potrzebuje. Co
jest ważne? Cynizm, sarkazm i orgazm. To, by żyć świadomie i tępić umysłowe
lenistwo. Ludzie w nadmiarze są toksyczni i niewarci uwagi. Śmieszni,
dramatycznie śmieszni i puści zwyczajnie. Kobiety
to już szczyt ludzkiej głupoty i naiwności. Same czynią swoje życie opresyjnym.
Wieszają się mężom na ramionach, rodzą dzieci, ubierają się w krzykliwych
sklepach, wciąż żebrzą o zainteresowanie i czułość, same ze sobą wiodą jałowe
dyskusje o niczym i w nicości zatapiają się na własne życzenie. A Suka jest
inna. Biseksualna przede wszystkim. Pociągają ją mężczyźni starsi i
doświadczeni, a męczy jej partnerka Marianna. To przerażający obraz
lesbijki-katoliczki, która chce mieć dzieci, pielęgnować podstawową komórkę
społeczną, poddać się tradycji wszelakiej i wierze w to, że tak proste życie
przyniesie szczęście. Tymczasem zarabia na paszkwilach internetowych, zawraca
swej kochance głowę, pragnie czułości i bycia najważniejszą, a przede wszystkim
komplikuje jej życie, bo odbiera niezależność.
Suka ze swym białym,
wypolerowanym mieszkaniem, ze swą nerwicą natręctw i specyficznym pojęciem
porządku wokół jest chwilami takim Adasiem Miauczyńskim w spódnicy. O,
przepraszam, Suka woli ubierać się jak facet, bo wie, w co się ubiera i nikt
jej nie truje o tym, że ma kupić milion nieprzydatnych dodatków. Gryga nie tworzy jednak postaci kobiecej, w
której dominacja frustracji rozsadzi ją wewnętrznie. Nie! Suka doskonale wie,
czego chce. Realizuje się, czuje spełniona. Jest przy tym też
nieprzyzwoicie bogata i los dał jej możliwość przebierania we wszystkim. Sushi
zajada jak krakersy, z matką jedzie na Zanzibar poczytać książki, mierzi ją
komunikacja miejska i śmieszy liczenie każdego grosza. Do czasu, kiedy sama nie
będzie zmuszona liczyć. Stanie przed koniecznością szukania pracy w kraju, w
którym pracuje się za darmo, zasuwa za marne grosze, gdzie operator mopa musi
napisać kwiecisty list motywacyjny i uzasadnić, że sprzątanie to pasja i
wyzwanie. Dotknie świata, z którego drwiła, jednocześnie stając się bardziej
pokorną. Dlaczego? Bo dostanie jeszcze kilka życiowych kopniaków i będzie
musiała zacząć żyć inaczej. Jak? Warto przeczytać.
Suka w gruncie rzeczy jest
dość mocno zagubiona w świecie, jaki ją otacza. Zagubiona w płciowości i w
społecznych rolach, wyraźnie przecież sterowanych faktem, czy ktoś ma między nogami
dziurkę czy prężny narząd często zastępujący mózg. W tym zagubieniu nie poddaje
się jednak. Jej siła i zdecydowanie też nie wzięły się znikąd. Suka ma jedno
określone czasowo życie do przeżycia i nie zamierza tracić czasu na wieczne
udowadnianie komuś, że go kocha, na rozmowy o pieluchach i o tym, czym się
pociesze ostatnio odbiło, na jałowe gadki o niczym rzekomo socjalizujące i na
głupi świat wokół, który wielbi przeciętność, idiotyzm i brak własnej woli.
Świat w powieści
Katarzyny Grygi jest światem na nie przedstawionym bardzo plastycznie i
wyraziście. W tej książce odnajdą się ci, którzy po prostu myślą. To nie tylko feministyczny manifest i ostry
sprzeciw wobec książeczek dla kobiet, co robią wodę z mózgu. To książka o tym,
jak trudno stanowić o sobie w świecie, który dąży do szufladkowania,
porządkowania wedle wzorów; w świecie stereotypów, głupoty, miałkości i pędu ku
niczym. Tak jak Suka boi się wszelkich ram, definicji i schematów, tak
wszystkiemu temu daleka jest ta książka, bo „Suka” to z jednej strony manifest
świadomego kobiecego indywidualizmu, z drugiej świadectwo bezradności, którą
trzeba kryć za fasadą wewnętrznej siły. Złość, frustracja, ostre ostrze ironii
i satyry, ale przede wszystkim bezmiar smutku, że żyjemy w nijakości i ku nijakości
zmierzamy – to i dużo więcej znajdziemy w „Suce”, która nie jest książką dla
każdego. I autorka, i jej bohaterka dobrze to wiedzą. I mają gdzieś. Bo czytać
będą świadomi. I pewnie im się spodoba, choć niewiele podoba się samej Suce.
Warto zajrzeć!
Zaciekawiłaś mnie :D Szczególnie tym imieniem u głównej bohaterki :) Na pewno będę o książce pamiętać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
tytuł dobry. recenzja zachęcająca. jak gdzieś się natknę, przeczytam.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca treść. Suka, hmmm, (może od Sookie miało pochodzić to oryginalne imię ;)))) pff
OdpowiedzUsuńPragnę tej książki ! Już "rzygusiam" słodkimi powieściami na jakie trafiam ostatnio... dajcie mi sukE!
OdpowiedzUsuń