Wydawca: Fundacja
Zeszytów Literackich
Data wydania: 30 września 2014
Liczba stron: 100
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 25 zł
Tytuł recenzji: Ślady istnienia
Niewielka rzecz niezwykłej
urody i smaku. Chciałoby się takie książki nosić wciąż gdzieś przy sobie.
Chciałoby się spotykać na swej drodze tak bacznych obserwatorów rzeczywistości
jak Anna Arno. W jednym z opowiadań zbioru jest mowa o pewnym niezbyt udanym
obrazie, którego autor ma problemy z pokazywaniem przestrzeni. Arno wychodzi ta
sztuka znakomicie. Wykorzystując
metaforę okiennej perspektywy i portretując przestrzeń, młoda wiekiem pisarka
przygląda się temu, co z definicji stare, z przekonania bezużyteczne i z reguły
niepotrzebne. "Okna" to podzielona na poetyckie fragmenty
historia o tym, w jaki sposób świadomie należy wychodzić poza samego siebie. W
jaki sposób ze świata zewnętrznego czerpać nie tyle inspiracje, co odnajdywać
subtelnie wyłaniające się z niego odbicia duszy - wrażliwej, czujnej, uważnej i
stęsknionej za wszelkimi przejawami życia, ale także symptomami śmierci oraz
odchodzenia, którym nikt nie chce się przyglądać.
Pamiętacie, w jaki sposób
rzeczywistość widzieli "straszni mieszczanie" Juliana Tuwima? "Że dom... Że Stasiek... że koń... że
drzewo". Anna Arno wymienia i łączy elementy, które nieco
metafizycznie przetwarza w materię znaczeń, jakich nie dostrzegamy. W jej opowiadaniach jest bliskość i
oddalenie. Wielki szacunek, ogromna sympatia, baczność i szczera ciekawość. A
także niepokój. Bo wszystko widziane z okna duszy wydaje się bliskie tylko
wtedy, kiedy ujrzymy w tym znamię efemeryczności. Arno zatrzymuje
tymczasowość w słowach. Usiłuje oddać nieznośne czasem napięcie między tym, co
tworzy trudny do ogarnięcia świat zewnętrzny a naszymi jednostkowymi odczuciami.
Napięcie owo kreuje się też między znakiem a jego znaczeniem, między elementem
obserwowanym a refleksją wynikającą z obserwacji. "Okna" odsłaniają
dwie perspektywy - tę bliską, oswojoną i tę daleką, gdzie jest się spragnionym
nowych bodźców pielgrzymem, odpornym na upływ czasu, w tym upływie
zatrzymującym fragmenty warte zatrzymania.
To książka o odnajdowaniu
porządku w mnogości. Chociaż wydawca umieścił na okładce kilka kluczowych myśli
zbioru, w moim odczuciu zabrakło tej zapisanej gdzieś być może w pośpiechu, w
oddaleniu od własnego, krakowskiego okna, skąd widać więcej niż można sobie
wyobrazić. "Nadmiar rzeczy, od
których pęka świat. Nadmiar pogardzonych rzeczy, zbyt wiele świata, w którym
poruszam się pomiędzy, zawsze na granicach". Anna Arno oswaja wielość
bodźców, sama jednocześnie konfrontując się z wrażeniem ich przyciągania. Jest
obok niej zbyt wiele rzeczy, ludzi, zbyt wiele zdarzeń, barw czy dźwięków.
Tylko pozornie. Bo "Okna" są niezwykłą opowieścią o tym, jak wiele
śladów pozostawia w nas życie i jak trudno o tych śladach jest napisać. Arno obserwuje, ale przede wszystkim
porządkuje w wyobraźni to wszystko, czemu los i mijający czas odbierają
jakąkolwiek formę uporządkowania.
W pierwszej części książki
jesteśmy w Krakowie. Mieście, w jakim szczęśliwi mogą poczuć się ponoć tylko
Amerykanie. Mieście skwerów, starych kamienic, starszych ludzi, zgrzytających
tramwajów i przygód z nimi związanych. Arno podgląda wszystko to, co nie
zdążyło się zasłonić przed wzrokiem innych. Podąża swoim tropem, zbierając
ślady krakowskiego istnienia, krakowskiej melancholii. Pisarka jest uważna
wobec rzeczy małych, gdyż tylko one interesują ją naprawdę. To wielki ukłon nie
tyle w stronę kalejdoskopowej codzienności, co w kierunku wszystkiego przepadającego
nam na co dzień bez śladu. Kraków wydaje się spokojny i uporządkowany, jeśli
porównamy zapiski pierwszej części książki do tego, co znajdziemy potem - opisu
mnogości i nieuważności świata zwiedzanego i podpatrywanego z ciekawością kogoś
z dala. Tkwi w mieście Arno jednak dużo kontrastów, z jakimi mierzyć się może
tylko baczny obserwator, zestawiający na przykład cud kwitnienia z powagą
nieruchomych mogił.
Jest też sporo o różnego
rodzaju końcach i odejściach. Niezwykła wrażliwość w opisywaniu wiekowych
ludzi. Dla nich nikt już nie ma czasu, chociaż sami mają go dla siebie w
nadmiarze. Starość w opowieściach Anny Arno przyjmuje różne kształty, ale za
każdym razem obcowanie z nią daje odrobinę metafizycznej przyjemności. "Okna" pozwalają spojrzeć na rzeczy
i ludzi nikomu już niepotrzebnych. Obok tych zapadniętych w sobie, którzy
nie szukają już kontaktu z otoczeniem, znajdziemy melancholijny i rozpaczliwy
nieco obrazek starych książek, jakich nikt już nie chce kupować. Niewielu chce
przejmować historie innych, z jakimi wiążą się używane przedmioty. Anna Arno
wchłania w siebie życie z zewnątrz w każdej, najbardziej nawet niedostrzegalnej
dla innych formie. Autorskie zachłanne i rozpaczliwe niekiedy domaganie się
pozaokiennych widoków jest podyktowane determinacją, by nie zapaść się w sobie
i nie pozostawić świata bez refleksji.
A ten daleki świat może mieć
kolor magenty. Może być nasycony maskami i ludźmi, którzy chowają się w
fałszywych życiorysach. Może smakować orientalnie albo kusić egzotycznymi wizjami
czegoś, co bliskie, lecz nieoswojone. "Okna"
to piękna opowieść o możliwościach spoglądania na świat - ten bliski nam oraz
daleki, zupełnie odległy i fascynujący inaczej niż przyległa kamienica,
sąsiedzkie kłótnie za ścianą, niezauważone śmierci i porzucane po nich domy,
które trzeba wywietrzyć z przeszłości. Anna Arno zdaje się wspierać swą
podglądającą wszystko i wszystkich sąsiadkę. Chorą, bo "ma astmę, chore serce i niewydolność krążenia". Podgląda
wbrew wszystkiemu. Widzi, ale nie dostrzega już uważnie. Trzeba jej pomóc...
W tych krótkich narracjach
mieści się też duży kontrast między egzystencjalnym dramatem żegnania się ze
światem a jego ciekawością, która czasem wzrasta odwrotnie proporcjonalnie do
czasu, w jakim można świat oglądać. "Okna" są zapiskami fragmentów
życia wewnętrznego, które z wielką ochotą chce się znaleźć na zewnątrz.
Niezwykła jest wrażliwość w opowieściach Anny Arno. Niezwykle prosta, a
jednocześnie wyraźnie wieloznaczna metafora okna, jaką się posługuje,
funkcjonuje w tym zbiorze znakomicie. To
książka, która uczy spoglądania w głąb siebie - pozbawionego skłonności do
egoizmu czy narcyzmu. I wszystko po to, by przechytrzyć czas. Na pohybel
zapomnieniu. Na złość życiu, które zaciera kontury i nie pozwala się widzieć
wyraźnie w szczegółach.
Do Arno się zniechęciłam.Niestety.
OdpowiedzUsuńJak szukasz okien w Aleksandrowie to koniecznie sprawdź - http://twoje-okna.com/lodzkie/okna-aleksandrow-lodzki
OdpowiedzUsuń