Wydawca: Grupa
M-D-M
Data wydania: 24 października 2014
Liczba stron: 242
Oprawa: miękka
Cena det: 29,90 zł
Tytuł recenzji: Tryptyk z innego świata
Krystian Głuszko odważnie i
z niemałą determinacją podąża swoją trudną drogą. Ci, którzy przeczytali przed
laty "Spektrum", na pewno czekali z niecierpliwością na nową
publikację i wierzę, że będą jej mocno kibicować. Tych, którym nazwisko autora
niczego nie mówi, z pewnością zaintryguje tytuł i dość wyraźną okładka. Głuszko
od zawsze cierpi z powodu różnie na kilku etapach jego życia diagnozowanych
dolegliwości umysłu. Pisząc o trudach walki z urojeniami, epilepsjami,
depresjami i epizodami samobójczymi, stawia na ambitną misję - pragnie docierać
do innych, którzy są mu podobni oraz do tych, dla których zaburzenia psychiczne
to nadal temat tabu albo kwestia mało absorbująca, bo przecież ich posiadanie
to stygmat, a nie powód do afiszowania się z tym.
Autor nie afiszuje się.
Próbuje za wszelką cenę osadzić siebie i swój cierpiący umysł w tak zwanym
normalnym świecie, który rządzi się zasadami rzadko akceptowanymi przez aspie
czy autystyków. Jak bowiem odnaleźć się
w świecie norm, kiedy daty mają kolory, a muzyka kształty? To dość wyraźny
przykład różnic w postrzeganiu świata tych, dla których wstyd i kompleksy to
główne doświadczenia życiowe. Ta książka opowiada o tym, że tych
doświadczeń jest niemało i większość z nich wcale nie ma charakteru
opresyjnego. Co więcej - mogą być stanami twórczymi, mimo wszystko.
"Szukaj mnie wśród
szaleńców" jest odważną próbą napisania czegoś nowego, inaczej. Trudy
życia i absurdy nieskutecznych terapii psychiatrycznych poznaliśmy na kartach
"Spektrum". Ta książka to
wynik ogromnego wsparcia, jakie autor dostał po opublikowaniu poprzedniej.
Tworzą ją w dużej mierze zapiski umieszczane na blogu, którego pisaniem Głuszko
zajmuje się już od dłuższego czasu, wzbudzając coraz większe zainteresowanie
oraz trafiając na przypadkowych czytelników, jacy zostają i śledzą z uwagą kolejne wpisy. Ma za sobą lata, w
których udało mu się wpasować do schematów nadających ton życiu bez zaburzeń. Z
jego dolegliwościami konieczna jest stabilność i powtarzalność. Osiągał cele,
które dla ludzi zdrowych kojarzą się z nudą i rutyną. W nich zakotwiczył się jako
walczący o zwyczajność. Głuszko pisze o tym, jak bardzo jest niepewny stanów, w
jakich jest mu dobrze ze sobą. Opowiada pokrótce o ważnych etapach swojego
życia - o miłosnej endorfinie, która wzmocniła go wraz z żoną u boku i o
szczęściu posiadania córki. Powstaje też nieco inna książka. Prywatne zapiski
wraz z próbami literackimi. Zajmujący
tryptyk, który czytać należy z odpowiedniej perspektywy. Wymaga też innego typu
wrażliwości i przede wszystkim otwarcia. Na to, co inne i niepokojące.
Ta osobista część pozbawiona
jest chronologii, ma akcentować ważniejsze momenty w życiu oraz przemyślenia,
jakie się wówczas rodziły. Nie wraca już tak wyraźnie problem niedostosowania
służby zdrowia do osób ze schorzeniami spektrum autyzmu, ale nadal pozostaje w
pamięci choćby bezradny psycholog, który mimo braku jakiejkolwiek pomocy kasuje
sporą sumę za wizytę. Krystian Głuszko o
upokorzeniach i nietrafionych spotkaniach z tymi, co rzekomo mieli pomóc,
opowiada w sposób stonowany, ze spokojem. Widać, jak wielka jest w nim potrzeba
wewnętrznej harmonii, dla której gotów jest pożegnać takie uczucia jak złość.
Jego opowieść opiera się na trudach dostrzegania dobrych stron w sytuacjach,
jakie nawet dla osoby bez problemów psychicznych byłyby deprymujące czy
frustrujące. Głuszko buduje stabilny świat w sobie i wokół siebie na przekór
diagnozom, chybionym terapiom i na przekór umysłowi, jaki można mimo wszystko
okiełznać.
W tym umyśle kryje się
specyficzna wrażliwość odzwierciedlająca się w dwóch prostych formach
prozatorskich. Jedno z opowiadań - historia reportera usiłującego zrozumieć
motywy śmierci samobójcy - przeradza się w szokującą makabreskę, ale ten zabieg
formalny ma uzasadniać złożoność schizofrenii oraz spustoszenie, jakie czynić
ona może w chorym wraz z otaczającymi go osobami. Drugie opowiadanie jest
proste i sentymentalne. Osadzone w pewnych kontekstach, które wyczytamy
wcześniej. Tam, gdzie Głuszko rozważa pozycję Boga w świecie niezawinionego
cierpienia. Bohaterowie "Splecionych dłoni" sytuują gdzieś obok siebie
boski absolut. Starają się walczyć na różnych poziomach i w różny sposób. Autor
prowadzi nas prostym językiem przez skomplikowany świat banalizowanych często
życiowych tragedii.
"Szukaj
mnie wśród szaleńców" jest bardzo osobistym tryptykiem i innego pisania od
Krystiana Głuszko raczej nie można oczekiwać. To zapiski
oswajające go ze stanami, jakich często nie rozumie. Zadające pytania o to, ile
jest przypadku, a ile przeznaczenia w tym, że teraz - po latach walk z
wewnętrznymi demonami - udaje mu się wieść spokojne życie męża i ojca. Spokój
jest okupiony lękiem, bo codziennie może wydarzyć się coś, co zburzy porządek. Krystian Głuszko stara się budować porządek
swoich myśli - dzięki niemu osiąga kolejne cele, coraz bardziej zakotwicza się
w świecie bez szaleństwa. Doskonale jednak pamięta o tych, którym niezwykle
trudno wydobyć się z matni lęków i urojeń.
Myślę, że to pisanie
jest nie tylko autoterapeutyczne. To taka forma twórczości, która dociera do
wąskiej grupy odbiorców, ale wciąż ma nadzieję na to, iż ta grupa się poszerzy.
Autor nie oczekuje powszechnego zrozumienia. Zdaje się na te przypadkowe osoby,
które przeczytają i zbliżą się do tego świata przeżyć. Ta proza niczego nie
afirmuje, do niczego nie nakłania, w żaden sposób nie próbuje manipulować
świadomością czytającego ani nie nosi w sobie znamion dydaktyzmu. Głuszko wie,
że porządek i spokój zapewniają także zapisywane słowa i zdania. Od nas zależy,
czy wejdziemy w świat niespokojnego umysłu zdeterminowanego w walce o
normalność. Od nas też zależy, w jaki sposób przyjmiemy kolejną publikację
autora, który w "Spektrum" zabrał głos za wszystkich, co mówić o
cierpieniu nie potrafią.
PATRONAT MEDIALNY
Bardzo mnie frapuje ludzka psychika.Chciałabym przeczytać tę książkę. Właśnie to zawdzięczam innym blogom, że mogę coś, kogoś odkrywać, poznawać. Ciekawa osobowość. Można się od niego wiele nauczyć i wiele zrozumieć. "Mam już bardzo dużo- wyznaje. Jedynym, czego można mi życzyć, to abym tego nie stracił."
OdpowiedzUsuńDemonów nie udało się pokonać...autor niestety jest już po drugiej stronie. Została tylko książka. [*]
OdpowiedzUsuń