Wydawca: Dowody
na Istnienie
Data wydania: 10 listopada 2014
Liczba stron: 192
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 39 zł
Tytuł recenzji: Stygmaty objawienia
"Dowody na Istnienie"
to oficyna, która po raz kolejny - po "Nie oświadczam się" Wiesława
Łuki - wprowadza nas w mroczny świat zależności polskiej prowincji i
komunistycznej władzy. Łuka ukazywał mikroświat Zrębina, w którym ludność była
w stanie tuszować i wyprzeć z pamięci okrutne zabójstwo dokonane przy
świadkach. Piotr Nesterowicz zabiera nas na Podlasie, gdzie w 1965 roku na
jednej z łąk wydarzy się coś, co na zawsze podzieli społeczność Zabłudowa, ale
przede wszystkim da władzy zielone światło, by powalczyć nie tyle z ludową
religijnością, co przede wszystkim ludzką świadomością tego, że może być coś
więcej niż system, jakaś transcendencja, cokolwiek pozwalającego wyjść poza
narzuconą perspektywę, poza szare i nudne życie.
Czegoś takiego doświadczyła
czternastoletnia Jadwiga. Ujrzała i
usłyszała Matkę Boską. Nie wiedziała jeszcze, że to doświadczenie naznaczy ją
na zawsze. Stanie się stygmatem, z którym trudno będzie potem żyć, ale
Nesterowicz rozmawia po latach z Jadwigą pokorną, pogodzoną z losem i wierzącą
w to, co kiedyś usłyszała na podlaskiej łące. Cudowna dziewczynka. Świadek
objawienia i cudu. Córka labilnej emocjonalnie kobiety i wycofanego mężczyzny,
których oskarżono potem o to, że uknuli spisek - przeciw władzy w dużej mierze.
Jadwiga, która po pewnym czasie prosi tylko o jedno: "Chcę nieznacznego życia". To życie stanie się na tyle
interesujące, by na bazie biografii Jadwigi stworzyć poruszający reportaż o
ludzkim okrucieństwie, o absurdach PRL-u w sferze obyczajowej i o zawiści,
ogromnej ilości prowincjonalnej i mocno polskiej zawiści. A w tle cud - tych
przecież wiele, Polska w 1965 roku cudem stoi, na Podlasiu Matka Boska pojawia
się coraz częściej. Ślady, po których pełza sobie ludowa religijność. I jarzmo
władzy walczącej o wpływy z Kościołem, racjonalizującej absurd, dociekającej
przyczyn, stygmatyzującej i dzielącej opinię publiczną. Trudno zdecydować, który z problemów zarysowanych z wielką uwagą przez
Piotra Nesterowicza jest w "Cudownej" najistotniejszy. Najsilniej
oddziałują słowa samej Jadwigi. Po latach nie straciła wiary i nie pożegnała
się z tym, co widziała i słyszała na łące. W międzyczasie zmienił się
system, wyrosło nowe pokolenie, przebudowano Zabłudów i zapomniano o zbiorowej
histerii 1965 roku oraz o jej konsekwencjach. A pamięć pozostaje. Jej oddaje
hołd autor tego reportażu, wprowadzając nas w świat wiary, urojeń, świat
władzy, wzajemnych wpływów, ludzkich słabości i systemowej bezwzględności.
To
czy czternastoletnia dziewczyna w 1965 roku cokolwiek sobie uroiła - to jedna
sprawa. Druga to rzeczywistość po tym urojeniu. Konsekwencje, w wyniku których
przyszło do Zabłudowa niepokojące zainteresowanie surowych organów władzy. Po
tym, co zobaczyła Jadwiga, okoliczne łąki i pola uginały się pod ciężarem
licznych pielgrzymów. Zaczęło mieć miejsce coś, co nigdy nie jest totalitarnej
władzy na rękę, a mianowicie zgromadzenia bez ściśle określonego celu czy
statusu. Najpierw z cudem Matki Boskiej Zabłudowskiej mierzyła się wiejska
społeczność. Nie wszyscy dawali wiarę temu, co się stało i nie każdy stał pod
oknem domu Jadwigi, by spojrzeć na dziewczynkę, która została wybrana. Wieś
absorbowała fakty w sposób tylko sobie właściwy. Zmieniały się interpretacje,
role wiejskich komentatorów. Tworzyły się sojusze, pojawiała się podejrzliwość
i zawiść. Wszystko było źródłem nieustających komentarzy w podzielonych
światopoglądowo domach. Jadwiga mówi rzecz oczywistą: "W małych miejscowościach ludzie widzą wszystko. I to, co jest i
to, czego nie ma. I o wszystkim mówią". Nesterowicz wysłuchuje swych zabłudowskich rozmówców, budując historię
zachwytu, zazdrości, zapomnienia i złości. Badanie tego, w jaki sposób Zabłudów
zrósł się z cudem albo odeń odcinał, to jeden z wątków tego pasjonującego
reportażu.
Bo z Matką Boską Zabłudowską
musiała zmierzyć się także władza. Wytaczając procesy, aresztując, manipulując
faktami i starając się nie dopuścić do tego, by opinia publiczna dowiedziała
się o podlaskim cudzie. Zjawisko dla władz niepokojące i fenomen, z którym nie
można sobie poradzić, bo trudno go zaszufladkować jako wrogi ustrojowi i
porządkowi. Prolog reportażu to scena walki o porządek - zomowcy w akcji
"Zjawa" próbują wywalczyć z pielgrzymami ład nakreślony prawami
władzy. Mają miejsce wahania - atakować, odpuścić? Równie wiele wahań pojawia
się w miejscowym kościele, potem na linii proboszcz - biskup, bo Kościół
katolicki boi się o swą pozycję, którą może narażać zarówno akceptacją cudu,
jak i kontestacją tego zbiorowego szaleństwa, o którym nikt właściwie po roku
czy dwóch nie pamiętał, ale którego okrutne ślady pozostały na zawsze w
zabłudowskich domach i w ich mieszkańcach. Piotr
Nesterowicz pokazuje prymitywny mechanizm walki z działaniami niepoprawnymi w
punktu widzenia władzy. Obserwacja poczynań tych, dla których cud w Zabłudowie
stał się sprawą wagi państwowej, to kolejny wątek do uważnej obserwacji. To
nie tylko sprawa dotycząca tego, jak władza zabijała cud. Mowa jest również o
tym, jak bezsilni byli wobec niewytłumaczonego wszyscy ci, co na co dzień
tłumaczyli, jak funkcjonować w państwie ówczesnego prawa.
"Cudowna"
opisuje recepcję podlaskiego cudu - wszelkie wyolbrzymienia i konfabulacje. Nesterowicz
opowiada o ludzkiej ciemnocie, ale i bezkompromisowości. O tych wszystkich
negatywnych emocjach, które uczyniły ze sprawy cudu sprawę walki o przekonania.
W Zabłudowie szybko pojawia się odium sąsiedzkie, ta wioska zdaje się ujawniać
wszystkie najgorsze strony polskiej prowincji - w gruncie rzeczy jednak
pokazuje problem bycia innym w uporządkowanym świecie społecznych norm. Tych,
dla których cud był czymś wywołującym chaos. "Cudowna" jest opowieścią o kalekiej polskości z jej wszelkimi
możliwymi stygmatami oraz historią nierównej walki władzy z podmiotami oraz
osobami, którym na starcie odmawiano siły i przekonania. Piotr Nesterowicz
zadał sobie trud, aby odszukać i próbować zrozumieć pewien wiejski epizod
sprzed lat, ciekawostkę dla reportera, ślad jednak ważny, bo uruchamiający
myślenie o bardzo wielu problemach. Także o samej Jadwidze, której życiu daleko
było do jakiejkolwiek cudowności. A już na pewno nie było to życie nieznaczne.
właśnie czytam tą książkę.. zrecenzowałeś w punkt!
OdpowiedzUsuńNiesamowite jak społeczeństwo jest łatwowierne.. efekt stada itp. Porażająca lektura!