Wydawca: Czwarta
Strona
Data wydania: 4 marca 2015
Liczba stron: 440
Tłumacz: Agnieszka Brodzik
Oprawa: miękka
Cena det.: 36,90 zł
Tytuł recenzji: By pomścić przeszłość...
M.J. Arlidge wie, jak
przykuć uwagę czytelnika. Ta książka wyróżnia się nie tylko dynamicznymi,
krótkimi rozdziałami oraz ciągłym myleniem tropów. To przede wszystkim
wielowymiarowa opowieść o kobietach w szponach zła. Tego, które wywołuje gniew
i nienawiść, oraz tego, za którym stoją mroczne tajemnice oraz bolesne rany,
wciąż krwawiące, stale utrudniające normalne życie. "Ene, due, śmierć" to także powieść, w której zostaje
przeniesiony punkt ciężkości - dużo bardziej niż śledzenie kolejnych poczynań
mordercy pasjonuje nas odkrywanie tajemnic tej, która ściga psychopatkę.
Walka toczy się między zdeterminowaną policjantką a drobiazgową i przebiegłą
zabójczynią, dla której ważne jest, by zbliżyć się do ścigającej, a aby to
zrobić, podejmuje z nią makabryczną grę.
Schemat zbrodni jest podobny
i stale się powtarza, co przez moment wprowadza odrobinę monotonii do powieści. Porywane są dwie osoby, a następnie
zamykane w ciasnej przestrzeni na odludziu, pozbawione jedzenia oraz picia.
Ofiary otrzymują jasne instrukcje - mają w swoim zasięgu pistolet i osoba,
która go użyje, by zabić drugą, zdoła przetrwać, zostanie uwolniona.
Seryjna morderczyni porywa nastolatków, dwóch prawników i prostytutki, ale z
dwiema parami postąpi nieco inaczej niż z pozostałymi. To ludzie w jakiś sposób
bliscy Helen Grace. Policjantce, która zacznie tropić swą przeciwniczkę ze
szczególną determinacją, gdy na jaw wyjdą fakty mówiące o tym, że porwani są w
jakiś sposób powiązani z życiem Helen. Cała seria dramatycznych wydarzeń ma prowadzić
ku jakiemuś celowi. Mordowani są w lepszej sytuacji niż ci, co przeżyją.
Doświadczeni tygodniami głodzenia wychodzą na wolność zmienieni na zawsze.
Helen musi najpierw pojąć ich związki z własną przeszłością, a potem zrozumieć
morderczynię - przewidzieć kolejne porwanie i uniemożliwić je, przerwać mroczną
serię zbrodni.
Helen
ma za sobą traumatyczną przeszłość i tak naprawdę nigdy nie uporządkowała w
myślach tego, co wydarzyło się przed laty. Służba w policji daje poczucie, iż
gdzieś się przynależy. Ta ważna przynależność stała się celem
i sensem istnienia tej, która po godzinach karze swe ciało chłostą i wciąż na
nowo usiłuje zapomnieć o tym, czego w sobie nienawidzi, od czego chce uciec.
Helen Grace żyje zadaniowo. Jej relacje z ludźmi są fragmentaryczne. Pozwala
sobie na słabość i zbliża się do kolegi z pracy, ale ta czułość okupiona
zostanie potem wyrzutami sumienia, bo Helen nauczyła się żyć w pojedynkę i bez
zbędnych emocji. M.J. Arlidge portretuje
kobietę, która nosi w sobie ogromne pokłady gniewu i rozczarowania. Do
działania napędza ją niezdrowa adrenalina. Policjantka z Southampton niesie
w sobie taki bagaż doświadczeń, z którym wielu nie mogłoby iść przez życie. Jej
się udaje. Działając zadaniowo, nie nawiązując z nikim bliższej relacji, Helen
bardzo czujnie przygląda się rzeczywistości. Musi wzmóc swoją czujność, kiedy
zrozumie, iż odkrywa ważną rolę w koszmarnej serii mordów. Staje się
odpowiedzialna za to, co się dzieje, bo odpowiada za motywację mordującej.
"Jak
się obudzić, gdy śnisz? Kiedy znajdujesz się w samym środku koszmaru, jak
wydostać się z otchłani". Takie myśli chodzą po
głowie jednemu z uwięzionych. Przyznać trzeba, że stylistyka dość już
wyeksploatowana, ale poza charakterystyczną dla thrillerów metaforyką kryje się
we wskazanych frazach rzeczywisty dramat tych, co przeżyją. Przecież ich
istnienie okupione zostanie śmiercią drugiej osoby. Morderczyni wydaje się
skupiać na ocalałych, bo doświadczają oni podobnej traumy, z jaką w pewien
sposób mierzą się dwie przesycone negatywnymi uczuciami kobiety, które połączy
makabryczna gra budująca fabułę "Ene, due, śmierć".
To
historia o fatalnych kobiecych namiętnościach. O wyborach, za którymi stoi dużo
więcej, niż wybierający jest świadom. Autor zręcznie manipuluje
uwagą czytelnika, bo sympatie i antypatie zdają się zmienne, a z każdym
kolejnym zdarzeniem czujemy się coraz bardziej obco, gdyż trudno nam
przewidzieć, co się wydarzy i jaki to będzie mieć związek z przeszłością. Tak,
w czasie przeszłym osadza się cały dramat, którego elementy to część morderczej
gry. Dochodzi do eskalacji przemocy i do specyficznej konfrontacji. Ożywają
demony oraz wyrzuty sumienia sprzed lat. Akcja intensyfikuje się na kilku
możliwych poziomach. Wszystko zmierza do zupełnie nieprzewidywalnego finału, a
okrutna gra z więzionymi ludźmi nabiera dodatkowego, mrocznego znaczenia.
M.J. Arlidge ukazuje w swej
powieści trudną sytuację kobiet pracujących w policji. Skryty gdzieś mizoginizm
kolegów z pracy nakazuje im starać się bardziej, wykazywać się większą
odpornością, realizować zadania i pracować dużo bardziej wyczerpująco. Helen
podejmuje to wyzwanie z pewną lekkością, bo takie właśnie życie jest dla niej
satysfakcjonujące. Druga z policjantek też musi sporo udowadniać. Kobiety w tej powieści dużo przeszły i dużo
bardziej intensywnie przez to żyją. Jak choćby oszpecona przed laty
dziennikarka, która w swej drapieżności rekompensuje sobie minione doświadczanie
przemocy. Kobiety muszą być twarde, bo tego oczekuje od nich otoczenie. Są w
głębi duszy słabe i zagubione, a frustracje tłumią na kilka różnych sposobów,
bo każda z nich doświadczyła zbyt wiele zła w swoim życiu.
To zapowiedź
interesującej serii powieści. Takie książki, w których bohaterowie na różne
sposoby i z różnym skutkiem przepracowują swoje życiowe traumy, są potrzebne
wielu z nas. "Ene, due,
śmierć" to nie tylko sprytnie napisany thriller o charakterze kryminalnym.
To przede wszystkim opowieść o niemożności wyjścia poza gniew i smutek. O tym,
że życie nie rekompensuje braków i nie wynagradza trudnych przeżyć. O
bezkompromisowości życia i o destrukcyjnej sile wspomnień. Rzecz naprawdę
bardzo mocna.
Ogromnie się cieszę, że Czwarta Strona wydała tę książkę. Zapowiada się naprawdę interesujący cykl!
OdpowiedzUsuńTrochę mi zabrakło bardziej szczegółowych opisów przeżyć uwięzionych osób, no ale mam świadomość tego, że ich uwięzienie nie jest tu najważniejsze.