Wydawca: Czarna
Owca
Data wydania: 18 lutego 2015
Liczba stron: 448
Tłumacz: A. Kowalczyk, P.
Urbanik
Oprawa: miękka
Cena det.: 34,99 zł
Tytuł recenzji: Szukając Janusa...
Anders de la Motte
udowadnia, że charakterystyczny nurt skandynawskiej literatury
kryminalno-sensacyjnej nie ma już zbyt wiele do zaoferowania. Można się
zastanawiać, czy to naprawdę koniec i czy ta książka nie jest wyraźnym dowodem
na to, że dobrze opłacani pisarze są już zbyt leniwi, by wyjść nieco poza
konwencję i zaserwować stałym czytelnikom naprawdę wyraziste emocje czy choćby
najmniejszy element zaskoczenia. W "Szczątkach pamięci" - powieści
skrojonej idealnie wedle wzoru, bez opisów w funkcji retardacyjnej czy
nadmiernej psychologizacji - autor wykorzystuje motyw amnezji, eksploatowany
już wielokrotnie i z tego względu lekko już nużący. Tym bardziej że wokół tego
motywu zbudować można multum rozwiązań fabularnych, a otrzymujemy jedynie
prosty schemat poczucia dezintegracji, wyobcowania i stałego zagrożenia
połączony z klasycznie usytuowanymi obok tracącego pamięć postaciami, które z
czasem okażą się nie tym, za kogo się mu przedstawiają.
"Szczątki
pamięci" oferują niewiele. Świetnie warsztatowo napisana powieść staje się
dość przewidywalna i podąża leniwie ku groteskowemu w swym dramatyzmie
zakończeniu. Warto poświęcić jej czas? Ja się czuję
oszukany, bo książka o mężczyźnie gromadzącym tajemnice i poznającym na nowo
samego siebie w żaden sposób nie wydała mi się tajemnicza, a wiele zwrotów
akcji opiera się na dość banalnym schemacie, do którego można przywyknąć i
czytać tę powieść jako kalkę innych książek czy filmów osnutych wokół tematu
problemu z pamięcią i tożsamością. Anders de la Motte wykorzystuje swoje
osobiste doświadczenia zawodowe i wypracowany warsztat pisarski, by stworzyć
historię o trudnym rodzaju lojalności, o różnych typach równowagi i gangsterską
opowieść osadzoną gdzieś między światem policji i przestępców a przestrzenią
publiczną, w której pojawia się ważny minister - karierowicz skrywający swoje
tajemnice i podążający ścieżką korupcji jak zdecydowana większość bohaterów tej
powieści.
Śledzimy
losy dwóch mężczyzn. Symultaniczna narracja, wielokrotnie wykorzystywana i
prawdopodobnie już nieco spalona w obrębie tego gatunku literackiego, każe nam
rozpatrywać pojawiające się po sobie fakty z dwóch różnych perspektyw. Na
pierwszym planie znajduje się David Sarac. Uległ wypadkowi, w którym omal nie
stracił życia, a po odzyskaniu przytomności boryka się z problemami swej
pamięci, której pomóc chcą osoby z jego bliskiego otoczenia - zarówno
przyjaciele, jak i wrogowie. David współpracował z policyjnymi informatorami.
Werbował ich i utrzymywał na cienkiej linie, po której kroczyli, działając na
dwóch frontach - dla policji i świata przestępczego. Nieprzypadkowo sam Sarac,
gdy wróci mu już nieco świadomość, określi się następującymi słowami: "Żyję na pograniczu, balansuję na
wysoko rozpiętej linie. I kocham to". Jego działalność sprzed wypadku
staje się coraz bardziej dwuznaczna. Po której stronie się opowiadał i z kim
trzymał? Jak rozwinęła się jego policyjna kariera i co się wydarzyło, że doszło
do wypadku?
Równie ambiwalentne uczucia
wzbudza drugi z bohaterów, Atif. Irakijczyk ze szwedzkim paszportem wraca do
Szwecji, by pochować zamordowanego brata. Powrót okazuje się niemożliwy w
momencie, w którym Atif uzna, że musi rozwikłać zagadkę śmierci Adnana. Być
może za tym zabójstwem stoi niejaki Janus. Postać - widmo, z imieniem
rzymskiego boga o dwóch twarzach. Janus
jest czytelną figurą dezintegracji środowisk przestępczego i policyjnego,
albowiem cieniem kładzie się na działalność obu, ustawicznie mieszając szyki i
wzbudzając atmosferę nieufności swym profesjonalizmem oraz nieuchwytnością.
Atif postanawia zapolować na Janusa. Jego sekrety chce poznać także David, bo
zdaje sobie sprawę z tego, iż związek z tym niejednoznacznym informatorem
zbudował jakiś element jego własnej biografii. Jej mroczne aspekty mają
przykuwać uwagę czytelnika. Ostatecznie nie wiemy, kim jest Janus, ale także
nie zdajemy sobie do końca sprawy z ostatecznych motywacji Atifa oraz
tożsamości Davida Saraca.
Anders de la Motte nie
wysila się szczególnie. Brawurowe sceny przemocy, pościgów, eksplozje i
strzelaniny. Drętwe rozmowy twardych facetów o nieprzeniknionym obliczu,
szantaże, intrygi i walka charakterów. Świat przestępczy spleciony z
dysfunkcjami sfery publicznej oraz tajemnicami ministra Jespera. Nie wywołuje
to wszystko większych emocji być może dlatego, że bez nich zostało napisane. "Szczątki pamięci" są powieścią
bardzo schematyczną, choć autor stara się podjąć kilka ważkich kwestii egzystencjalnych,
jak wspomniane już poczucie lojalności i mechanizm jego budowania czy wierność
ustanowionym zasadom. De la Motte kreuje także napięcie, rozważając kwestie
ludzkiej moralności, przywiązania do zasad i tych zasad rozsadzania.
Wspomniany Janus to sprytnie zbudowane wyobrażenie wszystkiego tego, czego może
bać się każdy człowiek bez względu na profesję i charakter osobowości. Bo Janus
to strach przed zaburzeniem porządku, to symbol destabilizacji i destrukcji
jednocześnie. I jest to rzeczywiście wyraźna książka o dezorientacji i chaosie,
ale niemiłosiernie zamknięta w szponach konwencji, poza którą nie można o
ludzkim strachu przed brakiem uporządkowania opowiedzieć w jakiś twórczy
sposób.
Czyta się tę rzecz
szybko. Sprawnie przechodzi od jednego zdarzenia do drugiego i dużo szybciej
niż bohaterowie przyswaja wiedzę o skomplikowanej strukturze świata
przedstawionego. Czyta się to także z
poczuciem niedosytu oraz z przekonaniem, iż serwowane nam zagadki rozwiązać
można dużo szybciej niż czynią to tropiciele tajemnic oraz ci, którzy kryją je
w sobie. Czyta się z pewnością, że zbyt wiele można przewidzieć. Czyta z
goryczą, że rozwiązania finałowe są tak klarowne, gdy powieść traktuje o
dwuznacznościach i niemocy ich pojęcia...
ja właśnie też mam wrażenie, że dobrego skandynawskiego kryminału nie czytałam już od lat.Powiedzmy, że Nesbo to inna galaktyka całkiem ;) Ale brakuje mi świeżości, czegoś całkiem nowego i zaskakującego...Może się doczekamy? a może czas szukać gdzie indziej?
OdpowiedzUsuń