Wydawca: Noir
sur Blanc
Data wydania: 6 maja 2015
Liczba stron: 180
Tłumacz: Krzysztof Żaboklicki
Oprawa: twarda
Cena det.: 35 zł
Tytuł recenzji: Kłamstwa i manipulacje
Nowa książka Umberto Eco
zadowoli chyba wszystkich. Powinna być czytana przez studentów dziennikarstwa,
ale to nie jest przecież zasadnicza grupa docelowa. Mamy tutaj tkaną zręcznie
intrygę sensacyjną, kilka prowokacyjnych tez, sporo cynizmu i niemożliwie
doskonałą groteskę, która spaja całość charakteryzującą się początkową wątłą
akcją, nieoczekiwanie dynamizowaną i zmuszającą do zastanowienia, o czym
właściwie jest ta krótka powieść. Elementy thrillera, romansu, soczysty wątek
związany z manipulacjami świata mediów. Skromna,
ale wielka powieść o kłamstwie, spekulacjach, o ludzkich pragnieniach
porządkowania świata fragmentarycznie, ale przede wszystkim o złudzeniach i o
tym, jak bardzo w każdym aspekcie naszego życia zanika zwykłe poczucie
przyzwoitości i moralność.
Mamy rok 1992. Komputery
dopiero raczkują, telefony komórkowe uznawane są za niegroźny ekscentryzm. Nie
ma jeszcze przepływu informacji i informacyjnego szumu na miarę XXI wieku. Jest
za to szalony plan pewnego eksperymentu. Wydawania gazety, która jak żadna inna
ma wyprzedzać fakty. Prowokować przez skryte konfabulacje i manipulować,
nazywając chociażby opinie faktami. Dziennik "Jutro" wiąże się z
dodatkowymi knowaniami, w jakie wprowadzony zostaje niejaki Colonna -
pięćdziesięciolatek, który zawsze wykonywał wszelkie prace w cieniu, wielki
przegrany i inteligentny obserwator zmian dotykających otaczający go świat. Colonna otrzymuje tajemnicze zlecenie. Wraz
z zespołem redakcyjnym przygotowuje zerowe numery nowej gazety. Jej odbiorcy to
dobrze sytuowani Włosi w średnim wieku, dla których ważny jest zarówno
stereotyp, jak i umiejętne wychodzenie poza ograniczenia. Tacy, którzy nie
zorientują się, że to nie wiadomości czynią gazetę, lecz gazeta newsy. A je
można spreparować, odpowiednio okrasić watą słowną, zbudować sieć zależności
oparty na hipotezach i okrutnie drążyć umysły nieświadome gry, jaką się z nimi
toczy.
Szybko orientujemy się, że
celem Eco jest nie tylko krytyka dziennikarstwa, bo gdyby tak spoglądać na tę
powieść, nie znalazłoby się w niej niczego naprawdę nowatorskiego, a serwowane
nam tezy o różnych sposobach manipulacji, jakie wykorzystują media, stałyby się
wtórne i mało interesujące. Intryga budowana jest inaczej niż można było się
tego spodziewać. Jeden z pracowników redakcji - Braggadocio - wpada na trop sensacyjnych
wątków. Czy są to tylko teorie spiskowe? Nieprzypadkowo Eco cofa nas do 1992
roku, bo to wówczas Włochy żyły jedną z kreślonych w tej powieści afer. "Temat na pierwszą stronę" to
rozprawa z oszustwem postrzeganym jako stan umysłu. Inteligentna i brawurowa
narracja wypowiada wojnę świadomości Włochów, którzy rzekomo uodpornili się na
sensacyjne wieści i trzeba się bardzo starać, aby ich czymś zaskoczyć. A
czyta się o włoskich aferach w tej książce z wypiekami na twarzy, których nie
wzbudziłyby np. notatki z Wikipedii. Eco prowokuje do dyskusji o tym, jak
bardzo wybiórcze jest nasze postrzeganie świata i w jak wiele pułapek możemy
wpaść, analizując doniesienia medialne skrojone na miarę naszych potrzeb i
oczekiwań. Pułapki zastawia także na czytelników "Tematu na pierwszą
stronę".
Czego chcemy się dowiedzieć
od świata, w którym roi się od różnego rodzaju konfabulacji? Eco w postaci
wspomnianego już Braggadocia hiperbolizuje nieco, ukazując stan umysłu
przepełnionego nieufnością do tego stopnia, że potrafi negować oczywiste fakty.
Braggadocio wyznaje: "Nie jestem już pewien niczego poza tym,
że za naszymi plecami stoi zawsze ktoś, kto nas oszukuje". I nie jest
to jakiś odosobniony pogląd, nie jest to żaden ekscentryzm. Figura wewnętrznego
zagubienia i nieufności przeradzającej się w obsesję to stygmat czasów, w
których do gry śmiało chce wejść taka gazeta jak "Jutro". Ona, jak
wiele jej podobnych, będzie szukać sensacji tam, gdzie jej nie ma, a przekaz
dodatkowo dramatyzować, bo nic się tak nie czyta i nie sprzedaje jak news
opatrzony komentarzem o wypaczonym w tymże komentarzu kontekście.
Ponieważ akcja powieści
związana jest z pewnym eksperymentem, samą formę "Tematu na pierwszą
stronę" możemy uznać za eksperymentalną. Z jednej strony widać tu wyraźne
osadzenie we włoskich kontekstach i sprytną umiejętność łączenia faktów historycznych
z ich nadinterpretacjami, narosłymi wokół nich legendami i dwuznacznościami. Odnosi się wrażenie, że kolejne strony Eco zapisuje z rozbawieniem, ale
tak naprawdę dostrzec można wyraźnie, że to książka przede wszystkim odważna,
umiejętnie prowokuje, czytelnie zarysowuje tezy. Szczegóły sensacyjnej
intrygi zwodzą nas, pozostawiając wciąż w dużej niepewności. Umberto Eco nie
tylko kreśli, w jaki sposób ludzkie fantazje i lęki mogą wspomagać
dezinformację. On jednocześnie buduje historię w innej historii, doskonale
wikła czytelne dosyć motywy działania bohaterów, ale przede wszystkim każe nam
zastanowić się nad tym, w którym momencie stajemy się obiektem manipulacji tak jak
potencjalni czytelnicy gazety "Jutro".
Znaleźliśmy się wszyscy w tych dramatycznie
niepewnych czasach, w których przewidywania i opinie zajmują miejsca rzetelnych
informacji medialnych. Eco punktuje fakty i cieniuje ich interpretacje. Mimo to
gubimy się w morzu domysłów i stajemy w niemym zdziwieniu przed tym, do czego
doprowadza nas "Temat na pierwszą stronę" w zakończeniu. Dostrzegamy
niebezpieczeństwa, na jakie narażamy się sami, wyłączając krytycyzm i poddając
się sugestiom. "Jutro" to rzeczywiście medium przyszłości. Tej
dzisiejszej, skażonej interpretacjami, na które tak często już się samodzielnie
nie silimy. Lektura nowej powieści Eco ma być wyzwaniem i staje się w pewnym
stopniu zagadką. Kłamstwo nabiera mocy, a fakt staje się czymś wieloznacznym.
To książka o ludziach zagrożonych realnie i fikcyjnie. O ścieżkach, po których
kroczymy, poznając skomplikowany świat wokół. Dzisiaj skomplikowany dużo
bardziej niż choćby w 1992 roku, ale wymowa "Tematu na pierwszą
stronę" jest ponadczasowa, mocno niepokojąca i sugestywnie zacierająca
granicę między tym, co rzeczywiste, a tym, co wykreowane w wyobraźni przez
słowa.
Ta książka porusza dokładnie ten sam wątek co Wahadło Foucaulta i Stary Cmentarz w Pradze. Spiski i manipulacje. To ciekawe, że tak jak nasi spiskowcy piszą o WSI, taśmach czy Kondominium Rosyjsko Niemieckim pod Żydowskim Zarządem Powierniczym (inna nazwa Polski), to Włosi mają dokładnie tak samo.
OdpowiedzUsuńWedług mnie Eco nie chce powiedzieć nam, że żyjemy w złym świecie spisków i manipulacji.
Raczej chce pokazać naiwność i prymitywność wiary w te spiski i manipulacje.
Na mnie wielkie wrażenie robi pewien kontrast. Przez większą część książki autor monotonnie snuje kolejne absurdalne teorie. Ja w pewnym momencie czytając to, wyłączam swój umysł.
Czytam, rozumiem ale po chwili wyrzucam te śmieci z głowy.
Ale za każdym razem, kiedy autor wraca do relacji Mai i Colonny - dzieje się coś dziwnego. Od razu umysł przełącza się w tryb uważnego odbioru.
To działa jak zimny prysznic!
Według mnie pełne ciepła i akceptacji uczucie Mai i Colonny jest tak naprawdę czymś jedynym prawdziwym, szczerym i pięknym w tej książce.
Z pozoru drugoplanowy wątek okazuje się być czymś najważniejszym.
Colonne tak naprawdę uzdrawia nie praca ale relacja i uczucie do Mai.
Chyba w ten sposób Eco chce też pokazać dlaczego tak wierzymy w te bzdurne teorie... boimy się, czujemy się mało warci i manipulowani... często brak nam kogoś naprawdę bliskiego.