Wydawca: W.A.B
Data wydania: 4 marca 2015
Liczba stron: 192
Oprawa: twarda
Cena det.: 29,99 zł
Tytuł recenzji: Rewiry okrucieństwa i samotności
Sylwia Siedlecka w swej
debiutanckiej powieści prowadzi nas przez mroczny świat małomiasteczkowego
marazmu z okrucieństwem i subtelnością jednocześnie. To proza przesycona
liryzmem i delikatnością nie tylko dlatego, że jej główna bohaterka ma bardzo
wyczulone zmysły i odbiera rzeczywistość nad wyraz intensywnie. Siedlecka
umieszcza nas w świecie przedstawionym obrazującym miasto - pułapkę, ale także
taką samą sytuację życiową. Z jednej strony jest to świadomy wybór
dwudziestosiedmiolatki, której największym kapitałem jest ciało,
nieskonsumowane jeszcze przez małżonka. Z drugiej natomiast - bolesny ślad po
ekstrawertycznej matce, która zabierała córkę w podróże po Polsce, a Liza po okresie
tymczasowości, wciąż nowych imion, tożsamości i po życiu na walizkach chce
wreszcie ogarnąć tę subtelną "swojość" otoczoną niewidoczną fosą,
oddaloną od wielkiego świata wrażeń i zmysłów. Przekornie jednak bohaterka
powieści ogrom przeżyć, przeczuć i rozważań osiąga dzięki uważnej obserwacji
oswojonej przestrzeni. To historia o
tym, co się dzieje, gdy z wąskimi horyzontami spotyka się bogata wyobraźnia. O
ludziach, którzy doświadczeni okrucieństwem, sami się nim dzielą czasem w
dobrej wierze. O odejściach tak niespodziewanych, jak oczekiwanych w zasadzie.
O tym, jak można sobie rekompensować śmierć. I o tym, że potrafimy być dla
siebie jednocześnie wrogami i przyjaciółmi.
Liza wie, że za chwilę
stanie na ślubnym kobiercu. Zdaje sobie sprawę z tego, że jej życie, odczuwanie
tego życia, mogą się za moment diametralnie zmienić. Arek podjął decyzję o
ślubie bardzo kompulsywnie - zabrakło mu w życiu kobiety, dla której może być
ważny i która jego samego uzna za kogoś najważniejszego. Dla Lizy najważniejsze jest jej bogate wnętrze. Uporządkowane wbrew
chaosowi, jaki wciąż wprowadzała do życia matka. Wbrew jej samobójczej śmierci,
która stanowi dowód porażki i świadectwo tego, że szczęścia nie znajdzie się,
uciekając z małej mieściny. A Strzałki to taka miejscowość na marginesie
mapy, z ludźmi żyjącymi własnym rytmem, często naznaczonym okrucieństwem
wszechwiedzy. Bo Liza jest tą, która wie najmniej. Czuje zaś znacznie więcej
niż społeczność, odczuwa świat inaczej. Ta obywatelka mikroświata nie pozwala
nikomu zbliżyć się do siebie na tyle, by zaczął krzywdzić. Trudne relacje z
przeszłości przekładają się na to, jak postrzega ludzi teraz. Czy jest gotowa
stać się żoną u boku miejscowego mięsnego magnata?
W prozie Siedleckiej uwagę
przykuwają postacie drugiego planu. Liza nie jest sama ze sobą, choć tak jej w
sumie najlepiej i najwygodniej. Jest obok niej Kika, kobieta o wyglądzie
dziecka. Skrzywdzona przez los i rozgoryczona, a ból przenosi na swe mroczne
obrazy, szpecąc na nich rzeczywistość. Kika zrobi wszystko, by wydostać się z
miasteczka, ale nie uda jej się zabrać Lizy. Liza wie, co o niej dzisiaj
stanowi, i choć stara się pożegnać przeszłość oraz sprzedać mieszkanie, w
którym matka pozbawiła się życia, rozumie doskonale, że odium nieprzychylnych
jej mieszkańców to bolesny ślad po rodzicielce, tak bardzo rozgoryczonej i tak
mocno irytującej u kresu swego życia.
Druga ważna postać, na którą
zwraca uwagę Liza, to Anna. Kobieta przybywa do Strzałek i stara się
odremontować stary ośrodek zdrowia. Przyciąga swą tajemniczością i
niefrasobliwością, a przecież niesie ze sobą bagaż bolesnych doświadczeń z
czasu minionego i, dodatkowo obarczona zostanie nową tragedią, na którą nikt
nie jest przygotowany. Liza obserwuje, wącha i zbliża się do Anny na swój
własny, sensualny sposób. Są takie momenty, że być może zazdrości jej tego
wszystkiego, co tamta dostała od życia bez wysiłku, i fascynuje ją, jak wiele z
tego roztrwoniła i jak bardzo pogrążyła się w rozpaczy mimo pozornej
witalności. Anna jest inna, nie pasuje do miasteczka. Przyczyny jej przybycia
także nie są jasne dla mieszkańców. Dla Lizy liczy się emocjonalna bliskość, a
tę jest w stanie osiągnąć, gdy rozmawia z Anną, towarzysząc jej na co dzień.
Rzeczywistość zbliżająca obie kobiety zamyka w sobie także wszystkie tragiczne
zdarzenia, o jakich nie chcą sobie opowiadać, pragnąc porzucić wszystko, co je
ograniczało i unieszczęśliwiało.
Siedlecka
snuje rozważania o tym, czym jest nasze miejsce na ziemi i jak wiele z siebie
możemy dać, by to miejsce zachować. Fantazjuje także o ludzkim okrucieństwie,
od którego nie można się odgrodzić niewidzialną fosą i które wciąż na nowo daje
o sobie znać, formując bolesną bryłę świata - a ta wciąż napiera, mnoży
trudności, pytania i wiele wątpliwości różnej natury.
"Fosa" to powieść, w której melancholia miesza się z grozą życia.
Uzupełniają się wzajemnie, tworząc opowieść pełną niedopowiedzeń. Czytelne
retrospekcje wyjaśniają wiele, ale są też wspomnienia zamglone, niejasne. W tym
wszystkim dużo, za dużo może tragicznych zdarzeń budujących (a może raczej
rujnujących) życiowe plany zagubionych w sobie bohaterów. Sylwia Siedlecka
kreśli zdania czasem liryczne, czasami boleśnie jednoznaczne w swym
okrucieństwie. Wszystko w mrocznym otoczeniu zapadłego w sobie miasta, które
kwitło życiem, a stało się smutnymi peryferiami ludzkiego marazmu i braku
perspektyw.
Liza wychodzi poza
siebie i poza swój świat, ale tak naprawdę uzależnia swoje decyzje od wpływu
innych, czasami destrukcyjnego. Bohaterka Siedleckiej chciałaby się przejrzeć w
lustrze życia i zobaczyć tam swą prawdziwą twarz. Pojawia się lęk, bo to niemożliwe.
Rojenia, fantazje i marzenia. Jednym z nich jest plan na życie u boku tego,
który odebrał życie najcenniejsze dla matki Lizy. "Fosa" opowiada o
samotności, wyobcowaniu i niezwykłym rodzaju wrażliwości, która może stać się
źródłem dodatkowej udręki, kiedy połączy się z tym, co w drugim człowieku
najgorsze. Liza nie chce krzywd, ale krzywdy jej nie opuszczają. Siedlecka wskazuje, że czasami nie
uciekniemy od życiowego przeznaczenia, choćbyśmy żyli cały czas na przekór,
inaczej odczuwali i inaczej rozumowali. To także książka, w której śmierć
wydaje się ważniejsza od życia, bo raz oczyszcza, raz wyzwala działanie i
witalność. To, w jaki sposób odczytamy "Fosę", zależy tylko od nas
samych. Autorka zrobiła wszystko, by swą powieść uwiarygodnić w sferze niedopowiedzeń.
To taka książka o fragmentach cudzych losów i o życiorysie niepraktycznej i
niepotrzebnej kobiety, która chce pozostać w mieście - więzieniu, by nauczyć się życia na nowo.
Mroczna, przejmująca oraz dramatycznie drapieżna proza o wydźwięku egzystencjalnym,
mnożąca pytania i pozostawiająca z niejasnymi na nie odpowiedziami.
Zapowiada się naprawdę dobrze..
OdpowiedzUsuń