Pages

2015-12-02

"Opowieść o rzeczywistym człowieku" Pavel Vilikovský

Wydawca: Książkowe Klimaty

Data wydania: 25 lipca 2015

Liczba stron: 272

Tłumacz: Tomasz Grabiński

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 31,50 zł

Tytuł recenzji: Prawdziwy człowiek, prawdziwy system

Straszną i śmieszną książkę skreślił Pavel Vilikovský. Ta standardowa dychotomia zawsze bardzo wyraźnie opisuje każdą jednostkę zniewoloną przez system. "Homo sovieticus" słowackiego prozaika to człowiek doskonale dostosowany do aparatu opresji i jednocześnie w swej postawie groteskowy. "Opowieść o rzeczywistym człowieku" oddaje głos tym, którzy nie byli w stanie opowiedzieć ani napisać historii własnego szarego i smutnego życia. Tego życia, gdy naiwność groźnie łączy się z poczciwością, a potulność i zachowawczość dodatkowo ukazują tragizm istnienia w świecie, w którym okazać się można jedynie sentymentalnym głupcem - wykorzystanym przez wszystkich wokół, bo przecież podatnym na wpływy otoczenia. Vilikovský napisał o stygmatyzującym świecie, w którym istnieją tylko interesowne relacje - w każdej sferze życia i przeżywania go, w każdym możliwym miejscu i wszędzie, gdzie jednostka w trybach machiny pożerającej indywidualność czyni z ludzi czułe potwory. Równie bezwzględne, co naiwne i prostoduszne. O kimś takim jest ta książka. Również o jedynym możliwym rodzaju buntu. Bohater bowiem w systemie jawności wszystkich i wszystkiego ma w sobie dość cywilnej odwagi, by pisać dziennik. Osobisty, przejmujący, wzruszający i zabawny. Naznaczony jednak pewnym rodzajem grozy i bezkompromisowości już od pierwszych słów. Bo to nie jest opowieść o pogodnej zachowawczości, lecz bezwzględna rozprawa z socjalizmem, który zagarniał wszystko dla siebie, deformując osobowość i światopogląd.

Mężczyzna Vilikovský'ego kończy czterdzieści lat. Otrzymuje dość specyficzny prezent od syna. To dziennik, który ma mu dobrze służyć. Jego autor chciałby stać się godnym w oczach dziecka, które być może po latach przeczyta jego zapiski. Zaczyna więc ambitnie ubierać w słowa to, co do tej pory nie było należycie przemyślane, w jego mniemaniu właściwie zwerbalizowane. Otrzymujemy monotonną historię codzienności, w której nic nie jest zaskakujące i niczego nie trzeba się bać. To przecież okrutny paradoks, albowiem system niewoli bohatera w każdym możliwym wymiarze. Tymczasem on sam wydaje się doskonale dostosowany. Nie czuje się ograniczany, a już na pewno upodlony. Nabył zdolność mimikry idealnej. Pozory szczęścia wystarczają mu za nie. Marzy mu się niezobowiązujący romans i samochód, na który składa w pocie czoła. W strukturach partyjnych wpisany został w miejsce, z którego jest zadowolony. Pozornie nic mu nie przeszkadza. Życie nie musi być apoteozą wolności, ważna jest wolność wewnętrzna. A ją można osiągnąć w roboczym kolektywie i obok żony, która szczególnie dosłownie przeżywa tę nędzną prozę życia, gdzie przejaw odstępstwa od normy karany jest społecznym odrzuceniem. Pojawia się jednak dość niepokojąca refleksja. "Ale połowa życia już minęła i człowiek pyta, co dalej. Jak mówię, nie narzekam, tylko czasem przyjdzie mi do głowy: to ma być już wszystko?".

Czym jest to wszystko? To zakładowe mieszkanie w bratysławskiej dzielnicy - sypialni miasta. Monotonne życie rodzinne, w które wdzierają się niepokojące objawy młodzieńczego buntu syna. Uporządkowany system pracy oraz awans, który dodatkowo rozświetla czterdziestą rocznicę urodzin. Kilku dobrych znajomych i przewidywalny czas wolny. Inni zdają się podejrzliwi względem siebie, ale on jest nadzwyczaj spokojny. Snuje fantazje o skoku w bok, ale tak naprawdę o prawdziwej miłości, jakiej być może nie zaznał. Podejmie ryzyko, którego konsekwencji nie przewidzi. Uporządkowany świat przestanie nim być. Punkty odniesienia się zmienią, a nasz poczciwy bohater zostanie wykorzystany w stopniu, jakiego nigdy by nie przewidział.

Vilikovský snuje mroczną fantazję o tym, na jak silną ingerencję systemu w nasze życie możemy sobie pozwolić. Mamy tutaj człowieka doskonale wpasowanego w ustrój i takiego, który nie szuka alternatywy, nie myśli nawet o innym ładzie. W jego rozumieniu ludzkość jest monolitem i socjalizm zapewnia właściwą harmonię w tym ludzkim morzu - tak przecież identycznym, tak łatwym do sterowania, z tak prostymi potrzebami i oczekiwaniami. Bohater "Opowieści o rzeczywistym człowieku" widzi ludzką stałość następująco: "Kiedy ludzie są nawet po dwóch czy ilu tysiącleciach ciągle tacy sami, jest jasne, że nawet gdybyśmy od razu wybili wszystkich współczesnych, to ci, co przyjdą po nich, nie będą inni". Wie, że żyje w ustroju najlepszym z możliwych, a jakiekolwiek jego pęknięcia to dowody na to, iż ludzie mogą być niewdzięczni wobec tego, co warunkuje spokój.

A przecież nie ma w tych zapiskach żadnego prawdziwego spokoju, dominuje zdumienie i zadziwienie, czasem naiwne pytania retoryczne, a w finale dramatyczna uległość, której raz już nauczony bohater nigdy się nie pozbędzie. Pavel Vilikovský zderza ciągłą inwigilację z intymnością zapisków. Takich, które dodatkowo porządkują to, co niejasne. Bo największym dramatem może się okazać wątpliwość, a ci podejrzliwi ludzie wokół mogą mieć trochę racji i to wzbudza już duży niepokój. Niepokojący jest jednak obraz tego, komu przypisana jest obywatelska ważność, a kto jest obywatelsko zbędny. Słowacki pisarz opowiada o życiu na pewnym marginesie, którego ład warunkują proste zasady, a złamanie choćby jednej z nich może wprowadzić - tu cytat z innej myśli - "chaos i burdel". Nasza czytelnicza sympatia miesza się z niedowierzaniem i jednocześnie z pewnym współczuciem dla tego rodzaju człowieka, który każdą narzuconą mu ideę jest w stanie wchłonąć jak gąbka. Rzeczywisty człowiek Vilikovský'ego dostosuje się do najbardziej nawet skrajnych warunków. W żaden sposób nie zakwestionuje okoliczności zmuszających go do kolejnego aktu mimikry. Tragizm miesza się tu z surrealizmem i groteską, ale tak wygląda prawdziwe życie. Tak rzeczywiście doskwiera w każdym swym absurdalnym przejawie.

To w gruncie rzeczy niebywale smutna książka, ale też gorzki obraz czasów, z którego wspomnieniem borykają się dziś dorośli ludzie w wieku powieściowego syna. Vilikovský opowiada o traumie przeniesionej w czasie i o tym specyficznym rodzaju uwarunkowania, które z człowieka czyniło tryb systemowy i nie dawało mu żadnej szansy na ekspiację, żadnej możliwości duchowej zmiany, żadnego bodźca do przewartościowania poglądów. Kostyczny system i ludzka bierność. W tym wszystkim pewna czułość do bohatera, który przecież poszukuje śladów miłosnego spełnienia i z serca kupuje synowi gitarę, nie zważając na deficyt środków i ubytek w budżecie przeznaczonym na wymarzone auto.

Tyle złego możemy otrzymać od systemu, ile dobroci jest on w stanie w nas skruszyć. "Opowieść o rzeczywistym człowieku" to historia prawdziwych rozczarowań oraz bólu. Jednocześnie niepozbawiona autoironii rozprawa z czasem i państwowością, które wciąż straszą Słowaków swymi demonami. To jednak oni je stworzyli, oni oswoili i oni sami pozwolili im rosnąć w siłę. To książka o poddańczym charakterze życia, o wrodzonej bierności, ale też o manifestacji buntu. Logiką istnienia bohatera jest swego rodzaju wchłanianie w siebie rzeczywistości. Vilikovský ukazuje niebezpieczeństwa tego procesu i prostotę, z jaką ulegamy manipulacjom. A przecież jesteśmy tylko poczciwymi, rzeczywistymi ludźmi oddanymi na pastwę groźnych idei i układów. Czy słowacki prozaik rozgrzesza, oskarża, a może snuje refleksje o dwuznaczności istnienia w opresyjnym systemie? Warto przekonać się samodzielnie. Warto przeczytać tę książkę o groteskowym bojowniku z dobrym sercem i wiodącą na manowce intuicją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz