Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 13 stycznia 2016
Liczba stron: 416
Tłumacz: Małgorzata Fabianowska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: O dobroci w nas
Późny debiut Marthy Woodroof
to klasyczne wyznanie o tym, w jaki sposób uzyskało się życiową harmonię i jak
chce się o pięknie życia opowiedzieć. Tego typu powieści są bardzo budujące.
Podczas ich czytania odnosi się jednak wrażenie, że złudzenie idyllicznych
rozwiązań fabularnych to przede wszystkim narracyjna bajka, nie zawsze
sugestywna i nie zawsze odnosząca się do życiowych realiów. A przecież taka
książka wydobywa się jak najbardziej z prozy życia! Powieść tę można uznać za naiwny pean na cześć ludzkiego istnienia, ale
Woodroof na szczęście nie wpada w pułapkę tworzenia książki o bardzo wyraźnym
wydźwięku dydaktycznym, bo tak naprawdę każe nam wybierać, opowiadać się po
stronie różnych bohaterów. Każe widzieć każdą ludzką ułomność w różnym
świetle. "Dary życia" to bowiem książka przede wszystkim o problemach
i dopiero później o optyce patrzenia na nie. Chwilami zbyt pretensjonalna, ale
oddziałująca na wyobraźnię.
Sytuacja wyjściowego dramatu
nakreślona jest bardzo obiecująco. Oto bowiem wykładowca akademicki poznaje
kobietę, która silnie oddziałuje na jego zamkniętą przed światem żonę. Marjory
jest udręczona i nieszczęśliwa, a jednak zauważa w Rose coś, co każe wspiąć się
na wyżyny empatii i zaprosić ją do siebie. Tom Putnam dostaje w międzyczasie
list od byłej kochanki, która w żołnierskich słowach informuje, że tak po
prostu wysyła do niego owoc ich romansu, dziesięcioletniego już syna, którym
Tom ma się przez pewien czas zaopiekować. Woodroof szybko układa narracyjne
klocki tak, by świat przedstawiony dopasować do kilku uproszczonych tez i choć
mija się z logiką, manewruje bohaterami tak, że generalnie ze wszystkim będą w
stanie sobie poradzić.
"Dary
życia" to książka o tym, w jaki sposób można z ludzi wydobywać dobro oraz
wiarę w siebie. Mistrzynią jest w tym właśnie Rose Callahan. Przybywa właściwie
znikąd i od razu roztacza wokół siebie aurę niezwykłości. Widać, że to kobieta,
która potrafi być szczęśliwa i nie daje się życiu. Rose wywiera pozytywny wpływ
na każdego, kto znajdzie się w jej otoczeniu. To ona będzie władna
zmienić Toma. Mężczyznę, który w małżeństwie był wiecznym opiekunem. Poczciwym
człowiekiem, któremu wszyscy współczuli, i delikatnym partnerem osoby zmęczonej
samym istnieniem. A Tom stanie przed nie lada wyzwaniem. Będzie musiał zmienić
formę opieki wypracowaną przez lata. Stanie się opiekunem wspomnianego już
syna, który przywiezie ze sobą wiele smutnych tajemnic. Rose także ma kilka
swoich. Przede wszystkim zależy jej na tym, by wreszcie poczuć pewną życiową
stabilizację. Oboje zrozumieją, że w życiu liczą się tytułowe drobne dary.
Oboje staną przed wyzwaniami zmian i przed takim rodzajem egzystencji, w którym
muszą na nowo nazywać siebie w relacjach z innymi.
Martha
Woodroof ukazuje dość skomplikowane środowisko akademickie Południa, w którym ludzie żyją wymodelowani przez
opinie innych. Jest w portretowanych relacjach dużo zawiści, tłumionych
kompleksów, jest obcesowość i są problemy alkoholowe. Są jednak także więzi,
dzięki którym można poczuć się kimś wartościowym.
Pewne relacje trzeba zmienić, o pewnych sprawach powiedzieć głośno. Być może
wiele zmian nie zaszłoby, gdyby nie obecność Rose, ale Woodroof dyskretnie
sugeruje, że czas na zmianę siebie zawsze jest właściwy i zmiany tej dokonujemy
tylko my sami, bez pomocy innych.
W tej powieści bohaterowie
stają wobec wyzwania bycia szczęśliwymi i wobec przyszłości, która zaczyna
nabierać innych kształtów. Autorka
sygnalizuje, że każdy traumatyczny moment życia można wykorzystać jako lekcję,
by żyć inaczej oraz by cieszyć się istnieniem niejednokrotnie przełamanym
smutkiem i melancholią. Zmiany dotykają wszystkich bez wyjątku. W tej
fabule będziemy mieć do czynienia z ludźmi mającymi bardzo różne problemy, ale
jednym głosem wołającymi o zrozumienie przez innych. Być może to właśnie Rose
pokazuje, w jaki sposób wspiąć się na wyżyny empatii i naprawdę siebie słuchać.
Być może także to ona, a nie Tom Putnam, jest główną bohaterką tej powieści
stworzonej chyba przede wszystkim po to, by nieść otuchę. W tym wszystkim jest
jeszcze Szekspir w tle - znawcą jego twórczości jest Tom, a autorka pozwala
sobie na komentowanie rzeczywistości słowami angielskiego dramaturga, co
chwilami wzbogaca powieść o dodatkowe odniesienia, a chwilami czyni ją mimo
wszystko pretensjonalną.
Myślę,
że to w dużej mierze książka o tym, jaki obraz rzeczywistości sobie kreujemy i
jak próbujemy dopasować się do tego, co sądzą o nas inni.
Zmieniają się społeczne i osobiste role w życiu ludzi, dla których dotychczas
nie było szansy na żadną zmianę. Dość ciekawie portretowani są bohaterowie
drugiego planu, koledzy Toma z uczelni. Woodroof nie koncentruje się na
nakreślonej już czytelnie relacji, ale stara się wejść gdzieś głębiej. Usiłuje
wyraźnie nakreślić kontekst, by wyznaczyć zadania ludziom różnym od siebie, ale
przepełnionym pustką egzystencji niezgodnej z tym, czego mogliby oczekiwać od
życia. "Dary życia" to też opowieść o tym, w jaki sposób gubimy się w
nadmiarze bodźców, dokonując nie zawsze trafnych wyborów i będąc w stanie
takiego dziecięcego wręcz zagubienia. Perspektywa dziecka będzie u Woodroof
równie ważna jak dylematy głównych bohaterów. Dlatego ta książka jest jednak
przekonująca. Takich pozytywnych lektur powinno się czytać sporo. Uczą empatii
i postrzegania życia z różnych perspektyw. Uczą także, by zajrzeć głębiej w
siebie.
Najciekawiej sportretowane są różne oblicza
samotności na równi z wielością szczęścia, które przychodzi nagle i
niespodziewanie. Szczęście to także pokłosie wewnętrznej walki. Kompromisów, do
których nie jesteśmy w stanie dojrzeć. Martha Woodroof dyskretnie sugeruje, w jaki
sposób spojrzeć na drugiego człowieka, by zobaczyć w jego obliczu to radosne
oblicze samego siebie niejednokrotnie z różnych powodów skrywane przed światem.
Ciepła i pozytywna lektura o niełatwych problemach. Banalizująca je momentami,
ale uczciwie sugerująca, że każda droga zmiany jest drogą niesłuchanie trudną,
lecz możliwą do przebycia. Przez każdego z nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz