Pages

2016-02-03

"Dary życia" Martha Woodroof

Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 13 stycznia 2016

Liczba stron: 416

Tłumacz: Małgorzata Fabianowska

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39,99 zł

Tytuł recenzji: O dobroci w nas

Późny debiut Marthy Woodroof to klasyczne wyznanie o tym, w jaki sposób uzyskało się życiową harmonię i jak chce się o pięknie życia opowiedzieć. Tego typu powieści są bardzo budujące. Podczas ich czytania odnosi się jednak wrażenie, że złudzenie idyllicznych rozwiązań fabularnych to przede wszystkim narracyjna bajka, nie zawsze sugestywna i nie zawsze odnosząca się do życiowych realiów. A przecież taka książka wydobywa się jak najbardziej z prozy życia! Powieść tę można uznać za naiwny pean na cześć ludzkiego istnienia, ale Woodroof na szczęście nie wpada w pułapkę tworzenia książki o bardzo wyraźnym wydźwięku dydaktycznym, bo tak naprawdę każe nam wybierać, opowiadać się po stronie różnych bohaterów. Każe widzieć każdą ludzką ułomność w różnym świetle. "Dary życia" to bowiem książka przede wszystkim o problemach i dopiero później o optyce patrzenia na nie. Chwilami zbyt pretensjonalna, ale oddziałująca na wyobraźnię.

Sytuacja wyjściowego dramatu nakreślona jest bardzo obiecująco. Oto bowiem wykładowca akademicki poznaje kobietę, która silnie oddziałuje na jego zamkniętą przed światem żonę. Marjory jest udręczona i nieszczęśliwa, a jednak zauważa w Rose coś, co każe wspiąć się na wyżyny empatii i zaprosić ją do siebie. Tom Putnam dostaje w międzyczasie list od byłej kochanki, która w żołnierskich słowach informuje, że tak po prostu wysyła do niego owoc ich romansu, dziesięcioletniego już syna, którym Tom ma się przez pewien czas zaopiekować. Woodroof szybko układa narracyjne klocki tak, by świat przedstawiony dopasować do kilku uproszczonych tez i choć mija się z logiką, manewruje bohaterami tak, że generalnie ze wszystkim będą w stanie sobie poradzić.

"Dary życia" to książka o tym, w jaki sposób można z ludzi wydobywać dobro oraz wiarę w siebie. Mistrzynią jest w tym właśnie Rose Callahan. Przybywa właściwie znikąd i od razu roztacza wokół siebie aurę niezwykłości. Widać, że to kobieta, która potrafi być szczęśliwa i nie daje się życiu. Rose wywiera pozytywny wpływ na każdego, kto znajdzie się w jej otoczeniu. To ona będzie władna zmienić Toma. Mężczyznę, który w małżeństwie był wiecznym opiekunem. Poczciwym człowiekiem, któremu wszyscy współczuli, i delikatnym partnerem osoby zmęczonej samym istnieniem. A Tom stanie przed nie lada wyzwaniem. Będzie musiał zmienić formę opieki wypracowaną przez lata. Stanie się opiekunem wspomnianego już syna, który przywiezie ze sobą wiele smutnych tajemnic. Rose także ma kilka swoich. Przede wszystkim zależy jej na tym, by wreszcie poczuć pewną życiową stabilizację. Oboje zrozumieją, że w życiu liczą się tytułowe drobne dary. Oboje staną przed wyzwaniami zmian i przed takim rodzajem egzystencji, w którym muszą na nowo nazywać siebie w relacjach z innymi.

Martha Woodroof ukazuje dość skomplikowane środowisko akademickie Południa,  w którym ludzie żyją wymodelowani przez opinie innych. Jest w portretowanych relacjach dużo zawiści, tłumionych kompleksów, jest obcesowość i są problemy alkoholowe. Są jednak także więzi, dzięki którym można poczuć się kimś wartościowym. Pewne relacje trzeba zmienić, o pewnych sprawach powiedzieć głośno. Być może wiele zmian nie zaszłoby, gdyby nie obecność Rose, ale Woodroof dyskretnie sugeruje, że czas na zmianę siebie zawsze jest właściwy i zmiany tej dokonujemy tylko my sami, bez pomocy innych.

W tej powieści bohaterowie stają wobec wyzwania bycia szczęśliwymi i wobec przyszłości, która zaczyna nabierać innych kształtów. Autorka sygnalizuje, że każdy traumatyczny moment życia można wykorzystać jako lekcję, by żyć inaczej oraz by cieszyć się istnieniem niejednokrotnie przełamanym smutkiem i melancholią. Zmiany dotykają wszystkich bez wyjątku. W tej fabule będziemy mieć do czynienia z ludźmi mającymi bardzo różne problemy, ale jednym głosem wołającymi o zrozumienie przez innych. Być może to właśnie Rose pokazuje, w jaki sposób wspiąć się na wyżyny empatii i naprawdę siebie słuchać. Być może także to ona, a nie Tom Putnam, jest główną bohaterką tej powieści stworzonej chyba przede wszystkim po to, by nieść otuchę. W tym wszystkim jest jeszcze Szekspir w tle - znawcą jego twórczości jest Tom, a autorka pozwala sobie na komentowanie rzeczywistości słowami angielskiego dramaturga, co chwilami wzbogaca powieść o dodatkowe odniesienia, a chwilami czyni ją mimo wszystko pretensjonalną.

Myślę, że to w dużej mierze książka o tym, jaki obraz rzeczywistości sobie kreujemy i jak próbujemy dopasować się do tego, co sądzą o nas inni. Zmieniają się społeczne i osobiste role w życiu ludzi, dla których dotychczas nie było szansy na żadną zmianę. Dość ciekawie portretowani są bohaterowie drugiego planu, koledzy Toma z uczelni. Woodroof nie koncentruje się na nakreślonej już czytelnie relacji, ale stara się wejść gdzieś głębiej. Usiłuje wyraźnie nakreślić kontekst, by wyznaczyć zadania ludziom różnym od siebie, ale przepełnionym pustką egzystencji niezgodnej z tym, czego mogliby oczekiwać od życia. "Dary życia" to też opowieść o tym, w jaki sposób gubimy się w nadmiarze bodźców, dokonując nie zawsze trafnych wyborów i będąc w stanie takiego dziecięcego wręcz zagubienia. Perspektywa dziecka będzie u Woodroof równie ważna jak dylematy głównych bohaterów. Dlatego ta książka jest jednak przekonująca. Takich pozytywnych lektur powinno się czytać sporo. Uczą empatii i postrzegania życia z różnych perspektyw. Uczą także, by zajrzeć głębiej w siebie.

Najciekawiej sportretowane są różne oblicza samotności na równi z wielością szczęścia, które przychodzi nagle i niespodziewanie. Szczęście to także pokłosie wewnętrznej walki. Kompromisów, do których nie jesteśmy w stanie dojrzeć. Martha Woodroof dyskretnie sugeruje, w jaki sposób spojrzeć na drugiego człowieka, by zobaczyć w jego obliczu to radosne oblicze samego siebie niejednokrotnie z różnych powodów skrywane przed światem. Ciepła i pozytywna lektura o niełatwych problemach. Banalizująca je momentami, ale uczciwie sugerująca, że każda droga zmiany jest drogą niesłuchanie trudną, lecz możliwą do przebycia. Przez każdego z nas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz