Wydawca: Wielka
Litera
Data wydania: 20 kwietnia 2016
Liczba stron: 382
Tłumacz: Małgorzata Maruszkin
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Projektowane życie
Nowa powieść Margaret Atwood
może zaskoczyć. Czego w niej nie ma! Intrygi kryminalne, romanse, groteska i
ironia futurystycznego obrazowania świata. Ponadto odważna rozprawa
egzystencjalna o ludzkiej godności, o definicji wolności i o tym, jak wiele
możemy poświęcić, by prowadzić uporządkowane, pozbawione chaosu życie. „Serce
umiera ostatnie” to także mroczny thriller i czuła powieść obyczajowa w jednym.
Kanadyjska pisarka tworzy porywającą
historię niepozbawioną humoru, w której przeglądamy się z ciekawością i ze
wstydem. Wprowadza nas najpierw w świat bez alternatyw, potem w model
stabilnego życia, a następnie rozsadza wszystko, bo stajemy się świadkami
szpiegowskiej wręcz intrygi, której kolejne etapy zadziwiają surrealizmem i
trafnością spostrzeżeń na temat ludzkiej kondycji oraz tego, jak podatny na
sugestie może być ludzki umysł. Atwood szarżuje, ale jest tego w pełni
świadoma. Całkowicie panuje nad rozszalałym światem przedstawionym i
konsekwentnie prowadzi nas ku końcowemu przesłaniu, które już wcześniej staje
się dość czytelne. Bo ta powieść ma brawurową i mocno kontrowersyjną
konstrukcję, ale wykorzystuje literackie motywy znane od stuleci, budując
rzeczywistość z eksperymentami à la
Zimbardo i orwellowskim mrokiem, przed którym nikt nie może się schronić.
Nic nowego zatem, ale mimo
wszystko oryginalna jakość. Margaret
Atwood przenosi nas w przyszłość. W niej wszystko to, co już dzisiaj może
spędzać sen z powiek – apokaliptyczny kryzys niszczący wschód Stanów
Zjednoczonych, idąca za nim anarchia, wzrost wszelkiego rodzaju przestępczości,
pustka wraz z ogromem wysiedleń. A w tym wszystkim para życiowych wyrzutków
mieszkających w samochodzie. Stan i Charmaine to jedna z par, którym nie
wyszło. Los dał im wiele, ale bardzo szybko to odebrał. Świat okazał się dla
nich zbyt bezkompromisowy, zbyt okrutny. Kochają się, jednak miłość to za mało.
Cały czas gotowi do ucieczki, wciąż w napięciu i przekonaniu o niepewności jutra.
Byli kimś, a stali się ludźmi marginesu, którzy rozpaczliwie uciekają przed
beznadzieją i przemocą ogarniającą świat. Brak perspektyw oraz frustracje
doprowadzają do tego, że bohaterowie z nadzieją witają propozycję wzięcia
udziału w pewnym projekcie zapewniającym im stabilną egzystencję. Wchodzą w to
po omacku i w pośpiechu. Są pewni siebie, swoich potrzeb i uczuć, jednak nie
spodziewają się prób, jakie czekają na nich w wyidealizowanym świecie
Pozytronu.
Autorka "Moralnego nieładu" portretuje projekt, który wciąż na nowo w różnych możliwych
wersjach odradza się i działa stymulująco na wyobraźnię ludzi pogodzonych z
niedolą. Pozytron ma być szansą godnego życia. Uporządkowanego, odizolowanego
od zalewających świat patologii i przemocy. To rzeczywistość, w której
socjalistyczne mrzonki łączą się z pułapkami rodem z Orwella, bo twórcy
Pozytronu kryją oczywiście swoje paskudne zamiary pod pozorem stwarzania
ludziom raju na ziemi. Stan i Charmaine nie mają niczego do stracenia, a
wszystko do zyskania. Pod każdą szerokością geograficzną i w każdym czasie
znajdą się pary takie jak oni. Dla normalności i spokoju są gotowi poświęcić
bardzo wiele. Stan nie wyobraża sobie nawet, do czego zdolna będzie jego
partnerka, by utrzymać status quo związku rozpadającego się na oczach kamer,
gdy oboje zaczynają podejmować śmiałe flirty i gubią się we własnych emocjach.
„Serce
umiera ostatnie” to opowieść o świecie, w którym stymuluje się ludzkie
potrzeby. Inwigilowana jest każda sfera życia, ale w imię inwigilacji kupuje
się wolność. Pozorną, lecz i taką, jakiej potrzebują wszyscy ci, których życie
na różne sposoby zniewoliło. Charmaine jest przekonana o
tym, że praca w Pozytronie da jej potrzebną stabilizację. Stan nie jest do
końca przekonany, czy wchodzą w dobrą zależność, ale dość szybko dostosowuje
się do nowych warunków. Dramat tych dwojga Atwood sygnalizuje nad wyraz
czytelnie. To osoby mogące dopasować się do najbardziej nawet skomplikowanego i
dwuznacznego moralnie układu, by ocalić resztki zdrowego rozsądku w sobie i dać
namiastkę spełnienia. Niewiele potrzeba, by zadowolić ludzi takich jak Stan i
Charmaine. Wystarczy uporządkować chaos, w którym tkwią tysiące takich jak oni.
Nieważne kiedy i nieważne gdzie. Sukces Pozytronu to sukces o zasięgu
symbolicznym. Istota ludzkiego zniewolenia poprzez zagwarantowanie fałszywego
poczucia bezpieczeństwa. Bohaterowie Atwood powalczą o to, by nadal być razem.
Nawet wówczas, kiedy dowiedzą się o sobie nawzajem rzeczy co najmniej
przerażających.
Margaret
Atwood odważnie fantazjuje na temat naszych potrzeb w przyszłości, a może
przede wszystkim potrzeb od dawna w nas zakodowanych. Wiele można zapłacić za
każdą możliwą iluzję bezpieczeństwa. Wiele stracić w sytuacjach, w których
poddawani jesteśmy ostatecznym próbom. Bo związek Stana i Charmaine
to pewien rodzaj organizmu, na którym przeprowadza się bolesną wiwisekcję.
Kochankowie czuli dla siebie i sobie bliscy oddalają się, by potem ponownie
zbliżać. Walczą z kolejnym systemem opresji. Jeden się rozpadł i w jego miejsce
wkroczył chaos. Próby zapanowania nad nim powodują wejście w kolejną przestrzeń
pełną udręki. Bo Pozytron jest światem, w którym więzienie staje się symbolem
złudzenia wolności. W tym świecie trzeba walczyć o uczucia i o zachowanie
godności. Atwood odziera z tej godności swe chwilami groteskowe, chwilami nad
wyraz tragiczne postaci. Każe nam przyglądać się czasowi próby miłości oraz
przywiązania. Czasowi próby człowieczeństwa. Bez modyfikacji pamięci, pragnień
czy doznań.
Ta przewrotna i niezwykle
dynamiczna powieść wciąż na nowo stawia granice między tym, co moralne, a
pozbawionym moralności. Między światem uporządkowanych wartości a chaosem ich
dewaluacji. Mroczny świat, do którego komizm wdziera się w bardzo
specyficzny sposób. Thriller o emocjach i o tym, kim w każdym momencie swojego
życia możemy się stać dzięki manipulacjom. Książka o różnych odcieniach
moralności, ku przestrodze – bo opisany świat dzieje się tu i teraz, nie jest
żadną groteskową futureską.
Słyszę o tej powieści po raz pierwszy, ale mam nadzieję, że nie ostatni... Czuję się skuszona tą groteską i intrygą kryminalną.
OdpowiedzUsuń