Wydawca: Albatros
A. Kuryłowicz
Data wydania: 8 czerwca 2016
Liczba stron: 480
Tłumacz: Rafał Lisowski
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 38,50 zł
Tytuł recenzji: Koniec, który rozczaruje
Każdy, kto zamykał "Znalezione nie kradzione", przeżył dreszcz emocji i nadzieję na genialną kontynuację. Oto
bowiem seryjny morderca, Brady Hartsfield, ujawnia niezwykłe zdolności,
wpływając na ruch przedmiotów wokół niego. Każdy miał nadzieję na to, że nie
tylko umiejętności telekinetyczne ożywią – symbolicznie – przykutego do łóżka
bohatera, który nadawał ton dynamicznej narracji „Pana Mercedesa” i był
świetnym spiritus movens „Znalezionego
nie kradzionego”, najlepszej książki tryptyku nazwanego detektywistycznym.
Tymczasem „Koniec warty” to klapa i rozczarowanie na wielu możliwych poziomach.
Otrzymujemy powieść, gdzie King usiłuje
dość nieudolnie zamknąć historię, dla której zamknięciem – poza ostatnimi
zdaniami – była już druga powieść cyklu. W tej, niestety, nieprawdopodobieństwa
mnożą się na wielką skalę, bujdy na resorach przebijają jedna drugą, a całość
stanowi bardzo przewidywalną opowieść, w której nie zaskakuje właściwie żaden
rozdział. To, co może skupiać uwagę, to wielość niedorzeczności, którymi
Stephen King raczy nas w powieści o tym, jak w niezwykły sposób odbudować swoją
tożsamość i jak popchnąć innych na skraj przepaści, poza którą nie ma już
niczego, bo życie przestaje mieć jakąkolwiek wartość.
Bill Hodges – w tej części
wyjątkowo nijaki – zmaga się z poważną chorobą oraz przeczuciami, że sprawa
Brady’ego nie została należycie zamknięta. U jego boku oddana i ambitna Holly –
dużo mniej labilna emocjonalnie niż w poprzednich częściach i równie dynamiczna,
jedyna warta uwagi kreacja w tej powieści. Hodges mierzy się z tajemniczymi
zgonami, za którymi ktoś może stać. Jedną z ofiar jest Martine Stover – kobieta
będąca w paraliżu po brawurowym ataku Hartsfielda na tłum czekający przed City
Center. Ona i jej matka umierają nagle. Wszystko wskazuje na samobójstwo, ale
pojawiają się niejasności. Obie kobiety były zadowolone z życia mimo trudnego
losu i przekonania, iż nic się nie odmieni. Ktoś wpłynął na ich świadomość i
spowodował śmierć. To dopiero początek dramatycznej gry. Toczonej między
Hartsfieldem a Hodgesem w przestrzeni, której nie moglibyśmy sobie wcześniej
wyobrazić.
To,
co King robi z zabójcą z mercedesa, przyprawia doprawdy o zawrót głowy. Brady
przechodzi potajemnie eksperymentalną kurację. Skomplikowana relacja lekarza z
pacjentem mocno w duchu frankensteinowskim wywołuje szereg zaskakujących
wydarzeń, z których najbardziej nieprawdopodobne stanowią trzon innej historii.
Opowieści o tym, jak w XXI wieku można uwieść ludzi na odległość i jak za
pomocą nowoczesnych technologii narzucić im ogląd świata. Co więcej –
skutecznie zachęcić do odebrania sobie życia. Bo tak całkiem na poważnie King
snuje gorzkie rozmyślania o tym, jak bardzo podatni na wpływy mogą być ludzie z
kompleksami, co można z nimi zrobić i jak pokierować, by zamienić ich życie w
koszmar. „Koniec warty” to opowieść o tej mrocznej sferze ludzkiej natury,
którą zdajemy się kontrolować i zapominamy o skłonnościach autodestrukcyjnych,
mając wyraźnie nakreślony życiowy azymut. Tych, których zmanipuluje Hartsfield,
widzimy w sytuacjach granicznych, ale także w takich, kiedy dają się uwieść
pewnemu elektronicznemu gadżetowi. To tu rozmywa się całkowicie wiarygodność
powieści. Stephen King żegluje w jakieś szaleńcze rewiry. To jego cecha
dystynktywna z licznych poprzednich narracji, ale tym razem rzecz ociera się o
absurdy. Opowieść o tym, co może Brady, wiąże się z historią uzależnienia od
konsoli do gry, łączy ze stroną internetową i wiedzie na manowce, bo nie ma w
tym wszystkim ani mistyki, ani metafizyki, nie ma po prostu sensu i zdarzenia
kleją się ze sobą na siłę, a my bezradnie przyglądamy się temu, w jaki sposób
amerykański pisarz pogrąża się w swej najnowszej narracji.
„Koniec
warty” ma być powieścią z rozwiązaniami radykalnymi. Wystarczy nam znajomość
kilku zdań z okładki, by podążać za bohaterami ze znudzeniem. Męczą nie tylko
przekombinowane historie i przekonanie o tym, że właśnie teraz King łączy ze
sobą fanów powieści realistycznych i tych wcześniejszych, w których mimo
wszystko panowała jakaś logika oraz atmosfera niezwykłości. W
nowej książce nie ma ani jednego, ani drugiego. Autor nie sili się na to, by
pokazać jakieś inne relacje między bohaterami niż te, które znamy. Wiemy, że
będzie to powieść o zemście, ale nie spodziewamy się, jak bardzo można uczynić
fabułę abstrakcyjną, by motyw zemsty dokonał się w możliwie oryginalny sposób. „Koniec
warty” męczy również tym, że powiela wzory zachowań czy relacji międzyludzkich,
które znamy z poprzednich powieści o zabójcy z mercedesa. Tym razem zabójstwa
będą mieć innych charakter, King zasugeruje kilka oczywistych tez dotyczących
ludzkiej podatności na wirtualne wpływy, będzie chciał uczynić Brady’ego
mistrzem kamuflażu i narracyjnych wolt, a w gruncie rzeczy oddaje do naszych
rąk dość nudną opowieść z przesłaniem, które jest zbyt czytelne. To nie jest
już narracja ‘Znalezionego nie kradzionego’, gdzie sugerowane były rozmaite
tezy i gdzie bawiła oraz intrygowała wielowątkowość. Tutaj mamy nieco śnięte
rybki komputerowe, niezbyt rozgarniętego Hodgesa (pewnie z racji choroby),
miniwykłady o tym, że każdego i zawsze można zmanipulować na odległość, oraz
finał ujęty w klasyczne ramy, takie boleśnie przewidywalne zakończenie. Nic nie
można wziąć dla siebie, bo wszystko jest wytłumaczone i objaśnione. Poza tym „Koniec
warty” tonie w męczących retrospekcjach. Czytelnicy poprzednich powieści cyklu
będą tym śmiertelnie znudzeni. Ci, którzy nie znają poprzednich książek,
zagubią się w mnogości przywoływanych zdarzeń.
Trzecia
książka cyklu detektywistycznego Kinga to taka opowieść o tym, co było, która
stanowi sporą część objętości. To szkolna rozprawka o tym, ilu zagubionych
frustratów można doprowadzić do zguby i jak niewiele do tego potrzeba. To także
książka o bohaterze, który umiera, ale tak naprawdę nie umiera. Także o kimś,
kogo śmierć na pewno dopadnie. O tym, że walczymy ze złem
do ostatniego tchnienia, i o tym, że szpitalny humanitaryzm w traktowaniu
ludzkiego potwora nie spowoduje, że ominie go odpowiedzialność za swoje czyny. „Koniec
warty’ jest dydaktyczny i przekombinowany. Smutne, że po lekturze niewiele w
nas pozostaje. Nie ma wyrazistych postaci ani czytelnie nakreślonych zdarzeń. Z
tej powieści naprawdę wieje nudą i to mnie zaskoczyło. Książka jest letnia i
wcale nie w tym znaczeniu, że zaserwowana nam na początku lata. Duże
rozczarowanie i ulga, że tak komponowana dalej historia wreszcie dobiega końca.
Dlaczego uważasz, że usiłuje zamknąć tę historię nieudolnie? A jakie byłoby udolne zakończenie? Dla mnie Bill akurat od początku był nijaki, więc to żadne zaskoczenie. Taki zwykły misiek na emeryturze. Z jednym się zgadzamy Holly jest warta uwagi, moja ulubiona postać. I z drugim - powieść jest przewidywalna. Poza tym nie zgodzę się, ani z nieudolnością, ani z niedorzecznością. King w wielu powieściach ociera się o absurdy, ale właśnie dlatego jest tak poczytny :) Ja nie byłam bezradna, byłam zafascynowana, a zakończenie nie przyniosło mi żadnej ulgi, tylko rozpacz.
OdpowiedzUsuńAutor zaproponował w cyklu konwencję powieści detektywistycznej z prawdopodobną fikcją literacką. Poziom realizmu spada, a im dalej - tym jest go coraz mniej. Powinna być konsekwencja - zwłaszcza, gdy rusza się temat samobójstwa, rzecz poważną i niezbyt fortunnie osadzoną w scenerii jakichś idiotyzmów o teleportacji duszy i umieraniu bez umierania. A w ostateczności wystarczy rozjechanie Brady'ego ciężkim sprzętem - jakie to nieprzystające do cudów-niewidów wymyślonych wcześniej.
OdpowiedzUsuńKing wrócił do swoich mało realistycznych rozwiązań, jakimi faszeruje nas całe swoje życie. To źle? Czy wszystko musi być tworzone zgodnie z konwencjami? Ja się najadłam. Troszkę mdliła mnie przewidywalność, ale cóż, starość, nie radość ;)
OdpowiedzUsuńBardzo wciągający opis książki:) Przekonałam się do niej. Pomóżcie mi tylko znaleźć tańszy serwis niż ten http://aros.pl/ksiazka/koniec-warty ? Bo nie moge nigdzie znaleźć taniej tej książki a budżet na lekturki wyczerpany :P
OdpowiedzUsuń