Wydawca: Znak
Data wydania: 17 sierpnia 2016
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Podglądanie, zdrada i zemsta
Wydawnictwo Znak zastosowało
nową strategię promocyjną mającą na celu zachęcić do lektury… słowami
odpowiedzialnych za proces wydawniczy danej książki. Nie tyle to nowe, ile
nieco kontrowersyjne, ale z pewnością przyciąga uwagę. Bo interesujący debiut
Magdy Stachuli czyta się rzeczywiście z dużą uwagą. Nie z racji wiodącej
intrygi, niestety. Tam, gdzie są dwie młode kobiety, gdzie pojawia się
mężczyzna i mowa o ciąży – planowanej, urojonej, utęsknionej, dramatycznej –
wiadomo już z grubsza, o co może chodzić i kto komu zechce przytrzeć nosa. To, co stanowi trzon narracyjny tej
powieści, jest historią dość przewidywalną. Nie udało mi się zatem – jak
zachwalają redaktorki – przeczytać tej powieści od razu i gdy mniej więcej
zorientowałem się, kto z kim walczy oraz jakimi środkami, powód wydał się
boleśnie trywialny, a ja… spokojnie zamknąłem książkę, by się wyspać i
dokończyć ją następnego dnia. Nie o historię z wyraźnie zarysowaną ofiarą
oraz katem mi chodzi, kiedy piszę o tym, że książka jest interesująca. Również
nie o różnorodność narracji. Stachula prezentuje kilka punktów widzenia, ale
stawia przede wszystkim na sprawozdawczość – można zatem pomieszać akapity, w
których wypowiadają się bohaterki, i tak naprawdę niewiele je będzie różnić, a
przede wszystkim na kolosalnych różnicach – charakteru i mentalności –
zbudowany jest dramatyzm tej powieści! Co jest naprawdę interesujące? Po kolei.
Anita
zawsze była kobietą sukcesu. Pewną siebie, swoich możliwości, atrakcyjną dla
mężczyzn, kontrolującą każdą sytuację życiową. Poznajemy ją w momencie, w
którym do jej życia wdziera się chaos. Anita nie jest pewna siebie, swoich
myśli, podejrzewa męża o jakieś szkodzące związkowi zamiary, ale przede
wszystkim tonie w rozpaczy, bo nie może mieć dziecka.
Jego posiadanie z czasem staje się obsesją bohaterki. Wszystko podporządkowane
jest temu, by w jej idealnym domu i idealnym – na pozór – związku pojawiło się
to idealne dziecko. Mały człowiek zmieniający wszystko. Mający wpływ na
relacje, nastroje, emocje i działania. Anita jest zdeterminowana. Jej mąż,
Adam, wyraźnie zmęczony napiętą atmosferą. Ucieka z domu, kiedy tylko może.
Obecność żony jest dla niego deprymująca. Czar roztaczany przez Anitę w
przeszłości prysł bez powrotu. Zostało jej przesiadywanie w domu, monotonne
pozycjonowanie stron przy komputerze, nieliczne wyjścia i kontakt ze światem
zewnętrznym, a właściwie tylko z jedną osobą stamtąd – jej zaufaną ginekolożką,
która mimo przeszkód wciąż podtrzymuje Anitę na duchu. Bo dziecko przecież musi
się pojawić. Po nim wszystko zmieni swój kształt. Proste, prawda? Ktoś jednak
wszystko komplikuje. Ktoś wdziera się w życie Anity i Adama. Metodycznie ich
śledzi, konsekwentnie zaognia rany, stwarza sytuacje konfliktowe, burzy
porządek i wprowadza coraz więcej niepokoju.
Główna bohaterka w
przerwach, gdy nie myśli o niespełnionym małżeństwie, lubi sobie spoglądać na
obrazy z kamer internetowych. Stachula
składa ukłon współczesnemu voyeuryzmowi, przed którym nie możemy się już
obronić i który wiąże się z szeregiem ambiwalentnych odczuć – jedni zgadzają
się na podglądanie w zamian za złudne poczucie bezpieczeństwa, inni od niego za
wszelką cenę chcą uciec. A „Idealna” to taka fantazja na temat tego, do
czego może nas doprowadzić przyglądanie się innym ludziom. Co może zrobić z
naszym poczuciem własnej wartości, ku jakim zaskakującym rozmyślaniom
skierować, jak ostatecznie zmienić punkt widzenia na własne życie. Bo przecież
podglądając, czujemy się panami życia innych. Wolimy patrzeć niż stawać się
obiektem spoglądania. Anicie podglądanie daje możliwość ucieczki od coraz
bardziej opresyjnej rzeczywistości. Zaskakujące jest to, do czego może
doprowadzić przyglądanie się pewnemu prażaninowi. Olśniewające zaś to, że
podgląd kamery z zagranicznego tramwaju nasunął Stachuli pomysł na całą tę
książkę.
W
gruncie rzeczy każdy obserwuje tutaj każdego. Nie ma bohatera, którego nie
oceniałby drugi człowiek przez pryzmat tego, co widzi, i tego, co w związku z
tym konstruuje jego wyobraźnia. Zderzenia myśli i faktów dotyczących drugiej
osoby są w tej powieści bardzo ciekawe. Także spojrzenia przez
pryzmat płci. Rewelacyjnie rozegrany jest ten moment narracji, który zbliżenie
seksualne z punktu widzenia Anity portretuje jako okrutny gwałt, a z punktu
widzenia Adama jako czułość, za którą długo tęsknił i której wyczekiwał. W „Idealnej”
każdy powinien się mieć na baczności przed drugim człowiekiem i każda nowa
relacja z kimś nieznanym może być źródłem udręki. Ta atmosfera wiecznego
osaczenia, stałej niepewności, rozpaczliwej walki zdrowego rozsądku z
rujnującymi wewnętrznie przeczuciami stanowi o wyjątkowości tej książki i czyni
z „Idealnej” powieść interesującą. Co poza tym? Motywacje do działań są dość
uproszczone. Świat przedstawiony nie komplikuje się na tyle, na ile moglibyśmy
przypuszczać po lekturze dość brawurowo poprowadzonych pierwszych
kilkudziesięciu stron. Magda Stachula zepsuła być może efekt oraz wartość
swojej powieści po prostu tym, że zaserwowała nam bardzo wtórną historię o
zemście oraz towarzyszącej jej zawiści. Taką, której poskładanie w całość nie
wymaga uważnego czytania do końca. A jednak jest w tej prozie pewna urzekająca
świeżość. Jest też jeden interesujący wątek, który rozświetla szarość
przewidywalnej intrygi. Nie jest źle, aczkolwiek jest to jedna z tych powieści,
przy której zdarzy się, niestety, ziewnąć.
„Idealna”
to literacka wiwisekcja zdrady. Dwuznaczność autorki w jej portretowaniu
świadczy o tym, że Stachula nie kategoryzuje jak jej bohaterki, nie wyciąga
daleko idących wniosków, nie ocenia i przede wszystkim nie szufladkuje.
Zdrada przez większość fabuły uznawana jest za coś obrzydliwego, zdecydowanie
godnego potępienia. Dlaczego? Co kieruje zdradzającymi? Autorka „Idealnej”
puszcza do nas oko w zakończeniu. A może ironicznie się uśmiecha. Zdrada
sankcjonowana jako zemsta może być okrutna, jednak co tak naprawdę nas ku niej
prowadzi? To także ciekawa powieść o tych wszystkich pęknięciach w związku,
które powodują, że najpierw przestajemy się do siebie odzywać, a potem mamy
sobie do powiedzenia tylko najgorsze rzeczy. Za tym wszystkim idzie
wszechobecny chaos. A główna bohaterka tej książki nie może znieść chaosu tak
jak myśli o tym, że nigdy nie zostanie matką.
Magda
Stachula dokonuje zbyt wielu uproszczeń, zbyt łatwo daje swoim bohaterom
zwodzić się, karać, robić sobie na złość i potem pewne sprawy wyjaśniać. Zbyt
wiele tu nieprawdopodobnych przypadków i za dużo łatwych okoliczności, dzięki
którym kolejne zdarzenia się zazębiają. Ogólnie: powieść jest mało
wiarygodna, choć opowiada o intrydze zrodzonej z krwi i kości. „Idealna”
wywołała we mnie dwuznaczne emocje. Z pewnością tak nie pisze każdy debiutant.
Z pewnością też potrzeba więcej wyobraźni, a przede wszystkim empatii i
bardziej wyczulonego na niuanse pióra, by oddać odmienne postaci z należytą ich
indywidualizacją. Tu wszyscy nieco się rozmywają, choć kat i ofiara to stale
widoczna dychotomia. Co z Magdą Stachulą zrobić? Na pewno to, co zapowiadają
materiały promocyjne – zapamiętać jej nazwisko. Przede wszystkim dlatego, że
spod jej pióra może wyjść naprawdę dobra książka. Następna.
Jestem pod wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń