Wydawca: Albatros
A. Kuryłowicz
Data wydania: 5 sierpnia 2016
Liczba stron: 352
Tłumacz: Oskar Hedemann
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Mroki przeszłości
Potworne fakty związane z
drugą wojną światową stały się kanwą tysięcy powieści i przypuszczam, że
kolejne tysiące jeszcze powstaną – ogrom dramatyzmu do literackiego
zagospodarowania jest przecież nie do określenia. Valentin Musso – brat
słynnego francuskiego pisarza Guillaume’a – stworzył opowieść będącą mrocznym memento
dla wydarzeń, jakie miały miejsce w niemieckich ośrodkach Lebensborn, w których
przychodziły na świat aryjskie dzieci dla wzmocnienia rasy panujących i gdzie z
równą pieczołowitością likwidowane były jednostki słabe i ułomne.
Wyspecjalizowane szpitale czy komórki zabijania? Musso nawiązuje do istnienia
francuskiego oddziału Lebensborn, w którym na świat przychodziły między innymi
dzieci Francuzek ze związków z nazistami. Ci ludzie w dorosłym życiu rzadko
kiedy poznawali swoją przeszłość. Żyli w nieświadomości, pośród niewygodnych
dla francuskiej opinii publicznej faktów. Dzieci, które poznały swój mroczny
rodowód, zaraz po wojnie były szykanowane i narażane na różne formy odrzucenia.
Francuzi do dziś nie wiedzą, jak wiele z nich naznaczonych było piętnem
wymuszonego często kontaktu francuskiej matki z niemieckim oprawcą – ojcem i
katem. Autor podnosi poziom dramatyzmu
swojej książki, wyraźnie sugerując nam fakt, że oto mamy do czynienia ze
świadectwem odszukiwania bolesnych prawd w przeszłości przez ostatnie powojenne
pokolenie, które może cokolwiek wyraźnie pamiętać. Proponuje książkę o
ułomności, fragmentaryczności, wybiórczości i bolesności ludzkiej pamięci.
O zapominaniu tego, co złe, i o obłędzie pamiętania wszystkiego. Czy na pewno
wszystkiego? Kto w „Zimnych popiołach” będzie niósł w sobie najbardziej bolesną
traumę z przeszłości? Ktoś, kto pamięta wszystko, czy ktoś, kto dowiaduje się
tylko części prawdy? A może ktoś jej zupełnie nieświadomy?
Aurélien Cochet jest
paryskim nauczycielem. W jego życiu nie wydarzyło się nigdy nic, co mógłby
nazwać wstrząsem. W miarę bezboleśnie ślizga się po powierzchni życia, cechują
go stoicki spokój i dystans do otaczającego świata. Ma za sobą związek, w
którym się nie sprawdził. Nigdy tak naprawdę nie obdarzył uczuciem kobiety, do
żadnej nie przywiązał się na stałe. Mężczyzna może się uznać za szczęściarza. A
w jego uporządkowanym życiu zdarzyło się właściwie tylko jedno dramatyczne
wydarzenie. Była to śmierć ojca, która przełamała tę harmonię, w której
Aurélien tkwił nieświadomy prawdy o własnej rodzinie. A ta prawda wydaje się
niemożliwa do ogarnięcia. Odsłania się przed nim zaraz po tym, gdy jego
dziewięćdziesięcioletni dziadek odchodzi z tego świata. Bohater Musso był do
niego bardzo przywiązany. Henri był autorytetem – zawsze pracowity i sumienny,
przekazał Aurélienowi miłość do kina. Ten obraz zacznie się rozpadać w świadomości
mężczyzny w momencie natrafienia na pewien wstrząsający film z lat
czterdziestych minionego stulecia. Widzi
dziadka w otoczeniu Gregora Ebnera – architekta Lebensbornu. W otoczeniu
młodych, jasnowłosych i ciężarnych kobiet. Henri kolaborował z Niemcami? Służył
instytucji działającej jak fabryka do tworzenia jedynych słusznych ludzi?
Aurélien przeżywa szok. To dopiero początek jego drogi poznawania rodzinnych
sekretów. Nie spodziewa się, że ta droga zmieni go na zawsze. Nie tylko jego.
Valentin Musso sprawnie
rozgrywa swą rodzinną psychodramę, serwując nam zaskakujące zwroty akcji.
Szybko zrozumiemy, że to nie przemiana Auréliena będzie w tej powieści
najważniejsza. Powieść obrazuje studium
obłędu, do jakiego doprowadza obsesyjne myślenie o tym, kim byli nasi
przodkowie. Zupełnie niespodziewane staną się związki rodziny Auréliena z
francuskim oddziałem Lebensborn. Nie takie, jakie moglibyśmy przewidzieć –
czytający oraz bohaterowie. Ten główny zarzuca sobie, że oddalił się od siostry
Anny. Anna bardzo przeżyła przed laty śmierć ojca, borykała się z depresją,
miała tendencje samobójcze. Rodzeństwo odsunęło się od siebie, a Aurélien chce
zmienić tę postać rzeczy. Nie ma pojęcia o tym, co tak naprawdę utrudni mu
zbliżenie się z Anną i co siostra nosi w sercu. Co pamięta, a czego dowiedziała
się przypadkiem. Do czego to później doprowadzi.
Miesiąc przed zgonem
Henriego ginie w innej części Francji Nicole Brachet. Tę samotną i zgorzkniałą
staruszkę ktoś zabija, starając się zatrzeć po sobie ślady. Pojawiają się
jednak tropy przeszłości, w której tkwili oboje – ona i zmarły potem Henri. Ta
przeszłość będzie upominać się o swoje prawa. Niewygodne fakty, przerażające
sploty wydarzeń. Morderca Nicole nie chce, by wywoływać demony przeszłości. Nie
chce także, by Aurélien zaglądał w przeszłość. Tymczasem mężczyzna jest
zdeterminowany. Wie, że fragmentarycznymi prawdami nie sposób się zadowolić.
Cierpi i odkrywa kolejne mrożące krew w żyłach fakty. Czas wojennej zawieruchy
powraca ze zdwojoną siłą. Powracają
ludzie i zdarzenia – nigdy nie powinny zagościć w pamięci trzeciego pokolenia
po wojnie. Prawda bowiem rujnuje – o tym przekonają się boleśnie Aurélien i
jego siostra. On sam szczególnie mocno: rozpadnie się świat jego wyobrażeń i
przekonań o rodzinie. Bezpieczny kokon, w którym tkwił latami. Nieświadomy
powiązań własnych przodków z koszmarnymi wydarzeniami naznaczającymi Francuzów
podczas okupacji wojennej. To będzie czas próby dla wielu ludzi. Czas ratowania
się przed paranoją, kiedy szokujące zdarzenia ujawnią swe oblicze. Czas, w
którym nie każdemu uda się obronić przed obłędem…
Valentin Musso prezentuje
wydarzenia w taki sposób, że stopniowanie napięcia wychodzi mu doskonale,
aczkolwiek w finale wszystko staje się nadmiernie dramatyczne, przez moment
niewiarygodne, później jednak całkowicie zrozumiałe. Zaskakujące jest to, jak
wiele złych wspomnień może unieść jednostka ludzka i jak wiele dodatkowego zła
czynią te pokłady w psychice niezdolnej zaakceptować czegoś, co nie mieści się
w granicach jej percepcji. „Zimne
popioły” to bowiem książka o traumach, których nie jesteśmy w stanie przyswoić.
O takim rodzaju dochodzenia do prawdy, który wiąże się jedynie z szokiem i
bólem. Musso snuje opowieść o rodzinnych kłamstwach mających ocalić
żyjących. O tym, że tajemnica rodzinna to źródło wieloaspektowego bólu dla
tych, którzy ją odkryją. To także książka o tym, iż zacieranie niewygodnych
faktów z czasu minionego może być jedyną szansą na zachowanie normalności.
Pozornego spokoju. Rodzinne kłamstwa w tej powieści to kobierzec, po którym
poruszają się latami niczego nieświadomi członkowie rodziny. Najbardziej
pokrzywdzony jest Aurélien – na niego wszystko spada nagle, ze zdwojoną siłą.
Kto jest tu jednak powiernikiem największego nieszczęścia i bólu? Kiedy dzieje
się ta prawdziwa tragedia? Tragedia związana z przerwanym życiem albo życiem
bezwolnym, przesyconym strachem, naznaczonym piętnem okrucieństwa wojny na
zawsze? Czyta się „Zimne popioły” z niesłabnącą uwagą. Ze świadomością, iż
wiele, bardzo wiele francuskich rodzin może chować w swych czterech ścianach
zabójcze dla nich sekrety. Ta historia opowie o jednej z takich rodzin. Zderzy
ludzką percepcję z ludzkim okrucieństwem, bezkompromisowością, ale też z
niezłomnością, heroizmem i dzielnością. Musso stworzył powieść pełną dwuznaczności,
a jednocześnie bardzo czytelną. Przełamaną smutkiem i melancholią, ale
dynamiczną od początku do ostatniej strony.
Trochę boję się tej książki, ale historia tak wciąga... To musi być mocna rzecz.
OdpowiedzUsuń