Wydawca: Aktywa
Data wydania: 22 maja 2017
Liczba stron: 672
Oprawa: miękka
Cena det.: 49,90 zł
Tytuł recenzji: Pytania o okrucieństwo
Książka Janusza Macieja
Jastrzębskiego to pewien mroczny rewers „Polskich morderczyń” Katarzyny Bondy.
Obie publikacje ukazują, że akty zbrodni nie znają podziału na płeć. Łatwiej
przy tej dychotomii o pewne uporządkowanie, ale zawsze trudno o wyjaśnienia.
Czytelnik Jastrzębskiego musi mieć naprawdę silne nerwy, bo autor nie oszczędza
go, drobiazgowo analizując sprawy różnego rodzaju psychopatów, których okrutne
czyny wstrząsały opinią publiczną w drugiej połowie minionego stulecia. Rys męskiego zabójcy konstytuuje się dość
wyraźnie z przytaczanych historii, w których dominują mężczyźni nienawidzący
kobiet, skrzywdzeni przez los, straumatyzowani w dzieciństwie oraz młodości,
czujni samotnicy, budujący fundamenty świata na własnych chorych rojeniach. „Bestie.
Zbrodnie i kary” to także wnikliwy dowód tego, w jakich okolicznościach
wychodziły na jaw sprawy ludzkich okrucieństw w czasach komunizmu. Jeden z
opisywanych zbrodniarzy, Eugeniusz Mazur, właśnie komunistów obwinia za to, kim
się stał i co zrobił. Dlaczego w latach wyraźnie określających ustrój Polski
wydarzyło się tak wiele potworności z udziałem zaburzonych psychicznie
mężczyzn? Czy tomograf komputerowy mógłby wtedy wcześniej wykryć guza mózgu
Karola Kota i w konsekwencji wpłynąć na ograniczenie jego psychopatycznych
działań? Czy mniej intensywny przepływ informacji działał na korzyść
zbrodniarzy, którzy niejednokrotnie latami bezkarnie powtarzali akty
bestialstwa? Czy dzisiaj tak zaburzonych zabójców mamy mniej, bo sprawniej i
skuteczniej działa psychiatria z szerokim wachlarzem leczenia
farmakologicznego? Czy może chodzi też o to, że policja ma środki i możliwości
skuteczniejszej współpracy o zasięgu ogólnokrajowym, czego brakowało milicji
lat minionych? To tylko kilka z pytań, które można sobie postawić, gdy
Jastrzębski metodycznie i z zachowaniem chronologii opowie o mrocznych zdarzeniach,
których – takie odnieść można wrażenie – nie ma dziś aż tak wiele…
A jednak miały miejsce.
Brutalne morderstwa kobiet w wykonaniu Tadeusza Ołdaka, Bogdana Arnolda,
Joachima Knychały czy Pawła Tuchlina. Bardzo często podobny modus operandi i
niezwykle zbliżone do siebie okoliczności, w jakich doszło do pierwszych, a
potem kolejnych morderstw. Jastrzębski
kreśli portret mizoginów i mizantropów, którym bardzo często martwe ciała
dawały okazję do zrealizowania niespełnionych potrzeb seksualnych. Podczas
przesłuchań często bierni, ale też zatrważająco konkretni i pewni tego, że ich
postępowanie miało sens, podporządkowane zostało wewnętrznej logice.
Psychopaci, którzy – jak Arnold – gromadzili zwłoki kobiet w swoim mieszkaniu
albo działaniami rekompensowali jakieś wewnętrzne niedostatki w ułożonym życiu
męża i ojca – jak Joachim Knychała. Autor tego mrocznego zestawienia ukazuje
krok po kroku nawarstwiające się frustracje, lęki i zarzewia gniewu, które
pojawiały się na widok kobiet. Te skomplikowane zależności między zbrodniarzami
a kobiecymi ofiarami wzbudzają wiele trwogi i mnóstwo pytań, na które – jak
często podczas procesów – wciąż nie możemy znaleźć odpowiedzi.
„Bestie. Zbrodnie i kary” to
publikacja o sprawach, które doczekały się osobnych książek. Jest poruszająca
do dziś historia zmowy milczenia, okrutnego mordu w Zrębinie, która stała się
niemal reporterską obsesją Wiesława Łuki – mam na myśli wznawiane niedawno „Nie oświadczam się”. Jest opowieść o poznańskim nekrofilu Edmundzie Kolanowskim,
którego historią zainteresowali się Michał Larek i Waldemar Ciszak, wydając „Martwe ciała”. Jest wspomniany już dwukrotnie Knychała, o którego losach opowiada ostatnio wydany „Kryptonim Frankenstein” Przemysława Semczuka. Galeria mrocznych postaci z opracowania
Jastrzębskiego tworzy historie, które mogłyby służyć za scenariusze filmów
sensacyjnych, ale też i takie oddziałujące na wyobraźnię wyjątkowo silnie,
kiedy ma się świadomość, jak długo sprawcy mogli bezkarnie zabijać.
Opisywane sprawy w wielu przypadkach były skrywane przed opinią publiczną i
poza sprawą Zdzisława Marchwickiego nigdy nie decydowano się na to, by w
działaniach służb bezpieczeństwa nawiązać tak silny dialog ze społecznością.
Janusz Maciej Jastrzębski
operuje suchym, sprawozdawczym stylem, którego dodatkową atrakcją lingwistyczną
jest charakterystyczna dla komunizmu składnia obrazująca groteskowo pogląd na
daną sprawę. Autor tylko w jednym miejscu rezygnuje z bezstronnego
relacjonowania. Jest forma zbrodni, który wyjątkowo go porusza i pozwala on
sobie włączyć w monolityczną tkankę publikacji felieton pełen oburzenia i nieco
w populistycznym stylu. Powraca jednak do relacji, które układa na tyle
interesująco, że wszelkie próby domysłów i analiz pozostawia czytającym. Sam
punktuje jedynie czytelne słabości śledztw, nieudolność w ich prowadzeniu albo
powody, dla których śledczy stawali w obliczu niepewności, serwując surowe kary
skazanym, być może nie do końca będących tymi, za których ich uznano. Spora
część książki poświęcona jest Leszkowi Pękalskiemu – zbrodniarzowi, ale też
konfabulantowi stulecia. Człowiekowi przypisującemu sobie całą serię zbrodni,
które zostały poddane drobiazgowej analizie, ukazując szereg niejasności
wynikających z zeznań Pękalskiego. Ta część jest dużo bardziej mroczna wówczas,
gdy zadamy sobie pytanie o to, kto naprawdę popełnił tę liczbę zbrodni, które
przypisał sobie psychopata. Elektryzuje nie tylko część poświęcona Pękalskiemu.
Wyjątkowo działający na wyobraźnię jest rozdział dotyczący wspomnianego Karola
Kota – młodego psychopaty z Krakowa wykazującego się wyjątkową agresywnością,
kompulsywnością działań i jednocześnie wyjątkowo starannym procesem analizy
tego, co może zrobić, by wyrządzić największe krzywdy. Kot to jeden z tych,
którzy udowadniają, że mroczne lata sześćdziesiąte XX wieku miały niejednego
zbrodniarza. Jastrzębski sięga też wstecz, portretując np. Władysława
Mazurkiewicza, który zabijał już w czasie okupacji, i obrazuje kolejne mroczne
dekady. Życiorysy zbrodniarzy i dowody na to, w jak przypadkowy i okrutny
sposób zabierane było życie przypadkowych ofiar.
„Bestie.
Zbrodnie i kary” to obraz dużej wnikliwości autora, który nie operuje
efektownymi zabiegami, by wzbudzić grozę. Pojawia się ona przy tych ponurych
wyliczeniach, pozornie pozbawionych emocji relacjach, w trybie oznajmującym
wydarzeń – gdzie ważniejszy byłby tryb przypuszczający, stawianie wielu pytań.
Takich, które lata wcześniej z różnych względów się nie pojawiały. To
solidne kompendium na temat polskich zbrodniarzy ubiegłego stulecia to także
dowód na to, że ich dokonania nie przestają zaskakiwać i przerażać. Że wciąż w
tych pozornie oczywistych sprawach tkwi wiele niedopowiedzeń. Podoba mi się ukazywanie
szerszych kontekstów opisywanych spraw, ale także stawianie wyraźnej granicy
między faktem a wątpliwością. Przy jednoczesnej dyscyplinie myślowej, która
czyni tę mroczną publikację wyjątkowo spójną.
Za dużo slowa "mroczny"..
OdpowiedzUsuńProszę podesłać swój, lepiej napisany tekst o książce. Chętnie zapoznam się ze wzorem.
OdpowiedzUsuń