Wydawca: Agora
Data wydania: 17 października 2018
Liczba stron: 286
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Rzeczy drugie
Blog to najbardziej
demokratyczny w swym wymiarze sposób wymiany myśli, informowania o sobie,
tworzenia własnego wizerunku i wchodzenia w interakcje z odbiorcami. Jacek
Bocheński pokazuje, że z bloga można stworzyć coś na kształt gatunku
literackiego. Pokazać, że ta forma wypowiedzi może być wyjątkowo wartościowa,
ale przede wszystkim celowa, bo nie mamy tutaj do czynienia z niezdrowym
ekshibicjonizmem, lecz z przemyślaną – miejscami dwupoziomową – konstrukcją
fantazji połączonej z żarliwą publicystyką. „Justyna. Blog drugi”, zbiór zawierający zapiski autora z lat 2015-2018,
to swoista recydywa w konwencji, ale tak naprawdę opowieść o tym, co znaczą…
rzeczy drugie, powtarzalność, konsekwencje wchodzenia w podobną formę,
wyrażania siebie ponownie. Okazuje się, że zrobienie czegoś ponownie wcale
nie wiąże się z taką pewnością siebie, bo powtórzenie doświadczenia może być
samo w sobie doświadczeniem nowatorskim. Autor w intrygującej konwencji
opowiada o tym, że niekoniecznie kształtuje nas rzecz pierwsza, a być może
dopiero jej odbicie, pojawienie się po raz kolejny w odpowiednim miejscu i
czasie, pośród pozornie oswojonych już okoliczności.
To jest inteligentna
książka, która bawi, ale jednocześnie zasmuca. Poczucie humoru autora, a także
jego sposób portretowania ludzkich relacji czynią z tej narracji tekst
wyjątkowo dowcipny. Bocheński jednak opowiada z innego poziomu, nie igra z
konwencją zmyślenia i dwuznaczności. Fragmenty tego dziennika będące
komentarzem do ważnych zdarzeń z najnowszej historii Polski oraz świata są
jednocześnie wyrazem humanistycznego zatroskania o rzeczywistość, w której tak
często, ostatnio coraz częściej, oczekuje się jasnych deklaracji, wąskiego
oglądu zjawisk, stronniczości i wybiórczości, co w gruncie rzeczy doprowadza do
tego, że zarówno Polska, jak i szeroko pojęty Zachód zapominają o złu dyktatów…
jednocześnie widząc atrakcyjność w ich ponownym powstawaniu. To też są rzeczy
drugie. Bardzo mroczne.
„Justyna. Blog drugi” to w
dużej mierze autorskie imaginarium na temat wchodzenia w bliską relację z kobietą.
Uważam, że konwencja opowieści o
przyciąganiu i odpychaniu specyficznej pary – starszego mężczyzny i
poszukującej, ambitnej młodej kobiety – wypada u Jacka Bocheńskiego dużo
ciekawiej niż na przykład u Jerzego Pilcha. Dlaczego? Przede wszystkim jest wieloznacznie
w niepowtarzalny sposób. Prowokująco nie tyle ze względu na status znajomości,
ile przede wszystkim na konsekwencje tej relacji dla autora narracji.
Fascynacja kobietą, której biografia i tożsamość zarysowują się w ścisłym
związku z tożsamością opowiadającego, przekształca się w misterną opowieść o
wchodzeniu w zależności, ale także o sztuce kompromisu. Bocheński bawi i
intryguje, czyniąc tytułową Justynę fantazją o sobie samym i swoich potrzebach,
oczekiwaniach życiowych. Świadomie się powtarza, ale podkreśla, jak ważne jest
powtórzenie – zrobienie w życiu czegoś po raz drugi, napisanie w podobnej
konwencji, odwołanie do czegoś, co tylko pozornie wydaje się wtórne. Świetne
jest to, że śledząc opisaną relację, można szukać furtek interpretacyjnych w
tym, co powszechnie o autorze wiemy. Ale to też ciekawa rzecz o kreacji.
Indywidualizmie, któremu można przyjrzeć się z dystansu. Jacek Bocheński gra z
konwencją wizerunkowości. Nie napisze swojego biogramu, nie jest jego celem
wskazywanie wprost, co przeżywa i myśli, lub odnoszenie się bezpośrednio do
tego. Chyba że porzuca swoją Justynę i przechodzi do komentowania
rzeczywistości.
Autora interesują przemiany,
jakich doświadcza Polska, ale także oblicza przemian świata niebezpiecznie
kierującego się w stronę uproszczeń i idących za tym uprzedzeń. Bocheński przygląda się temu, co towarzyszy
naszym dzisiejszym wyborom – zastanawia się, czy jest to myślenie o przeszłości,
czy twórcze zaangażowanie w przyszłość. Analizuje kondycję społeczeństw,
jednocześnie skupiając się na pewnych mechanizmach warunkujących ich dzisiejsze
funkcjonowanie. Kiedy żegna Justynę, wydobywa się ze sfery intymnej
autoanalizy na rzecz bacznego obserwowania świata wokół. I to zderzenie –
intymnej fantazji oraz bezkompromisowej często próby odpowiedzi na pytanie o
to, co złego dzieje się z Polską – czyni z tej książki świadectwo dwóch
rodzajów zaangażowania. To wchodzenie w głąb i autoanaliza, ale także
dostrzeganie siebie, świadomego odbiorcy przemian, które niepokoją. Pośród tego
wszystkiego znajdziemy także autotematyczne gry z czytelnikiem mające na celu
zwrócenie uwagi na to, czym jest język, jak opisuje rzeczywistość i jak wchodzi
w interakcję autora z czytelnikiem.
Bocheński chce postawić na „trafny
sens”. Wykorzystuje formułę bloga, by pokazać pewną funkcjonalność tych
opowieści, które oddalają się od nadmiernej metaforyki, punktują rzeczy i
relacje międzyludzkie we właściwej proporcji, nazywają kwestie wieloznaczne za
pomocą czytelnych słów. Ale przecież od początku do końca rozgrywa przed nami
spektakl wieloznaczności opowieści o relacji, w której to on pozornie daje
więcej, ale jednocześnie zyskuje. Samoświadomość? Zależy, kim w naszej
wyobraźni stanie się Justyna. I jak potraktujemy pewną dwutorowość tej książki.
Jej specyficzną enigmatyczność, która wchodzi w tak silny związek z tym, co
dosadne i wyrażone wprost.
„Justyna.
Blog drugi” to także autorska próba ujęcia tematu miłości, o której napisano
już wszystko i w każdej konwencji. Pozostają fantazje o czymś czułym i
wzruszającym. Są przeciwwagą dla złości i buntowniczości fragmentów
publicystycznych. Kształtuje się tu pewna harmonia.
Bocheński równoważy dwa sposoby opowiadania nam o sobie i tym, co go otacza. To
też narracja o ważnej dychotomii – tworzą ją świat wirtualny i doznania świata
realnego. W jaki sposób uczestnictwo w działaniach formujących globalną sieć
wpływa na nasze działanie jednostkowe? Odczuwanie i odbieranie samego siebie?
Bo wszystko zaczyna być kwestią wizerunku i wykreowanej konwencji. Książka
Jacka Bocheńskiego zmusza do zastanowienia nad tym, jaka jest celowość pewnych
iluzji. A także nad tym, po co iluzje kreujemy. Bo mogą być piękne, ale także
destrukcyjne.
Tematyka na czasie. Pozdrawiam imiennika :)
OdpowiedzUsuń