Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 5 czerwca 2019
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Zanim przyjdzie zło…
Sielanka i apokalipsa. W
pierwszym momencie można pomyśleć, że z tematu proponowanego przez Marcina
Wilka trudno zrobić elektryzujący reportaż. Że przecież życie ludzkie w lecie
toczy się tak samo i bez większych różnic niezależnie od tego, czy po tym lecie
przyjdzie wojna, czy tylko leniwa jesień. Można też pomyśleć inaczej – że taka
książka może być nadmiernie napęczniała dramatyzmem. Że takie lato będzie
sportretowane jako czas specyficznego mroku, którego natężenie miałoby tylko
narastać w kolejnych rozdziałach. Nic z tych rzeczy. „Pokój z widokiem” to
ujmująca i bardzo rzetelna rzecz, która potrafi z empatią i wrażliwością na
detale – proszę koniecznie na nie zwrócić uwagę! – stara się zbudować
specyficzny kontrast między tym, co beztroskie, a tym, co buduje coraz
trudniejsze do zniesienia napięcie, bo przecież każdy dostrzega, że tego lata
jest jakoś inaczej, że lato 1939 roku zapamięta się na długo. Ta książka to
uzupełnienie zapadających w pamięć słów Gałczyńskiego z jednego z jego
najbardziej znanych wierszy: „A lato było piękne tego roku”. Tak, autor
wydobędzie to piękno i sportretuje z wyjątkową uwagą. Takiego piękna Polacy
długo potem nie doświadczą. My truchlejemy podczas czytania, ale i zagłębiamy
się w temat z wyjątkowym zaangażowaniem.
Wilk tworzy opowieść nie tyle
o ludziach, ile o miejscach. Są bohaterami na równi. Ci, którzy mogą
zwerbalizować swoje wspomnienia, oraz miejscowości wypoczynkowe, które mimo
upływu czasu wciąż są takie same, ale wówczas, w 1939 roku, były chyba bardziej
pulsujące sielanką i przyjemnością, jakby chciały nią zarazić na kolejne lata.
Lata, podczas których będą w milczeniu przyjmować destrukcyjne ciosy wroga.
Opowieść Marcina Wilka to polifoniczna kronika czasu, który wyjątkowo
oddziałuje na wyobraźnię. Każdy z nas zapamiętałby takie lato. Każdy z nas
nosiłby w sobie długo ostatnie wspomnienia sprzed chaosu wojny. Wiekowi
rozmówcy autora opowiadają ze szczegółami, emocjonalnie, czasami z pedantyczną
dokładnością kogoś pamiętającego zaburzony niedługo później porządek świata. Ta
książka to wyjątkowe świadectwo. Nie epatuje grozą, ale także nie uwiera
pretensjonalną apoteozą letniego klimatu relaksu i odprężenia. Kontrast
sielanki i apokalipsy sprzężony jest również z równowagą autorską – Wilk wie,
kogo i jak pytać, ale także które fragmenty wypowiedzi umieszczać w kontekście,
by brzmiało to spójnie i przekonująco.
A poza tym wszystkim świetnie
się to czyta. Duża ilość materiałów źródłowych nie przytłacza jak w niektórych
nasyconych nimi reportażach. Jest pewna lekkość i umiejętność dobierania
cudzych słów w taki sposób, by ta opowieść – mimo swego zróżnicowania – była
jednotorowa. Nie podoba mi się może punkt, do którego książka prowadzi, i to
zbyt dosadne stawianie kropki nad i, ale mimo wszystko widzi się szalenie
istotną dbałość o to, by z materiałów reporterskich uczynić opowieść mocno
angażującą, samostanowiącą, wyjątkowo uporządkowaną i umiejętnie podzieloną
fragmentami artykułów prasowych z „Kuriera Warszawskiego” czy „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”,
które dystansują się do rozdziałów, obiektywnie ukazując zapotrzebowania i
oczekiwania na to, by w Polsce latem 1939 roku po prostu wypocząć na urlopach. To
też świadectwa normalności życia, jego wszelkich przejawów świadczących o
ludziach, którzy poszukują, gnają gdzieś, planują przyszłość, są gotowi też
zapomnieć o tej dalszej, bo przecież lato, priorytet to odpoczynek, także od
mrocznych myśli, od wszystkiego, co deprymuje. A wojna? Może przyjdzie, może
nie.
Rozmówcy Wilka mieli wtedy
osiem, dziesięć albo kilkanaście lat. Liczyli na radosny letni czas i każdy z
nich planował go po swojemu. Zaczynali studia albo zmagali się z ostatnimi
latami edukacji. Lato zaskoczyło ich wyjątkowym pięknem oraz możliwościami. Ci
ze wsi nie szykowali się na odpoczynek, bo musieli pracować. Ci z miasta
kierowali swe kroki ku tym rejonom Polski, w których mogli odnaleźć inny rodzaj
spokoju, obcować z naturą. Lato 1939 roku to był czas, kiedy marzeniem
stawały się rower, nowy pulower, zostanie w przyszłości tramwajarzem. Czas, w
którym sygnały o tym, że wokół Polski źle się dzieje, były niejako wypierane
atmosferą niczym nieskrępowanej swobody. Ale Marcin Wilk wyraźnie zaznacza, że
do tego lata wkradał się niepokój. Zmiany w mentalności i zachowaniu tych,
którzy z różnych powodów zaczynali wierzyć propagandzie. Niesamowite jest, z
jaką delikatnością, a jednocześnie bezkompromisowością autor „Pokoju z
widokiem” ujawnia, gdzie i w jakich okolicznościach pojawiał się antysemityzm.
Rósł w siłę podobnie jak niepokój tych bardziej świadomych. Chaos i apokalipsa
miały przyjść za chwilę. Tymczasem priorytetem były miejsca noclegowe w
pensjonatach oraz w miejscowościach wypoczynkowych, do których z innej,
nieturystycznej strony wdzierały się ludzkie lęki, uprzedzenia, nienawiść i
zwyczajny strach.
To też książka o tym, jak w
tym czasie funkcjonowali znani ludzie. Choćby Jan Kiepura, na którego
hitlerowcy urządzili nagonkę, czy Witold Gombrowicz, jeden z tych szczęściarzy
odpływających wojnie sprzed nosa za ocean. Jest i Witkacy, który skończył tak,
jak skończył. Obok życiorysy i postacie, które nikomu wtedy nie rzucały się w
oczy. Wszyscy równie zaniepokojeni tym, że w letnim gorącym powietrzu unosi się
coś nieznośnego. Coś, co da początek innemu, okrutnemu światu. Jednak nie ma u
Wilka uznaniowości – znane persony nie otrzymują w tym reportażu więcej miejsca
niż zwykli ludzie dzielący się resztkami swojej pamięci. Równie interesująca
będzie historia młodej studentki architektury, która nie przeczuwa, że
architektura świata, jaki zna, ulegnie gwałtownej przemianie. Wiejskiego
chłopca, którego nie stać na wypoczynek, ale który szerzej otwiera oczy, gdy
widzi, że wokół tworzą się mroczne podziały.
Cała ta opowieść to historia
ludzi oraz miejsc, którzy za wszelką cenę chcieli odczarować nadchodzące zło. Wilk
wspomina przecież o odważnym, rozłożonym na lata planie naprawy państwa
wicepremiera Kwiatkowskiego, który sprawia wrażenie, jakby chciał zaklinać
rzeczywistość i dawać wiarę, budować ufność. Polacy ufni w letni żar chcą
wypocząć i zdobyć dla siebie jak najwięcej. Ale najbardziej ujmuje w „Pokoju z
widokiem” obraz dzieciństwa oraz wczesnej młodości. Czasu bez podziałów i
animozji, w który wkrada się to trudne do zniesienia napięcie, gdy w pewnym
momencie trzeba się za czymś opowiedzieć, a na ludzi spoglądać inaczej. Marcin
Wilk za pomocą wielu głosów wyraża jednogłośny niepokój, który nie jest tutaj
nazywany, ale podoba mi się jego niuansowanie. Przejmujące ślady po gotowości
do początku wojny obrazuje kilka historii z końca reportażu. Mnie najbardziej w
pamięć zapadła wzmianka o człowieku, który zdecydował się pozostać w kraju, gdyż
czuł się odpowiedzialny za swoje książki. Bo to też opowieść o aktach heroizmu
jeszcze przed czasem, w którym trzeba się było na niego zdobyć. Zapadająca w
pamięć opowieść o uniwersalnych lękach, ale także o tym, że zawsze jesteśmy
wdzięczni życiu za to, że potrafi nas w letni sposób rozpieścić.
Od kiedy tylko dowiedziałem się, że ta książka wychodzi w czerwcu chciałem ją przeczytać. Twoja recenzja mnie tylko przekonuje, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTa książka zainteresowała mnie dlatego, że jako dziecko przeczytałam dwie czy trzy książki pokazujące to ostatnie lato z perspektywy dzieci, które wypoczywają na wsi i bawią się w wojnę albo siedzą w mieście i martwią o nową szkołę we wrześniu. Gdy zobaczyłam, że wyszedł taki reportaż, od razu mi się skojarzył z tamtymi książkami. Przeczytam na pewno.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja, książka mnie zainteresowała jeszcze bardziej, przeczytam na pewno.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, z pewnością przeczytam w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńIwoBike