Wydawca: Agora
Data wydania: 29 stycznia 2020
Liczba stron: 288
Przekład: Łukasz Błaszczyk
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Oblicza przemocy
„Podpalacze” to znakomita
powieść o zawłaszczaniu. O jego bardzo różnych wymiarach, ale zawsze
tragicznych konsekwencjach. R.O. Kwon portretuje związek zbudowany na
rozpaczliwej potrzebie rekompensowania sobie pustki przez bliskość, ale jej
książka brzmi dużo groźniej, kiedy wychodzi poza wymiar prywatnej tragedii i
staje się opowieścią o tym, jak kompulsywnie i po omacku poszukujemy w życiu
poczucia przynależności. Jak wiele dla tego poczucia możemy poświęcić, ale
przede wszystkim – jak wiele stracić. Bohaterka chce być częścią grupy,
która buduje swoją siłę na restrykcyjnych zasadach, za którymi stoją pozorna
życzliwość i akceptacja wszystkich wad. Jej wybory to pochodna wyrzutów
sumienia z przeszłości, hedonizmu kryjącego egzystencjalne zagubienie, ale
także silnego poczucia samostanowienia. Narracja Kwon – spięta dramatyczną
klamrą kompozycyjną – opowiada o momentach, w których przynależność staje się
częścią przemocy. Robi to w bardzo subtelny sposób, bo można „Podpalaczy”
odczytywać jako literaturę obyczajową o kryzysowym związku, jednak większe
wrażenie robi to, co ukryte przed oczyma czytelników. Te rejony emocjonalnego zagubienia
bohaterów, które prowadzą do kolosalnej, tragicznej i podwójnej klęski.
Will chce zamienić miłość do
Boga na miłość do dziewczyny, którą obsesyjnie adoruje. Phoebe jest dla Willa
kimś, kto z jednej strony wydobywa go z wyobcowania, z drugiej jednak – wciąż
na nowo w to wyobcowanie wpędza. Młody bohater nie jest pewien tego, czego
pragnie od dojrzałego związku. Wie natomiast, że musi za wszelką cenę i zawsze
porządkować swoją codzienność oraz swoje emocje. To reakcja obronna po tym, jak
przeszłość zaserwowała mu duchowe rozczarowanie, i spadek po traumie rodzinnej,
kiedy Will wciąż na nowo musiał przekonywać się, że życie ma sens, co
kwestionowała nieporadna życiowo matka. Phoebe nie ma matki, była świadkiem jej
śmierci, czuje się przez tę śmierć wyobcowana. Oboje chcą wnieść do związku
egzystencjalny niepokój, ale zrobić to tak, by nie obarczyć tym za bardzo
partnera. Ona jest ekstrawertyczką, chce za wszelką cenę otaczać się ludźmi,
to jej daje życiowe złudzenie tego, że jest potrzebna i świat ją akceptuje. On
wycofuje się do wnętrza swojej pokiereszowanej psychiki. Najchętniej zamknąłby
codzienne życie w ramy powtarzalnych rytuałów, a najbliższą osobę traktował jak
centrum wszechświata. Will zrobi wszystko, żeby nie stracić Phoebe. A
jednak zmierza ku szybkiemu końcowi związku, bo zrobi coś, co stanie się jednym
krokiem za dużo. Wówczas kiedy instynkt zacznie dominować nad zdrowym
rozsądkiem, a bohater pokaże, że dla niego bliskość to bezkompromisowa
przynależność.
Świetnie są rozpisane w tej
powieści nakładające się na siebie przeżycia oraz punkty widzenia. Jesteśmy
świadkami wyznań, które jednocześnie komplikują wizerunek bohaterów, bo z ich
największymi traumami oraz prawdami o sobie samych nie mamy bezpośredniego
kontaktu. Pomiędzy zakochanymi znajduje się charyzmatyczna postać człowieka, z
którym Will będzie musiał toczyć bój o Phoebe. Ona sama jest gotowa na relację,
ale nie taką, jaką oferuje jej Will. Symboliczna scena, w której bohater w łóżku
oplata ukochaną nogami, świadczy nie tylko o potrzebie bliskości, ale o czymś
dużo groźniejszym. „Podpalacze” to powieść, która bardzo przewrotnie
definiuje miłość. Nieprzypadkowo szef restauracji, w której pracuje Will,
opowiada mu o codziennej iluzji tego uczucia, które stwarza, by zatrzymać
klientów. Pośród pewnych iluzji będą żyli także młodzi zakochani. Tyle tylko że
to uczucie będzie coraz bardziej toksyczne i destrukcyjne. Nie da się nagle
odnaleźć treści, sensu i zadowolenia, kiedy dotychczasowe życie pełne było
tęsknot i deficytów. R.O. Kwon sugeruje to bardzo dosadnie, ale nie wypowiada
się wprost. Bardzo podoba mi się tutaj ten bezpieczny, wręcz liryczny dystans
do opowiadanej tragedii. Bo w „Podpalaczach” wszystko zdaje się zmierzać ku
fatalnym rozwiązaniom. Autorka stara się pytać o to, od kogo lub czego te
rozwiązania zależą.
Opresja zawłaszczania pokazana
jest tutaj w bardzo sugestywny sposób. Najpierw są to traumatyczne wspomnienia
determinujące działanie, potem zaś coś dużo bardziej groźnego – nowe
możliwości. Amerykańska pisarka dodaje swej powieści jeszcze więcej
dramatyzmu, kiedy ujmuje egzystencjalną matnię, w jakiej zamyka bohaterkę,
poprzez szereg działań w oczywisty sposób związanych z przemocą. Pośród smutku
i melancholii rodzi się w świecie przedstawionym „Podpalaczy” taki rodzaj
przemocy, wobec którego nie można zachować ani zdrowego rozsądku, ani tym
bardziej zdrowego dystansu. To przemoc pełna determinacji, bo pojawia się w
świadomości ludzi, którzy musieli walczyć o samych siebie, ale nigdy nie
wydobyli się z przemocowych sideł – zwłaszcza swoich dysfunkcyjnych rodzin.
Dlatego Will i Phoebe to jedna z bardziej przejmujących par, które trzymają się
siebie dzięki paradoksalnej sile odpychania. Wiele paradoksów i zaskoczeń
pojawi się w trakcie obserwacji poczynań tej dwójki. A potem bohaterowie
dochodzą do momentu, w którym bliskość odbiera zdolność oddychania – im oraz
czytelnikowi, który niewątpliwie wejdzie w tej dwuznaczny świat zależności z
dużą ciekawością i sporym przerażeniem.
„Podpalacze” to symboliczna
opowieść o poczuciu winy, formach pokuty i o tym, że nie możemy rozstać się z
własnym smutkiem, jeśli nie określimy jego siły i nie ustalimy, jak bardzo nas
niewoli. Bardzo smutna, ale jednocześnie niezwykle intensywna – czuć każdy
rodzaj ukazywanego smutku. Sportretowany związek idzie w parze z
konsekwentnie nakreślaną atmosferą zagrożenia. Oto bowiem pojawia się
organizacja, w której dochodzi do pochłaniania i sterowania ludźmi w imię
transcendentnej idei. Kwon pisze także o nas wszystkich, zagubionych ludziach
XXI wieku, którzy za wszelką cenę szukają jakiejś stałości pośród wiecznych
zmian. Pokiereszowani emocjonalnie bohaterowie tej książki stanowią zagrożenie
sami dla siebie, ale wikłają się także w sytuacje oraz zależności, które są
niebezpieczne same w sobie. Za nimi stoi przemoc decydowania o wyborach i
uczuciach drugiego człowieka. Dlatego „Podpalacze” to mroczne memento dla
społeczeństwa amerykańskiego, w którym pojawia się coraz więcej zwątpienia i
coraz większe kompulsywne zapominanie o nim. Doskonale rozumiem fenomen tej
powieści za oceanem. Myślę jednak, że jest w niej tak wiele uniwersalnych
przesłań, iż dotrze w swym smutnym liryzmie i bezkompromisowości przekazu także
do polskiego czytelnika. R.O. Kwon opowiada o tym, jak bardzo niebezpieczne
mogą być relacje, za którymi stoją niespełnione potrzeby i oczekiwania.
Sugeruje również, że taki typ relacji międzyludzkich może dominować.
Rozpaczliwe zbiegi okoliczności mogą wówczas doprowadzić do dramatu. Powieść
spójna, sugestywna i z bardzo mocnym przekazem. Pozostaje w pamięci.
Nie jestem pewna, czy fabuła zdołałaby mnie wciągnąć. Za dużo tu depresji, poczucia winy i dramatyzmu. Świat i tak jest pełen zła czy goryczy, żeby mocniej się dołować, dlatego spasuję. Ale recenzja świetna. Dla wielbicieli podobnej tematyki wręcz idealnie przekonywująca. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
www.pomistrzowsku.blogspot.com