Wydawca: Warszawska
Firma Wydawnicza
Data wydania: 27 listopada 2019
Liczba stron: 208
Oprawa: miękka
Cena det.: 29,90 zł
Tytuł recenzji: Zdumienia i wspomnienia
Nasza rzeczywistość
społeczno-polityczna doczekała się już mniej lub bardziej udanych form krytyki
– także w literaturze. Najciekawiej wypada ona w powieściach, które rozliczają
wieloaspektowo, jednak pojawiają się także całkiem udane zbiory krótszych tekstów,
w których krytyka owa będzie się jawić bardzo różnorodnie. I czasami
zaskakiwać. Andrzej Czerwiński proponuje zestaw opowiadań i nietuzinkowe
spojrzenie człowieka w jesieni życia. Jego „Rok wyborczy” to zbiór krótkich i
dosadnych tekstów, w których dominują hiperbole oraz przejaskrawienia. Autor
zdobywa się na nieoczywistą formę absurdu i choć są w tym zbiorze opowiadania
nazbyt dosadne oraz cechujące się mało wyszukanym rodzajem komizmu i groteski,
całość sprawia wrażenie przemyślanego cyklu, w którym dominują refleksje tak
zwanego szarego obywatela, ale nie ma w nich szarości. Czyta się to bardzo
szybko i jest się w zasadzie cały czas zaskoczonym. Czerwiński zderza
rzeczywistość ze swoimi marzeniami, ale także ze wspomnieniami, które ukształtowały
jego krytyczny stosunek do świata. „Rok wyborczy” to świadectwo tego, że każdy
element rzeczywistości może się niebezpiecznie wykoślawić i znaczyć coś innego
– groźnego i niepokojącego.
Ale ta książka taka nie jest.
Posługuje się rozważnie kategoriami ironii i groteski, zawiera sporo czarnego
humoru i jest przede wszystkim wyrazem troski o polską rzeczywistość, która
wciąż na nowo zanurza się w mitologizowaniu, ponownie odwołuje do polskich
marzeń i wielkości, a także przekonania, że to właśnie Polska może zbawić świat
przed zagładą. Jest zatem dosadnie, surrealistycznie i chyba tylko odrobinę
śmiesznie. Tym bardziej że część tekstów wywołuje taki śmiech przez łzy. Autor
stosuje różne rejestry narracyjne – cięta ironia idzie w parze z melancholijną
frazą. Ośmieszając aktualnie rządzących, Czerwiński jednocześnie wspomina
najbliższych – dziadka czy ojca. Wydobywa się zatem z tego zbioru
publicystyczny ton oskarżenia i podkreślania absurdu, ale też coś więcej. Autor
nie tylko komentuje rzeczywistość. Stara się w tej rzeczywistości ukazać swoje
zagubienie, zniecierpliwienie, swój gniew i rozczarowanie. A także przekonanie
o tym, że można żyć godnie i właściwie pośród całego absurdu niegodziwości
wokół. Choćby zajmując się własnymi pasjami – porcelanowymi ptakami,
szachami czy koleją. Tyle tylko że w jednym z opowiadań nawet te ptaki
podejmują próbę ucieczki w stronę wolności…
Początek w sprawozdawczym
stylu przedstawia naczelną fantazję Czerwińskiego. Oto bowiem przerwane zostają
wybory do Parlamentu Europejskiego, bo z urn wycieka krew. Polacy powtarzają je
w święto Bożego Ciała. Kierunkują się na Chiny. Budują coraz bardziej opresyjny
model państwa, w którym nie tylko nakazane jest to, jakie poglądy polityczne
wyrażać, ale przede wszystkim – w co wierzyć i komu bezwzględnie ufać. Powstają
świątynie, pomniki, rzeczywistość zostaje dostosowana do tradycyjnych
totalitarnych dekoracji. Jest coraz bardziej duszno. Mentalnie nie do
wytrzymania. A jednak katolicko-konserwatywny model sprawowania władzy ma się
bardzo dobrze. Wyolbrzymienia służą pokazaniu tego, jak niedaleko jesteśmy od
bardzo groźnych rozwiązań, które naprawdę znamionują dyktaturę. „Rok
wyborczy” to zbiór scenek z codziennego życia, do którego władza zaczyna coraz
bardziej się wdzierać. To dylematy człowieka niezdolnego, by pojąć absurdalność
zawłaszczania. Ale Czerwiński przyjmuje także perspektywę globalną, zagląda do
głów światowych przywódców, a nawet śledzi poczynania samego Boga. Cały czas
pokazuje jednak te same zderzenia – zawłaszczającego systemu zderzającego się z
człowiekiem, który nie chce oddać wewnętrznej wolności. Te zderzenia są
smutne, przerażające, śmieszne i groteskowe. Budują stałe napięcie tej książki.
Krótkie teksty dają możliwość wzięcia oddechu, ale widać tutaj pewną
bezkompromisowość ich autora.
Andrzej Czerwiński ciekawie
wykorzysta motyw metamorfozy. Sam przemieni się w inne istoty, ale zobrazuje
także to, w jaki sposób zmienia się świat wokół niego. Ewolucyjnie, powoli,
konsekwentnie. Zmiana dosięga wszystkiego. Wszystko poddane jest
zmianie. Cały świat jakby wibrował, wciąż stawał się na nowo, coraz bardziej
groźny i coraz mniej rozpoznawalny w swoich konturach. Ale dużo też purnonsensu
w niektórych opowiadaniach – to autorska odpowiedź na to, z jakich elementów
rzeczywistości można skroić opowiadanie. Albo zbiór znacznie różniących się
opowiadań, których wspólnego mianownika nie znajdzie się tak szybko.
Bohater przeżywa mniej lub
bardziej nieprawdopodobne perypetie. Musi się zmierzyć z publicznym oskarżeniem
o oczernianie Polski. Poszukiwać przepowiedni w cebuli. Uwalniać z puszki
miniaturowych chińskich żołnierzy. Obserwować własną sekcję zwłok. Być
świadkiem konkursu rekonstrukcyjnego tragedii smoleńskiej. To też podróżnik –
pojawi się w Krakowie współczesnym czy średniowiecznym, w sopockiej oazie spokoju
czy w Paryżu, gdzie nie będzie mu dane kontemplować dzieła sztuki. Im więcej
opowiadań ma się za sobą, tym mocniejsze jest przekonanie, że choć dzieli je
stylistyka, pomysłowość i ideologia, wciąż opowiadają tę samą historię tego
samego człowieka zaskoczonego, zbulwersowanego, biernie przyglądającego się
absurdom i czasami też stającego się częścią niektórych z nich. W tym
wszystkim jeszcze duch Yuvala Noaha Harariego,
sporo przemyśleń o technologicznym aspekcie współczesnego świata, humanistyczna
troska o pojedynczego człowieka i odważne wizje, kiedy bohater mówi do nas już
po swojej śmierci.
„Rok wyborczy” to książka
dosadna i bezkompromisowa, ale jednocześnie ujawniająca specyficzną wrażliwość
autora. Jego wyjątkowość, gdy w ciekawy sposób łączy zaskakujące wizje.
Określają ją też absurdalne sny, w których uczestniczymy, bo rzeczywistość
opowiadań wciąż na nowo uderza w granice między tym, co rzeczywiste, a tym, co
w tej rzeczywistości skręciło w stronę koszmaru sennego. Czerwiński jest
uważny i analityczny, ale też widać w nim sporo rozczarowania. Życie to suma
tego, co go niepokoi, bawi i irytuje. Polskość to dla niego zagubiony gdzieś
azymut. Pojęcie, wobec którego pojawia się wiele ambiwalentnych uczuć. Tak
jak podczas lektury tych tekstów. Różnią się zasadniczo, niektóre są bardziej
publicystyką niż literaturą. Kilka futuresek mogłoby stworzyć osobny zbiór –
tekstów stworzonych tylko z wyobrażeń i fantazji na temat tego, jak wyglądać
będzie nasz świat oraz kraj w bliskiej i dość dalekiej przyszłości. Całość
balansuje między przygnębieniem, groteską a sentymentalną czułością. To bardzo
niejednoznaczna książka. Idzie w rejon zawieszonego nieco w próżni surrealizmu,
ale mimo wszystko jest dosadna, ma charakter i zdaje się uczciwym rozliczeniem
Andrzeja Czerwińskiego przede wszystkim z samym sobą. Do przemyślenia i zainspirowania
się.
Nawet trudno powiedzieć, co lepsze, co trafniejsze: recenzowana książka, czy recenzja książki!
OdpowiedzUsuńBrawo, "bravi" obaj Panowie. I jedno i drugie świetnie się czyta.
Esek