Wydawca: MOVA
Data wydania: 20 maja 2020
Liczba stron: 496
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Śmierć i miłość
Jedną z najciekawszych
polskich książek o śmierci są dla mnie „Ślady” Jakuba Małeckiego. Tam
odchodzenie portretowane było fragmentarycznie, punktowo. W opowiadaniach
Małeckiego – tak jak w debiutanckiej powieści Michała Pawła Urbaniaka – pojawia
się specyficzny korowód umierania. O ile jednak „Ślady” ujmowały temat w formie
makabrycznego nieco, lecz przemyślanego kalejdoskopu, o tyle w „Liście
nieobecności” ujrzymy wieloaspektową rozprawę o śmierci. Urbaniak wie o niej
przerażająco dużo i przez chwilę można się zastanawiać nad tym, czy tak mroczna
powieść to dobry pomysł na debiut. A jednak jest to książka zdecydowanie warta
uwagi. Poświęcona wszystkim tym czytelnikom, którzy nie wymagają
spektakularnego rozwoju akcji. Którzy zamiast „dziania się” stawiają na
przeżywanie. Bo „Lista nieobecności” to rzecz stworzona z czule
portretowanych drobiazgów codziennego życia. Jest w niej miejsce nie tylko na
ukazywanie niuansów w relacjach, bo dla Urbaniaka ważne jest to, co mówią i
myślą, ale głównie jak mówią i myślą bohaterowie. Jest tu też cała panorama
pozornie nieistotnych drobiazgów, które bardzo mocno zatrzymują w tym
opisywanym świecie. Truizmem byłoby napisanie, że ta powieść jest
plastyczna. Ona pozwala wejść dużo głębiej, zobaczyć dużo więcej, a dzięki temu
przywiązać się do niej. Poza tym to narracja doskonale skomponowana, wszak
wyszła spod pióra wieloletniego recenzenta i nauczyciela kreatywnego pisania.
Przypomina mi to, co zawsze powtarzam: aby napisać własną książkę, trzeba
najpierw przeczytać dużo, dużo książek innych autorów.
„Lista nieobecności” to na
pewno efekt jakichś prywatnych inspiracji Michała Pawła Urbaniaka, ale jej
wyjątkowość polega na tym, że śmiało podejmuje trudne tematy – jak poczucie
straty po odejściu kogoś bliskiego czy skomplikowane relacje homoseksualne.
Autor jednocześnie nie sili się na pretensjonalną często prowokacyjność. Ma się
wrażenie, że po prostu literacko odwzorowuje życie takim, jakim jest ono
naprawdę. Nikt nie jest tu zaniedbany. Każda postać, każda sytuacja są
mocno przemyślane. Nawet celowe powtórzenia czy obsesyjne wracanie wciąż do
tych samych myśli. „Lista nieobecności” to warsztatowy porządek pisania o
czymś, co przecież dalekie jest od uporządkowania. Czy chce uczynić pojęcie
śmierci bardziej definiowalnym? Bynajmniej.
Urbaniak zdaje się sugerować, że trudno unieść jest samą śmierć, lecz dużo
trudniej tę jej bolesną konsekwencję, jaką jest obezwładniające i niszczące
poczucie braku bliskiej osoby. Dlatego ta książka z jednej strony jest
opowieścią o tym, że jej bohaterowie utknęli w marazmie tego braku, z drugiej
jednak – opowiada przecież o tym, jak mimo wszystko walczy się o swoje życie, o
nadawanie mu sensu, o zrealizowanie prostego celu polegającego na tym, by zrozumieć,
po co się istnieje.
Wszystko – a jakże! – musi
zacząć się od śmierci. Umiera Artur Hnat, człowiek wyjątkowej wrażliwości
malarskiej, ale także mężczyzna niejako owładnięty myśleniem o odchodzeniu, bo
wespół z bratem naznaczony zbyt szybkimi i gwałtownymi śmierciami w rodzinie.
Tymczasem cały świat przedstawiony tej powieści stanie się mroczną spuścizną po
Arturze, który ustanawiał pewien porządek w rodzinie, jaką udało mu się
zbudować, a teraz zaprzeczył resztkom zdrowego rozsądku, by tę rodzinę
konstytuować i pozwalać się jej rozwijać. Rodziną w żałobie pozostają Zuzanna i
jej syn Krzysztof. Relacje tej dwójki są tu bardzo ciekawe głównie z tego
powodu, że w dużej mierze pozostają w cieniu. O ile Urbaniak stara się, by niektórych
swoich bohaterów całkiem odsłonić, o tyle matka i syn to para portretowana
fragmentarycznie. Niezwykła i trudna. Zuzanna nie czuje miłości do swojego
pierworodnego. Krzysztof latami zamyka się w świecie liczb i logicznych
matematycznych działań, a potem konfrontuje z homoseksualnym pożądaniem oraz
miłością, dla których nie ma jasnych i czytelnych definicji w jego głowie.
Retrospekcje budują nam obraz
dwóch skomplikowanych związków, w których tarcia i nieporozumienia ujawniają
pokłady coraz większego żalu o to, kim się jest – samemu dla siebie i w relacji
z bliską osobą. Związek Zuzanny i Artura to relacja częstego
emocjonalnego szantażowania. Podobnie jest w związku Krzysztofa z Jakubem,
gdzie to szantażowanie pokazane jest wprost, w niemożliwym czasem do zniesienia
natężeniu. Artur niejako zmusza Zuzannę do tego, by żyła w cieniu jego zmarłych
bliskich, w rzeczywistości stałego myślenia o odejściu, w półcieniu prawdziwego
życia, jakie być może dla nich zaplanowała. Krzysztof początkowo dziwi się temu,
że może wejść w taką niebezpieczną dla niego bliskość z mężczyzną. Potem będzie
musiał mierzyć się z seriami autodestrukcyjnych zachowań swojego Jakuba. Artur
narzuca Zuzannie widzenie śmierci jako filozofii życia. Jakub zderza Krzysztofa
z nieracjonalnym, labilnym emocjonalnie poczuciem nieustającej klęski. To
trudne związki i niejednoznaczne relacje. Zwłaszcza że Zuzanna i Jakub próbują
je budować po tym, jak wzięli na siebie ciosy od ojców – Zuzanna, gdy
poinformowała o ciąży, i Jakub mówiący o swojej orientacji seksualnej. Urbaniak
każe nam uczestniczyć w codziennym życiu ludzi, których tak naprawdę łączy
wielka miłość. Bo przecież ta książka będzie stawiać czytelną opozycję – wciąż
na nowo śmierć będzie mierzyć się tutaj z miłością. W pewnych sytuacjach
zwycięży jedna, w innych druga.
Najciekawsze jest jednak
obserwowanie tego, czego uczą się o życiu, podglądając innych, postacie
drugiego planu, a nawet te epizodyczne. Przez pewien czas zastanawiałem się nad
zasadnością wtłoczenia do fabuły pary sąsiadów, którzy nawiązują bliską relację
z Zuzanną i Arturem. Ale to właśnie oczyma Danki i Mirka widzimy problemy
związku Hnatów w innym świetle. Oczyma kogoś, kto nie może się nadziwić, że
matka nie kocha swoich dzieci. Że ta sama matka nie ma problemu z akceptacją
homoseksualnego związku swego syna. „Lista nieobecności” to powieść tak
skonstruowana, że rezonujące w niej problemy pojawiają się wciąż w innej
postaci. Podobnie jest z wymiarami śmierci i umierania. Jest o tym bardzo dużo,
ta narracja jest wręcz osadzona w dusznym klimacie rozważań o końcu. A jednak
otwiera nowe ścieżki interpretacyjne, a czasem stawia bohaterów przed
alternatywą wobec śmierci. Pytanie: kto i kiedy z alternatywy skorzysta?
Dokładnie i czule szkicowane
wizerunki emocjonalne bohaterów to największy atut debiutu Michała Pawła
Urbaniaka. To taka książka, z którą wciąż na nowo chciałoby się nie zgadzać, a
jednocześnie opowieść o tym, co nas determinuje. A przecież niemyślenie o
śmierci mamy niejako wgrane, to atawizm dla naszej bezpiecznej egzystencji.
Urbaniak opowie o tym, co wypieramy ze świadomości, ale zada także pytanie o
to, kim naprawdę jesteśmy w relacjach. I co musimy zrobić, by to była prawdziwa
relacja. To opowieść o tęsknocie, wstydzie, nieprzepracowanych traumach z
przeszłości. Pozornie statyczna, ale przepełniona emocjami. Z ciekawą klamrą
kompozycyjną i dużą dojrzałością opowiadania o tym, do czego często nie
dojrzewamy.
ładnie to tak usuwać komentarze - cenzura ?
OdpowiedzUsuńBoddan, to proszę je pisać ładnie, czyli z zachowaniem kultury języka.
OdpowiedzUsuńa nie można mieć swojego zdania które zachowuje specyfikę języka tego dzieła ?
OdpowiedzUsuńbedzie ładnie - Lista herbacianych pomyleńców - degrengoludzie
OdpowiedzUsuń