Pages

2021-10-06

„Kto jest bez grzechu” Agnieszka Jeż

 

Wydawca: Słowne

Data wydania: 15 września 2021

Liczba stron: 360

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Niewidoczni i martwi

Trzecia część perypetii prowincjonalnej policjantki z Mazur, Wiery Jezierskiej, nie jest tak brawurowa fabularnie jak dwie poprzednie książki Agnieszki Jeż, ale nie można też uznawać tego za wadę „Kto jest bez grzechu”. Dlaczego? Ten kameralny kryminał koncentrować się będzie na dobrze nam wszystkim znanych sprawach. Jeż nie zdecyduje się na to, aby za wszelką cenę przyciągać uwagę czytelnika. A jednak to zrobi, bo w opowiedzianych tu tajemnicach i nakreślonych konfliktach odnajdzie się każdy z pewnym życiowym doświadczeniem, bez względu na płeć. Ta płeć jednak odegra w tej powieści znaczącą rolę. Można nawet odnieść wrażenie, że tworzy jakby dwa fronty – kobiety stają się z różnych powodów ofiarami, mężczyźni zaś oprawcami. Tyle że wcale nie jest tak do końca. „Kto jest bez grzechu” to opowieść o tym, że bardzo często ofiara staje się oprawcą i odwrotnie. „To nie jest świat dla kobiet” – mówi jedna z bohaterek książki. Wiera Jezierska pewnie w duchu przyzna jej rację, irytując się na co dzień seksistowskimi i szowinistycznymi komentarzami mężczyzn stających na jej drodze. Będzie też musiała rozwiązać zagadkę zabójstwa mężczyzny, który traktował kobiety przedmiotowo. Bardzo szybko zorientujemy się, że Agnieszka Jeż dość prowokacyjnie ustala tutaj granice tego, co definiuje ludzką płeć. Związki kobiet i mężczyzn staną się zawikłane jak sposób odbierania przez nich rzeczywistości. Zatem ostatecznie dojdziemy do wniosku, że znaleźliśmy się faktycznie w świecie, w którym ktoś się nie może odnaleźć. I to będzie najciekawsza sugestia tej książki.

Jezierska wciąż pozostaje ze swoimi żywymi demonami z przeszłości. Wspomnienie przemocowego domu i tego, w jaki sposób musiała się z niego wydostać, nadal determinuje jej patrzenie na świat. Relacje z siostrą, zaznaczone w „Odpłacie” jako napięte, tutaj staną się jeszcze bardziej enigmatyczne. Zwłaszcza gdy zorientujemy się, jaki mają związek z zagadką kryminalną, przy której Jezierska ponownie staje w obliczu mrocznej konfrontacji z tym, jak postrzega ludzi i w jaki sposób z nimi postępuje, by rozwiązać przydzieloną jej sprawę. Milcząca siostra pojawi się u Wiery w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Z wyznaniem i tajemnicą. Ale mam wrażenie, że w tej książce wszystko dzieje się w sposób bardzo nieoczekiwany, choć w gruncie rzeczy spektrum problemów prowadzących do zabójstwa jest tu bardzo czytelne i zrozumiałe dla każdego z nas.

Ale Agnieszka Jeż nie byłaby sobą, gdyby nie chciała po raz kolejny udowadniać, że świadomie wyłamuje się z utartej konwencji kryminału. Bo czy poznaliśmy kiedyś denata, którego ktoś zabijał na raty? Znalezione na żwirowisku zwłoki mężczyzny mają w piersi ranę kłutą, którą… ktoś zakleił plastrem. Tymczasem denat ma również roztrzaskaną głowę. Ktoś chciał go zabić, potem zrezygnował, zależało mu na zabezpieczeniu rany, ale potem stwierdził, że jednak warto przywalić ofierze w głowę? To wszystko jest bardzo nieoczywiste, odwzorowując jednocześnie motywacje działania wszystkich ludzi zamieszanych w to morderstwo. Ale mamy tutaj również zaginięcie młodej kobiety. O ile denatowi można było wiele zarzucić, o tyle zaginiona dziewczyna była wzorem wszelkich cnót i doskonale wpasowała się w życiowy schemat osiągania tak zwanych sukcesów. Matka zaginionej jednak coś ukrywa. Oba te zdarzenia będą w ścisłym związku. Jeż pokaże te zależności w charakterystycznym dla siebie stylu. Nie tyle zadba o konwencję kryminału, ile bardziej w tej konwencji po raz kolejny umieści sporo ważnych treści społecznych. Między innymi opowie o tym, że rozmaite skrajne emocje bardzo często prowadzą do działań, których w zwyczajnych okolicznościach byśmy nie podjęli.

„Kto jest bez grzechu” to historia o tym, w jaki sposób krzywdzone kobiety usiłują wziąć odwet, ale również o odwecie na samym sobie. Otrzymujemy tu pozornie czytelną dychotomię: krzywdziciele scharakteryzowani są w taki sposób, że nie mamy cienia wątpliwości, iż powinni zostać ukarani, a ofiary same w sobie wyrażają oczekiwanie, by ktoś wymierzył sprawiedliwość, bo same tego z różnych powodów nie mogą zrobić. Tylko że oczywiście jest tu trochę inaczej. Pokrętnie i dwuznacznie. To cecha charakterystyczna pisarstwa Agnieszki Jeż. Pozornie mówi o sprawach, które rozumiemy, bo myślenie o nich ukształtowały w nas stereotypy. Tymczasem okaże się, że nic nie jest tu oczywiste. Zwłaszcza obraz tego, co możemy zrobić z miłości do najbliższej osoby. Bo prorocze okażą się przemyślenia Wiery o tym, że „ci, co kochają, są nieobliczalni”.

Analizując sprawę, którą musi rozwiązać, bohaterka Jeż jest stale rozdarta. Z jednej strony działa zgodnie ze swoją intuicją, z drugiej jednak – jako profesjonalna policjantka decyduje się na dedukcję i stara opierać się tylko na faktach. W tym śledztwie wydarzy się sporo, a to wszystko wpłynie na emocje Jezierskiej. Myśląc o zaginionej dziewczynie, bohaterka zestawi jej sposób życia i funkcjonowania z tym, kim sama była w jej wieku. Pojawią się tu także próby analizy tego, w jaki sposób Jezierska i jej siostra poradziły sobie z bolesnym bagażem wspomnień z rodzinnego domu. Czy rzeczywiście udało im się to zrobić? O ile postać Jezierskiej jest tu dość czytelnie nakreślona i jeśli znamy poprzednie książki cyklu, to nic nas raczej nie zaskoczy, o tyle dowiemy się w tej powieści, do czego zdolna jest Anna – siostra pozostająca wciąż w cieniu, niemogąca obronić się przed zarzutami stawianymi jej przez Wierę.

Ta powieść jest również ciekawą fantazją o tym, że nigdy nie zwracamy uwagi na ludzi doskonale wtopionych w otoczenie. To właśnie ta mimikra umożliwia przetrwanie, ale również daje inne możliwości. Zawsze pojawia się zdziwienie, że do czegoś złego, niemoralnego albo przynajmniej moralnie dwuznacznego zdolna była osoba, którą świat uważał za odpowiadającą wszelkim oczekiwaniom. I uczyniła to w milczeniu. Jeż skupi naszą uwagę na ludziach, którzy bardzo często nie istnieją w świadomości innych. Są na swoim miejscu, nie rzucają się w oczy, wypełniają role społeczne, są adekwatni, odpowiedni, cisi i zawsze przewidywalni. To w rejon tak zwanej przewidywalności ta powieść wedrze się z siłą huraganu. Dlatego ciekawe jest to, w jaki sposób wspomnianą już kameralną konwencję powieści kryminalnej Agnieszka Jeż doprowadzi do nieszablonowego zakończenia.

„Kto jest bez grzechu” to również gorzkie rozliczenie z tym, jak dzisiaj Polacy postrzegają policję oraz jej obowiązki. Odnieść można wrażenie, że samotność Jezierskiej wzmocniona została również przez to, że w pracy – mimo nowego partnera mającego pomóc w rozwiązaniu zagadki kryminalnej – Wiera wciąż pozostaje sama. Ani nie może być kimś, komu się ufa, ani też sama nie jest w stanie stworzyć atmosfery zaufania. Polacy przed policją stają na baczność, bez względu na to, jak uczciwie żyją. Jeż pokaże, z jakimi trudnościami w prowadzeniu śledztwa mogą się mierzyć policjanci, kiedy pracują z ludźmi. Ale nie tylko dlatego przez dłuższy czas Jezierska stoi w miejscu i nie jest pewna niczego, co do tej pory wydedukowała. Agnieszka Jeż opowiada o tym, jak trudno zrozumieć i ujrzeć w całym dramatyzmie sytuacje, którym przecież na co dzień przyglądamy się sami, jesteśmy ich uczestnikami. To też intrygująca historia o miłości i jej braku. O tym, że być może jest to najważniejsze i najbardziej sprawcze uczucie, jakie możemy żywić. Po raz kolejny Jeż udowadnia, że dobrze zna życie i jest jego baczną obserwatorką. Ci, którzy polubili Wierę Jezierską za jej zadziorność i nieszablonowość, przeczytają tę książkę z dużą satysfakcją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz