Pages

2022-03-03

„Czerwone jezioro” Julia Łapińska

 

Wydawca: Agora

Data wydania: 23 lutego 2022

Liczba stron: 592

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 44,99 zł

Tytuł recenzji: Krzywda i pamięć

Przyznać trzeba, że powieść Julii Łapińskiej wygrywa dwukrotnie już na samym starcie. Po pierwsze: wygrała uwagę jurorów i zwyciężyła w konkursie literackim. Samo to zazwyczaj jest gwarancją, że będziemy mieć do czynienia z bardzo dobrą jakością, gdyż taka powieść musi spełnić dużo bardziej wymagające kryteria, a wiem to, ponieważ sam jurorowałem w takim konkursie. Zatem nad narracją Łapińskiej na pewno dużo dyskutowano, zanim uhonorowano ją główną nagrodą. I tak, to rzeczywiście świetna rzecz w swoim gatunku. Przede wszystkim formalnie, kiedy spaja wiele dobrze pracujących w thrillerze elementów takich jak retrospekcje, pamiętniki, listy, motyw zemsty czy niejednoznaczność w portretowaniu bohaterów. Po drugie zaś: nie ma chyba lepszego czasu dla zaistnienia tej książki, jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że jest bardzo ciekawą fantazją na temat rosyjskiej mentalności. Opowiada zarówno o tym, co w niej istotnego z punktu sprawowania władzy, jak i o tym, czym tak naprawdę jest rosyjska lojalność. Bo to opowieść o czasie przeszłym, w którym swoisty pakt zawarło czterech Rosjan, jednak ich dalsze życie zrewidowało poglądy każdego z nich, by doprowadzić do mrocznego finału rozłożonego – także w czasie – na trzy dramatyczne akty. A może aż na cztery, w końcu chodzi o czterech mężczyzn z wytatuowanym wizerunkiem tygrysa.

To już kolejny w literaturze tego gatunku zwrot ku Pojezierzu Drawskiemu. Julia Łapińska podobnie jak osoba pisząca pod pseudonimem Greta Grawska stara się wykorzystać lokalny pejzaż, aby opowiedzieć mrożącą krew w żyłach historię. Myślę, że najbardziej wyróżniającym się motywem „Czerwonego jeziora” jest motyw klaustrofobicznego zamknięcia. Rzeczywistej i mentalnej klatki, z której bohaterowie –oraz wydarzenia i to, jak się je odbiera po latach – nie są w stanie się wydostać. Na pierwszy plan wysuwa się miejsce akcji – Borne Sulinowo. Miasto, które przez dłuższy czas znajdowało się pod władzą radzieckich żołnierzy, wyeliminowane z polskiej mapy. Ta enklawa skupiała w sobie charakterystyczne strefy wpływów. Rosjanie przez lata zadbali o to, by Borne Sulinowo było dla biednych Polaków oazą dostatku. Ale to miejsce miało też odstraszać, wciąż na nowo sugerując siłę skoncentrowanych w nim ludzi. U Łapińskiej tamten świat jakby się zatrzymał, choć od dekad Borne Sulinowo jest już polskim miastem, a obecność radzieckich żołnierzy raczej ponurym wspomnieniem. Autorka tak prezentuje nam swoją intrygę, że wracamy do czasu i miejsca, w których wspomniane miasto było przestrzenią w wielu znaczeniach zamkniętą. Ktoś w nią wkroczył i poniósł tego konsekwencje. A zagadka relacji między wojskowymi i opowieść o kształtującej wojennych weteranów szorstkiej przyjaźni nabiera tu jeszcze innego znaczenia. Naprawdę przerażającego.

W drugiej klatce – przede wszystkim sentymentalnych wspomnień – tkwi pewien rosyjski starzec. Niesie przez życie emocje, które nigdy nie wygasły. Ale przede wszystkim wspomnienie czegoś najpiękniejszego, czyli miłości. „Czerwone jezioro” opowie o niej w niebanalny sposób. Zorientujemy się, że w duszy bezkompromisowego i okrutnego człowieka wciąż tli się iskra czułości i delikatności. Ta mentalna klatka jednego z bohaterów zatrzasnęła go na zawsze w rozpamiętywaniu niespełnionego uczucia. Ale jednocześnie wyzwoliła szalony instynkt nakazujący działać w taki sposób, w jaki robiło się to w rosyjskiej armii. Bohater wydaje rozkazy sam sobie, a równocześnie podporządkowuje sobie otoczenie. Ta klatka jest bardzo niebezpieczna, bo poza nią można już tylko nieść światu zło.

Trzecią zamkniętą przestrzenią jest tu mentalność byłego korespondenta wojennego, Kuby. Pierwszoplanowy bohater Łapińskiej wciąż mierzy się z demonami, jakie weszły mu pod skórę i we wspomnienia. Trudno jest mu zasypiać bez zbawiennego zolpidemu, walczy z klasycznymi odruchami alkoholika tęskniącego za piciem, ale ponad wszystko jest nadal kłębkiem nieuporządkowanych i nienazwanych emocji, spod których wpływu nie może się wydostać. Złamany nos Kuby świadczy o tym, że można doznać na świecie największych okrucieństw, ale z prawdziwą przemocą spotkać się na ulicy rodzinnego miasta. Mężczyzna nie wie, że ktoś chce, aby zetknął się bardzo blisko z jeszcze innym rodzajem przemocy. A dostrzeże ją, bo jest bacznym obserwatorem ludzi i znakomitym fotografem wyczulonym na każdy detal. Tu warto zaznaczyć, że „Czerwone jezioro” jest intrygującą fantazją o magii oraz grozie fotografii. Człowiek fotografujący oblicza wojny ruszy po latach na wojnę z samym sobą. Pozostanie jednak czujny na to, czego często nie dostrzegamy. Nie tylko wtedy, kiedy będzie patrzył na swoje zdjęcie z dzieciństwa.

Są tu kolejne klatki. Na przykład związek Rosjanki z oligarchą – ich spektakularny ślub rozpoczyna akcję powieści. Jest też uwięzione zwierzę ze swoją dosłowną i symboliczną mocą oddziaływania na wyobraźnię. Jest również trudna do opisania przeszłość, z której nie wydostali się niektórzy bohaterowie. I którą czytelnik będzie stopniowo poznawał, próbując odkryć zagadkę brutalnego morderstwa. Wszystko będzie u Łapińskiej brutalne i dosadne. Zwłaszcza gdy będzie się odnosić do przeszłości i pokazywać, w jaki sposób charakterystyczna rosyjska dezynwoltura łącząca okrucieństwo i siłę przeżywanych emocji może jednocześnie spalać oraz dawać siłę do dalszego bezkompromisowego życia. A w nim ustala się swoje zasady i innym ludziom wyznacza miejsce. A także czas i miejsce ich śmierci.

Kuba bardzo się myli, mówiąc do swojego dawnego przyjaciela Borysa, że „do przeszłości nigdy nie ma powrotu”. Okazuje się, że wracają do niej prawie wszyscy bohaterowie tej książki. Każdy z nich na swoich zasadach. W końcu pamiętają wybiórczo, lecz intensywnie. Kiedyś wydarzyło się coś na tyle okrutnego, by mieć swe jeszcze bardziej okrutne konsekwencje. Niektórzy je przewidują, inni są nimi całkowicie zaskoczeni. Zagadki kryminalne próbuje rozwikłać charyzmatyczna policjantka, której Łapińska nie przydziela typowych cech charakterystycznych dla kobiet tropiących złoczyńców w thrillerach i kryminałach. Inga jest podobnie jak Kuba uważną obserwatorką, a jej przemyślenie dotyczące Rosjan będzie warte tego, by przypomnieć je sobie w kilku momentach lektury: „Ci ludzie ze wszystkiego się wywiną”. Czy rzeczywiście walcząc z przerażającymi faktami z przeszłości, w której radzieccy wojskowi tworzyli swój bezkompromisowy świat twardych wartości, jako prowincjonalna policjantka skazana jest na niepowodzenie?

Świetnie w tym wszystkim wypada jeszcze metaforyka głębokiego tytułowego jeziora, z którym związana jest mroczna legenda dotycząca krzywdy kobiet. W dużej mierze o tej krzywdzie będzie „Czerwone jezioro”, jednak długo nie spodziewamy się, jaki rzeczywiście będzie tu jej wymiar. Podoba mi się to, w jaki sposób autorka buduje w czytających złudne przekonanie, że panują oni nad światem przedstawionym, a odsłaniające się fantazje z cienia gruntują jasny i czytelny odbiór. Łapińska dobrze wie, że w oswojonej przez czytelnika fikcji literackiej można stracić czujność, jak tracą ją ci, którzy są przekonani, że kontrolują poczynania innych – tak jak jeden z bohaterów kontroluje swojego tygrysa w klatce. Gdyby uznać, że powieść Julii Łapińskiej jest głównie o władzy, pieniądzach i zemście, można byłoby strywializować jej dość skomplikowany przekaz. Na pewno jest to narracja, w której autorka zadbała o wszystkie detale. Opowieść o klatkach, w których rodzą się rozmaite okrucieństwa. O tym, że zamknięci – symbolicznie i dosłownie – jesteśmy w stanie do poświęceń, ale i do podłości. Intrygująca rzecz o tym, czym zawsze różnili się od siebie Polacy i Rosjanie, a także o tym, co nas łączy, jakkolwiek mroczne by to było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz