Pages

2022-10-20

„Pani Labiryntu” Magda Knedler

 

Wydawca: Otwarte

Data wydania: 12 października 2022

Liczba stron: 376

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 49,99 zł

Tytuł recenzji: Wydostać się z więzienia

Prowadzenie lekcji o mitologii greckiej wspominam najmilej w swojej „karierze” nauczycielskiej. Zawsze podchodziłem do tematu inaczej, niż nakazywała to podstawa programowa, i za każdym razem był to zwykle cykl lekcji, z których wszyscy – i uczniowie, i ja – wychodziliśmy z wieloma wątpliwościami. O ile piątoklasiści jeszcze raczej po prostu chłoną mitologiczne opowieści, o tyle już uczniowie klas ósmych potrafią je ciekawie kontestować. Dla mnie jako czytelnika oraz nauczyciela mitologia zawsze była zbiorem opowieści o tym, w jaki sposób ludzka natura usiłuje przystosować do siebie i bezpiecznie nazwać porządek świata. Nie były to i nie są dla mnie teksty, które w archetypiczny sposób świat określają. Pośród wielu wątpliwości interpretacyjnych pojawia się gdzieś zawsze ten element fascynacji, kiedy trafi się na postać wieloznaczną. Zwykle mity ukrywają ją gdzieś na drugim planie albo na marginesie. Magda Knedler – autorka ze znakomitym dorobkiem, która wciąż chce stawiać sobie nowe pisarskie wyzwania – przygląda się właśnie temu marginesowi. Rzeczom, ludziom, zdarzeniom i emocjom, których mit z różnych powodów nie mógł określić ani nie miał takich ambicji. „Pani Labiryntu” wychodzi od tego, co ma być wzorcem, do niepokoju poszukiwania innego sensu, innej mocy sprawczej działań, inaczej nazwanych albo może nienazwanych w sztywnym micie uczuć. Czytając tę powieść, miałem cały czas poczucie, że dla Knedler nie sama historia była tu najważniejsza, lecz bardziej próba uwspółcześnienia opowieści o transgresji i ludzkiej niezależności. A wszystko w precyzyjnie przemyślanej konwencji literatury środka, która nie jest wcale – jak na przykład twórczość Madeline Miller – pisaniem mitologii od nowa albo pisaniem jej poprzez płeć i za pomocą płci.

Metafora uwięzienia działa tutaj w bardzo wielu wymiarach. Więzieniem jest cała przestrzeń pałacowa, ale Knossos to tylko więzienie symboliczne. Rolę tego, co ogranicza, przyjmują tu i Kreta, i podziemie stworzone dla odmieńca, i każda forma relacji nawiązywanych w obliczu nieustannego terroru połączonego z gwałtem zadawanym światu natury. Widać, że te elementy mitów, które miały określać uniwersalne postawy wobec zagrożenia, działają tu w sensie dosłownym i bez wkraczania w metaforykę. Bo przecież uwięziony w samym sobie, swoich chorych rojeniach o władzy i autorytecie Minos jakoś wciąż przypominał mi jednego z czołowych światowych przywódców, o którym jest tak głośno, bo chce zrujnować porządek nowego świata, a może już mu się to udało. Tak, opowieść starożytna wciąż dzieje się opowiadana tak samo, jednakże najciekawszą metaforą więzienia staje się tu doświadczenie bycia kreteńską kobietą w określonej roli i w określonej pozycji społecznej. Główna bohaterka, Ariadna, będzie nastoletnią dziewczynką, która na początku zrozumie, że nie chce być na należącym do znienawidzonego ojca dworze tylko jego elementem przypominającym lalkę, którą na życzenie władcy stworzy nadworny rzemieślnik, poczciwy Dedal. Z kimś zupełnie innym będziemy się żegnać, śledząc ostatnie rozdziały powieści. Ale to nie jest powieść inicjacyjna, w której Magda Knedler skoncentruje się na jednej postaci, bo w jakiś sposób zainspirowała ją twórczo do opowiedzenia o krzywdzie i samostanowieniu kobiety dorastającej do ważnych decyzji.

Tu rozgrywa się na naszych oczach opowieść o wieloznaczności i sile macierzyństwa. Pierwotną matką jest Potnia. Pani natury. Nie sankcjonują jej znaczenia nowsze legendy budowane zwykle w patriarchalnym świecie mężczyzn, wśród których każdy chciałby być chodzącą legendą. Ale bohaterka „Pani Labiryntu” nie tyle zbliży się do pierwotnego wierzenia i pierwotnej lojalności wobec porządku natury, ile przede wszystkim uświadomi sobie, że każde macierzyństwo to wyruszanie w drogę z nowym człowiekiem, a także odpowiedzialność za jego los. Ponadto matka w tej powieści to istota, która widzi i rozumie dużo więcej niż pozbawieni naturalizmu oraz metafizyki macierzyństwa mężczyźni. Oni wszyscy są tutaj na różne sposoby zdeprecjonowani. Jednak Knedler nie proponuje narracji z feministycznym sznytem, ona raczej wyraźnie sugeruje, jaki rodzaj życiowego doświadczenia czyni istotę ludzką wrażliwszą i gotową do niebywałych poświęceń. Tu matki są potęgą (Europa), podległością (Pazyfae), rozsądkiem i oczekiwaniem (Ariadna), ale także wieczną egzystencjalną tęsknotą za tym pierwotnym, nieskażonym wpływami życiem, któremu dają początek, rodząc. Tymczasem w „Pani Labiryntu” zrodzą się nie tylko samoświadomość, determinacja i gotowość do określenia życiowego azymutu wbrew temu, co projektuje na kobietę świat, w którym ma być podległa opresyjnym tradycjom. Tu narodzą się potrzeba i konieczność sprawczości, a wszystko i tak wróci ku początkowi symbolizowanemu przez narodziny. Bo dojrzewająca do sprzeciwu wobec ojca córka będzie wracać do tego, co pierwotne. Natura pozwoli wrócić do atawizmów, lecz jednocześnie nazwać wszystkie deformacje świata, który odwrócił się od tego, co pierwotne i egzemplifikowane przez Potnię.

Jedna z deformacji stanie się wyjątkowo opresyjna. Ariadna będzie chciała zgłębić tajemnice podziemi pałacu, w którym każdy żyje fasadowo, jednak może cieszyć się tym, co dają światło słoneczne, rośliny, zwierzęta, funkcjonujący wedle prastarych zasad świat przyrody, który nigdy nie zjednoczył się ze światem ludzi, został jedynie przez nich skolonizowany. W cieniu, izolacji, w labiryncie żyje istota, która z różnych powodów nie przystaje do życia – nie może być elementem właściwie tworzonej legendy, a przecież coraz bardziej się tą legendą staje. Mroczny mit o potworze znakomicie działa na wyobraźnię i tworzy swoje kolejne wersje, nowe formy istnienia tego, co wyklucza się z codziennego funkcjonowania. Bohaterka Knedler pochyli się z troską nad tym, którego bezwarunkowo cały czas kocha tylko matka. Uświadomi sobie, czym jest wyobcowanie, jeśli idzie za nim każdy rodzaj ludzkiego okrucieństwa. A przecież Dedal sugeruje Ariadnie, że to okrucieństwo nie ma granic.

Uproszczona i opowiadana przez różne uproszczenia historia relacji tej, która pozwoliła dzielnemu mężczyźnie pokonać potwora w labiryncie i powrócić do żywych, jest tu oczywiście poddana wyjątkowej formie twórczego przekształcenia. Magda Knedler w tym wymiarze rzeczywiście poniekąd pisze mit na nowo, ale wydaje mi się, że bardziej zwraca uwagę na to, jak łatwo ludzkość potrafi sankcjonować przemoc odrzucenia. Odtrącony potwór nie jest tym, za kogo podaje go Minos. Tu opowieść o zdeformowanej istocie nie jest historią strachu, wręcz przeciwnie, to historia wrażliwości na odrzucenie i jednocześnie coś, co opowiada się w bardzo niejednoznaczny sposób. Ariadna nie może tak naprawdę zrobić niczego, by zmienić mroczny los istoty nazywanej Minotaurem. Ta istota jest tylko opowiadana, ale będziemy mieli dostęp do tego, co ukształtowało jej gorycz i ból. A Tezeusz w prozatorskiej fantazji Magdy Knedler napisze tutaj zupełnie inną legendę, niż chciałby może on sam. Ale najciekawiej „Pani Labiryntu” prezentuje się jako powieść o mentalnej klatce, która może zniewolić każdego z nas.

Symbolika skomplikowanych korytarzy wiodących donikąd jest tu podkreślana chwilami zbyt dosadnie, a chwilami w bardzo atrakcyjny dla czytelnika sposób jako przestrzeń wyjątkowych tajemnic. Ariadna jest tą, która decyduje się wkroczyć do miejsca odbierającego zmysły. Znakomite są fragmenty opisujące dłuższą wędrówkę bohaterki po labiryncie. Plastyczna wizyjność łączy tu tę oczywistą i dosadną część historii z ujawnieniem, jak naprawdę funkcjonują wrażliwość oraz wyobraźnia głównej bohaterki. Dlatego gdybym miał wybierać momenty, w których Ariadna przemawia do mnie najbardziej sugestywnie, byłyby to te partie narracji, które stanowią zderzenie ciekawości i determinacji bohaterki z tym, co staje się symbolicznym więzieniem w jeszcze jednym znaczeniu.

„Pani Labiryntu” to znakomite studium przekraczania granic, kiedy uzna się je za umowne. Pięknie balansuje tu na czytelnej granicy historia bycia uwięzionym między życiem a śmiercią. W tym stanie znajdzie się jeden brat Ariadny, ale ten drugi tkwi w nim permanentnie. Tymczasem Knedler kontestuje granice wyznaczane przez tradycje, legendę i sugeruje, że być może mitologię pisali sami mężczyźni. Europa już na wstępie książki prorokuje, że zemsta dokona się ręką kobiety. Mam wrażenie, że jest to specyficzna zemsta artystyczna Magdy Knedler na tych, którzy kazali jej rozumieć ludzkie doświadczenie jako coś skończonego. Tu wszystko się rozpoczyna – kobiece doświadczanie wolności i wolność wyboru drogi życia. Świetna książka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz