Pages

2023-02-02

„Paradajs” Fernanda Melchor

 

Wydawca: Wydawnictwo MOVA

Data wydania: 8 lutego 2023

Liczba stron: 200

Przekład: Katarzyna Sosnowska

Oprawa: twarda

Cena det.: 44,90 zł

Tytuł recenzji: W stronę zła

Czytelnicy znający „Czas huraganów” nie będą zaskoczeni ani formą, ani sposobem obrazowania świata przedstawionego. Ci, którzy nie czytali wcześniej wydanej po polsku książki Fernandy Melchor, z pewnością będą tą powieścią przytłoczeni, ale warto zaznaczyć, że każdą formę brutalizacji meksykańskiej rzeczywistości pisarka ujmuje w coś na kształt poetyckiej etiudy. Tu, podobnie jak w „Czasie huraganów”, będzie bardzo bezkompromisowo, wulgarnie oraz dosadnie, jednakże poprzez taki sposób pokazywania świata autorka zadaje pytania uniwersalne i ponadczasowe. Wydobywające się poza obszar biedy, prymitywizmu, przemocy czy braku możliwości. W „Paradajsie” padną ważne pytania o istotę zła. Tu wynika ono z nierówności społecznych. La Matosa ze wspomnianej wcześniejszej powieści stanie się tu Progreso – również miasteczkiem pełnym ludzi, których życiowe priorytety są bardzo skromne i oczywiste. Dokona się w nim akt zła. To bardzo istotne: meksykańska prozaiczka po raz kolejny będzie starała się punktować oraz określać, jakie zdarzenia finalnie złożą się na przerażające działania. Na eskalację przemocy. I na to, w jaki sposób jest ona sankcjonowana w świadomości bohaterów.

Tym razem też będzie panoramicznie, choć z nieco innej perspektywy. Portretowani chłopcy są częścią określonej społeczności, z której wyrośli wraz ze wszystkimi swoimi frustracjami. Jest ich dwóch, jednakże na pierwszy plan wysuwa się Polo. Młodzieniec, który jest w swej codziennej egzystencji przerażająco samotny. Nie tyle nie ma możliwości dokonania żadnych życiowych wyborów, ile przede wszystkim nie jest w stanie określić, co może. Wyraźniej dostrzega to, czego mu nie wolno, do czego nie zostaje z różnych powodów dopuszczony. Bo Polo jest młodzieńczą frustracją, którą stworzyli jego najbliżsi, ale również reszta otoczenia spodziewającego się od niego podporządkowania. On nie ma nic do powiedzenia w kwestii tego, jak żyć, pracować, czego oczekiwać. W zasadzie niczego oczekiwać nie może. Zatem jedyny wybór, jakiego dokonuje, to ten wybór tragiczny i przejmujący w swej wymowie oraz konsekwencjach. Decyduje się na bycie wspólnikiem w zbrodni. Dlaczego? Bo może. Melchor przejmująco opowiada o iluzji wolności skrytej w dramatycznym akcie desperacji. W świecie, w którym żyją dorastający chłopcy, można dokonać jedynie złych wyborów. Inne są niemożliwe.

Tożsamość Polo kształtuje się w świecie wszechwładnej opresji. Jakąkolwiek miłość młody bohater kojarzy jedynie z psim wręcz posłuszeństwem, bo kocha chyba tylko dziadka, którego jednocześnie latami się bał. Fernanda Melchor odbiera swemu bohaterowi część jego człowieczeństwa, ponieważ w kształtowaniu życiorysu podkreśla przede wszystkim okrutne uwarunkowania, którym nie można się sprzeciwić. Jest zatem dom wulgarnej i surowej matki, która codziennie wpędza syna w kompleksy. Jest w pewien sposób diaboliczna kuzynka powodująca, że Polo wzrasta w lęku przed kobietami. I ta młodzieńcza mizoginia idzie w parze z poczuciem, iż trzeba zrobić coś, aby udowodnić swoją męskość – w kilku znaczeniach. Dlatego Polo decyduje się na coś, co na zawsze zmieni jego życie. A „Paradajs” stanie się opowieścią o swoistej obsesji zdecydowania wreszcie o czymś samodzielnie, podjęcia decyzji rozbijającej gorzką codzienność, w której nie ma dobrych opcji. Jest to też mroczna książka o banalizacji zła, bo kiedy stanie się to, co ma się stać, Polo będzie przecież przekonany, że on tylko uległ wpływowi i robił to, co mu kazano. Tak jak przez całe swoje smutne życie, w którym – jak dostrzeżemy – nie ma niczego, o czym ten wyobcowany szesnastolatek mógłby sam decydować.

To, co dzieje się w tej powieści, przypomina mi wstrząsające kadry z filmu Michela Franco „Nowy porządek”. Kto wie, czy autorka w jakiś sposób nie inspirowała się tym obrazem. Tutaj sportretowany przez Franco brutalny proces zawłaszczania przestrzeni odbywa się inaczej, kameralnie. Ale w jednym i drugim przypadku mamy do czynienia z tym, jakie konsekwencje będzie mieć zderzenie bogactwa z ubóstwem. I w jak bolesny sposób dochodzi do tego zderzenia. Bo „Paradajs” będzie opowiadał o świecie meksykańskiej nierówności społecznej, a Melchor nie stara się robić tego jakoś odkrywczo. Jest tu klasyczna, oparta na czytelnych antagonizmach przypowieść o tym, na jak wielu poziomach może się odbywać konfrontacja biedy i zbytku, a także w jak prozaiczny, boleśnie prosty sposób może się skończyć. Nie będzie zatem w „Paradajsie” historii, która by nas zaskoczyła, będzie przede wszystkim wnikliwe portretowanie każdego, nawet najdrobniejszego elementu świata tworzącego coraz więcej barier i wynikających z nich złych emocji. Tytułowe luksusowe osiedle wcale nie okaże się enklawą dobrobytu, za którym stać będzie poczucie bezpieczeństwa. To, co stworzyli dla siebie zamożni Meksykanie, jest ukonstytuowane w świecie, w którym nie ma żadnej zamożności. I to wcześniej czy później zostanie uświadomione tym, którzy mają się za lepszych. Ta powieść będzie się koncentrowała jednak na tak zwanych gorszych. Jak również na tym, co złożyło się na tę gorszość i co wciąż na nowo określać będzie niewolnicze zależności między biednym a posiadającym.

„Czas huraganów” pokazał, że Fernanda Melchor to twórczyni prozy mającej specyficzny puls. Jej długie zdania złożone tworzą charakterystyczny rytm, któremu nie sposób się nie poddać. Tak jak bohaterowie poddają się uwarunkowaniom, w których są bezradni wobec życia. Uciekają od tej bezradności w różny sposób – w pornografię, alkoholizm, przemoc. Te wszystkie rozwiązania są bardzo oczywiste, jednak Melchor z czułością podchodzi do wszystkich swoich bohaterów, chce ich pokazać jako życiowych desperatów, albowiem celem, do którego na rozmaite sposoby zawsze dążą, jest choćby chwilowe wyróżnienie się na tle szarego świata niedostatku oraz bezkompromisowej rzeczywistości narzucającej proste, lecz okrutne modele życia.

Co jeszcze jest tu ciekawego? Połączenie prymitywnych instynktów, nad którymi trudno panować, z rządzącymi światem przedstawionym atawizmami, które stać będą za przemocą. Czy bohaterowie są źli dlatego, że źle wybierają? Czy zło ma tu charakter strukturalny i jest odpowiedzią na to, że meksykańska rzeczywistość jest z różnych powodów spolaryzowana, a ludzie wciąż określają się mianem tych, którzy zyskują, w opozycji do tych, którzy tracą? „Paradajs” przejmuje również sugestywnymi i bardzo mocnymi obrazami tego, w jaki sposób brutalizacja życia deformuje ludzką tożsamość. Dramat opowiedziany w tej powieści skryty jest w biografiach nastoletnich chłopców. Młodych ludzi, dla których granicami możliwości są nie tylko granice luksusowego osiedla. Oni sami tworzą w sobie ograniczenia, w których szukają poczucia bezpieczeństwa. Natomiast frustracja połączona z młodzieńczą brawurą doprowadzi tutaj do tego, czego zawsze można się spodziewać, gdy człowiek zechce sięgnąć po coś, czego nie może od życia otrzymać. I w tym znaczeniu Melchor jest uniwersalna, a meksykański adres powieści na chwilę usuwa się w cień. Z pewnością jest to rodzaj pisarstwa bardzo specyficzny, umiejętnie wchodzący w rejon publicystyki społecznej, ale mimo wszystko wciąż metaforyczny w swej wymowie. „Boję się twojej głupoty” – mówi Polo do kolegi, który namówi go do złego czynu. W pisaniu Melchor wcale nie chodzi o to, że bohaterowie bywają głupi. Ona w specyficzny sposób pokazuje to, jak człowiek staje się istotą podporządkowaną żądzom, a nie umysłowi. I będzie to kolejna powieść tej autorki mimo niewielkich rozmiarów na długo pozostająca w pamięci.

---

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem MOVA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz