Wydawca: Wydawnictwo P.owiększenie
Data wydania: 28 czerwca 2023
Liczba stron: 174
Oprawa: miękka
Cena det.: 42,90 zł
Tytuł recenzji: Powrót
Czytając debiutancką powieść Rafała Górskiego, na początku miałem wrażenie, że znowu obcuję z męską narracją o neurotycznym i egocentrycznym bohaterze, który krytycznie ocenia rzeczywistość wokół, aby nadać swojej ponurej egzystencji jakieś większe znaczenie. Tacy są męscy bohaterowie bardzo wielu współczesnych powieści. I choć Górski wpisuje swojego narratora w pewien schemat odstręczających postaci przesyconych testosteronem oraz fatalizmem, proponuje nam dużo więcej: sporo zdziwień, opowieść o ludzkiej bezradności, za którą czai się rozpaczliwa próba porządkowania świata rozpadającego się na naszych oczach. Kiedy autor pisze o goryczy oblicza współczesnej Polski, dodając do tego mgłę symbolicznej niepewności czasu w postaci oczekiwania na kolejny lockdown podczas pandemii koronawirusa, jest pisarzem udowadniającym, że fatalizm literacki może być magnetyczny. I ujawnia się to nie tylko w momentach, w których widzimy, jak przyciągają uwagę bohatera inni ludzie – przerażający, odstręczający, ponurzy koniunkturaliści albo bardziej ponure życiowe przegrywy.
Bardzo istotna jest przestrzeń tej opowieści. Porzucona przed trzema laty, oswajana na nowo albo na nowo niepokojąca, bo Franek ma wrażenie, że z Wielkiej Brytanii wrócił do ojczyzny, w której lęki i zgorzknienia nie tylko odżywają, one tu otrzymują nowe i mroczne definicje. Warszawa jest tutaj niemym świadkiem wielu dramatycznych wydarzeń, a sama pulsuje, jest przerażająco dynamiczna, zawłaszcza i zniewala. W tym literackim wizerunku stolicy na pewno jest Górskiemu bliżej do dobrych powieści o Warszawie, jak na przykład „Masakra” Krzysztofa Vargi czy „Berlinawa” Dawida Kornagi, niż do nieudanych literackich opowieści o największym polskim mieście, w który to segment wpisuje się „Lukier” Malwiny Pająk. Stolica w „Lubieżności” przyciąga na takich samych enigmatycznych zasadach jak ludzie, z którymi przed laty Franek stworzył jakieś relacje, a dzisiaj obserwuje, jak zmienił ich upływ czasu: co w Polsce stracili, co przegrali. Symbolika ponurego labiryntu, jakim jest Warszawa, od samego początku portretowana dzięki kilku zgrabnym antropomorfizacjom, ciekawie łączy się z mroczną publicystyką tej powieści. Rafał Górski nazywa współczesną Polskę bardzo dosadnie i niekiedy nie przebiera w środkach. Czasem jednak tak mało subtelna definicja jak „kraina kolesiostwa” potrafi się tu obronić w fabule zawierającej nieoczekiwane zwroty akcji. Będzie bowiem „Lubieżność” także trochę powieścią kryminalną, w kilku akapitach sensacyjną, na pewno ze sporą dawką reporterskich komentarzy, jednak to wciąż literatura. I dobra książka o niedobrym państwie.
Sam Franek przykuł moją uwagę także dlatego, że zdefiniował się bardzo karkołomnie, a mam wrażenie, że ta egzystencjalna mieszanka definiuje także mnie samego. Otóż „ekstrawertyczny introwertyk” wciąż nie może się zdecydować na to, by trzymać się w stosunku do ludzi na bezpieczny dystans, którego bezpieczeństwo buduje przede wszystkim cynizm, czy też może stać blisko ludzkich problemów, upokorzeń, niespełnionych nadziei i pragnień. Być kimś, kto wyraża za rozgoryczonych Polaków myśli i emocje, których często się nie werbalizuje, bo równie często zawstydzają. Patrząc na Franka w taki sposób, można się cały czas zastanawiać, czy jego narracja będzie takim specyficznym strumieniem świadomości, dzięki któremu bohater może utrzymać się na bezpiecznej pozycji eskapisty, czy też może żywiołową analizą tego, dlaczego przed laty musiał wyjechać i co nasiliło się lub wyolbrzymiło po czasie. Teraz, kiedy powrót okazuje się taki trudny.
Doświadczenia życiowe bohatera kreślą skomplikowaną drogę młodego mężczyzny, dla którego określenie swojej roli i sensu własnego życia jest niebywale trudne, bo wszystko zostało podkopane przez doświadczenie traumy, bezpośredni powód emigracji. To również ukształtowało taką, a nie inną wrażliwość Franka. Szczególnie jego postrzeganie płci przeciwnej. Towarzyszymy w wędrówce po obezwładniająco okrutnej Warszawie komuś, kto za chwilę wkroczy w czwartą dekadę życia, a wciąż na nowo uświadamia sobie, że życie w Polsce to funkcjonowanie pośród utrat, goryczy, mnożących się kompleksów i w takim kształcie rzeczywistości, który zakleszcza, jest toksyczną klatką. A ucieczka wiele kilometrów na zachód Europy to nie zawsze szansa, by złapać oddech i z dystansu mierzyć się z polskimi demonami.
Który punkt widzenia i perspektywa oceny są tu ważniejsze – trudno orzec. Rafał Górski konsekwentnie na przemian proponuje perspektywę indywidualnego zgorzknienia i szeroką panoramę tego, jak ponuro żyje nam się w świecie, który pozwoliliśmy uporządkować innym. Ich uprzedzeniom, nienawiściom, fobiom i zwyczajnej ludzkiej podłości. Tak jak punkt spojrzenia na rzeczywistość, który wciąż się zmienia, charakteryzuje „Lubieżność” jako powieść ciekawą, tak samo ważne jest przeplatanie się tu doświadczeń rzeczywistych z tym, o czym bohater śni, a co ciekawie uzupełnia jego psychologiczny portret. Być może większa liczba onirycznych scen mogłaby tę książkę bardziej ożywić, jednak Górski dba o to, by nie znużyć czytelnika opowieścią w tym samym tonie i z podobną frazą. Dlatego ma w zanadrzu coś wybuchowego. Wykreowany w tej książce zbieg okoliczności doprowadzi do dość spektakularnego finału. A autor od początku do końca będzie pytał w imieniu i zamiast swojego bohatera: kim jestem doświadczony przeszłością i wtłoczony poemigracyjnie w opresyjną teraźniejszość? Będzie tu oczywiście sporo komentarzy do polskiej rzeczywistości społeczno-politycznej, jednakże dramat egzystencjalny Franka będzie miał kilka – niekoniecznie oczywistych – znaczeń.
„Lubieżność” to książka świadomie oraz konsekwentnie opierająca przekaz na figurze antybohatera, który wymaga nabrania dystansu do tego, aby odejść od spoglądania na to, jak sam nazywa i ocenia świat, a wejść w przestrzeń jej egzystencjalnego niepokoju. Górski z pewnością opowiada historię wielu rozgoryczonych młodych Polaków, którzy mają nadzieję na lepsze życie, a to życie wciąż jest takie samo – bez względu na to, czy zdecydują się na emigrację w celu jakiejkolwiek zmiany. To też pogłębiona psychologicznie analiza kryzysu tożsamości. Opowieść o człowieku, który kiedyś był niemym świadkiem odczłowieczenia kogoś innego i nie zareagował, patrzył i milczał. Dziś dzieje się coś podobnego z nim. Rozpada się – czego świadkiem jest nie tylko on sam, ale i czytelnicy – pozostając rozpaczliwie samotny. Tej samotności towarzyszy wściekła determinacja, by jednak o coś walczyć. Tu niejeden dramat ma podłoże społeczne. Każdy jednak jest ujęty w ramy percepcji mizantropa, który rozpaczliwie pragnie nawiązania jakiejś dobrej relacji z kimś, kto pozwoliłby mu nieść ciężar życia inaczej, bo dzieląc się nim. Górski intrygująco debiutuje. Ciekaw jestem, czy w kolejnych książkach także będzie opowiadał o Polsce tak ponurą frazą z jednocześnie wielką empatią dla każdej polskiej bolączki, bo zły świat uczy polaryzowania, jednak wszyscy tkwimy po uszy w złu, które powstało, bo miało ku temu okazję.
Bardzo ciekawy wpis, oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńhttps://inszury.pl/