Wydawca: Wydawnictwo Amaltea
Data wydania: 24 października 2024
Przekład: Anna Maślanka
Liczba stron: 450
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 54,90 zł
Tytuł recenzji: Kameralny dramat
To chyba najbardziej wstrząsająca powieść Aleny Mornštajnovej. Nie tylko dlatego, że czeska autorka omija z dala wielką Historię i proponuje bardzo kameralną narrację o dramatach przeżywanych w milczeniu. W tej powieści pisarce nie potrzeba potężnej metafory Auschwitz jak w „Hanie”, by opowiedzieć o cierpieniu i poczuciu niedopasowania do świata, nie korzysta również z rozwiązań zaproponowanych w „Latach ciszy”, bo choć jest to opowieść o rodzinie, przedstawiona zostaje jednak w zupełnie inny sposób. Właśnie cisza, specyficzna forma milczenia to podstawowy środek wyrazu. Ta retrospekcyjna opowieść kobiety, która stara się wyjaśnić, dlaczego jej życie nie może być szczęśliwe, rodzi się przede wszystkim z tego, co zostało przemilczane. Zło ujawnia się tutaj stopniowo, jest jednoznaczne w swej wymowie, jednakże „Las w domu” to powieść, która bardzo inteligentnie zaciera granice określające to, kto jest ofiarą, a kto jest winny. Wszystko w atmosferze niedopowiedzeń i grozy, która spotęgowana jest tu również przez to, że powieść jest fragmentami bardzo liryczna. Nie chodzi tylko o szczególną wrażliwość dziewczynki opowiadającej o detalach swego mikrokosmosu, czyli najbliższego otoczenia. Nawet opowiadając o największych krzywdach, Mornštajnová potrafi przekształcić prozę w poetycką balladę o tęsknocie za normalnym życiem. A także o tym, jak zderzało się to, co wyjątkowo aberracyjne i okrutne, z tym, co częste i co potrafi zrujnować każdą psychikę – z brakiem poczucia bezpieczeństwa.
Narratorka dorasta w domu rodzinnym, z którego nigdy, nawet po wielu latach, nie jest w stanie się wydostać. Czas tego domu odmierzają awantury i okresy milczenia. W tym domu żyją ludzie, którzy są dla siebie wrogami. Dorastające dziecko odczuwa coraz większe napięcie. Wpływa na nie w sposób, jakiego czytelnik na początku nie będzie w stanie przewidzieć. Kostyczna i przerażająca babka, która nazywa wnuczkę „latoroślą miernej córki”. Bardziej przerażający i portretowany z oddali dziadek jako jedyna osoba, której okrutna babcia się boi. Wszyscy tworzą przestrzeń wzajemnych oskarżeń, kreują atmosferę wielkiej opresji. I o niczym, co się dzieje w tym piekielnym domu, nie można opowiedzieć drugiemu człowiekowi. Jakby piekło zamykało się pod jednym dachem, a jednocześnie rozrastało w sercach i umysłach tych, którzy pod tym dachem mieszkają.
Dziewczynka, potem nastolatka, młoda kobieta – każde jej jednostkowe doświadczenie powoduje, że problemy z określeniem własnej tożsamości się nasilają. „Nie chciałam być sobą” – wspomina w wieku szkolnym. Być może nie umiała być sobą, bo nikt nie chciał jej pokazać, jak to jest ważne. Zresztą we wspomnianym domu rodzinnym musiała być cieniem, a potem jedynie dopasować się do świata zewnętrznego. Nigdy nie odstawać. Nigdy się nie wyróżniać. Nigdy nie mówić o bolesnych tajemnicach miejsca, w którym powinna dorastać w poczuciu spełnienia. Tam nikt nie był spełniony. Stamtąd się tylko odchodziło. Ale ucieczka nie jest rozwiązaniem. Alena Mornštajnová ukazuje nam postać, którą zamknięto w wyjątkowo przerażającej klatce mentalnej. To nie tylko wiwisekcja przerażenia samą sobą i tym, kim się staje pod wpływem złych ludzi. To także niepozbawiona poetyckiej wrażliwości opowieść o tym, jak bardzo chce się przed ludźmi schować. Co to znaczy egzystencjalnie być schowaną. „Las w domu” to również powieść zadająca w egzystencjalno-etycznym wymiarze podstawowe pytanie o to, czy mamy dawać innym to, co otrzymaliśmy, i czy nie mamy odwagi przerwania łańcucha traumatycznych doświadczeń przekazywanych z pokolenia na pokolenie.
Tu mamy trzy pokolenia kobiet. Matek, które nie kochają swoich córek. Nie chcą albo nie mogą tego zrobić. Na początku opozycje są czytelne – krzywdzi matka, cierpi córka. Potem to wszystko zaczyna się rozmywać. Zwłaszcza w momencie, w którym narracja dziewczynki staje się narracją bólu po odrzuceniu zarówno przez babkę, jak i przez matkę. Mornštajnová opowiada o kobiecej samotności potęgowanej tym, że nikt w żaden sposób nie był w stanie tej samotności ujrzeć. Owszem, świat dostrzega wyobcowaną dziewczynkę, stojącą gdzieś w kącie, oddaloną od reszty, nigdy niebędącą częścią jakiejś społeczności, dobierającą sobie za przyjaciółkę ekstrawertyczkę, za której dynamizmem można się schować. „Las w domu” to książka opowiadająca o strachu, przed którym nie ma ucieczki, nigdzie schować się nie można. Pięknie metaforycznie skonstruowany tytuł, którego przerażające znaczenie poznaje się stopniowo i który bardzo dobrze pasuje do niuansowania desperacji, melancholii i takiego rodzaju wrażliwości, przy którym trudno poprosić o pomoc, bo samemu nie rozumie się ogromu własnego cierpienia. Czuje się jedynie niemoc. Nieprzydatność. Dziecko w tej powieści bierze na swoje barki odpowiedzialność za poczynania dorosłych. To ono czuje się winne temu, że dom rodzinny się rozpada. Jednocześnie rozpada się coś innego. Tożsamość kształtowana jest przede wszystkim przez tak trudne doświadczenia jak te, które na chwilę wzbudzają nadzieję, a potem przynoszą rozczarowania, trudne, czasem niemożliwe do uniesienia. Niemożliwe wydaje się również znalezienie jakiegokolwiek pocieszenia w egzystencjalnym smutku. Tak przerażająco pięknie wyrażonym w lirycznych partiach tej powieści.
„Każdy ból kiedyś się skończy” – tak sobie myśli bohaterka książki po tym, jak zostanie pobita. Ból fizyczny jest niczym w porównaniu z tym, który zawłaszczył jej osobowość. A raczej to, co próbuje określić mianem osobowości. Bo ukształtowały ją tylko lęki i taki rodzaj traumatycznego doświadczenia, które staje się jeszcze bardziej okrutne dlatego, że nie można o nim opowiedzieć. A jednak opowieść toczy się tutaj linearnie, w pozornym porządku, fakty przedstawiane są chwilami w bardzo sprawozdawczym stylu, a pojawiające się na drodze bohaterki postacie wykreowane są jak elementy coraz bardziej koszmarnej układanki życiowej. Nie ma ucieczki przed sobą, wspomnieniami, żalem za utraconym dzieciństwem i za tym, że niczego się nie osiągnęło w dorosłym życiu. Najsilniej zaś podkreślane jest to wyobcowanie, które zrodziło się z niedopasowania, a przede wszystkim specyficznej wrażliwości na doznaną przez siebie krzywdę. Dlatego „Las w domu” jest pamiętnikiem wyjątkowej opresji – jej składowe to zdarzenia ze świata otaczającego narratorkę, lecz to, co najbardziej przerażające, pęcznieje w niej samej. Coraz bardziej pozostawionej w swych decyzjach i wyborach samotnie. A jednak decyduje, jednak podejmuje wybory. Bo Mornštajnová opowiada nie tylko o odcieniach lęku i narastającym przerażeniu, umie bowiem opowiedzieć o niesamowitej kobiecej sile przetrwania. I robi to znakomicie, choć tak komplikuje wątki, że ta powieść nie będzie mieć jednej zasadniczej wykładni. Wyraźne i skonkretyzowane będzie tutaj zło, które zawładnęło wszystkimi. Zło, któremu nikt nie chciał się przeciwstawiać. Do czasu.
„Las w domu” to narracja wspomnieniowa, która ma przynieść jakąś formę ekspiacji, jednakże tego nie robi. Dlaczego? Bo przeżyte zło wciąż się pamięta. I nie sposób o nim zapomnieć. Nie można uporządkować nowego życia, jeśli stare wciąż pali niczym świeża rana. Mornštajnová opowiada o sposobach poszukiwania egzystencjalnego spokoju, lecz jednocześnie podkreśla, jak z pokolenia na pokolenie kobiety były coraz bardziej bezradne wobec samych siebie i tego, jakie decyzje mają podejmować. Najwięcej tajemnic kryje oczywiście dom rodzinny. Czeska pisarka twórczo wykorzystuje bardzo popularny motyw literacki, by opowiedzieć historię o wyjątkowym cierpieniu. Takim, za którym stoi przejmujące poczucie bycia zbędnym. A jednocześnie skryta w tym wszystkim siła, by walczyć. Przeszłości nie sposób zignorować, ale – jak sugeruje bohaterka – należy ją zamknąć. Co i w jakim stopniu zostanie zamknięte? Co otworzy się w momencie, w którym niemożliwe stanie się możliwe? Bardzo poruszająca powieść o deficytach miłości i rosnącej na tych deficytach wrażliwości. Z niezwykle ciekawą główną bohaterką, która nie wzbudza jedynie współczucia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz