Pages

2017-12-11

„Smak suszy” Tomasz Sekielski

Wydawca: Od Deski Do Deski

Data wydania: 25 października 2017

Liczba stron: 300

Oprawa: miękka

Cena det.: 39 zł

Tytuł recenzji: Władza i zło

Jeśli ktoś uważał, że w „Zapachu suszy” Tomasz Sekielski wykorzystał już cały wachlarz ludzkich potworności i ukazał świat rządzących w najgorszym możliwym świetle, będzie bardzo zaskoczony, bo druga część trylogii obrazuje jeszcze więcej cynizmu, zdegenerowania i obłudy. „Smak suszy” to taka książka przejścia. Zaczyna się ją czytać, pamiętając efektowne zakończenie pierwszej części cyklu, i zamyka z pewnym rozczarowaniem, albowiem wciąż nie wiemy tego, co najważniejsze i co strukturalnie buduje te mroczne powieści niczym moralitety, od których przesłania trudno jest uciec. Sekielski obrazuje Polskę nie tyle w stanie pewnego rozkładu, ile przede wszystkim bezbronności. Wymiar sprawiedliwości jest skorumpowany. Rząd toczy walkę podjazdową z prezydentem o to, kto będzie w przyszłości rozdawał karty. Społeczeństwo porażone jest faktem drugiego ataku terrorystycznego, który pochłonął dużo więcej ofiar niż poprzedni. Toczy się gra o przetrwanie i o władzę. W sieci skomplikowanych zależności ujawniają się kolejne pokłady okrucieństwa i bezkompromisowości bohaterów. Trudno doprawdy o złapanie oddechu. „Smak suszy” nie hipnotyzuje może tak jak pierwsza książka, bo cały ten paskudny świat przedstawiony mamy już oswojony, jest jednak przejmującym memento w tonacji noir, bo wszystko, co zostało zmyślone, mogłoby stać się prawdą, a do uświadomienia tego sobie nie trzeba aż tak wielkiej wyobraźni.

Zamachy terrorystyczne w tle tworzą pełną napięcia atmosferę wyczekiwania. Służby specjalne są bezradne. Nie wiadomo, kto stoi za koszmarami, jakie przecież nigdy nie miały się wydarzyć w Polsce. Sekielski prezentuje nie tylko przejmujący obraz destabilizacji państwa zżeranego skrywanymi przed opinią publiczną walkami podjazdowymi rządzących. Ostrzega też, że nie ma niczego niemożliwego. Że bombę mogącą pozbawić życia mnóstwo osób w każdym miejscu publicznym wcale nie jest tak trudno skonstruować i zdetonować. „Smak suszy” będzie jednak powieścią bardziej polityczną niż sensacyjną, choć w retrospekcjach prezentowane są uzupełnienia niezbędne do tego, by zrozumieć konteksty opisywanych zmian. Zrozumieć albo jeszcze mocniej się w nich zagubić. Otwarta forma książki każe zastanawiać się nad tym, czy autor ma już ciąg dalszy przemyślany, ale póki co lektura potrzebna jest, by zrozumieć powiązania między tymi, którzy już nie żyją, a tymi żyjącymi w lęku. Bo druga część trylogii to między innymi przejmujące świadectwo trwania we wszechogarniającym strachu.

Ten strach determinuje Witolda Rudzkiego, ironicznie portretowanego jako minister sprawiedliwości. Wcześniej pewny siebie, konsekwentny w działaniu i gotowy do każdego okrutnego kompromisu, by sięgać po więcej, w tej powieści będzie wrakiem człowieka. Wydobywają się lęki egzystencjalne, z którymi nie może sobie poradzić. Lęki człowieka lata temu porzucającego człowieczeństwo. Wyrachowanego gracza politycznego i człowieka, który od lat podejmuje się niebezpiecznych działań, wchodząc w coraz to nowe skomplikowane relacje zależności. Odium padające na Rudzkiego to nie tylko efekt ujawnienia pewnych treści, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. To także cała gama negatywnych uczuć, które żywi do niego Agnieszka Ossowska. Zmanipulowana strażniczka porządku ze służb specjalnych, która okazuje się godnym Rudzkiego przeciwnikiem.

Tak, jedyna prawa i sprawiedliwa w tej mrocznej powieści. Ossowska sama męczy się z wewnętrznymi frustracjami, które zalewa alkoholem, ale jednak konsekwentnie idzie do przodu. Odkrywa wiele niewygodnych dla rządzących powiązań. Wie dużo więcej niż inni o właścicielce kujawskiej kliniki, która zdążyła podporządkować sobie wszystkich, zanim zginęła w zamachu terrorystycznym. Odnieść jednak można wrażenie, że Ossowska nie jest tutaj bohaterką pierwszego planu. Tomaszowi Sekielskiemu zależy przede wszystkim na nakreśleniu kilku kontekstów i powiązań, które być może umknęły czytelnikowi poprzedniej powieści albo były przez niego niedostatecznie zrozumiane. W tym zamierzeniu pojawiają się sprawy co najmniej nieprawdopodobne. Do wyliczeń ludzkich krzywd dochodzi jeszcze kanibalizm. Przesada? Być może. Niemniej robi dobrze tej powieści, bo uzmysławia nam, że mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie mają żadnych ograniczeń i są w stanie posunąć się do największych podłości.

Ich nasycenie nie tyle przygnębia, ile powoduje, że duszny klimat książki staje się nie do wytrzymania. A jednak trzeba towarzyszyć bohaterom w tym spalonym słońcem świecie, który dodatkowo – z powodu temperatur – stanowi źródło udręki dla każdego. Sekielski prezentuje nam anatomię pewnej zemsty. Opowiada o krzywdach zadawanych dzieciom, nastolatkom, dojrzałym ludziom nieumiejętnie wytyczającym sobie życiowy azymut. To także gorzko ironiczna impresja o pławieniu się w bogactwie oraz wpływach. Drogie marki strojów czy potraw dają złudne poczucie wielkości wszystkim małym ludziom, u których sumienie przestało wytyczać jakiekolwiek granice, przestało w zasadzie istnieć.

Tomasz Sekielski demaskuje krótkowzroczność, zapatrzenie w siebie i okrutnie rozprawia się z tymi, dla których okrucieństwo było chlebem powszednim. Kreśli wyrazisty obraz polskiego psychopaty, bezwzględnych killerów zza wschodniej granicy, ale przede wszystkim polityków i ludzi ze służb specjalnych, którzy za nic mają dobro kraju. Ten kraj znajduje się w jakiejś otchłani, z której nic nie jest w stanie go wydobyć. W zasadzie nie ma żadnej osoby, która mogłaby poświadczyć, że Polska jest bezpieczna, że nie czeka nas w niej niemal biblijna apokalipsa. Wypisy z Biblii poprzedzające rozdziały także mają swoje znaczenie. Ale jest też postać zagadkowa. Prezydent nabierający sił do dalszej walki. Jedyny gwarant porządku w kraju, w którym wszystko wydaje się w rozsypce. To intrygująca wolta, ale trzeba zachować czujność, bo Sekielski wciąż na nowo podkreśla, że wszystko, co wydaje się pewne, jest w pewien sposób fasadowe i ma drugie oblicze. Dlatego „Smak suszy” należy czytać uważnie, ale także z pełnym przekonaniem, że nie jest to książka, która coś wyjaśni. Zręcznie napisana, epatująca obrazami okrucieństw i potworności mimo wszystko w jakimś rozsądnym balansie. Dobrze i wartko skreślona proza, taka przykuwająca uwagę i niepozwalająca się od siebie oderwać, a o to głównie chodzi w literaturze tego segmentu, co prezentowany przez Sekielskiego. Najbardziej przerażające jest jednak sugerowanie, że każda ukazywana relacja międzyludzka naznaczona jest fałszem. Skoro nikt nikomu nie może ufać, czemu można zaufać i w co wierzyć w kraju tak okrutnie skrzywdzonym przez terroryzm, nepotyzm i krótkowzroczność żarłocznych zysku i sławy? Trzeba złapać oddech i dystans do fantazji autora. Nie sposób jednak uciekać od przekonania, że sporo elementów tej fikcji literackiej mogłoby się wydarzyć albo już się wydarzyło w nieco złagodzonej wersji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz