Pages

2018-04-04

„Wszystkie zajęcia Yoirysa Manuela” Adam Kwaśny


Wydawca: La Compañia

Data wydania: 21 października 2017

Liczba stron: 208

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 34,99 zł

Tytuł recenzji: Oddech kubańskiej prowincji

Adam Kwaśny napisał niezwykłą i bezpretensjonalną książkę o Kubie. Nie tej znanej z kart powieści czy choćby sportretowanej w świetnej „Hawanie” Kurlansky’ego. Autor unika sztampowości, wymyka się prostym sądom. Ba, niczego nie osądza ani nie komentuje, nie podejmuje się żadnych prób interpretacji. Nie stawia siebie w pozycji kogoś najważniejszego, co jest częstym błędem reportażystów. Ale ta wyprawa na kubańską prowincję nie jest przecież reportażem. Kwaśny unika jednoznaczności i dzięki temu ta książka wymyka się ramom gatunkowym. Jest niezwykła nie tylko dlatego, że pięknie wydana z odważnym żółtym kolorem wiodącym, którego tak boją się wydawniczy graficy. Zabierając nas do Trinidadu,  daleko od opisywanej tak często Hawany – której cień pojawia się w tych opowieściach, bo to miejsce, do którego jedzie się, by spełniać marzenia albo gonić za złudzeniami – Adam Kwaśny topografię miejsca określi przez opowieści jego mieszkańców. Wszystkie zajęcia Yoirysa Manuela” to historia sentymentalnych powrotów do świata, który śni się autorowi w pastelowych barwach, a każdy z tych powrotów jest rozumieniem tego, czym może być magia przynależności do innej kultury. Tę przynależność dostrzegamy wyraźnie, ale w żaden sposób nie jest ona werbalizowana. Kwaśny jest uważnym oraz czułym słuchaczem. Obserwatorem. Człowiekiem, któremu kubańska prowincja nakreśliła pewien życiowy azymut i stała się wiecznym punktem odniesienia. Ta książka to świadectwo umiejętności widzenia tego, co niezwykłe, w prostym życiu i jeszcze prostszych o nim opowieściach. Choć może nie do końca tak jest, gdy wkraczamy w sferę wierzeń dotyczących życia po śmierci. Na Kubie nie ma zmartwychwstania i nowej formy bytu. W Trinidadzie żyjący koegzystują z umarłymi. Niesamowite jest to, na ilu płaszczyznach się to odbywa. I jak barwnie można o tym opowiedzieć.

Strukturalnie „Wszystkie zajęcia Yoirysa Manuela” to dwadzieścia dwa rozdziały, ale przynajmniej trzy razy tyle historii, które wzajemnie się uzupełniają, bo i bohaterowie towarzyszą nam przez cały czas. Nawet wówczas, gdy nie ma ich już wśród żywych, albowiem Kwaśny w niektórych momentach tworzy coś na kształt epitafiów, ale także po to, by nawiązać do zasadniczej formy współistnienia społeczności Trinidadu z tymi, którzy przecież nie odeszli, choć nie można z nimi już wypić rumu o wschodzie słońca czy zapalić słodkiego papierosa. Postacią, wokół której koncentrują się spisane przez Adama Kwaśnego historie, jest Yoirys Manuel – lokalny kapłan i czarownik mający swoich uczniów. Człowiek bierny wobec wyzwań codzienności, lecz bardzo aktywny w sferze czarów, rytuałów, wierzeń tłumaczących istotę pustki lub lęku przed utratą bliskich ludzi. Yoirys Manuel wydaje się osobą z marginesu społecznego, a jednak ingeruje w życie wielu mieszkańców miasteczka. Te opowieści nakreślają, w jaki sposób zbudował charyzmę, jak powstał jego autorytet i jak to możliwe, że życiowo nieporadny trzydziestopięciolatek stał się postacią, wokół której koncentruje się tak wiele ważnych zdarzeń.

Ważne jest to, jak przedstawiani przez Kwaśnego Kubańczycy radzą sobie z utratą. Fenomenalnie nakreślone tło współistnienia żywych oraz duchów zmarłych funkcjonuje tu na kilku poziomach. W wymiarze społecznym porządkuje pewne relacje i jest punktem odniesienia do tworzenia nowych. Bardzo prywatnie jest przyczynkiem do osobistych wspomnień o tym, co sam Kwaśny otrzymał od tytułowego bohatera, i w definiowaniu tego, czym jest muerto – opiekuńczy duch, który towarzyszy autorowi nawet daleko od Kuby, w Krakowie. Tajemniczość i magia współistnieją z konkretnymi historiami o tym, jak zmarli ingerują w życie żywych, jak silnie na nich wpływają, w jaki sposób formują myślenie o świecie rzeczywistym. Temu, do którego odchodzą mieszkańcy Trinidadu, bramy otwiera ceiba – niezwykłe drzewo. Pod nim ktoś pisze wiersze, inni się biją, a pewna kobieta uznaje je za punkt wyjścia dla swojego macierzyństwa. Dusze zmarłych trzeba oswoić i dać im wszystko to, czego brakowało za życia. W tym znaczeniu kubańskie wierzenia to próby racjonalizowania niedostatków i bolączek codziennego życia. Bo życie kubańskiej prowincji naznaczane obecnościami cyklonów jest między tymi dynamicznymi zjawiskami bardzo senne, pozbawione nerwowości, jednocześnie osadzone w pewnym rodzaju deficytu – to Hawana jest centrum spełniania marzeń. W Trinidadzie można oswoić i pokonać lęki oraz frustracje u lokalnej kapłanki Violety. To ona uczy rozmawiać ze zmarłymi, bo te rozmowy porządkują życie, nadając mu większy sens. Istotne jest to, że nikt nikogo nie opuszcza, choć utraty bywają bolesne i niosą ze sobą przygnębienie. Trinidad zamieszkują żywi i umarli. Adam Kwaśny opowiada o tym, jak dobrze im ze sobą.

W tych historiach iskrzy galeria postaci, niesamowitych ludzi ze zwyczajnymi w gruncie rzeczy życiorysami. Jest miejscowy poeta pchający na co dzień taczki, który na dłoni rysuje dzieje Kuby z ich bezwzględnością i trudami. Jest miejscowy Medyk o nasieniu z porcelany, który kolekcjonuje krucyfiksy. Jest Bèlky, królowa kapeluszy. Ślepy plotkarz czy bębniarz przywołujący duchy. Jest wiekowy Don Cocodrilo, który zjadł duszę krokodyla, a także Carlito, któremu dziewczyna brzydnie po zapłodnieniu. Mamy także ekscentryków, którzy są postaciami z zewnątrz. Księdza ekshibicjonistę czy zaginionego kanadyjskiego turystę amanta. Tym lokalnym jest Tonio ze swą niefrasobliwością, a świat kobiet portretuje już moment celebrowanych piętnastych urodzin, kiedy dziewczynka przechodzi swoistą przemianę, a resztę w jej życiu dopisują dynamiczne relacje z mężczyznami.

Ważne są też transformacje. Dusza wkracza w świat przyrody czy jest obecna w danym przedmiocie. Myślę, że to obrazuje także zmiany, jakie zaszły w autorze tej książki. Każda kolejna wizyta w Trinidadzie, każdy następny powrót dają specyficzne poczucie spełnienia, wolności, oderwania od porządku kultury europejskiej. Yoirys Manuel symbolizuje człowieka, który w sensie dosłownym i magicznym potrafi dokonać transformacji wierzenia czy obyczaju. Adam Kwaśny udowadnia tą książką, że jest cały czas w procesie formowania pewnej nowej osobowości. Siebie zakotwiczonego w Trinidadzie, w systemie wartości i hierarchii wierzeń miasteczka. Dlatego „Wszystkie zajęcia Yoirysa Manuela” to książka niezwykła – bardzo osobista, lecz bez puent, niepotrzebnych tez, bez ocen i zaznaczania europejskiej wyższości. Te teksty, dodatkowo okraszone humorem, przenoszą nas do świata, który wydaje się bardzo odległy, ale w swoim wymiarze pokazuje, że tęsknoty, pragnienia, oczekiwania i przeżywanie przyjemności oraz smutku mogą być uniwersalne. Poza tym Kwaśny po prostu świetnie pisze. Egzotyczne gawędy zamieniają się w przypowieści o ludzkich namiętnościach oraz o kubańskiej historii, która zaznacza się w nich wyraźnie. Bo przecież to opowieści z lokalnym adresem, ale takie, z których można wynieść coś więcej niż pobieżną fascynację. Portretujące ludzi jakby oddalonych od cywilizacji, tworzących jednak swoją własną. Wspólnotę, której ducha odda tylko ktoś naprawdę pochłonięty przez codzienność odległego Trinidadu. Kwaśny zaprasza tam wyjątkowo sugestywnie. Warto się wybrać, poczytać, może nawet w pewne kwestie uwierzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz