Wydawca: Czarne
Data wydania: 15 lutego 2018
Liczba stron: 192
Przekład: Tomasz Fiedorek
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Kubański rytm
Reportaż o mieście to nie
lada przedsięwzięcie. Nie chodzi tylko o to, by czytelnik zechciał w nim się
znaleźć i przejść ulicami portretowanej metropolii. Ważne są konteksty, z
jakich każde miasto się wydobywa – społeczny, historyczny, geopolityczny,
geograficzny czy socjologiczny. Oddać duszę miasta to pokazać każde jego
oblicze. Wydobyć zdarzenia ważne dla jego kształtu i te, które go zmieniały.
Pokazać puls ulicy i spojrzeć na miasto z szerszej perspektywy. Myślę, że Mark Kurlansky spisał się
znakomicie. Hawana widziana jego oczami to przede wszystkim miejsce sugestywnie
sportretowanej różnorodności. Chodzi o jej strukturę, architekturę, mentalność
mieszkańców. Także o obyczaje i różnorodność językową oraz kulturową. Tak,
gorąca Hawana, gdzie podobno mojito smakuje najlepiej, działa na wyobraźnię i
przekonuje do siebie. O ile w rysie historycznym brakowało mi nieco
szczegółów dotyczących życia miasta za panowania Fidela Castro (tu autor albo
poddaje się politycznej poprawności, albo decyduje na świadome pominięcia,
serwując ogólnie znane informacje o deficytach i radzeniu sobie z nimi oraz
spiralach różnego rodzaju paranoi dyktatora), o tyle percepcja miasta przez
znanych ludzi jest uchwycona w swej drobiazgowości bardzo dobrze. Kurlansky nie
tylko cytuje Carpentiera, Greene’a czy Padurę. Nawiązuje dialog z tymi
autorami. Przecież Padura to doskonały współczesny kronikarz miasta, a „Gorączka
w Hawanie” i jej kontynuacje nie stawiają
sobie aż takich wymagań jak Mark Kurlansky. Czyta się jego opowieść o mieście z
poczuciem satysfakcji, bo autor dba o detale, ujawniając nie tylko niesłychaną
wrażliwość na niuanse ulicy, ale także wnikliwość w portretowaniu historii
miasta i sięganiu do materiałów źródłowych.
Kurlansky
rozpoczyna od kolorów miasta, a kończy na miejscowym baseballu. Jego opowieść
to pokłosie wizyt w kubańskiej stolicy, ale także silnego zaangażowania w
śledzeniu losów historycznych miasta. Hawana latami bała się
otwartego morza, bo stamtąd przybywały do niej różnego rodzaju zagrożenia. Od
czasu Kolumba po ostatnie lata życia Castro – zawsze była miejscem różnego
rodzaju ingerencji z zewnątrz, co wpłynęło naturalnie na pewien nieoczywisty
obraz metropolii. Miasta bardzo długo naznaczonego niewolnictwem, przemocą,
nierównościami społecznymi czy różnego rodzaju oddziaływaniami przybyszów.
Jednocześnie miasto, które zwykle jako pierwsze w rejonie otrzymywało luksusowe
dobra, a potem szybko musiało się godzić z tym, że luksus jest tam dostępny
tylko dla wybranych. Kurlansky opowiada o tym, jak różne nacje oraz religie
wpłynęły na specyficzny wizerunek Hawany, i podkreśla przede wszystkim
znaczenie różnic kulturowych, dzięki którym zyskała ona niepowtarzalny, w
wyjątkowy sposób kosmopolityczny charakter.
A jednak życie w kubańskiej
stolicy nigdy nie należało do lekkich. Miejsce historycznych rewolt i wiecznych
zmian nie zachowało jakiegoś jednorodnego kształtu przez dłuższy czas. Pokłosie
niewolnictwa i różnic społecznych formowało ludzi w pewne grupy, ale nie było
też jakichś widocznych antagonizmów, bo wszystkich w niedoli zjednywały upał,
bieda i zamiłowanie do charakterystycznych dla Hawany rytmów oddziałujących na
świadomość i światopogląd. Kurlansky wspomina miasto, w którym odnalazł wiele
pięknych kobiet i ujrzał różne oblicza przemysłu seksualnego. Hawańską
prostytucję uczynił tematem swojej książki Daniel Chavarría. Jego świetna „Adiós
muchachos” to oczywiście żywioł fikcji literackiej. Autor „Hawany” trzyma się
faktów, obrazując różne aspekty zjawiska, wspominając także kubański szowinizm
i konteksty związane z takim, a nie innym postrzeganiem zjawiska prostytucji. Hawana się jednak nie prostytuuje – to
miasto wie, czego wymagać od siebie, swych mieszkańców, ale także przyjezdnych.
Przetrwało najazdy i rewolucje, nie tracąc nic z ognistego charakteru. Dziś na
co dzień poszukuje cienia – w znaczeniu dosłownym oraz symbolicznym.
Kształtuje się w nieprzewidywalnym po upadku reżimu Castro charakterze, ale to,
co niedopowiedziane u Kurlansky’ego, jest dość oczywiste. Hawana zawsze sobie
poradzi, zawsze pokaże swój drapieżny pazur, zawsze też będzie miejscem
różnorodności zapraszającym do siebie każdego, kto chce jej doświadczyć.
Autor często wspomina Hemingwaya,
który w Hawanie zakotwiczył na kilka dekad. Popularność pisarza przyniosła
chlubę miejscom, które odwiedzał. Kurlansky opowiada o tym, jak na Kubie rodzi
się kultowość. Wskazuje miejsca powstałe w charakterystycznym czasie oraz
portretuje ich wyjątkowy charakter. Podążamy śladami Hemingwaya, ale także
śladami tych, którzy zdecydowali się o Hawanie pisać wiersze lub prozę. Poszczególne rozdziały rozpoczynają cytaty
prowadzące przez autorskie rozważania. Słowa pełne czułości, subtelności,
czasem goryczy, ale zawsze powiązane z poczuciem przynależności do tego
miejsca. Miasta, które poznajemy także poprzez jego smaki, dźwięki i żywotność
zaułków, których inna metropolia nigdy by nie zagospodarowała. Kurlansky
wskazuje jednak specyfikę Hawany i zaznacza, że to, co hawańskie, niekoniecznie
definiuje samą Kubę. Tkwi jednak pośród ważnych słów o mieście, interpretując
je ze swobodą oraz rozwagą, a także wspominając, w jaki sposób pamięć ludzi
ważnych dla miasta kształtuje świadomość społeczną kolejnych pokoleń. Tu w roli
głównej przede wszystkim José Martí, o którym Mark Kurlansky wspomina wielokrotnie.
Ciekawe
jest to, w jak znacznym stopniu afrykańskie wpływy kulturowe ukształtowały
miasto. Jak bardzo mimo różnorodności jest ono wewnętrznie spójne i mające
wyraźny charakter. To nie tylko Hawana z duszą, to miejsce historycznej walki o
wolność tej duszy i miejsce, w którym witalizm przełamywany jest obecnością
śmierci w bardzo ciekawym kontekście. „Hawana. Podzwrotnikowe delirium” to
przewodnik po mieście, który zrodził się z miłości do niego. Nieprzypadkowo
cytowani ludzie także na różne sposoby deklarowali fakt, iż Hawana pozostała im
bliska na zawsze. Magnetyczna moc miasta idzie w parze z portretowaną w niej
nonszalancją. W kubańskiej stolicy zasadniczo zawsze życie było trudne.
Kurlansky pokazuje, w jaki sposób mimo codziennych problemów miejsce to
udowadniało, że jest piękne, romantyczne i zawsze autonomiczne – bez względu na
ingerencje oraz zaznaczane w nim wpływy. Sugestywna i przekonująca lektura.
Rzetelnie napisany reportaż o miejscu, które przywiązuje i które można
pokochać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz